Urok
Pierwszy raz poczułem w sobie coś takiego. Stała przede mną i wyglądała po prostu idealnie. To zdecydowanie jest dziewczyna z moich snów. Wziąłem blanta spowrotem do ręki i dopaliłem. Marcelina usiadła obok mnie. Wiał lekki wiatr, temperatura powietrza w okolicy 20 stopni Celsjusza. W parku panował półmrok.
-Może coś w końcu powiesz? -Powiedziała Marcelina.
-Wybacz, zamyśliłem się. To pewnie przez tego blanta.
-Aha, rozumiem. Przejdziemy się czy będziemy tu tak siedzieć?
-Jasne. Gdzie chciałabyś iść?
-Hmm... Przeszła bym się do jakiegoś klubu albo do jakiegoś spokojnego miejsca.
-Wolałbym spokojne miejsce.
-Możemy iść do mnie, jeśli chcesz?
-Jasne.
Szybka jest dziewczyna, tego sie nie spodziewałem. Spacer do jej mieszkania nie trwał długo, ale było w nim coś wyjątkowego. Przechodziliśmy właśnie obok bloku Roberta.
-Ciekawe co robi Robert. -Pomyślałem głośno.
-Nie jest czasem w pracy?
-Zaraz, zaraz. Znasz Roberta?
-No tak, kiedyś nawet byliśmy razem.
O kurwa. Tego też sie nie spodziewałem. Na chwilę zapadła cisza. Idziemy ciągłym krokiem, gdy nagle Marcelina staje.
-O co chodzi? -Pytam.
-Wchodzimy tutaj.
Tego nie spodziewałem się najbardziej. Mój blok, moja klatka, moje piętro. Moje mieszkanie to 42. Jej mieszkanie to 43. Wchodzimy do jej mieszkania. Ściągamy buty. Mieszkanie całkiem podobne do mojego, tyle że bardziej udekorowane i czystsze. Usiedliśmy w kuchni przy małym stoliku.
-Od jak dawna tu mieszkasz? -Zapytałem.
-Od jakichś dwóch lat.
Jakim cudem nigdy jej wcześniej nie widziałem?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro