Razem
Zamurowało mnie. Po prostu. Nie umiałem się ruszyć. To co właśnie usłyszałem, było najbardziej szokującą informacją w moim życiu. Po minucie bezruchu i płaczu Marceliny, podszedłem do niej, pomogłem wstać i przytuliłem najmocniej na świecie.
-Dasz radę. -Powiedziałem.
-Nie dam sobie rady... -Odpowiedziała opuszczając wzrok.
-Dasz, zaufaj mi. -Zapewniałem.
-Zostaniesz ze mną... na zawsze? -Spojrzała na mnie takim samym wzrokiem jak w parku.
Scena jak z filmu, kocham ją, więc odpowiedź jest jasna, tylko jak długie będzie to na zawsze? Nie wiem. Ale się przekonam.
-Tak, zostanę. Kocham cię. -Powiedziałem.
-Dziękuję. -Odpowiedziała z uśmiechem i łzami w oczach.
I w taki oto właśnie sposób, znalazłem dziewczynę.
Wyszliśmy z marketu i poszliśmy w stronę naszej kamienicy. Rozmowa o jej chorobie, jej życiu, o tym dlaczego nie chciała mi powiedzieć o swoim problemie. Po tej krótkiej, ale bardzo szczerej rozmowie, udało mi się ją lepiej zrozumieć. No i jest. Nasza kamienica. Wchodzimy. Nasze piętro.
-Artem, a może... zamieszkalibyśmy razem? -Zapytała Marcelina.
-Jasne, jeśli nie masz nic przeciwko. -Odparłem z uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro