Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Specjał [2]

Rozejrzałaś się po sali tronowej. Kojarzyłaś to miejsce.

-Księżniczko! Król i książę już czekają! - Krzyknęła Ochaco, będąc w tym dziwacznym stroju. Ach, Bisholandia! Jak dawno Cię tu nie było. Nie, żebyś nie tęskniła, ale istniało zagrożenie, że znowu zasnęłaś na czyjejś lekcji. Aizawa nie byłby ucieszony. 

-Chodźmy zatem - uśmiechnęłaś się, przechodząc przez drzwi, które wcześniej otworzył Ci Todoroki. Zastanawiałaś się, kogo tym spotkasz na swojej drodze? 

Kiedy przeszłaś przez drzwi, stanęłaś w bezruchu. Fioletowowłosy chłopak, w rzeczywistości Hitoshi Shinso, teraz stał ubrany w biały garnitur i tego samego koloru kaszkiet, spod którego wystawały niesforne kosmyki. Szepnął on coś do osoby, która odwrócona była tyłem. 

-Eee, które to król? - Spytałaś cicho Ochaco, powoli do nich podchodząc. 

-Jego wysokość stoi odwrócony plecami - powiedziała - Muszę księżniczkę zostawić. Powodzenia. 

-Mhm - mruknęłaś, a następnie podeszłaś do króla i księcia. Młodszy nisko się skłonił, a król odwrócił. Skamieniałaś. 

-Księżniczko, to prawdziwa przyjemność - rzekł król, całując Cię w dłoń. Przed Tobą, w pełnej okazałości, stał Endeavor, w czerwonej szacie i mieczem przy pasie. Odsunęłaś się o krok i uniosłaś wzrok, by popatrzeć się na jego twarz. Taki sam ostry wzrok miał poza Twoimi snami. Przeszedł Cię dreszcz. 

-Umm... Tak, dla mnie też - powiedziałaś niepewnie. No już, (Imię)! Zepnij się, to tylko Enji i Twój sen. Nie będziesz się go bała - W jakim celu zawdzięczam tę wizytę?

-Zapomniała księżniczka? Przybywamy w celu omówienia warunków ożenku. 

-...Co?

-Księżniczka i mój syn, Hitoshi. Może w trakcie, w którym będę podpisywał dokumenty, przejdziecie się na spacer? - spytał. Nim odpowiedziałaś, wtrącił się Shinso. 

-Myślę, że to dobry pomysł, ojcze. Chodźmy księżniczko, poznamy się lepiej - podał Ci ramię, które przyjęłaś. Wyszliście z zamku, rozmawiając o błahostkach. Chłopak, w Twoim śnie, miał podobne cechy, co w rzeczywistości, jednak tu był kulturalniejszy i bardzo obawiał się o Twoje bezpieczeństwo. Z resztą, jak wszyscy. 

Wraz ze spacerem, doszliście do ogrodów. Tam staliście na pomoście i opieraliście się o barierki,  co jakiś czas rzucając w rybki chlebem. 

-I właśnie tak udało mi się pokonać włamywaczy, Togę i Tomurę, którzy napadali na karczmy w o moim królestwie.

-Interesujące. Poszli siedzieć? 

-Tak, choć uciekli niedawno. Mają swoje dojścia, ale nie martw się, nie pozwolę skrzywdzić im twojego królestwa - powiedział zdeterminowanie. Chciałaś położyć mu dłoń na ramieniu, bowiem nawet we śnie chciałaś w jakiś sposób mu pomóc, ale wtedy poczułaś, jak coś ciągnie Cię za talię - (Imię)!

-Co jest? - Krzyknęłaś, a wtedy ktoś zatknął Ci usta. Odwróciłaś lekko głowę i zobaczyłaś Tomurę, we własnej osobie. 

-Nie ruszaj się, albo skręcę jej kark - Otworzyłaś szerzej oczy i zaczęłaś się szarpać, ale właśnie wtedy ktoś chwycił Cię za podbródek. 

-Nie szarp się, albo będę musiała wyssać ci krew - uśmiechnęła się, ukazując sporej wielkości kły. Tylko nie ona. 

-Jesteście wampirami! Dlatego udało wam się uciec?! - Krzyknął Shinso, dobywając miecza - Nie martw się (Imię)! Odbije cię! 

No ja mam nadzieję, pomyślałaś. Tomura trzymał Cię bardzo blisko siebie. Odchylił Twoją głowę w bok, uwydatniając szyję i wąchając. Fioletowowłosy chciał Cię odbić, ale blondynka stanęła mu na drodze. 

-Pachniesz tak... - przerwał - Dziwnie.

Może to przez ten nowy dezodorant? Jeśli tak, to uratował Ci w tym momencie życie. Nagle, wokół zaczęli pojawiać się rycerze. Między innymi Bakugou, Midorya i All Might. Od razu rzucili się na Shigarakiego. Ten jednak przerzucił Cię sobie przez ramię i odskoczył. 

-Młody Shigaraki! Puść ją! - All Might wyszedł przez szereg, bez uśmiechu na ustach. 

-All Might - warknął. 

-To do niczego nie prowadzi - mówił spokojnie, podchodząc coraz bliżej - Załatwmy to na spokojnie. 

-Nie tym razem - powiedział i gwizdnął. Zza krzaków wyskoczył Yamada, siedzący na żółtej chmurce, na którą szybko wskoczyliście. Zaśmiałabyś się, gdyby życie w Twoim śnie nie było zagrożone. 

Słyszałaś, jak za Tobą krzyczą, ale obłoczek oddalał się bardzo szybko. Present Mic nie powinien być przypadkiem tym dobrym?

-Co zamierzacie ze mną zrobić? - Spytałaś, nie wiedząc, czy warto się budzić. 

-Będziesz potrzebna nam do zrobienia wywaru, który zrobi z nas ludzi - powiedział uśmiechnięty blondyn. Szybko dostał po głowie od Togi. 

-Jakiego wywaru? I czemu ja? - spytałaś. 

-Jeden z twoich przodków był wampirem - uświadomił Cię Mic - Bez ciebie ani rusz. 

-Znowu wszystko wygadałeś - powiedziała Toga, klepiąc go w ramię. Następnie przeniosła wzrok na Ciebie - Chociaż to i tak nie ma znaczenia. 

Przełknęłaś ślinę. Okej, czas się ewakuować. 

-Było miło - powiedziałaś wstając - Ale na mnie już czas. 

Odwróciłaś się przodem do trójki porywaczy i cofnęłaś parę kroków. 

-Sayonara - powiedziałaś i, nim zdążyli zareagować, rzuciłaś się do tyłu. Spadałaś z dużą prędkością, aż w końcu uderzyłaś w wodę. Poczułaś ból. 

Podniosłaś głowę i zauważyłaś Yamadę, z pustym kubkiem w dłoni, z którego kapała woda. Starłaś ją z twarzy. 

-W końcu się obudziłaś, young lady. Nieładnie - pokiwał głową. Zamiast przeprosić, wstałaś z ławki i zmarszczyłaś brwi. 

-Zdrajca - warknęłaś, biorąc plecak i wychodząc z klasy. 

Yamada słyszał, że czasem zasypiasz, ale na to, iż sny miały realny wpływ na Twoje zachowanie w rzeczywistości, nie był przygotowany. To chyba nie był dobry omen. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro