Pobudka
Czwarta jedenaście. Dobry moment na pobudkę. Lubię kłaść się późno i budzić się wcześnie.
-Wstawaj śpioszku.
-Już wstaję, daj mi minutkę.
Czwarta dwanaście. Wstaje. Zmierzam do kuchni. Aktualnym priorytetem jest śniadanie. Robię dwie porcje tostów. Siadam przy stoliku pod oknem.
-Jak się dziś czujesz?
Nie udzieliłem odpowiedzi.
-Jest dobrze czy raczej źle?
Przeżuwam tosta.
-Nie jesteś dzisiaj zbyt rozmowny, co?
Przytaknąłem.
-Spójrz jaki piękny wschód słońca.
-Rzeczywiście - odpowiedziałem.
Wielka czerwona kula światła wyłaniająca się z poza lini horyzontu, oświetlająca powoli budynki oraz moją twarz i mieszkanie. Dokończyłem jeść, pozmywałem naczynia. Poszedłem się umyć i przebrać.
-Porobimy coś dzisiaj?
-Idę zaraz do pracy, wracam późno.
-No dobrze, szkoda.
-Obejrzymy jutro jakiś film?
-Jasne.
Czarne skarpetki, czarne bokserki, czarne spodnie, czarna koszulka oraz czarna bluza z kapturem. Włosy blond, krótko przycięte. Okulary. Gotowy do wyjścia podchodzę do drzwi mieszkania i wołam:
-Wychodzę!
Nie wiem, czemu to powiedziałem. Przecież mieszkam sam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro