Wspólny trening/ (nie) przypadkowy pocałunek
Midorya Izuku
-Izuku-kun, przepraszam!- krzyknęłaś i klęknęłaś przy chłopaku. Trenowaliście walkę wręcz, bez wykorzystywania darów. Byłaś w parze z zielonowłosym, który nie zdążył uchylić się przez Twoim kopnięciem i trzymał się za brzuch, siedząc na ziemi.- Myślałam, że cię nie trafię! Wszystko dobrze? Nie idź w stronę światła!
-Nie jest tak źle- wymamrotał, krzywo się uśmiechając.
-Chodź, pójdziemy do pielęgniarki...- mruknęłaś, klękając przy chłopaku.
-Nie! Nic mi nie jest takiego!- powiedział. Teraz zauważyłaś, że Ashido i Ochaco, które również były razem w parze.
-(Imię)-chan, masz za dużo siły- skomentowała Ochaco.
-To prawda. Chodź, musimy upewnić się, czy wszystko jest dobrze- mówiłaś dalej.
-Wiesz, (imię), powinnaś wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i własnoręcznie pomóc Midoryi dojść do zdrowia- powiedziała Ashido, podchodząc do Ciebie od tyłu. Popatrzyłaś się na Izuku, po czym poczułaś, jak różowowłosa niedelikatnie kopie Cię w tylną część ciała.- Leć, na spotkanie z przeznaczeniem!
I poleciałaś. Prosto na Izuku. Nie byłaś przygotowana, więc ręce wyciągnęłaś wtedy, kiedy już leżałaś na chłopaku. Wasze usta nieznacznie się połączyły, przez co otworzyłaś szerzej oczy. Odsunęłaś się nieco, zaczerwieniłaś i powoli z niego zeszłaś, starając się ogarnąć, co tu się wydarzyło. Serce biło Ci jak po sprincie, a próba spojrzenia na zielonowłosego kończyła się fiaskiem, nim w ogóle jakoś sensownie zaczęła.
Ashido patrzyła się na tę sytuację z rumieńcami podekscytowania, a Ochaco nie za bardzo wiedziała, co zrobić.
-To ja... Pójdę do tej pielęgniarki- wyszeptał Deku. Wstał chwiejąc się na wszystkie strony, przeszedł parę kroków, po czym padł nieprzytomnie na ziemie.
-Izuku-kun?- spytałaś. Dopiero teraz na niego spojrzałaś. Temperatura jego twarzy była na tyle wysoka, by spokojnie smażyć na niej kotlety. Zmarszczyłaś brwi, ale podeszłaś do niego i, z pomocą Ochaco, przetransportowałaś go do pielęgniarki. Zostawiłaś go w dobrych rękach, więc Twoje sumienie mogło na chwilę odsapnąć.
Pod koniec dnia, nadal czułaś na ustach wspomnienia jego miękkich warg.
Bakugou Katsuki
-Kacchan, opanuj się!- Krzyknęłaś, po czym uchyliłaś się przed jego prawym sierpowym.
-To daj się trafić, mała cholero!- także nie schodził z tonu, cały czas próbując Cię atakować. Aizawa dobrał Was jako parę na treningu, dzięki czemu w praktyce mogłaś przetestować swoją umiejętność, polegającą na unikaniu i uciekaniu od ciosów przeciwnika. Choć na początku blondyn się hamował, Twoje skuteczne uniki mocno go denerwowały, przez co nawet po zakończeniu ćwiczeń, nie dawał Ci chwili wytchnienia.
-Jak Aizawa-sensei zobaczy co odwalasz, to będziemy mieli problemy!
-Mało mnie to obchodzi- nie dawał za wygraną.
Zaczynałaś się powoli męczyć. Bakugou nie dawał Ci chwili wytchnienia, a nie zanosiło się na to, by ktoś zechciał zwrócić na Was swoją uwagę. Musiałaś obmyślić plan. Czysta walka wręcz nie miała sensu, jego refleks i siła były na bardzo wysokim poziomie. Byłaś zwinna, ale do czego mogło się do przydać, jeśli nie zrobienia mu krzywdy. Chwileczkę... Katsuki jest tsundere. Co robią tsundere jak są w niezręcznej sytuacji? ,,To nie tak, że Cię lubię, ale zgadzam się wyjść za Ciebie za mąż". Ale jak to teraz wykorzystać. Twój plan był ryzykowny, godny złoczyńców, a do tego nieco niezręczny, ale to jedyne wyjście z tej sytuacji.
Gdy tylko zaatakował Cię prawym sierpowym, uchyliłaś się. Korzystając z chwilowej adrenaliny, rzuciłaś się na niego, przytrzymując mu ręce i siadając okrakiem na biodrach.
-Co ty robisz?! Złaź ze mnie, albo cie zabiję!- krzyczał i zaczął się szarpać.
-Zamknij się już!- Szybko przycisnęłaś swoje usta do jego. Były szorstkie, jak sam Bakugou. Uchyliłaś powieki i zobaczyłaś, że złość na jego twarzy zmienia się ze zdezorientowania, w zawstydzenie. Równie szybko odsunęłaś się od niego i wstałaś, odchodząc kawałek.- Gdybyś nie był taki narwany, nie musiałabym tego robić!- i odeszłaś.
Kacchan w głowie nie miał żadnych myśli. Pocałunek z Tobą skutecznie wyniszczył całą złość.
Todoroki Shoto
Cios, cios, unik, cios - taką kombinację kazali wam ćwiczyć. Mogliście dobrać się w pary, a Todoroki takowej nie miał, więc wylądowaliście w jednej drużynie.
-Pora na zmianę- zakomenderował Shoto. Pokiwałaś głową, nie mając nic przeciwko i zaczęłaś uderzać w lód, którzy stworzył swoją prawą stroną.
Szło Ci bardzo dobrze. Mimo, że Todoroki miał dobry refleks, prawie za każdym razem trafiałaś, przez co zamarznięta woda szybko się kruszyła. Byłaś z siebie dumna. Jeszcze tylko jeden cios i uda Ci się zniszczyć jego tarczę!
Wzięłaś zamach, skupiłaś się na celu i prawie trafiłaś w lód. Prawie, bo nie zauważyłaś, że jego resztki znajdują się pod Twoimi stopami, skuteczne sprawiając, że się na nich poślizgnęłaś. Już miałaś przygotować się na spotkanie z ziemią, ale Shoto szybko Cię złapał.
-Dziękuję- wymamrotałaś, stając o własnych siłach.
-Nie ma spra...!- Todoroki zrobił krok w Twoją stronę, ale te pięćdziesiąt centymetrów więcej spowodowały, że to on wywrócił się na Ciebie. Jednak zaliczyłaś bliskie spotkanie z glebą, ale było coś jeszcze, niepokojąco blisko. To znaczy, między ustami Twoimi, a Shoto, nie było nawet milimetra przerwy, więc były obie bliżej niż, wcześniej wspomniana, gleba.
Odsunął się parę centymetrów i opuścił wzrok. Na jego policzkach zakwitły dwa soczyste rumieńce, ale Ty nie byłaś gorsza. Mimo, że wydawał Ci się w tej pozycji niezwykle pociągający, wyszłaś spod jego ramion.
-Po prostu, ćwiczmy dalej- wydukałaś. Zgodził się skinieniem głowy. Podczas kolejnych minut uważałaś, by przypadkiem nie spojrzeć mu w oczy. Bądź co bądź, pocałunek nie był zły. Może nieco nieporadny i krótki, ale był. Mentalnie, Shoto nie przestawał się uśmiechać, a jego ojciec zastanawiał się, co wprawiło jego syna w nastrój tak dobry, że piekł pianki nad palcem swojej lewej strony.
Tokoyami Fumikage
Podczas treningu, który zafundował Wam Aizawa, trzeba było ćwiczyć obronę. Do pary przydzielił Ci Tokoyami'ego, więc byłaś zadowolona.
Kiedy to Ty miałaś za zadanie atakować go pięściami, z jego ciała wyłaniał się Dark Shadow. Było to efektywniejsze, a poza tym, była mniejsza szansa, że uderzysz przyjaciela. Cień był naprawdę szybki.
Nie trafiłaś go ani razu. Determinacja wzięła górę i za punkt honoru, oznaczyłaś sobie chociażby lekkie odepchnięcie go.
Niedługo później dostałaś swoją szansę. Cień zatrzymał się na chwilę, dzięki czemu skoczyłaś wprost na niego. Dziesięć centymetrów, pięć, cztery... Zniknął. Otworzyłaś szerzej oczy. Nie miałaś podparcia w Twoją nogach!
Tyle wystarczyło, byś z całym impetem poleciała na Fumikage, który także zdezorientowany był, co do zniknięcia Dark Shadow'a. Myślałaś, że zdąży Cię złapać, ale zamiast tego, Twoje usta przylgnęły do czubka jego dziobu. Leżałaś na nim tak w bezruchu, patrząc, jak jego piórka na policzkach drgają w spazmach nieokiełznanego rumieńca.
Poderwałaś się do góry i, cały czas patrząc w bok, podałaś mu rękę.
-Dzięki- mruknął, ledwo słyszalnie.
-Nie ma za co- szepnęłaś równie cicho.
Od ciągnięcia niezręcznej sytuacji, uratował Was koniec treningu. Czmychnęłaś w stronę dziewczyn, a nim weszłaś do budynku, odwróciłaś się za siebie. Tokoyami stał tam, gdzie był wcześniej, trzymając się za dziób i intensywnie wpatrując w... Ciebie. Do końca lekcji trzymałaś się blisko dziewczyn.
Iida Tenya
-Poczekaj, (Imię)-san! Pochwalam twoją chęć wygranej, ale to tylko trening!- krzyczał w Twoją stronę Iida. Nie zniechęciło Cię to jednak i dalej atakowałaś biednego, granatowowłosego.
-No już, Iida-kun, jedno małe dotknięcie- zaśmiałaś się diabolicznie. Jakoś trzy minuty temu, obudził się w Tobie prawdziwy złoczyńca. Aizawa kazał Wam walczyć przeciwko sobie, a wygraną miała być... Butelka wody. Otóż, z racji tego, że według Aizawy-sensei'a "tylko najsilniejsi przetrwają", kazał Wam zostawić picie w szkole, a sam wziął ich mniej, niż połowa klasy. Ten, kto wygra, dostanie wodę, a z racji tego, że bardzo chciało Ci się pić, nic nie mogło Cię powstrzymać nawet, jeśli Twoim przeciwnikiem jest Tenya. Problem był taki, że bardzo dobrze kontrował Twoje ciosy, co także nieco działało Ci na nerwy. W końcu postanowiłaś zerwać w moralnością. Wszystko dla picia.
Obiema rękoma chwyciłaś jego szyję, przyciągnęłaś i pocałowałaś. Stanął w bezruchu i wpatrywał się w pustkę, zaś na jego policzkach wykwitły spore rumieńce.
Teraz!
Odsunęłaś się szybko i z, prawie, całej siły uderzyłaś go w brzuch. Padł na ziemię jak długi. Podbiegłaś do butelek z wodą, wzięłaś jedną i zaczęłaś łapczywie pić. Gdy już zaspokoiłaś pragnienie, podeszłaś do Iidy, sprawdzić, czy żyje.
-To było okropne, (Imię)-san- mówił, a po jego policzkach leciały małe strumienie łez.
-Przepraszam, Iida-kun- teraz Twoje policzki wyglądały tak samo.- Wybaczysz mi kiedyś?
Granatowowłosy zastanowił się przez chwilę, a Ty w tym czasie przekroczyłaś swój rekord przeprosin w ciągu dwóch minut.
-Dobrze, widzę, że się starasz! Wybaczam ci!
Odetchnęłaś, a następnie podałaś mu rękę. Przyjął ją, ale zamiast dalej trenować, musieliście już wracać do szkoły. Pożegnałaś się z nim, a następnie ruszyłaś w stronę szatni dziewczyn.
Iida odprowadził Cię wzrokiem. Nie musiałaś go przepraszać. Ten pocałunek wybaczył wszystko, co kiedykolwiek mu zrobiłaś.
Ochaco Uraraka
To miał być energiczny, przyjemny trening, podczas którego mieliście wyzbyć się nadmiaru energii. Wszystko poszło jednak nie tak, gdy będąc w parze z Ochaco, walczyliście z Denki'm i Minetą. Dwójka zboczeńców, przeciwko dwóm ładnym dziewczynom. Zapowiadało się ciekawie.
I było ciekawie.
Mineta, za pomocą swoich fioletowych kulek unieruchomił Urarakę, więc było dwóch na jedną.
-Wiesz, (Imię), możemy dać wam wygrać- odezwał się człowiek-prąd.
-Ach tak?- spytałaś, unikając kolejnych kulek Minety.
-Tak, wystarczy, że pocałujesz któregoś z nas!- krzyczał mniejszy.
-Po moim trupie! Wolałabym pocałować kogokolwiek innego, byleby nie was!
-Zawsze masz do wyboru Urarake- mruknął Denki.- Wtedy też możemy dać wam wygrać.
-Zgoda.
-Co?- spytała cała trójka.
-Zgoda- podeszłaś do brązowowłosej, jednocześnie ściągając rękawiczkę.- Spokojnie, mam plan- szepnęłaś w jej stronę. Niepewnie kiwnęła głową, a Ty bardzo delikatnie musnęłaś jej usta swoimi. Jednocześnie lewą ręką zamieniając w złoto fioletowe kulki. Chłopcy byli tak na Was wgapieni, że nic nie zauważyli. Odsunęłaś się od Ochaco, która wyrwała się z więzów. Porozumiewawczo na siebie spojrzałyście. Uderzyłaś pięścią o swoją dłoń i uśmiechnęłaś się w stronę chłopaków, którzy sobie uświadomili, że nie walczą teraz przeciwko koleżankom z klasy, a dwóm bestiom żądnym ich krwi.
Trening skończył się niedługo później i, choć na początku przegrywałyście, to oni skończyli z połamanymi kośćmi i krwią, która lała im się z praktycznie wszystkich otworów. Pogratulowałyście sobie z Ochaco i poszłyście się przebrać.
Aizawa Shota
-Ja nie będę walczyć z Tsuyu!- krzyczałaś trzymając się barierki.
-(Nazwisko), nie zachowuj się jak dzieciak!- odpowiadał Ci, trzymając Cię swoimi pasami za nogę.
-To pan zachwouje się w tej chwili jak sadysta!
-Musisz umieć zmierzyć się nawet z przyjacielem!
-To czemu inni nie muszą?!
Sytuacja wyglądała bardzo groteskowo. Trzymałaś się kurczowo barierki, podczas gdy Aizawa ciągnął Cię za nogi swoimi pasami wokół szyi, próbując zmusić, byś walczyła przeciwko swojej przyjaciółce. To było za brutalne!
-Skoro nie chcesz walczyć z nią... To za przeciwnika masz mnie!
Uśmiechnął się przerażająco. Teraz był Twoim wrogiem, ale, powiedzmy sobie szczerze, był o wiele silniejszy. Musiałaś znaleźć sposób, jak go obezwładnić, albo chociaż uciec. W każdej chwili mógł wyeliminować Twój dar... Khe, jego słabe punkty to liczebność wroga, a byłaś jedna. Twoją jedyną szansą było wzięcie go z zaskoczenia i...
-(Nazwisko), albo sama tu przyjdziesz, albo ja do ciebie pójdę- Aizawa to facet, tak? Nadal mocno ciągnie Cię z nogi, więc jeśli puścisz się i...- Koniec czasu na planowanie.
I zaczął biec w Twoją stronę. Cały czas pasy Cię ciągnęły. Gdybyś miała teraz w rękach jakąś broń... Nie, nie zamyślaj się, musisz iść na żywioł.
Puściłaś się. Shota, stanął zaskoczony. Obróciłaś się przodem do niego. Co teraz? Co teraz? Byłaś coraz bliżej! A gdyby tak, dobra, aktualnie to złoczyńca i walka na śmierć i życie. Wszystkie chwyty dozwolone!
Wyciągnęłaś ręce przed siebie i lekko go popchnęłaś. Dzięki czemu, że puściłaś się tak niespodziewanie, jego równowaga i tak była zachwiana. Tyle wystarczyło, by się przewrócił.
Nim upadł do końca, przycisnął Cię do siebie, byś nie uciekła. Nie miałaś takiego zamiaru. Wyrwałaś się z uścisku i przycisnęłaś ręce do ziemi. Pasy także starały się Ciebie unieruchomić, ale miałaś plan, jak zakłócić jego umysł. Pocałowałaś go szybko, a z racji tego, że był nie ogolony, jego zarost lekko kół Cię w brodę. Faktycznie, paski przestały działać na krótką chwilę, co wykorzystałaś i wyrzuciłaś je gdzieś daleko. Odetchnęłaś.
-To było nieczyste zagranie (Nazwisko)- powiedział Aizawa, leżąc na ziemi, z rozłożonymi rękoma.
-Nie dał mi pan wyboru- wymamrotałaś, zakładając ręce na piersi.- Ale przynajmniej wygrałam! Co dostanę?
-Order z kartofla, zejdź ze mnie.
Faktycznie! Zeszłaś z niego i udałaś się w stronę dziewczyn, pochwalić się, że pokonałaś sensei'a.
Nie tak wyobrażał sobie Was pierwszy pocałunek, heh.
Toshinori Yagi
-Ochaco Uraraka w parze z Izuku Midoryą, a... (Imię)- san będzie w parze ze mną! Udajcie się proszę na swoje miejsca!- krzyknął All Might. Zajęcia polegające na unikach... Właśnie musiałaś walczyć z najsilniejszym bohaterem.
-All Might, nie byłoby lepiej, gdyby ktoś inny był z Tobą w parze?
-Co? Dlaczego?
-Ktoś silniejszy, z potężniejszym darem i potencjałem?
-Nie doceniasz się, młoda (Imię)!
-Być może, ale nadal nie rozumiem Twojego toku myślenia- wymamrotałaś. Niezauważalne zdjęłaś rękawiczkę. Skoro i tak nie masz szans na wygraną, to pójdziesz na całego.- Ostatnio doszłam do pewnej dedukcji- mówiłaś, klękając na ziemi i niby zawiązując buta. Wzięłaś w ręce, teraz, złoty patyk.-... Że skoro moja lewa ręka zamienia w złoto, to prawa może odmieniać.
-Faktycznie, to byłoby logiczne- powiedział patrząc, jak inni trenują.
-Dlatego chciałabym to sprawdzić- zaczęłaś wcielać się w rolę złoczyńcy idealnie. Nie dokończyłaś zdania, tylko szybko go zaatakowałaś. Na Twoje nieszczęście, złapał Cię za nią.
-Kiepski ten atak z zaskoczenia- mruknął.
Przez następne dziesięć minut starałaś się go chociażby uderzyć, ale nic nie dawało efektów. W końcu, chwycił Cię za rękę, uniósł do góry i ziewnął.
-No już, młoda (imię). Pokaż, na co cię stać. Warknęłaś na te słowa i próbowałaś go kopnąć, ale odsuwał Cię i przysuwał jak chciał.- Możesz robić wszystko, dalej. Pokonaj mnie!
To zdanie sprawiło, że przestałaś się miotać. Wszystko? Proszę bardzo.
Delikatnie chwyciłaś go za ramię i, chyba się tego nie spodziewał, bo odwrócił twarz w Twoją stronę. Przystawiłaś swoje usta, do jego. Nie ruszał się. Przez chwilę nic nie robiliście tylko patrzyliście sobie w oczy. Nic? Nagłe "pyk" wyrwało Cię z błędu. Na miejscu All Might'a pojawiła się jego chudsza, aktualnie zarumieniona, wersja.
Nie zważając na cokolwiek, podcięłaś mu nogi, usiadłaś na brzuchu i przytrzymałaś. Jego niebieskie oczy latały po wszystkim, tylko nie po Tobie. Czyżby Symbol Pokoju okazał się cnotką?
-Powiedziałeś, że mogę zrobić wszystko- powiedziałaś zadowolona z siebie.- Skoro pokonałam All Might'a, to oznacza, że jestem bohaterką numer jeden?
Wstałaś, uśmiechnęłaś się i podałaś mu rękę. Przyjął ją, ale nadal nic nie mówił. Wszyscy byli zajęci, a w dodatku, przenieśli się nieco dalej, niż mieli.
-Halo, staram się zagadać! Powiedz żeś coś- warknęłaś w jego stronę, ale nadal pozostawał cicho.- Rozumiem, że może nie całuje najlepiej, ale to chyba nie powód, aby zamykać się w sobie- kaszlnął krwią.- No dzięki.
-Mówiłaś coś? Zamyśliłem się- szok, ból, niedowierzanie.
-Aa, jak tak można?!- i poszłaś sobie, w stronę tych, którzy już skończyli.
Jednak zamyślenie All Might'a nie było przypadkowe. Tak bardzo zatracił się w pocałunku i wybiegł wyobraźnią w przyszłość, że dopiero gdy wasze drugie dziecko szło na studia bohaterskie, ocknął się. Chyba ma za dużą wyobraźnię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy tylko ja tak bardzo czekam na ova, które miało wyjść wczoraj? XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro