Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sen

-Artem, kochanie, nic ci się nie stało? -Powiedziała Marcela.

-Nie, wszystko okej, tylko... czemu tu jestem? -Odparłem bardzo zmieszany.

-Co ty wygadujesz?! Z resztą nie ważne, pokaż mi no głowę. -Powiedziała chwytając mnie za potylicę. -Tak jak myślałam, krew. Poczekaj, skoczę po bandaż. -Pobiegła do łazienki.

Tak szczerze, to nie wiem co się dzieje. Ale jakoś tak mi przyjemnie. Przyjemnie, ale dziwnie.

-Mam! -Krzyczała już z daleka. -Chodź tu i siadaj na kolana.

Jak powiedziała, tak zrobiłem. Opatrzyła mi głowę.

-Gotowe. Cieszę, że nic ci się nie stało, Artek. -Powiedziała przytulając się do mnie.

Artek. Artek. Babcia tak do mnie mówiła. Ciekawe co u niej słuchać.

-Dziękuję ci bardzo. -Odpowiedziałem z uśmiechem.

-Jutro przykręcimy tę lampę. -Powiedziała Marcela.

-Jaką lampę?

-No tą nad tobą głupku. Spadłeś z drabiny, kiedy to robiłeś. Myślisz że czemu obudziłeś się na ziemi?

-Sam nie wiem...

-Możesz złożyć i schować drabinę?

-Jasne.

Nastrój był dość dziwny. Taki jak zawsze. Ale coś tu się nie zgadzało. Schowałem drabinę i narzędzia.

-Która godzina? -Zapytałem.

-Siedemnasta trzydzieści dwa. Nie założyłeś zegarka?

-Faktycznie go mam.

Jedenasta dziesięć. Ale jak to? Co się dzieje?

-Artem, Artem, Artem!

-Cooo?!

-Obudź się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro