Poznanie jego tajemnicy
Midorya Izuku
Przemierzałaś korytarz w poszukiwaniu Deku. Do tej pory nigdzie go nie było. Zostało jedno miejsce (oprócz męskiej łazienki), gdzie Midorya mógł się schować. Wyjrzałaś za okno. Masz go.
Wyszłaś ze szkoły i faktycznie, zielonowłosy siedział pod drzewem tyłem do Ciebie i kreślił coś w nieznanym Ci notatniku.
Podeszłaś do niego, skradając się na palcach i zaglądnęłaś mu przez ramię. Twym (kolor) oczom ukazała się strona zatytuowana: "(Imię) (Nazwisko). Dar- nieznany".
Czyżby robił notatki o wszystkich ze szkoły? I czy na każdej stronie miał serduszko w rogu kartki?
Przybliżyłaś się, po czym dmuchnęłaś mu w ucho. Podskoczył jak oparzony, krzyknął i odwrócił się w Twoją stronę. Powitałaś go wesołym uśmiechem.
-Co piszesz?- spytałaś.
-N-nic ważnego!
-Izuku-kun- rzekłaś ostrzegawczo. Westchnął, ale chwilę później siedziałaś obok niego i słuchałaś. To, z jaką pasją opowiadał Ci o wszystkich darach, jakie zapisał podczas swojego życia.- Czyli to hobby! A ja miałam wobec tego jakieś dziwne myśli... He he...
-Jakie podejrzenia?
-Nieważne! Masz coś o mnie?- pokręcił głową.
-Jesteś jedyną dziewczyną, o której nie mam nic napisanego, oprócz imienia i nazwiska- mruknął.
-Kiedyś ci coś opowiem, ale to kiedyś.
Następne dziesięć minut spędziłaś w doborowym towarzystwie. Potem musieliście iść na lekcję.
Bakugou Katsuki
Miałaś pewne podejrzenia co do Kacchana, ale musiałaś się jeszcze upewnić. Plan był ryzykowny, to fakt, ale to, co musiałaś potwierdzić, było ważniejsze.
-Kacchan- powiedziałaś podchodząc do chłopaka, siedzącego, standardowo, pod drzewem. Obrzucił Cię swoim standardowym spojrzeniem. Już nawet nie robił Ci wyrzutów za "Kacchan", więc nie musiałaś się odzwyczajać.
-Co?- mruknął. Uklęknęłaś przy nim.
-Muszę coś sprawdzić- powiedziałaś, starając się brzmieć, jak osoba, której wcale nie opuściła pewność siebie, gdy tylko przekalkulowała swoje szanse na przeżycie.
-Rób co chcesz - Skoro tak... Nachyliłaś się nad nim i przycisnęłaś swoje usta do jego policzka. Odsunęłaś się. Blondyn wyglądał, jakby ktoś poraził go prądem. Czerwone rumieńce wykwitły u niego niczym rozwój pomidora przyśpieszony razy pięćdziesiąt. Otwierał usta tylko po to, aby po chwili je zamknąć.- Co to miało...
-Tak jak myślałam!- wykrzyknęłaś zwycięsko.- Jesteś Tsundere!
-Co? Chyba cię pogięło - warknął, nadal czerwony.
-Mnie pogięło, a twoje policzki aktualnie umierają- wyszczerzyłaś usta w szerokim uśmiechu. Na te słowa odwrócił głowę i zaczął coś mamrotać.- Co tam szepczesz?
-Daj mi spokój!
-Skoro chcesz- wzruszyłaś ramionami i pierwszy raz, posłuchałaś się go. Wchodząc do szkoły, kątem oka widziałaś, że odprowadza Cię wzrokiem.
Todoroki Shoto
Ostatnimi czasy zaczęła interesować Cię blizna Todoroki'ego. Mimo, że nie obchodził Cię jego wygląd, choć miał się czym chwalić, to nigdy o to nie pytałaś. Taka okazja nadarzyła się, gdy wraz z jego bratem i właśnie Shoto, poszliście do kawiarni, o której wcześniej mu mówiłaś. Białowłosy chłopczyk, po zjedzeniu pokaźnego deseru lodowego, poszedł do łazienki. Wyczułaś, że to w miarę dobry moment, by go o to zapytać.
-Shoto-kun, chciałam cię zapytać, skąd masz tę bliznę pod okiem?- spytałaś, a on otworzył szerzej oczy i znieruchomiał.- Oczywiście nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz!- dodałaś szybko.
-Nie, to nie to. Raczej z nikim o tym nie rozmawiam- wyjaśnił, a Ty tylko pokiwałaś głową, nie chcąc go dusić.- Ale myślę, że dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
Powiedział Ci w skrócie, że to jego matka tak go potraktowała. Wspomniał także o swoim ojcu, który zawsze był numerem dwa i stworzył go, by pokonał All Might'a.
Po tym, czego się dowiedziałaś, czułaś ogromny podziw dla jego osoby. Tyle przeszedł, a jednak stara się dążyć do swoich marzeń, nie celów jego ojca.
-Przykro mi Shoto-kun z powodu twojej historii. Nie chcę się tam tobą rozczulać ale... Nigdy się nie poddawaj! Jesteś naprawdę świetny, a twojemu tacie nic do twojego życia. No... może trochę, w końcu rodzic to rodzic, ale nie w stu procentach!- wygłosiłaś tą motywującą mowę prawie na jednym tchu.
Wtedy Todoroki ponownie obdarzył Cię jednym ze swoich nielicznych uśmiechów. Nie zdążyliście jednak zagłębić się w rozmowę, gdyż przyleciał Kaminari i zażądał kolejnych lodów, ale Shouto musiał odmówić. Co za dużo, to nie zdrowo!
Kirishima Eijiro
-Eijiro-kun? Boli cię brzuch? Czemu się tak trzęsiesz?- pytałaś czerwonowłosego chłopaka, kulącego się na krześle.
-N-nic mi nie jest!- próbował się wyprostować, ale od razu ponownie padł na ławkę.- To takie nie męskie...
-Widać, że coś jest nie tak! Eijiro-kun, jeśli mi nie powiesz, nie będę mogła Ci pomóc- powiedziałaś i stanęłaś przy jego ławce.
-Na śniadanie...- zaczął.- Za bardzo niemęskie! Nie mogę!
-Kirishima Eijiro! Jak za chwilę nie powiesz mi, co się dzieję, to wycisnę to z ciebie siłą!
-No bo.. Ech, za dużo zjadłem- mruknął, a w kącikach jego oczu ukazały się te jego silne, męskie łzy.
-Auć, na to leku nie ma- mruknęłaś. Chciałaś jeszcze coś dodać, ale czerwonowłosy nagle zakrył usta ręką, wstał i wybiegł z klasy. Chyba wiedziałaś, co mu dolega.- Tak to jest, jak się zatankuje pod korek.
Niedługo później wrócił, a kolorem skóry przypominał kościotrupa. Jak zazwyczaj biła od niego dobra energia, tak teraz zachowywał się jak... Nie ma słowa, które mogłyby opisać jego beznadziejność. Osobiście zaprowadziłaś go do pielęgniarki. Do domu wrócił tego samego dnia.
Iida Tenya
Postanowiłaś przyjść wcześniej do szkoły. Wszystko było nienaturalnie normalnie. Ptaszki ćwierkały, słoneczko świeciło, a po niebie szybowały pojedyncze chmurki. Na spokojnie weszłaś do klasy, a tam...
-Iida-kun, czemu zamiatasz podłogę?- spytałaś, patrząc, jak chłopak podskakuje pod wpływem Twojego nagłego wejścia.
-(Imię)-san?! Ja tylko... Ktoś rozlał tu sok!
-To do czego ci ta miotła?
-Gdyż... Ktoś także rozrzucił papierki- głośno westchnęłaś.
-Nie umiesz kłamać- stwierdziłaś.- Powiedz, czemu sprzątasz niewidzialne śmieci?
-Nie są niewidzialne! Nie widzisz, ile tu wszędzie jest zarazków?! No, może nie widzisz, ale one tu są i tylko czają się by zadomowić się na naszych rękach!- Puścił miotłę i nerwowo zaczął gestykulować rękoma.
-Aaa, rozumiem! Jesteś pedantem!- wykrzyknęłaś, czując się jak detektyw po znalezieniu sprawcy jakiegoś przestępstwa. Granatowowłosy przygryzł wargę i odwrócił wzrok. Czy on się tego wstydził? Podeszłaś do niego szybko, położyłaś ręce na ramionach i uśmiechnęłaś.- Przecież to nic złego! Z resztą, lepiej, żebyś pedantem, niżeli kimś, kto nawet o sprzątaniu nie pomyśli.
-Naprawdę?!- Słychać było, że Twa przemowa dodała mu otuchy.
-No, a jak!- wyszczerzyłaś się. Może zostaniesz profesjonalnym wsparciem? Chociaż, na razie Iida Ci wystarczy.
Ochaco Uraraka
-Ne, Ochaco-san, nigdy nie pytałam cię, czemu chcesz być bohaterką- stwierdziłaś.
-Właściwie to... Dla pieniędzy- mruknęła, po czym nerwowo podrapała się po karku.
-Pieniędzy?- Nieco się zdziwiłaś. Co prawda, zarobienie na siebie było też ważne, ale... nie najważniejsze. Oczywiście, nawet pochwalałaś taki cel, ale żeby był on powodem wstąpienia do U.A?
-Tak, ale... no wiesz, czasem tak trzeba- zaśmiała się nerwowo.- Moi rodzice mają firmę budowlaną, a nie mamy zbyt wielu zleceń... Jak byłam mała, to powiedziałam rodzicom, że mogę z nim pracować, ale... Tata powiedział, że będzie naprawdę szczęśliwy, gdy będę spełniać swoje marzenia! Chcę zostać bohaterką, żeby ułatwić im życie.
-Ty...- szok. Szybko podeszłaś i mocno ją przytuliłaś.- Powodzenia!
Gdy odstawiłaś ją z powrotem, szeroko się uśmiechnęłyście.
-A ty, (imię)-san? Czemu wstąpiłaś do U.A?
-To... dość błahy powód... kiedyś ci powiem- mruknęłaś wymijająco. Opowiadanie historii o chomiku było naprawdę stresujące.- Jeszcze przyjdzie na to czas.
-Ok. Chodźmy do klasy! Aizawa-sensei się zdenerwuje, jeśli się spóźnimy.
Yamada Hizashi
Wyjazd na rekreacyjne zajęcia z Eraserheadem i Present Mic'iem był dobrym pomysłem, ale to, żeby brać tego drugiego delikwenta do lasu, było beznadziejne. Na rozgrzewkę było zbieranie grzybów, by zrobić sobie z nich później obiad. Mieliście dobrać się w dwójki, a z racji tego, że było nieparzyście, przydzielili Ci Yamade-sensei'a. Inni byli trochę oburzeni, ale Aizawa wyjaśnił im, że będziesz miała o wiele trudniejszą robotę. I miał rację.
Mimo, że blondyn był od Ciebie wyższy, to właśnie on trzymał się Twojego ramienia, uważając, by nie wejść w pajęczynę.
-W-wiesz (Imię), zapomniałem powiedzieć Ci o j-jednej ważnej rzeczy- zaczął, a Ty wywróciłaś oczami.
-Boi się pan robaków?- spytałaś, a on stanął w miejscu.
-Skąd wiesz?!
-Nie trudno to sobie wydedukować- mruknęłaś i chwyciłaś go pod rękę.- Tak będzie wygodniej.
Okazało się, że zbieranie grzybów nie mogło być takie proste i nauczyciele poumieszczali tu różne pułapki, o których Hizashi wiedział. Koniec końców, nie było tak źle.
Aizawa Shota
Była sobota. Postanowiłaś, że ponownie odwiedzisz schronisko.
Wejście tam - standard. Przywitałaś się z osobami, które kojarzyłaś i ruszyłaś w stronę kociaków. Ostatnio trafiły tu kociaki znalezione w polu. Matki nie było, więc ktoś je najprawdopodobniej wyrzucił.
Gdy tylko przeszłaś przez drzwi, usłyszałaś głośne miauki. Uśmiechnęłaś się na sam ten dźwięk. Już miałaś wchodzić do małego pomieszczenia, gdzie kilkanaście kotków bez matek były przetrzymywane, ale ujrzałaś coś zza szyby.
-Aizawa-sensei- wymknęło się szeptem z Twoich ust. Nie bez przyczyny z resztą, gdyż czarnowłosy mężczyzna właśnie wyjmował z kieszeni małe, kocie pluszaki? Coś w tym stylu, bo położył je koło kociaków, a te powskakiwały na nie, zadowolone z nowych zabawek.
Mimo wszystko, zrobiło się niezręcznie, ponieważ Shota zauważył Cię i zmrużył wzrok. Westchnęłaś, po czym weszłaś do środka.
-Dzień dobry- mruknęłaś.
-Dobry wieczór.
-To fakt- miał rację. Było już grubo po dziewiętnastej. Klęknęłaś koło niego, opierając się plecami o ścianę i pozwalając, by jakiś przypadkowy, szary kociak wdrapał Ci się na kolana. Dwoma palcami pogłaskałaś go po drobnym grzbiecie. Przymrużył oczy i wygodnie ułożył się na Twoich nogach. Inne, widząc, że ich rówieśnik czuje się tak dobrze, postanowiły zrobić to samo i już po chwili Ty, jak i Aizawa, byliście otoczeni przez puszyste kuleczki domagające się uwagi.- Wie pan może, która godzina?
-Po dwudziestej- mruknął, zaabsorbowany tym, że jakiś czarny kociak gryzł mu czubek buta. Wtem, Twoją uwagę przykuły przyniesione przez niego pluszaki.
-Sam pan je robi?- spytałaś i wskazałaś na plusz. Na chwilę wydawało Ci się, że zamarł, a potem odwrócił głowę, głaszcząc kota po swojej prawej stronie. Dlaczego tak sądziłaś? Miały pełno szwów, a oczy zrobione z guzików były różne. No, nie wyglądało to, jakby zdjęte z półki sklepowej.- Uznam to za tak.
Uśmiechnęłaś się delikatnie, a następnie całą swoją uwagę przekazałaś kotom. Gdy wychodziliście, było już ciemno. Jakimś dziwnym trafem, szliście w tą samą stronę, aż pod Twój dom, gdzie Eraserhead po prostu zawrócił. Miło, że odprowadził Cię po nocy, ale szkoda, że Twoja mama to widziała i od razu były pytania, o tego: ,,chłopaka, który Cię w nocy odprowadził".
Toshinori Yagi
Ponownie wbiegłaś w sam środek potyczki z jakimś złym gościem. Tym razem nie było tak wesoło i nawet All Might oberwał. Inni bohaterowie mieli problem z przyjściem, bo kameleono-podobne coś wysokie na trzy metry potrafiło tworzyć dziwną tarczę, w której uwięzili pokaźną grupkę ludzi. Sam musiał ich ratować.
Ty w tym czasie, próbowałaś przełamać barierę, co w miarę szybko się udało, gdyż zamieniłaś ją w złoto, które następnie przełamał jakiś silny bohater. Mimo zagrożenia, nie chciałaś odchodzić. Musiałaś koniecznie sprawdzić, czy Symbol Pokoju wyjdzie z tego cało, choć ugryzienie na ramieniu nie zapowiadało się zbyt dobrze. W końcu jednak wygonili Cię. Przyglądałaś się wszystkiemu z daleka, aż w końcu zdecydowałaś się odejść. Dowiesz się co się z nim stało w szkole.
Właśnie przechadzałaś się po miejscowym parku. Zazwyczaj nie chodziło tu zbyt wielu ludzi, gdyż był on dość mocno zaniedbany. Nagle, pomiędzy drzewami, zobaczyłaś wysoką i dobrze znaną Ci sylwetkę. Zbliżyłaś się cicho, chowając się między drzewami i wyglądając zza nich. Już miałaś wołać All Might'a, pytać, czy wszystko z nim w porządku, gdy zobaczyłaś, że z jego ciała wydobywa się para. Nie minęła dłuższa chwila, a z dymu wyłonił się wychudzony, choć wysoki, chłopak, na którego ramiona nierówno opadała biała, za duża, koszulka. Zachłysnęłaś się powietrzem, a gdy zdałaś sobie sprawę, że było to słychać, zasłoniłaś usta ręką.
-Kto tam jest?- spytał ten... ktoś. Machinalnie wyszłaś zza drzewa, dokładniej mu się przyglądając. Faktycznie, w tonie jego głosu było coś z All Might'a. Kolor włosów się zgadzał, ubranie z resztą też... a zwłaszcza ta rana.- Ach, młoda (Iimię).
-Co... All Might? Jesteś jakiś... Co się... - machnął ręką co sprawiło, że zamilkłaś. Mały kawałek prawej dłoni miał pokryty czymś złotym.- Jak?
Podrapał się po głowie i usiadł na trawie. Nim zaczął mówić, zauważyłaś, że jego rana nadal nie jest opatrzona. Było ciepło, więc koszula, którą miałaś zarzuconą na bluzkę, nie była aż tak potrzebna. Owinęłaś mu ją ramię, co na szczęście, w jakiś sposób zatamowało krwawienie.
Następnie Toshinori wyjaśnił Ci, co się z nim stało. Jak oberwał piłą mechaniczną, bliznę i ogólną stratę mocy. Zrozumiałaś wtedy, dlaczego Midorya jest aż tak ważny.
-Obdarzam cię naprawdę dużym zaufanie, młoda (Imię), mówiąc to.
-Rozumiem. Zatrzymam to dla siebie- powiedziałaś prawie od razu.
Następnie pomogłaś mu się w jakiś sposób pozbierać. To dziwne uczucie, pomagać dojść do szkoły nauczycielowi, którego jeszcze paręnaście minut wcześniej uważałaś za wręcz, niezniszczalnego.
Podziękował Ci i udał się do Recorvery Girl. Miałaś szczerą nadzieję, że szybko wróci do normy. Choć mimo zmiany postaci w wyglądzie, był tym samym Symbolem Pokoju, którego poznałaś na początku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro