Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Życie na ulicy

Obudziłem się dość wcześnie. Zegarek w kuchni wskazał piątą. Wstałem i zajrzałem do pralki. Ciuchy były mokre (stwierdzenie godne mistrza). Postanowiłem je zostawić w ramach kradzieży drugich. Wziąłem portfel i telefon. Zajrzałem do lodówki po czym przeszukałem szafki. Znalazłem coś o nazwie płatki. Smakowało nieźle. W ciszy wziąłem plecak z pokoju dziewczyny. Nie bierzcie mnie za złodzieja. Ja tylko pożyczyłem parę rzeczy. Były to ciuchy Dave'a, paczka płatków, dwa jabłka, plecak i kurtka. Zostawiłem jej kartkę. Treść głosiła:

„Jenny Swan,
Miło, że mnie ugościłaś i pożyczyłaś parę rzeczy. Może kiedyś oddam, ale nie sądzę.
Loren Odynson“
Ps. Zostawiłem swoje rzeczy, bo były mokre.

Wyszedłem z budynku. Dotarło do mnie, że nie mam pojęcia gdzie iść. Miałem trochę jedzenia, więc nie musiałem wydawać pieniędzy. Zacząłem iść przed siebie. Kiedy ostatnio byłem w tym mieście, obróciłem je w ruinę. Teraz wyglądało o wiele lepiej. Patrzenie na nie z tej perspektywy sprawiało mi przyjemność. Za to odczuwanie ludzkich emocji mnie denerwowało. Postanowiłem zgłębić się w moją nową postać. Loren miał dwadzieścia jeden lat. Nie pracował, ale coś studiował. Postanowiłem to olać. Widać Odyn chciał mi zapewnić rozrywkę. Nie ze mną te numery. Wrócę tam do góry. Jeszcze nie wiem jak, ale wrócę. Miałem brata Thomasa, ojca Orleana i matkę Fionę. „Fiona jak ze Shreka“ znów mój mózg mi coś podsunął. Poza tym nie znalazłem nic ciekawego. Na obiad zjadłem jedno jabłko i trochę płatków. Po paru dniach przyzwyczaiłem się do takiego życia. Jeżeli chodzi o wydanie pieniędzy na rzeczy nie potrzebne zrobiłem to raz. Było to pięć dolarów na kawę w Starbucks'ie. Smakowała okropnie, ale nie chciałem zmarnować tych pieniędzy. Zaliczyłem także wpadkę. Mimo że domagałem się tego napoju od razu to kazali mi czekać. Po paru minutach zawołali mnie po imieniu. Podszedłem do lady. Poza mną przyszła też jakaś brunetka. Pracownik stał z kawą i patrzył jak się sprzeczaliśmy. W końcu rozwiązał spór mówiąc jaki to napój. Patrzyłem jak zdenerwowana siada przy stoliku. Z uśmiechem satysfakcji wyszedłem z kawiarni. Chwilę potem pożałowałem zakupu. Jak wy możecie to pić. Jednak gdy jest się bezdomnym bogiem bez mocy... Trzeba jeść i pić co jest do tego przeznaczone. Nim opatentowałem jeden sposób (zaraz zdradzę jaki) byłem zmuszony grzebać w śmieciach. Była to okropna zniewaga. Jednak znalazłem sposób by temu zapobiec. Moim celem byli dostawcy jedzenia. Tych od pizzy najłatwiej było obrabować. Gdy stoją na światłach podchodzisz dyskretnie i zabierasz pudełko z torby. Bez mocy nie było to takie łatwe. Przyłapali mnie parę razy (przez co śmietniki były nieuniknione). Raz próbowałem udawać dostawcę, ale się nie udało. Możecie zapytać czemu nie znalazłem normalniej pracy. Otóż, nie chciałem. Kradzież była ciekawsza. Mniej nudna. Poza tym miałem na karku trzy czwarte firm, którym kradłem jedzenie. Nie wszystkie mnie jednak znały. W zeszycie (za dwa dolary) pisałem (długopisem również za dwa dolary) do jakich firm nie mogę się zbliżać. Zasoby pieniężne też się skurczyły. Wydałem na pralnię by nie śmierdzieć. No i nowe ciuchy. Nie będę stał goły w miejscu publicznym. Święta były coraz bliżej. Wszędzie pełno ludzi. Nowy portfel, czy inny zegarek to codzienny prezent. Gdybyście zobaczyli mnie na ulicy moglibyście nie wziąść mnie za bezdomnego. Wyglądałem od nich czyściej. No i ładnie pachniałem. Jednak musiał nastąpić ten dzień. Dzień, w którym nastąpił koniec mojego beztroskiego życia na ulicy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro