Badania, badania, badania...
* TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ *
Ehhh... Ostatnie trzy miesiące spędzone w szpitalu, były zdecydowanie jednymi z najgorszych w całym moim życiu. Monotonia przesiąknięła moje ciało. Pobudka, ochydne śniadanie i leki, badania, "rehabilitacja", spanie lub leżenie i nic nie robienie, ochydny obiad i leki, badania, spanie lub nic nie robienie, ochydna kolacja i leki, szybkie badania i do spania. I tak codziennie przez calutkie trzy miesiące. Co prawda jest mi lepiej, jestem w stanie się poruszać na co szanse nie były zbyt wysokie. Pomimo całego tego syfu, jestem zadowolony opuszczając szpital na własnych nogach z Marcelina pod rękę i Maurycym na smyczy. Stan zdrowia Marcysi zdecydowanie się poprawił (może to przez moje codzienne błagalne prośby do "boga"?) i jej samopoczucie znacząco się poprawiło. Mógłbym wiele opowiadać o jej badaniach, o moich badaniach, wynikach i tym podobnym bzdetom, ale skoro nawet mnie to nie obchodzi to kogo by to interesowało? Mniejsza. W naszym mieszkaniu niewiele się zmieniło (mamy nowy wazon). Póki co jestem wolny od pracy (aczkolwiek mi płacą). Nie mam zielonego pojęcia co ja będę robił przez te całe dni.
Przyjemnie i spokojnie spędzony wieczór z Marcysią i Maurycym. Nudny film, dobry popcorn, ciepło mojej miłości po lewej i ciepło pieska na nodze.
Zastanawiam się nad wizytą u psychologa. Te dziwne "sny" jakbym był kimś innym i przez chwilę żył jego życiem są trochę niepokojące. Zaczęło mnie to zastanawiać, o co może w tym chodzić. Umówię się na najbliższy termin ale to dopiero jutro. Za dużo wrażeń na ten jeden dzień.
-Idziemy spać? -Zapytała Marcysia.
-Jasne, co jak co ale w tym szpitalu się nie wyspałem. -Rzuciłem żartobliwie z uśmieszkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro