Kiedy On Ląduje W Szpitalu Cz.2
Iida Tenya
Nie spodziewałaś się, że podczas powrotu że szkoły z Tenyą, ktoś zdecyduje się na Was zaczaić i zaatakować. Miało być to szybkie zabójstwo, jednak dzięki refleksowi swojego chłopaka, uniknęliście kul. Po nieudanej próbie morderstwa, sprawca zaczął uciekać, a granatowowłosy rzucił się za nim w pogoń, więc Ty zostałaś w tyle. Kiedy za pomocą przechodniów (,,Biegł tędy wysoki chłopak z silniczkami w łydkach?") w końcu go zlokalizowałaś. Jednak kiedy zamiast policji i złapanego przestępcy zobaczyłaś karetkę, serce Ci stanęło.
***
Spoglądałaś zestresowana na szpitalne tablice z ogłoszeniami. Robiłaś to od pół godziny, starając się zapełnić sobie czas. Chłopak nie odczytywał wiadomości, lekarze Cię wymijali, a ojciec chłopaka był dopiero w drodze.
Chwyciłaś za telefon i jeszcze raz wysłałaś SMS'a. Żadnego odzewu. Westchnęłaś cicho. Wszystko stało się tak szybko. Nie miałaś szans ich dogonić. W dodatku, człowieka, który chciał Was zabić nie złapali, a Tenya wylądował w szpitalu. Ostatnio mieliście za sobą sporo głośnych misji ale czy to powód, aby złoczyńcy od razu wynajmowali płatnego zabójcę?
-(Imię)? - usłyszałaś nad sobą.
-Pan Iida?
-Dobrze, że jesteś. Chodź, zobaczymy co z Tenyą - wysoki, granatowowłosy mężczyzna kiwnął głową w kierunku recepcji. Pospiesznie wstałaś i razem powędrowaliście, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
Nie rozumiałaś, dlaczego Ciebie samej wpuścić na salę nie chcieli, ale w towarzystwie jego ojca to jak najbardziej. Te restrykcyjne zasady przyprawiały Cię o ból głowy.
W końcu doszliście do sali ze sporym numerem na drzwiach. Bez wahania (i pukania) przeszliście przez próg. Pierwsze, co rzuciło Ci się w oczy, to fakt, iż pokój wyglądał raczej jak poczekalnia, aniżeli pomieszczenie typowo szpitalne. Na drugim planie siedział zaś Twój chłopak, masujący łydki pokryte bandażem.
-Tenya?
-Och tato, (Imię) - zauważył Was - Jak się czujecie.
-To my powinniśmy o to pytać - stwierdziłaś, składając ręce na ramionach.
-Jeśli myślę, że zrobiłeś sobie to, przez co zazwyczaj lądujesz w szpitalu, to w tym momencie idę cię wypisać.
-Co zrobił?
-Za bardzo rozgrzał silniki. Z jego starszym bratem było to samo - powiedział mężczyzna, wychodząc z pokoju. Ty zaś usiadłaś obok chłopaka.
-Mogłeś chociaż odpisać, Tenya. Wiesz, jak się martwiłam?
-Wybacz, podczas gonitwy wypadł mi telefon. Do teraz nie wiem, gdzie jest - mruknął, a Ty lekko się uśmiechnęłaś.
-Ale przynajmniej wiemy, że to nic poważnego.
-Tak, ale ten... Ta osoba uciekła.
-Policja już jej szuka.
-Powinienem był ją złapać.
-Mielibyśmy większe szanse, gdybyś nie pobiegł tam sam i nie zostawił mnie w tyle - powiedziałaś ostro, a mężczyzna uchylił usta, chcąc usprawiedliwić swoje lekkomyślne zachowanie, ale nic nie przyszło mu do głowy.
-Nie chciałem pakować cię w niebezpieczeństwo.
-Cytując pewną popularną postać z filmów animowanych ,,to ryzyko zawodowe ". Jesteśmy drużyną Tenya. Jak już masz zamiar się narażać to upewnij się, że jestem blisko, aby wybić Ci ten pomysł z głowy i obmyslić plan, dobrze? - chłopak niepewnie kiwnął głową, a Ty objęłaś go w ramionach i cmoknęłaś w policzek.
-Tenya, masz szlaban na aktywność fizyczną i sprzątanie dopóki się nie wyleczysz - krzyknął jego ojciec zza ściany.
Uraraka Ochaco
Piątkowy wieczór zakończył się zupełnie inaczej, gorzej, niż się zapowiadało. Popcorn i dobry film w kinie z Ochaco wystarczyły, byś czuła się szczęśliwa i usatysfakcjonowana. Do tego zdążyłyście na ostatni autobus przed nocnymi. Szczęście dopisywało Wam, dopóki mężczyzna w dresie nie zaczął komentować tego, iż trzymacie się za ręce. Ignorowałyście go do momentu, w którym nieznacznie się zbliżył i znienacka wyciągnął Cię z miejsca. Zanim się zorientowałaś, byłaś wyrzucana zza drzwi przez pijanego homofoba. Dziewczyna chciała Cię złapać, ale z racji tego, że autobus do nowych nie należał, jej ręka zatrzasnęła się pomiędzy drzwiami. Kierunek do domu, zmienił trasę na "szpital".
***
Siedziałaś przed gabinetem, pijąc drugą kawę. Tylko czarna i mocna mogła powstrzymać Cię przed natychmiastowym zaśnięciem. Od momentu, w którym tu dojechałyście minęły dwie godziny. Już po filmie byłaś dosyć zmęczona, a na dodatek był piątek, czyli czas, kiedy pobudkę miałaś o szóstej. Oznaczało to umieranie przez resztę dnia, a mimo to nie potrafiłaś odmówić swojej miłości wypadu na premierę. Było to naprawdę fajne wyjście. Szkoda tylko że tak się skończyło.
Miałaś ogromną ochotę zmienić tego gościa, nie w złoto, ale kupę gnoju za to co zrobił (i wygadywał). Byłyście absolutnie nieinwazyjnym związkiem. To oczywiste, iż czasem chciałyście okazać sobie czułość, chociażby trzymaniem za ręce.
Drzwi od gabinetu się otworzyły. Uniosłaś wzrok i napotkałaś, równie zmęczoną, Ochaco, której ręka była w bandażu. Worki pod jej oczami były bardziej okazałe niż zwykle, na bladej twarzy. Uśmiechnęłaś się smutno.
-I jak?
-Miałam pecha, że to był stary autobus. Ten, gdzie drzwi tak szybko się otwierają, że kierowcę można by posądzić o próbę zabójstwa.
-Jest złamana?
-Pęknięta.
-Oj, Ochaco - wstałaś i, wcześniej upewniając się, że nie ma zbyt wiele osób w pobliżu, dotknęłaś dłonią jej policzka - Tak mi przykro.
-Mi też (Imię), mi też - przymknęła oczy, chwyciła Twoją rękę w swoją i ucałowała jej wierz - A teraz wracajmy. Chyba starczy nam wrażeń na dzisiaj.
Przytaknęłaś cicho. Tej nocy zdecydowałaś się u niej spać (u Ciebie byli rodzice). Pół nocy myślałaś o tym... Niefortunnym zdarzeniu, jednocześnie co jakiś czas donosząc brązowowłosej tabletki przeciwbólowe.
Yamada Hizashi
Blondyn przez ostatnie dni był dosyć cichy. Zastanawiałaś się, z czego to wynika, ale wymigiwał się od odpowiedzi. W końcu, w ostatni wtorek przyznał Ci się, że musi przejść operację wycięcia migdałków. Mimo zapewnień lekarzy, obawiał się, że jego Dar w jakiś sposób na tym ucierpi. Wiedząc, że bardzo go ceni i prędzej skoczyłby z mostu, aniżeli porzucił swoją bohaterką karierę, postanowiłaś go wspierać. Dlatego wylądowałaś w szpitalnej poczekalni, mając nadzieję, że zabieg odbędzie się bez przeszkód.
***
Bardzo chciałaś być przy nim, kiedy będzie przechodzić stresujące chwile, ale zabieg odbył się, kiedy byłaś jeszcze w szkole, dlatego razem postanowiliście, że po prostu odbierzesz go ze szpitala dzień po. W ten sposób wylądowałaś w poczekalni chwilę przed umówioną godziną. Ostatni raz mężczyzna odpisał Ci godzinę temu i miałaś nadzieję, że nic się nie stało poważnego przez te sześćdziesiąt minut.
Po parunastu minutach, blondyn wyszedł zza ściany oddzielającej zabiegową część szpitala. Jego włosy były oklapłe i nie świeciły się zdrowym blaskiem, jak to miały w zwyczaju. Cienie pod oczami wskazywały na zmęczenie, tak samo jak prosta, biała koszulka i dresy. Dawno nie widziałaś go w takich ubraniach. Odzwierciedlał nimi swoją energiczną osobowość, dlatego to, że nie miał na nich żadnych nadruków było... Dziwne.
Podszedł do Ciebie, włócząc nogami.
-Gotowy?
-Prawie, podpiszę tylko wypis - nawet jego głos nie brzmiał tak samo.
Kiedy on ruszył w kierunku recepcji, Ty postanowiłaś zaczekać przy drzwiach. Dołączył chwilę później i razem poszliście do jego samochodu. Zaproponowałaś, żebyście zamówili taksówkę, ale uparł się, iż chce, aby jego autko było bezpieczne razem z nim, aniżeli na parkingu. Przez całą drogę do domu uważnie obserwowałaś, czy nie robi mu się słabo. Na szczęście bezpiecznie dojechaliście, a kiedy tylko doczłapaliście się do jego mieszkania, padł na kanapę i zachęcił Cię, abyś zrobiła to samo. Wtulił się w Twój brzuch i prawie od razu zasnął. Wiedziałaś, że potrzebuje odpoczynku, dlatego pozwoliłaś mu na tę czynność, głaszcząc go po długich włosach. Minie trochę czasu, zanim będzie mógł z powrotem używać daru. Do tego czasu będziesz go pilnować, aby nie wpadł na jakiś głupi pomysł.
Mężczyzna przekręcił się we śnie, wtulając w Twoją szyję. Hmm, krótka drzemka nie zaszkodzi.
Aizawa Shota
Nie dostałaś żadnej informacji od Aizawy, dlatego zdziwił Cię fakt, że mieliście zastępstwo na godzinie wychowawczej. Zaczęłaś martwić się po trzech dniach nieobecności. Chcąc dowiedzieć się, cóż się z nim stało, użyłaś sekretnej techniki zwanej spamem esemesowym. Po kilkunastu wiadomościach pełnych znaków zapytania, w końcu odpowiedział. Niestety, wcale Cię to nie uspokoiło. W końcu, czy jest taka osoba, której bicie serca zwolniłoby po dowiedzeniu się, iż jej druga połówka jest w szpitalu.
***
Aizawa nie raczył Cię poinformować, dlaczego nie przychodził do szkoły przez ostatnie trzy dni. Wymigiwał się chorobą, ale gdyby faktycznie czuł się gorzej, to z chęcią przywitałby Cię w drzwiach, wraz z ciepłym, domowym ramenem. Prawy dowiedziałaś się przez przypadek.
Otóż, na lekcji poproszono Cię, abyś poszła po pisaki do sekretariatu i przez przypadek podsłuchałaś rozmowę Recorvery Girl z Cementossem, iż Twój ukochany, czarnowłosy leń trafił do szpitala. Powodu nie podali. Pierwszy raz tak szybko chwyciłaś za telefon i wystukałaś paru zdaniowego esemesa o tym, dlaczego nic Ci nie powiedział, co on sobie wyobrażał, a także nie obyło się paru słów o zaufaniu. Tym razem na szczęście raczył opowiedzieć Ci prawdę. Trafił do szpitala z zapaleniem spojówek, co w jego przypadku jest naprawdę niebezpieczne. Miałaś teraz kilka egzaminów i nie chciał Cię martwić (wyszło jak zawsze).
Nie wpuściliby Cię do szpitala, dlatego poczekałaś parę dni, zanim otrzymał wypis. W poniedziałek, od razu po szkole, ruszyłaś do domu Aizawy. Otworzył Ci ubrany w samych dresach, dlatego zanim zaczęłaś mówić, jak bardzo się martwiłaś, zbadałaś odsłonięte części jego ciała.
-Wiesz jak się martwiłam? - powiedziałaś, przechodząc przez próg i zamykając drzwi. Podrapał się po włosach. Wyglądał... Jak zwykle. Przynajmniej nie, jak osoba, która niedawno wyszła ze szpitala.
-Domyślam się - odparł, a kąciki jego ust powędrowały w górę - Dlatego zamierzam ci to wszystko wynagrodzić.
Mówiąc to, wziął Cię na ręce i zaciągnął do sypialni. Rzadko sprawy przybierały takich obrót, zwłaszcza z jego strony. No nic, nie ma co marnować okazji!
Enji Todoroki (Spoiler z mangi)
Walkę Enji'ego z Nomu zauważyłaś przypadkowo w telewizji. Knykcie zbielały Ci od zaciskania dłoni w pięści, a usta drżały za każdym razem, gdy bohater przyjmował na siebie cios. Wiedząc, że nie jesteś wstanie nic zrobić, modliłaś się do wszystkich znanych bóstw o jego bezpieczeństwo. Po długiej potyczce Nomu przegrał, a Enji dumnie stał, pomimo ran. Zyskał tytuł bohatera numer jeden i wiedziałaś, iż chciał pokazać, że pokój nadal panuje, a złoczyńcy nadal mają przerąbane. Nie mogłaś jednak przestać się martwić i choć nie wpuszczali nikogo do szpitala, codziennie przynosiłaś świeże kwiaty.
***
Ścisnęłaś mocniej bukiet chryzantem. Czytałaś gdzieś, że oznaczają pamięć o drugiej osobie, chociaż nie sądziłaś, że Enji zrozumie przekaz. Jedyną roślinę, jaką u niego kiedykolwiek zauważyłaś, był kaktus, który i tak zniknął po kilku tygodniach.
Uśmiechnęłaś się na to wspomnienie i weszłaś do szpitala. Recepcjonistka od razu zauważyła Twoją twarz, rozpoznając Cię po paru dniach codziennej obecności. Uchyliłaś usta, aby poprosić, aby ponownie dostarczono kwiaty, ale przyłożyła palec do swoich warg, chcąc Cię uciszyć. Wyszła zza swojego biurka i chwyciła Cię pod ramię, ciągnąc do pomieszczenia gospodarczego.
-Niech pani założy to - podała Ci kitel i rękawiczki - Nie wolno odwiedzać pana Enji'ego, ale tak strasznie nalegał... My to wie pani, prawie znajomi jesteśmy, bo jak był młody to często tu trafiał, dlatego kiedy tak prosił to nie mogłam odmówić. Poza tym, jego wyniki są coraz lepsze...
Kobieta wyprowadziła Cię z pomieszczenia. Dłuższą chwilę przemieszczałyście się białym korytarzem, aby przejść przez drzwi na kartkę i znaleźć się w miejscu, gdzie nie można było wpuszczać osób postronnych. Na szczęście wszyscy byli na tyle zajęci, iż nie zwrócili uwagi na Twój młody wygląd i za duży kitel.
W końcu zatrzymaliście się przed sporymi drzwiami.
-Będę tu czekać, ma pani dziesięć, w porywach, piętnaście minut.
Kiwnęłaś głową i, nie chcąc tracić czasu, przemknęłaś przez drwi. Od razu uderzył Cię niecodzienny zapach roślin. Rozpoznałaś większość kupionych przez Ciebie kwiatów. Leżały w wazonach na komodzie.
-Przysięgam, że jeśli jeszcze raz kupisz mi kwiaty, wykupie i zamknę wszystkie kwiaciarnie w okolicy.
-Enji - Nie zwracając uwagi na jego kąśliwą uwagę, podeszłaś do niego szybko i usiadłaś na krawędzi łóżka. Zielona koszulka zasłaniała całe ręce pokryte bandażami. Na szyi widniały gazy, ale to, co najbardziej zwróciło Twoją uwagę, to blizna przechodząca przez lewe oko - Jak się czujesz?
-Byłoby lepiej, gdyby nie bukiet w Twojej ręce - Przypomniałaś sobie o chryzantemach, które cały czas nerwowo ściskałaś w dłoni. Szybko schowałaś je za plecami i ukradkiem zdjęłaś rękawiczki. Przemieniłaś je w złoto i wyciągnęłaś.
-Jakie kwiaty? To... Ozdoba - powiedziałaś, koniec końców rzucając je za siebie - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
-Czuje się na tyle, na ile wyglądam.
-Wspaniale? - zmarszczył brwi, a Ty lekko się uśmiechnęłaś - Dla mnie zawsze wyglądasz wspaniale.
-Zebrało ci się na komplementy? - Złożył ręce na piersi.
-Tak. Tęskniłam.
-Niepotrzebnie.
-Nic nie poradzę, że się martwię - przyłożyłaś dłoń do jego policzka - Za bardzo cię kocham. Ach, i skończ z tymi złośliwościami. Mamy tylko chwilę, zanim będę musiała wyjść.
-To znaczy, ile?
-Jakieś... Dziesięć minut - zauważyłaś, jak kąciki jego ust wędrują delikatnie do góry.
-To dużo, można sporo zrobić.
-Jakieś pomysły?
-Hmm, tylko jeden - nie spodziewałaś się, że mężczyzna będzie w formie na tyle dobrej, aby z łatwością podnieść się do pozycji siedzącej i przyciągnąć Cię na swoje kolana.
-Mam podejrzenie, że też ci mnie brakowało.
-Będziesz cicho, (Imię)? Czy mam cię uciszyć?
Odpowiedź była oczywista.
Toshinori Yagi
Nie mogłaś uwierzyć w to, co widziałaś. All Might użył resztki swojej mocy i pokonał All For One. Kiedy stał tak, chudy i wyczerpany, wskazując palcem w kamerę, łzy leciały Ci ciurkiem. Codziennie wysyłałaś mu parędziesiąt wiadomości, jednak mógł odpisać dopiero po trzech dniach. Starałaś się wspierać go z całych sił, jednak ciężko było robić to telefonicznie. Kiedy w końcu napisał Ci, że jest szansa, iż wpuszczą Cię do niego na chwilę, długo nie czekałaś. Wpakowałaś się w taksówkę i ekspresowo dotarłaś na miejsce.
***
-(Nazwsko) (Imię) - powiedziałaś kobiecie w recepcji. Ta sprawdziła coś na monitorze komputera, po czym posłała Ci delikatny uśmiech.
-Sala numer sześćdziesiąt dwa.
-Dziękuję - odwdzięczyłaś się tym samym i ruszyłaś białym korytarzem, uważnie śledząc numery pokoi. Te parę minut wydawały Ci się wiecznością. Serce z każdym krokiem biło Ci coraz mocniej, a kiedy w końcu stanęłaś przed drzwiami, nie potrafiłaś zmusić się, aby zapukać. Bałaś się. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałaś nawet czego? To, że żył było najważniejsze. Jednak... Przez większość życia był Symbolem Pokoju. Skoro teraz stracił moce... Jeśli zobaczysz na jego twarzy załamanie (co było prawdopodobne) pęknie Ci serce.
Niepewnie stuknęłaś trzy razy w drzwi. Ciche "proszę", zamiast zachęcić Cię do wejścia sprawiło, iż miałaś jeszcze większą ochotę uciec. No dalej, (Imię), odwagi.
Opanowałaś drżenie rąk i nacisnęłaś klamkę. Chwilę później znalazłaś się w sporym pomieszczeniu. Fotele, telewizor i łóżko obok okien. Chcąc nie chcąc, przeniosłaś wzrok na Yagi'ego. Siedział z nogami opuszczonymi na ziemię, cały w bandażach. Włosy miał potargane, a pod oczami widniała sina otoczka. Mimo to, na jego twarzy gościł delikatny uśmiech.
-Dobrze cię widzieć, (Imię) - powiedział tylko. Zacisnęłaś usta w wąską krechę i przełknęłaś ślinę. Wyciągnął rękę w Twoim kierunku. Kiedy zbliżyłaś się w miarę blisko, chwycił Cię za dłoń i delikatnie przyciągnął. Objął Cię w pasie i przytulił do Twojego brzucha. Usłyszałaś, jak wzdycha z ulgą. Sama starałaś się nie dać emocjom wziąć góry, dlatego również go objęłaś, uważając na jego rany - I... Przepraszam.
-Za co? - Spytałaś cicho.
-Byłem egoistą. Dałem się tak pokiereszować, a ty się martwiłaś. Na szczęście, to był ostatni raz. Od dzisiaj jestem cały twój - mówił. Czułaś, jak mocniej zacisnął ramiona wokół Ciebie.
-Nie byłeś, Toshi. Zrobiłeś tak wiele dobrego, że nikt nie może mieć do ciebie jakichkolwiek pretensji - zniżyłaś się i pocałowałaś go w czubek głowy - Nawet ty sam.
-To prośba, czy rozkaz? - mruknął, odsuwając się nieco i patrząc Ci w oczy.
-Domyśl się - puściłaś mu oczko. Mężczyzna skupił wzrok na Twoich ustach, a Ty, doskonale rozumiejąc aluzję, zniżyłaś się, łącząc Wasze usta w uroczym, słodkim pocałunku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Łobaben, czy to wrzesień 2019? Zrobiłam sobie krótką drzemkę i zajęła mi dłużej niż zazwyczaj...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro