Wspólna nauka
Midorya Izuku
Właśnie zastanawiałaś się nad jednym zadaniem z matematyki. Średnio Ci szło, a w dodatku niedługo miała być kartkówka. Nie chciałaś jej zawalić, gdyż to byłaby Twoja pierwsza ocena z tego roku. Pierwsza ocena jest jak pierwsze wrażenie, dlatego przyszłaś do szkoły godzinę wcześniej i starałaś skupić się na zadaniu.
-(Nazwisko)-san?- usłyszałaś za sobą. Odwróciłaś się i zobaczyłaś zaskoczonego Izuku. Tak bardzo odpłynęłaś z zadaniem, że nie usłyszałaś jak wchodzi.
-Oo, cześć- odpowiedziałaś, drapiąc się po głowie.- Co tu robisz tak wcześnie?
-Przyszedłem się pouczyć- wyjaśnił.- A ty?
-Ja... właściwie też- zachichotałaś nerwowo.- Midorya-san, wiesz może, jak zrobić to zadanie czternaste z matematyki?
-Właściwie to tak. Nie było łatwe, ale w końcu mi się udało.
-Mógłbyś mi wytłumaczyć?!- wstałaś z ławki i podeszłaś do niego, wpatrując się w niego błagalnymi oczyma. Zaczerwienił się, ale pomimo niewielkiej odległości między wami, nie odpuściłaś.
-J-jasne! Usiądźmy.
Usiedliście przy jednym stole. Nie minęło dziesięć minut, a już potrafiłaś sama je obliczyć.
-Dziękuję!- krzyknęłaś, po czym szybko go przytuliłaś.
-N-nie ma z-za co, (nazwisko)-san.
-Mów mi po imieniu- wyszczerzyłaś się, a następne wróciliście do nauki, razem przygotowując się do kartkówki.
Katsuki Bakugou
-Kacchan, ucz się- mruknęłaś, stawiając przed nim podręcznik od angielskiego.
-Po co?- warknął, ale nie zrobiło to na Tobie większego wrażenia. Szybko się przyzwyczaiłaś.
-Żeby mieć dobre stopnie! Samym "miażdżeniem" bohaterem nie zostaniesz- wyjaśniłaś.- Mamy dzisiaj okienko, więc można się co nieco pouczyć. Nie wychodź z sali.
-Myślisz, że możesz mi rozkazywać?!- wstał z krzesła i nachylił się nad Tobą, ale ani myślałaś o cofnięciu się.
-Myślę, że jak za chwilę nie usiądziesz i nie nauczysz się na ten pieprzony angielski, to wyrzucą cię stąd za słabe oceny, więc schowaj tą swoją irytującą dumę do kieszeni i daj sobie pomóc!
Tupnęłaś nogą, odwróciłaś się i wyszłaś z klasy, odprowadzana przestraszonymi spojrzeniami kolegów z klasy i zdezorientowanego Bakugou. Jeszcze nikt mu się tak nie postawił, a zwłaszcza dziewczyna.
***
Okienko. Zmierzałaś w stronę klasy. Jak nie będzie tego cholernego blondyna, to sama się pouczysz, a co!
Gdy tylko weszłaś do klasy, zdziwiłaś się jednak. Katsuki był, ale leżał na ławce i odpoczywał. Jego twarz wyglądała tak spokojnie, kiedy nie wykrzywiała się w spazmach wiecznego zdenerwowania.
Podeszłaś do niego od tyłu, wyciągnęłaś książkę i położyłaś przed nim. Poczochrałaś mu włosy, by się obudził, a następnie podałaś słówka, jakie będą na kartkówce. Był zmęczony, przez co nie stawiał się tak bardzo.
-Widzisz, to nie było takie trudne- uśmiechnęłaś się, chowając podręczniki do torby. Nadal był naburmuszony.
-Po co mi pomagasz? Sam bym sobie poradził i to lepiej- burknął. Kucnęłaś naprzeciwko jego ławki i oparłaś o nią brodę.
-W to nie wątpię, a co do twojego pytania... Kto wie?
I zostawiłaś go z takimi niejasnymi przemyśleniami. Przynajmniej potem zaliczył tę kartkówkę.
Shoto Todoroki
-Todoroki-san, dobrze?
Chwycił Twój zeszyt, po czym uważnie zaczął przeglądać Twoje notatki. Niedługo miała być kartkówka z historii, a bardzo chciałaś ją w miarę dobrze napisać, więc poprosiłaś o pomoc Shoto. Z tego co wiedziałaś, to uczył się dobrze, a z resztą, wolałaś uczyć się w towarzystwie osób, które lubisz, a chłopak z pewnością do tych osób należał.
-Dobrze, ale masz dwa błędy z datami- przybliżyłaś się do siedzącego chłopaka, który widocznie wczuł się w rolę mentora, gdyż zaczął wszystko dokładnie opisywać. W trakcie jego długiego monologu dostrzegłaś, że ma naprawdę piękne oczy.- Ale poza tym, dobrze.
-Zapamiętam- podał Ci zeszyt z powrotem.- Wiesz, dziękuję, że mi pomagasz. Niby nie musisz tego robić, ale jednak poświęcasz mi swój wolny czas.
-Nie ma sprawy. Z resztą, ja też na tym zyskuję. Sprawdzając twoje notatki, mogę przetestować swoją wiedzę- wyjaśnił spokojnie.
-Byłbyś dobrym nauczycielem- stwierdziłaś.- Jesteś cierpliwy, pomocny, a tą swoją aurą spokoju przystopowałbyś zapał nie jednemu dzieciakowi- uśmiechnęłaś się szeroko, wyobrażając sobie Shoto ubranego w garnitur, stojącego nad jakimś klasowym błaznem z linijką w ręku.
-To miło, że postrzegasz mnie w takim świetle, ale to nie to jest moim celem.
-Wiem, wiem. To tylko spekulacje. Nie wnikam w twoje cele- posłał Ci delikatny uśmiech, co do te pory bywało u niego rzadkością.
-No, wracaj do pracy- machnął ręką.
Nim jednak faktycznie skupiłaś się na zapamiętaniu ostatnich dat, spojrzałaś się na niego.
-Mów mi po imieniu- i wróciłaś do nauki, nie patrząc na jego reakcję.
Kirishima Eijiro
-(Nazwisko)-san, mam problem- mówiąc to, podał Ci zeszyt.
-Angielski?- przytaknął.- Chcesz, żebym ci pomogła?- ponownie przytaknięcie.- No... Dobrze. Dostaw sobie krzesło, to porozmawiamy.
Zrobił to, co kazałaś. Podałaś mu zeszyt, ogarnęłaś zadanie i szukałaś sposobu, jak najlepiej wytłumaczyć czerwonowłosemu czas, który teraz przerabiacie. Kiedy w końcu dobrałaś odpowiednią metodę, zaczęłaś tłumaczyć chłopakowi, o co dokładnie chodzi. Na początku nie kumał, ale z czasem wszystko zaczęło składać się w logiczną całość, dzięki czemu w jego głowie zapaliła się lampka.
-Czyli, że wystarczy nauczyć się końcówek?- spytał, a Ty odetchnęłaś i zamknęłaś swój zeszyt.
-Dokładnie!
-Rozumiem to!- krzyknął, po czym wstał z krzesła i uniósł wysoko ręce. Uśmiechnęłaś się na ten widok. Już miałaś mówić, że teraz zaprasza Cię jeszcze na kolację, a jednak szybko Ci w tym przeszkodził, podnosząc Cię w górę i okręcając.- Dziękuję, (Imię)-chan!
-(Imię)-chan?- spytałaś, a chłopak zaczerwienił się nieznacznie.- To znaczy, (Nazwisko)-san!
-Możesz mówić mi po imieniu- powiedziałaś szybko.
-Naprawdę?!
-Tak! Aczkolwiek miałabym jedną prośbę- mruknęłaś, drapiąc się po policzku.
-Jaką, (Imię)-chan?- widocznie spodobało mu się Twoje imię.
-Mógłbyś odstawić mnie na ziemię?- zapytałaś, starając się zapanować nad chwilowym rozszerzeniem naczyń krwionośnych w Twoich policzkach.
-Aa, przepraszam!
Potem przepraszał Cię jeszcze parę razy, ale szybko mu wybaczyłaś. Jego optymizm był słodki na tyle, że długo się gniewać nie mogłaś.
Iida Tenya
-Iida-kun, musisz mi pomóc!- krzyknęłaś, stojąc na palcach, by dodać sobie paru centymetrów i chociaż udawać, że stoisz z nim na równi.
-(Nazwisko)-san! Jaki masz problem?!-spytał równie głośno.
-Pomóż mi z zadaniem z fizyki! Bez ciebie nie dam sobie rady!- zmieniłaś swój ton na bardziej dramatyczny.
-Szybko! Nie ma czasu do stracenia! Zostało nam jeszcze dwanaście minut przerwy! Trzeba je dobrze wykorzystać!
Z prędkością światła znaleźliście się przy jednej ławce, gdzie granatowowłosy tłumaczył Ci zadanie punkt po punkcie. Nie minęło dużo czasu, a zaczęłaś rozumieć o co chodzi.
-Rozumiem! I wtedy podstawiam do wzoru?!
-Tak! Dokładnie!
-Rozumiem to! Dziękuję, Iida-kun!- podał Ci rękę, w geście podziękowania, ale chwyciłaś ją, podskoczyłaś, przytuliłaś go i odskoczyłaś z powrotem.- Mów mi po imieniu, dobrze?
Pokiwał zdezorientowany i zaczerwieniony głową, jakby nie wiedząc, co się przed chwilą stało. Wyminęłaś go i pobiegłaś do dziewczyn z Twojej klasy, by trochę pogadać. Zauważyłaś jednak, że dziwnie się zachowują. Wskazywanie palcem na Ciebie i przewodniczącego, szalone rumieńce u minimum połowy z nich i szepty nie wydawały się normalne.
Ochaco Uraraka
-(Nazwisko)-san! Musisz mi pomóc!- podbiegła do Ciebie zdyszana Ochaco, podczas jednej z przerw. A to dziwne, bo w-f miał być dopiero za godzinę.
-W czym?
-Nie rozumiem matematyki, pomogłabyś mi?- błagalne spojrzenie jej oczu skutecznie oddaliły od Ciebie słowo "nie". Z resztą, i tak zamierzałaś jej pomóc. Kiedyś trzeba spłacić długi.
-Jasne, dawaj to na stół. Rozpracujemy to jak patolog zwłoki- rzekłaś, z diabelskim uśmiechem.
Niedługo później tłumaczyłaś brązowowłosej na czym polega ostatni temat. Łykała wiedzę niczym pelikan, więc nie zajęło dużo czasu, a dziewczyna sama śmigała dane jej przez Ciebie zadania. Gdy rozwiązała bezbłędnie ostatnie z nich, wstała, pociągnęła Cię i już po chwili stałaś w miażdżącym uścisku dziewczyny.
-Dziękuję! Nie wiem jak ci się odwdzięczę!
-To ja tu miałam spłacać długi- uśmiechnęłaś się. Jej optymizm oraz niezmierzona energia są zaraźliwe.- Wiesz, Uraraka-san, mam u ciebie jeszcze jeden dług.
-Mów mi po imieniu- uśmiechnęłyście się do siebie, by po chwili iść przygotowane na lekcję matematyki. Obie dostałyście dobre oceny, a drugi dług spłaciłaś pomagając jej z chemii. Przez chwilę nawet przeszła Cię myśl, że może zaczęłabyś dawać jej prywatne korepetycje.
Yamada Hizashi
-Sensei, nie rozumiem tego!- krzyknęłaś, a dokładnie w tym momencie zadzwonił dzwonek.
-Zostań po lekcji! Za chwilę stary, dobry Hizashi wszystko ci wyjaśni!
-Hę? Chyba nie jest pan taki stary?
-Oczywiście, że nie! Nie jest ważne to, ile mamy lat, tylko na ile się czujemy!- krzyknął, a następnie podszedł do Twojej ławki i nachylając się nad Tobą.- Are you ready?
-Yes, sir!- Jego angielskie wtrącenia całkiem Cię bawiły.
-W takim razie, zaczynamy- zaczął po kolei objaśniać Ci wszystko, czego nie rozumiałaś. W dwójkę było łatwiej, gdyż mógł skupić się tylko na Tobie. Niedługo później, zrozumiałaś to, co Ci tłumaczył.- Rozumiesz już?
-Chwila... Tak! Jakie to jest proste!- wstałaś z emocji, nie wierząc, że wcześniej tego nie rozumiałaś.
-No, dobra dziewczynka- mówiąc to, pogłaskał Cię po głowie. Uśmiechnęłaś się lekko.- A teraz leć na lekcje!
-Oczywiście!- powiedziałaś, przybiłaś mu piątkę i wybiegłaś z klasy.
Dopiero, gdy znalazłaś się wśród swoich, zdołałaś wypędzić z głowy różne, nie koniecznie etyczne, słowa z głowy. Bądź co bądź, słowa "grzeczna dziewczynka", mają różne znaczenia w różnych sytuacjach
Aizawa Shouta
-Aizawa-sensei, nie rozumiem- mruczałaś kolejny raz z rzędu, próbując namówić go, by wyszedł ze swojego śpiwora i wytłumaczył Ci geografię.
-Trzeba było nie spać na lekcjach- skontrował Cię.
-Sam nie byłeś lepszy- szepnęłaś, ale i tak to usłyszał i zmroził spojrzeniem.- Powinieneś mnie rozumieć w tej sytuacji!
-Nie krzycz tak. Pomogę ci, ale pójdziesz mi po sok.
Przez chwilę kalkulowałaś czy przyjąć jego ofertę, ale otrzymanie dobrej oceny poprzez przyniesienie soczku było dobrą ofertą.
***
-Rozumiesz już?- zapytał, pijąc sobie przyniesiony przez Ciebie sok.
-Raczej tak- mruknęłaś. Sama także kupiłaś sobie napój, więc obydwoje popijaliście sobie w ciszy.
-To raczej, czy tak?
-Tak.
-To świetne- mruknął, kładąc głowę na ławce. Nie miałabyś w tym żadnego problemu, gdyby nie położyłby jej na Twoich zeszytach.
-Żeby pan nie zasnął jak ostatnio- powiedziałaś i ziewnęłaś. Nauka wykańcza. Wzruszył ramionami, a Ty nie do końca świadomie położyłaś mu rękę na głowie, głaszcząc go jak pchlarza. Wyciągnęłaś kolejny zeszyt i ucząc się, jednocześnie głaskałaś go po głowie. Jego włosy były na tyle miękkie, że zdawało Ci się, jakbyś głaskała kota.
Toshinori Yagi
No dobrze, sytuacja nie była za wesoła. Skoro nawet Izuku, Ty oraz paru innych uczniów nie umiało zrobić TEGO zadania z matematyki, trzeba było zgłosić się do osoby, która musiała wam pomóc.
All Might oczywiście się zgodził, ale...
-Aaa, czuję, że jesteśmy blisko- budował wasze morale. Mimo, że przez ostatnie piętnaście minut zdążyliście tylko wypisać dane, on dalej was motywował.
-Wybaczcie (Nazwisko)-san, All Might, muszę wcześniej wrócić do domu- powiedział w końcu Midorya.- Spróbuję to jeszcze rozwiązać. Do zobaczenia!
I zostawił Cię samą, z Symbolem Pokoju i zadaniem z matematyki. Po kolejnych minutach byłaś gotowa się poddać.
-Przecież to nie ma sensu!- krzyknęłaś sfrustrowana.- Nawet Aizawa-sensei by tego nie rozwiązał! Ludzie nie kupują sześćdziesięciu arbuzów!
-Spokojnie, młoda (imię), jakoś znajdziemy rozwiązanie.
-Mówiłeś to samo wcześniej!- nagłe przejście na "ty", raczej nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia.
-To prawda- zamilkł na chwilę. Złapałaś się za głowę.- Ale przecież nie damy się pokonać zwykłemu zadaniu z gwiazdką! Czekają na nas jeszcze sprawdziany, testy i kartkówki! To zadanie to tylko kolejny etap naszej matematycznej drogi!
Te teksty były tak oklepane, ale zadziałały na Ciebie jak płachta na byka. Zamknęłaś oczy, otworzyłaś je i zaczęłaś próbować wszystkich sposobów, jakie znasz. Po godzinie, udało Ci się. Byłaś zmęczona psychicznie i ledwo trzymałaś w ręku długopis, ale zadanie zostało zdobyte.
-Brawo! Mówiłem, że ci się uda!- nadstawił rękę, a Ty przybiłaś mu piątkę. Wstałaś z krzesła, ale zakręciło Ci się w głowie. Poleciałaś na jego klatkę piersiową i poczekałaś, aż przestanie kręcić Ci się w głowie.
-Matematyka wyssała ze mnie wszystkie siły życiowe- mruknęłaś.
-Oi, chyba do domu sama nie wrócisz. No nic, tylko nie zwymiotuj po drodze.
Skończyło się na tym, że on sam zaniósł Cię do domu, a raczej poleciał. Spełniłaś obietnicę. Nie zwymiotowałaś siedząc mu na plecach. Zwymiotowałaś już w domu. Latanie na wysokości dwudziestu metrów robi swoje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro