Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwsze spotkanie

Midorya Izuku

,,Za chwilę będę" brzmiała wiadomość Twojej koleżanki - Ochaco. Jako, że byłyście przyjaciółkami od dziecka, decyzja pójścia do Klasy Bohaterskiej była obustronna. Ty chciałaś odkupić swoje winy za chomika, a ona pomóc rodzicom. Lubiłaś ją za ten optymizm i podziwiałaś szlachetny cel, dla którego chciała zostać bohaterką.

Gdy długo nie przychodziła, zdecydowałaś się wyjść na korytarz i poszukać jej, w miarę możliwości. Zbliżyłaś się do drzwi, a tu trach!

Usłyszałaś krzyk i już po chwili leżałaś na ziemi, a zielona czupryna zasłaniała Ci widok na świat. Potrząsnęłaś głową zdezorientowana.

-Co...- nie miałaś czasu dokończyć zdania, gdyż zalała Cię fala krzyku.

-Przepraszam! Nie chciałem! Nic ci się nie stało?- pytał chłopak, który najprawdopodobniej na Ciebie wpadł.

-Nie, wszystko w porządku, raczej- mruknęłaś.- A z tobą?

-T-tak- Zielonowłosy wstał i podał Ci rękę. Przyjęłaś ją i zobaczyłaś, że za jego plecami stoi Uraraka.- Nazywam się Izuku Midorya.- Na jego policzkach wykwitły słodkie rumieńce.

-(Imię) (Nazwisko)- odpowiedziałaś, dając tym samym początek swojej nowej znajomości w Klasie Bohaterskiej.

Katsuki Bakugou

Przechodziłaś właśnie koło ulicy pełnej ciemnych zaułków. Przeklinałaś pomysł koleżanki, który polegał na oglądaniu filmu do późna, a następnie niemożności Cię odprowadzenia. Do tego, śledzili Cię nieznani Ci ludzie. Najprawdopodobniej miało to związek z Twoją złotą ręką, aktualnie umieszczoną w czarnej rękawiczce. Nigdy nie pilnowałaś, by Twój dar jakoś specjalnie ukryć, a plotki szybko się rozchodzą. To nie był pierwszy raz, aczkolwiek wcześniej działo się to w dzień, kiedy to na posterunku zawsze był jakiś bohater, który Cię zauważy i pomoże, a w tych ciemnicach?

-Hej, koleżanko - usłyszałaś jednego z nich.- Mogłabyś wyciągnąć ręce z kieszeni?

-Nie.

-Dlaczego?

-Bo mi będzie zimno w ręce.

Na tym się skończyło. Zaczęłaś uciekać, gdzie pieprz rośnie, ale za daleko nie pobiegłaś, bo zza rogu wyszedł kolejny. Takim sposobem stałaś sobie otoczona mężczyznami i ścianą za sobą.

-Zamienisz dla nas kilka przedmiotów i sobie pójdziemy.

-Mówiłam już, nie.

-Ale czemu?

-Bo nigdy na paru przedmiotach się nie kończy.

-No dalej, u nas będzie inaczej- jak tak dalej pójdzie, to będziesz musiała użyć swojego daru.

-Nie.

-Doigrałaś si...- nie dokończył, bo coś świsnęło mu przed oczyma.

-Nie słyszałeś co mówiła, zasrańcu?- powiedział nieznany Ci blondyn, wyłaniający się z ciemnego chodnika.- Zjeżdżać.

-Ty mały...- chcieli się jeszcze kłócić, ale dar chłopaka, w postaci paru wybuchów, skutecznie ich odstraszył.

-Dzięki - mruknęłaś.- Jestem (Imię), a ty?

Chłopak już się odwrócił, ale usłyszałaś ciche ,,Katsuki".

Shoto Todoroki

Był festyn. Nie miałaś pojęcia jaki, ale przyszłaś, bo darmowe jedzenie i za dużo wolnego czasu.

Chodząc sobie pomiędzy różnymi stoiskami, zobaczyłaś białowłosego chłopca, który prosił o watę cukrową. Niestety, nie miał tylu drobniaków, a sprzedawca pozostawał nieugięty. Bez słowa podeszłaś do niego i spytałaś się o cenę. Gdy tylko ją powiedział, zdjęłaś rękawiczkę, chwyciłaś garść kamieni, po czym rzuciłaś na ladę złote i liczne kamyczki.

-Mam nadzieję, że tyle wystarczy- mruknęłaś swym stalowym tonem.

Dałaś chłopcu watę i sama zaczęłaś spożywać swoją.

-Dziękuję pani - powiedział z pełnymi ustami.

-Nie ma za co.

-Jestem...

-Kaminari, co ja ci mówiłem o oddalaniu się- podbiegł do was chłopak o dwukolorowych włosach.

Chłopczyk wytłumaczył bratu, że chciał tylko coś słodkiego, a nie starczyło mu drobnych. Shoto Todoroki, bo tak nazywał się starszy z rodzeństwa, chciał oddać Ci pieniądze, ale jak na przyszłą bohaterkę przystało, odmówiłaś, tłumacząc, że to dla Ciebie nic wielkiego.

-Jak kiedyś (Imię) (Nazwisko) będzie potrzebowała nerki albo coś, to możesz się zgłosić - powiedziałaś, zostawiając ich samych. Widywałaś ich jeszcze na festiwalu, ale nie miałaś odwagi podejść.

Kirishima Eijiro

Postanowiłaś wyjść na spacer. Niedługo miała zacząć się szkoła, więc postanowiłaś korzystać z ostatnich dni wolności. Słońce świeciło, więc była to dobra okazja, by pomoczyć nogi w wodzie i pooddychać świeżym powietrzem. Gdy już byłaś na plaży, Twoim oczom ukazała się spora grupka dzieci, które wpatrywały się w wodę. Przechodziłaś obok, ale usłyszałaś kawałek ich rozmowy, przez co natychmiastowo wtrąciłaś się w rozmowę.

-No, braciszek Eijiro popłynął po piłkę- mówiła dziewczynka do swoich kolegów. 

-Niby tak, ale jadł przed chwilą. Słyszałem, że trzeba poczekać, aż pójdzie się do wody, bo może złapał Cię skurcz- dodał jakiś chłopiec.- Do tego, braciszek chyba by się już wynurzył, nie?

-Ile czasu temu wszedł do wody?- spytałaś, a dzieci podskoczyły, nie wiedząc, że stoisz blisko nich i słuchasz.

-Chwilę temu- mruknęła ta sama dziewczynka. Wtedy, na horyzoncie ukazała się ręka, która ledwo wynurzała się z wody, machając na wszystkie strony.- Braciszek?

-Jasna cholerka- warknęłaś, po czym zdjęłaś buty. Bez zawahania, wbiegłaś do wody i, będąc już po szyję, chwyciłaś piłkę i odrzuciłaś ją w stronę dzieci. Opłacało się być wrzucanym na głęboką wodę przez rodzinę, która czekała, aż sama nauczysz się pływać. 

Po dłuższej chwili nurkowania, zobaczyłaś czerwonowłosego chłopaka, który ruszał tylko jedną połową ciała. Chwyciłaś go za sparaliżowaną rękę i pociągnęłaś do góry. Podpłynęłaś w stronę brzegu, a gdy miałaś już grunt pod stopami, chwyciłaś go na ręce. W wodzie był o wiele lżejszy, więc nie miałaś kłopotu, by przenieść go jeszcze bliżej brzegu. Kiedy ciecz sięgała Wam do pasa, puściłaś go. Momentalnie zaczął kaszleć wodą. Trzymałaś go jednak pod ramieniem, by przypadkiem nie upadł. 

-Jesteś Eijiro, tak?- odpowiedział Ci głośnym kasłaniem.- Stawiasz mi obiad. 

Z Twoją pomocą, doszliście do brzegu. Wzięłaś swoje buty i, bez słowa, udałaś się w swoją stronę. Będziesz musiała wysuszyć się z dala od kłopotów. 

Iida Tenya

Przechodziłaś właśnie koło jakiejś losowej podstawówki. Inne dzieciaki biegały, ładnie się bawiły, a jeszcze inne...

-Hej, wyrzućcie te papierki do śmieci!- krzyczał ktoś.

-Nieee- obróciłaś głowę w stronę zamieszania i zobaczyłaś granatowowłosego chłopaka. Jakieś małe gnojki rzucały w niego papierkami, ale on nieugięcie znosił ich kaprysy i kazał to posprzątać.

Nieco Cię to zdenerwowało. Powiedzmy sobie szczerze, rozpieszczone bachory są okropne.

Z racji tego, że stały do Ciebie tyłem, podeszłaś do nich niezauważona. Była ich czwórka. Chwyciłaś dwójkę z nich za koszulki i uniosłaś do góry. Przestraszyły się i zaczęły szarpać, więc je puściłaś.

-Co jest?- krzyknął jeden z nich.

-A teraz to wszystko posprzątacie- warknęłaś.

-A bo co?!- odezwał się kolejny, rzucając Ci wyzywające spojrzenie.

-A bo nie będę miła jak ten pan. Najpierw pozamieniam wasze nogi w posążki, a następnie wrzucę do śmietnika i poczekam, aż was ktoś ukradnie - na potwierdzenie swoich słów, zamieniłaś jeden z papierków w złoto i rzuciłaś nim o ziemię, by zdeptać go butem.- To jak będzie?

Widocznie groźba zostania wiecznym posągiem je przeraziła, gdyż chodziły po kolanach, szukając papierków.

-Mimo, że nie pochwalam twojej metody zmuszenie ich do sprzątania, to muszę przyznać, że jest niesamowita- powiedział wysoki chłopak, który wcześniej ich poprawiał.

-Jakoś trzeba sobie radzić - mruknęłaś.

-Iida Tenya- przedstawił się.- Milo mi poznać.

-(Imię) (Nazwisko). Mi także.

Poczekaliście, aż skończą sprzątać, a następnie udaliście się w swoje strony.

Ochaco Uraraka

Patrzyłaś się na swój ulubiony smak lodów. Przeznaczyłaś na niego wszystkie swoje drobne, jakie znalazłaś w, długo nie noszonych przez Ciebie, spodniach.

Oblizałaś usta, mentalnie przygotowałaś się na poczucie niezmierzonej ekstazy, po czym skierowałaś przysmak w stronę swojej buzi. Wtem, jakiś nikczemny człowiek, bo inaczej nazwać go nie można, popchnął Cię, wypychając loda z Twojej ręki. Otworzyłaś szerzej oczy, po czym rzuciłaś się, by go złapać. Jednak Twoja dłoń była za daleko. Nim Twe serce pękło na pół, nieznana dziewczyna dotknęła wafelka, który, o dziwo, zastygł w miejscu.

Podniosłaś się w ekspresowym tempie i przyjrzałaś się swojej wybawicielce. Brązowe włosy, rumieńce na policzkach i szeroki uśmiech.

-O mały włos- głos też miała przyjemny. Przysmak poszybował w Twoją stronę. Złapałaś go w obie ręce, by przypadkiem Ci nie wypadł.

-Dziękuję!- krzyknęłaś, skłaniając się.- Jak mogę ci się odwdzięczyć?

-Nie ma takiej potrzeby- wymamrotała nieco speszona.- Jestem Ochako Uraraka, a ty?

-(Imię) (Nazwisko).

-Wybacz, (Imię)-san, ale muszę lecieć. Do zobaczenia!

I pobiegła. Odprowadziłaś ja wzrokiem, po czym zjadłaś słodycz.

Yamada Hizashi

Wybrałaś się do ZOO ze znajomymi. Ładna pogoda, miła atmosfera i mnóstwo zwierząt, które nie sposób spotkać było w naturalnych warunkach. Jednym z punktów waszej wycieczki, była motylarnia. Kiedy mieliście wejść do środka budynku, usłyszeliście krzyk. 

-Co jest?- spytałaś swojej koleżanki.

-Nie widziałaś? Uczniowie U.A mieli się tu udać na wycieczkę!- zaczęła.- A ty nie chciałaś do nich iść?

-Teoretycznie się dostałam, a pierwsze lekcje będą pojutrze- wyjaśniłaś. Była sobota.- Idziemy?

Przytaknęła i weszłyście do pomieszczenia. Od motyli dzieliła Was jedna płachta. Już ją otwierałaś, już zamierzałaś wejść do środka i napawać oczy setkami różnokolorowych motyli, a tu zamiast motyli, zielone oczy.

Nim się zorientowałaś, padłaś, przygnieciona przez jakąś losową osobę. Pierwszym, co zobaczyłaś po otworzeniu patrzałek, były motylki, siedzące na blond włosach osoby, która na Ciebie wpadła. 

-Sorry!- Krzyknął, po czym szybko wstał. Nie wierzyłaś własnym oczom. Present Mic! Aaa, bardzo lubiłaś słuchać go w radiu. Podał Ci rękę, którą przyjęłaś.- Powiedz, nie mam czegoś na włosach?

-Właściwie to tak- mruknęłaś.- Pasują panu motylki.

Ponownie krzyk, panika i ratowanie biednych stworzonek przed blondynem. No tak, przecież bał się robaków. Pomogłaś mu się ich pozbyć, ale gdy tylko usłyszałaś krótkie "thank you", wyszedł. No cóż, każdy ma inne fobie.

Shoto Aizawa

Przeszłaś przez zieloną bramę, na której dumnie brzmiał napis: ,,Schronisko dla kotów". Bardzo lubiłaś te zwierzęta, a z racji tego, że znałaś właścicielkę, mogłaś przychodzić tam i opiekować się tymi słodkimi zwierzątkami.

Podeszłaś do drzwi wejściowych i przywitałaś się z jedną z tamtejszych pracowniczek. Od razu ruszyłaś w stronę przedziału dla kotów starszych. One też potrzebowały towarzystwa.

Chciałaś otworzyć drzwi, ale ktoś Cię uprzedził. Spojrzałaś się w górę. Zobaczyłaś czarnowłosego mężczyznę, który przeszywał Cię wzrokiem. Z resztą, też wpatrywałaś się w niego, bez cienia emocji. Dostrzegłaś, że ma strasznie wysuszone oczy. Z racji tego, że jedna osoba z Twojej rodziny pracuje jako okulista, dostaje - dzięki temu - dużo kropel do oczu. Z racji tego, że sami nie mają co z tym robić, rozdają je po wszystkich znajomych. Nawilżają, poprawiają stan oka i nie robią niczego złego, dlatego czasem z nich korzystasz. W tym wypadku, jemu bardziej się to przyda.

Sięgnęłaś ręką do kieszeni i wyjęłaś z nich małą buteleczkę. Wcisnęłaś mu ją w rękę, którą poklepałaś.

-Przyda ci się - mruknęłaś, wyminęłaś go i poszłaś zajmować się kotami. Czułaś na sobie jego wzrok, aż do zniknięcia za rogiem.

Yagi Toshinori

Miałaś kłopot. Nawet gorzej, miałaś przegwizdane.

Podczas drogi do sklepu, usłyszałaś wybuch. Kierowana ciekawością, ruszyłaś w tamtą stronę, a teraz uciekałaś przed jakimś wielkim smokiem czy innym gadem, trzymając za rękę małą dziewczynkę.

Gdzie byli bohaterowie? Biegli za wami, nie mogąc nadążyć. Czemu nie mogli nadążyć? Bo po drodze narobił takie zniszczenia, że musieli najpierw zabezpieczyć przechodniów.

Obróciłaś głowę. Był coraz bliżej. Uniósł ogon, na którego końcu miał liczne kolce. Wbiegłaś z dziewczynką za przystanek autobusowy, ściągnęłaś rękawiczkę i zamieniłaś szkło w złoto. Przyciągnęłaś małą blondynkę do siebie, nim kolce wbiły się w złoto. Na szczęście nie przeszły na wylot, dzięki czemu mogłyście dalej uciekać.

Nie trwało to jednak szybko, bo potwór zniweczył waszą ucieczkę wielką łapą. Szybko jej dotknęłaś, ale złoto zdołało objąć tylko jeden palec. Stwór zabrał rękę, więc kazałaś dziewczynce uciekać. Zrozumiała dopiero po chwili, ale zdołała oddalić się na bezpieczną odległość.

-Te, jaszczurka, dzieciaka nie umiesz trafić tymi wykałaczkami?!- zwróciłaś na siebie jego uwagę. Ryknął, ukazując swoją paszczę. Sama chciałaś uciekać, ale szanse były na to niewielkie. Chwyciłaś jakiś pręt leżący na ziemi i popatrzyłaś się w te czerwone ślepia. Przecież nie dasz się dzięki tutaj zabić! A przynajmniej nie bez walki.

Świst powietrza, kolce mignęły Ci koło ucha. Chybił? Nie, to coś innego.

-Oi, w porządku?- usłyszałaś czyjś głos. Czy to... Bohater numer jeden?! All Might?! Tutaj?!

-Raczej... Tak?- wpatrywałaś się w jego posturę jak w obrazek.

-Wszystko w porządku! Dlaczego? Bo ja tu jestem!- wyrecytował swój tekst.

Następnie bardzo szybko znalazłaś się w bezpiecznej strefie, otoczona bohaterami, którzy pomagali Ci dojść do siebie. Nim pojechałaś do szpitala, patrzyłaś, jak All Might z łatwością pokonuje kogoś, kto prawie Cię wykończył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro