Kiedy masz kiepski humor/okres i stara Ci się pomóc
Midorya Izuku
Sobota. Obudziłaś się niewyspana, wstałaś lewą nogą, a do tego sąsiad postanowił pokosić trawę, przez co zamknęłaś okno i dusiłaś się w duchocie. Zjadłaś skromne śniadanie i wróciłaś do swojego pokoju i weszłaś pod kołdrę. Długo jednak nie pospałaś, ponieważ zawołała Cię mama, mówiąc, że ktoś do Ciebie. Nim zdążyłaś wstać, do Twojego pokoju wszedł uśmiechnięty Izuku.
-Cześć (Imię)!- spojrzałaś się na niego. Myślałaś, że to wystarczy, by uciekł, ale zamiast tego, usiadł na brzegu łóżka.- Kiepski dzień?
Pokiwałaś głową, a następnie usiadłaś, owijając się szczelnie kołdrą. Przysunął się bliżej i objął Cię ramieniem. Oparłaś się o jego klatkę piersiową, wsłuchując się w bicie jego serca.
-Jak chcesz, to mogę ci poczytać. Kiedy byłem mały, tata mi czytał, dzięki czemu się uspokajałem- przytaknęłaś cicho i pozwoliłaś mu wstać. Wybrał jakąś książkę, a następnie pozwolił położyć Ci się na swoich kolanach. Czytał Ci dosyć długo. Drzemałaś, wsłuchując się w jego spokojny głos. O dziwo, rodzice Wam nie przeszkadzali, więc mieliście cały dzień dla siebie. W dodatku, zielonowłosy przyniósł Ci trochę słodkiego. Skończyło się na wspólnym graniu w simsy, oglądaniu filmów i lenieniu się cały dzień.
Katsuki Bakugou
Miałaś dosyć całego świata. Obudziłaś się pogryziona przez komary, na Twoich drzwiach był wielki pająk, a Twoja fryzura ledwo się układała. Z trudem ubrałaś się, a kiedy tylko to zrobiłaś, rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłaś je, a tu niespodzianka. Bakugou we własnej osobie.
-Kacchan? Co ty tu robisz?- spytałaś, nie dowierzając własnym oczom.
-Zapukałem do losowych drzwi- mruknął. No tak, nie przyzna się, że przyszedł odwiedzić własną dziewczynę.- Mogę wejść?
-Nie.
-Co?!
-Żartowałam, wchodź.
Uśmiechnęłaś się drętwo. Zaprowadziłaś go do swojego pokoju, krzycząc po drodze rodzicom, że to do Ciebie. Kiedy tylko Katsuki znalazł się w Twoim pokoju, zaczął wszystkiego dotykać. Przegiął jednak otwierając Twoją szafkę z bielizną. Kazałaś mu siedzieć na łóżku, a sama poszłaś zrobić Wam herbatę. Kiedy wróciłaś, siedział tam, gdzie kazałaś mu siedzieć.
-Czemu się nie uśmiechasz?- zapytał, patrząc na wszystko, byle nie na Ciebie.
-Uśmiecham się.
-Nie tak jak zawsze- warknął.- Jak ktoś cię wkurzy, to możesz mi powiedzieć- dodał szeptem.
Rzuciłaś się na niego, przewróciłaś, a następnie przytuliłaś do jego klatki piersiowej.
-Mój kochany Kacchan- mruknęłaś, a blondyn położył Ci rękę na głowie i lekko pogłaskał. Resztę dnia spędziliście grając na komputerze w gry, które polegały głównie na robieniu rozróby. Okazało się potem, że blondyn lubi także produkcje zrobione głównie pod fabułę, więc także się nie nudziłaś. Nie obeszło się również bez mordowania simów. Co jak co, ale to naprawdę mu wychodziło.
Todoroki Shoto
Dostałaś okres. Nie dość, że bolał Cię brzuch, to morze czerwone nie dawało Ci spokoju poprzez bardzo częste wycieczki do toalety. Z tego powodu, odwołałaś wspólne wyjście do teatru z Todorokim. Zapytał o powód, ale odpisałaś tylko, że bardzo źle się czujesz. Słodką drzemkę przerwał dzwonek do drzwi oraz wołanie Cię przez mamę. Z miną człowieka cierpiącego, ruszyłaś w stronę drzwi wejściowych. Zdziwiłaś się, gdy zamiast jakiejś rodziny czy znajomych rodziców, zobaczyłaś dwukolorowe włosy. Stanęłaś w miejscu i zmarłaś.
-Shoto-kun? Co ty tu robisz? Albo czekaj, chodź do mojego pokoju- ignorując swój niewyjściowy wygląd, zaciągnęłaś go do swojego zakątka. Zamknęłaś drzwi, kazałaś Todorokiemu usiąść na łóżku, a sama przed nim stanęłaś.- Shoto-kun, co ty tu robisz?
-Pisałaś, że źle się czujesz, więc przyniosłem leki- odparł, unosząc w ręku wielką siatkę zakupów.
-Wiesz... Nie jestem chora, to znaczy... Nie w tym sensie, w którym pewnie myślisz, że jestem- próbowałaś delikatnie powiedzieć mu delikatnie, że nie chorujesz na żadną chorobę, a na złośliwość matki natury, ale było tu trudniejsze, niż mogłaś przypuszczać.- Ciężko to wyjaśnić.
-Rozumiem- odparł, a następnie zaglądnął w głąb siatki. Po chwili szperania, wyjął z niej czekoladę, lizaki, gumy do żucia i popcorn.- Przygotowałem się na różne okoliczności.
Wpadliście na śmieszny pomysł, by zrobić popcorn nad lewą stroną Todorokiego i oprócz tego, że był nieco spalony oraz rozsypał się po całym pokoju, obyło się bez większych ofiar.
-Kocham cię- mruknęłaś, podczas spożywania słodyczy. Shoto uśmiechnął się, a następnie sam spożył popcorn.
-Wyjdziesz za mnie?- spytał dość niespodziewanie.
-Zapytaj się swojego ojca. On ma chyba więcej do powiedzenia w tej sprawie.
Oprócz tego, że śmiechom o Endeavorze nie było końca, to pytanie siedziało w Twojej głowie do końca dnia. Odpowiedź była oczywista.
Tokoyami Fumikage
Czułaś się bardzo kiepsko. Chyba brała Cię choroba, a z racji tego, że miałaś iść do swojego chłopaka, musiałaś wszystko odwołać. Zdziwiłaś się, kiedy chłopak powiadomił Cię, że masz zostawić mu otwarte drzwi, ponieważ zaraz będzie. Postanowiłaś mu zaufać, a z racji tego, że Twoich rodziców nie było w domu, wypatrywałaś przez okno, czy przypadkiem nie idzie. Miałaś na sobie dres i pierwszą lepszą koszulkę, ponieważ siły bardzo szybko Cię opuszczały.
-Może powinnam się przebrać? - spytałaś sama siebie, wzdychając i kładąc głowę na parapecie.
-We wszystkim wyglądasz ładnie - odparł ktoś stojący za Tobą. Podskoczyłaś ze strachu, a następnie obróciłaś się i odetchnęłaś, kiedy okazało się, że to Fumikage.
-Przestraszyłeś mnie! - krzyknęłaś, klepiąc go w ramię. - Jak tu wszedłeś?
-Zostawiłaś otwarte drzwi.
-Ale nie widziałam, żebyś wchodził!
-Poprawiłem ostatnio umiejętności skradania - wyjaśnił.- Co ważniejsze, jak się czujesz?
-Stan podgorączkowy, katar i kaszel. Nie pochodź za blisko, możesz się zarazić.
Ciemnooki pokręcił głową i westchnął.
-Nie mam zamiaru cię zostawiać.
Mówiąc to, wziął Cię na ręce, a następnie zaniósł do salonu i włączył bajki w telewizorze. Podczas gdy Dark Shadow opatulał Cię kocem i przytulał, Tokoyami kroił Ci jabłuszko. Nie odstępował Cię na krok, póki nie poszłaś do łazienki. Potrafił być zbyt opiekuńczy.
Kirishima Eijiro
Dla ludzi nie będących Tobą, dzień zapowiadał się cudownie. Słońce świeciło wysoko na niebie, delikatny wiaterek muskał twarze person chodzących na spacery, a okoliczne koguty tym razem nie zapiały, pozwalając spać im do woli. Dlaczego nie dla Ciebie? Śpieszę z wyjaśnieniem. Sąsiad postanowił zrobić remont o siódmej rano, nie pozwalając Ci się wyspać, ubrania, które chciałaś założyć, były w praniu, a płatki, które chciałaś zjeść na śniadanie, skończyły się. Były to małe szczegóły ale zupełnie zepsuły Ci ranek. Następnie dostałaś esemesa od Kirishimy. Chciał zabrać Cię do wesołego miasteczka, więc postanowiłaś się poświęcić. Przed tym uświadomiłaś go, że to nie jest Twój najlepszy dzień, ale z uśmiechem na ustach to zignorował.
W samym wesołym miasteczku było całkiem fajnie. Kolejki, waty cukrowe i innego rodzaju atrakcje. Zapomniałaś o swoim pechu, do momentu, w którym poszliście na lody. Jego truskawkowa gałka spadła na ziemię, co zapoczątkowało serię niefortunnych zdarzeń. Potknięcia, wpadanie na pijanych i agresywnych ludzi to tylko początek góry lodowej,a wszystkie te sytuacje przytrafiały się Kirishimie.
-Eijiro-kun!- krzyknęłaś, a następnie podbiegłaś do czerwonowłosego, by pomóc mu wstać. Wywrócił się o własne nogi.
-Nic mi nie jest!
-Widocznie mój pech przeszedł na Ciebie- stwierdziłaś z rezygnacją.
-No to co? Ważne, że dobrze się bawimy- uśmiechnęłaś się na te słowa, ale mina zrzedła Ci, kiedy zobaczyłaś, że ptak narobił mu na koszulkę. Eijiro szybko to zauważył ale, zamiast narzekać, zaczął się śmiać, a z racji tego, że jego śmiech jest zaraźliwy, także zachichotałaś.- Wdziałem po drodze świetną karuzele! To w tamtą stronę.
Po tej sytuacji, nie wydarzyło się nic pechowego.
Iida Tenya
Sobota. Iida ponownie do Ciebie przyszedł. Byłaś zadowolona, ponieważ również miałaś ochotę spędzić z nim trochę czasu. Rodzicom wmówiłaś, że będziecie się razem uczyć i mają nie przeszkadzać, więc mieliście dużo czas dla siebie.
Było świetnie, ale bardzo często coś w takich momentach się psuje. ,,Cóż się stało?" Zapytasz, a ja odpowiem Ci dość krótko. Przez przypadek zbiłaś lustro,a właściwie małe, pozornie niegroźne, lustereczko. Siedem lat nieszczęścia murowane. Padłaś teatralnie na kolana, złapałaś za serce i przymrużyłaś oczy.
-Ratuj się, Iida-kun, uciekaj, nim moje nieszczęście dosięgnie też ciebie!
-Nie, (Imię)-san! Nie zostawię cię!
-Na pewno?- spojrzałaś się na niego szklanymi oczyma.
-Na pewno!
Mówiąc to, podniósł Cię i przytulił, unosząc nieco nad ziemię. Mimo, że nie wierzyłaś zbyt w takie przesądy, to nadal pozostawało w nich ziarenko niepokoju. Może dzięki temu, zapewnienie granatowowłosego tak Cię uspokoiło.
-Ehem, to nie wygląda mi na naukę- mruknęła Twoja mama, stojąc w drzwiach. Przez całe to zamieszanie nie usłyszeliście, jak otwiera drzwi.
Grzecznie posprzątaliście, a następnie przy następnych, jakichkolwiek zbliżeniach nasłuchiwaliście, czy ktoś nie idzie.
Uraraka Ochaco
-(Imię)-chan, umieram- szeptała brązowowłosa.
-Ochaco-chan, ja też- mruczałaś.
Siedziałyście sobie na ławce w parku i jadłyście żelki. Okazało się, że ją też dopadł okres, więc postanowiłyście razem sobie pocierpieć w miejscu publicznym.
-Który masz dzień?- spytałaś.
-Trzeci.
-Ja drugi.
-Ech- obydwie westchnęłyście, a następnie sięgnęłyście po żelki. Wasze ręce się zetknęły w tym samym momencie. Pod palcami wyczułaś również ostatniego żelka. Spojrzałaś się na nią niepewna. Dwie dojrzewające dziewczyny z okresem, jeden kęs pożywienia. To z pewnością była niebezpieczna sytuacja. Mimo, że Uraraka była dla Ciebie wyjątkowa, nie wiedziałaś, czy byłabyś wstanie powstrzymać się przed zjedzeniem. Na szczęście decyzja zapadła dość szybko.
Ochaco uśmiechnęła się, wzięła żelka i wcisnęła Ci połowę w zęby.
-No już, jedz. Niech będzie moja strata.
Jej gest chwycił Cię za serce. Faktycznie, odgryzłaś kawałek żelusia, ale drugą jego połowę wcisnęłaś Ochaco w zęby. Spożyłyście skromny posiłek, a następnie poszłyście do Twojego domu. Takie małe gesty pomagają odzyskać wiarę w ludzi.
Hizashi Yamada
Bolało Cię wszystko. Postanowiłaś, że trochę potrenujesz i przez dwa dni nie ruszałaś się z lasu, w którym zazwyczaj trenowałaś. Wracałaś jedynie aby trochę odespać, najeść i wstąpić do łazienki. Skończyło się na tym, że się przetrenowałaś, a mięśnie bolały Cię, jak diabli. Musiałaś odwołać przez to wasz cotygodniowy trening z Hizashim. Ten zadzwonił, ale nie ruszałaś się z łóżka, przez co spodziewałaś się przesłuchania w szkole. Nic jednak nie przygotowało Cię na to, co się później stało.
Leżałaś na łóżku, kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi. Twoja mama poszła otworzyć, a kiedy myślałaś, że to jacyś znajomi rodziców, rozległ się jej zdziwiony głos.
-Present Mic?!- nie kryła zdziwienia.- Co tu pan robi?
Twoja mama bardzo go lubiła, więc kiedy odgłosy kroków skierowały się w stronę Twojej sypialni, podniosłaś się do siadu. Drzwi otworzyły się, a wmaszerował przez nie, we własnej osobie, Twój nauczyciel. Jęknęłaś i padłaś twarzą w pościel.
-Nie odbierasz telefonów, a teraz jeszcze się lenisz, ha?!- krzyknął, a następnie zamknął drzwi i do Ciebie podszedł. Chciał Cię podnieść i siłą wywalić z domu, ale kiedy poczuł, jak napięte masz mięśnie, przestał na chwilę.- Żeby tak się przetrenować, to trzeba mieć talent. Wyprostuj nogi... Come on, współpracuj!
-Nie mam siły.
Blondyn westchnął i pogłaskał Cię po głowie, a następnie siłą wyprostował Ci te nogi. Jęknęłaś ponownie, ale kiedy zaczął Ci je masować, odpłynęłaś w prawdziwą krainę rozkoszy. Nie miałaś pojęcia, gdzie się tego nauczył, ale jego ręce miały sprawczą moc i niedługo później Twoje nogi były w o wiele lepszym stanie.
-No, gotowe- mruknął do siebie, a następnie usiadł na łóżku i pociągnął Cię swoją stronę. Oparłaś głowę na jego kolanach.- Chyba zasłużyłem na nagrodę?
-I to jak- chwyciłaś go za kołnierz kurtki i przyciągnęłaś do siebie. Zaparł się jednak i pocałował Cię w czoło.
-Odpocznij sobie, zasłużyłaś- przytaknęłaś i oddałaś się słodkiej drzemce.
Aizawa Shota
Dostałaś okres w dzień, kiedy Aizawa miał do Ciebie przyszedł. Kiedy w końcu postanowił ruszyć swój szanowny tyłek, byłaś w bardzo kiepskim humorze. Bolał Cię brzuch i nie miałaś ochoty na nic. Napisałaś mu, że nie musi przychodzić, ale uparł się, że skoro już wyszedł to przyjdzie. Nie miałaś w domu rodziców, więc napisałaś mu, że może wchodzić bez pukania.
Długo nie minęło, a on był już w Twoim domu. Ubrany w zwykłą czarną koszulkę i tego samego koloru spodnie, przeszedł przez drzwi, a powitałaś go krótkim "cześć" spod kołdry.
-Zazwyczaj to ja jestem pod kołdrą- mruknął, a ty przytaknęłaś.- Nie wyglądasz najlepiej.
-Sam nie wyglądasz...- tylko tyle powiedziałaś. Nie chciałaś tracić energii na odpowiadanie komuś takiego, jak on. Za kogo on się w ogóle ma? Denerwował Cię! Chociaż... To pewnie przez okres.
-Ech... Przyniosę ci herbaty.
I choć musiał tę herbatę robić trzy razy, ponieważ tamte Ci nie smakowały, znosił to dla Ciebie. Następnie poszedł do sklepu, by kupić Ci czekoladę, a na koniec dopadły Cię zmiany nastrojów.
-Bo ty mnie już nie kochasz- łkałaś, płacząc w jego koszulkę.
-Kocham, kocham- mówił, nieco zmęczony. Przydałaby mu się drzemka... Długa drzemka.
I pomimo tego, że powinien już parę razy tracić cierpliwość, znosił to pokornie. Wszystkie trudy tego dnia wynagrodził mu widok Twojej śpiącej i spokojnej twarzy, opartej o jego ramię. W końcu mógł pozwolić sobie na sen.
Toshinori Yagi
Twoja drużyna przegrała klasowe zawody. Byłaś pewna, że razem z Tsuyu uda Ci się wygrać walkę z Kirishimą Tokoyamim, ale w ostatniej chwili Mineta Cię rozproszył i przegraliście. Wprawiło Cię to w parszywy humor, pomiędzy przygnębieniem, a złością.
Wyszłaś ze szkoły, trzymając ręce w kieszeni. Pogoda też była nijaka, więc kierowałaś się prosto do domu. Wtem, ktoś dotknął Twojego ramienia.
-All Might?- spytałaś, a blondyn uśmiechnął się szerzej w swojej umięśnionej formie.
-Yo, młoda (Imię)!
-Że też nadal nie przestałeś mnie tak nazywać- mruknęłaś, zaczynając iść.
-He he... Zbiera się na deszcz! Pozwól, że odprowadzę cię do domu!
-Skoro chcesz.
Skończyło się na tym, że wziął Cię na ręce i po dwóch minutach byliście przed drzwiami Twojego domu. Zaprosiłaś go do środka, a kiedy Twoi rodzice zobaczyli, kto zawitał do ich domu, zaniemówili. Toshinori przywitał się, po czym zamknęliście się w Twoim pokoju. Tam zmienił się w swoją normalną formę.
-Wiesz, tak naprawdę, to chciałem porozmawiać o twojej dzisiejszej... sytuacji- powiedział wprost. Wzdrygnęłaś się. Tsuyu mówiła, że to nie Twoja wina, ale wiedziałaś, że to nie prawda.-Faktycznie, była to twoja wina, ale spójrz na to od innej strony. Cały czas trzymałyście przeciwnika w defensywie. Byłem... Jestem pod wrażeniem.
Jego słowa trochę podniosły Cię na duchu.
-Teraz wiem, dlaczego ludzie tak lubią słuchać tych twoich wywodów. Nawet najgorszemu dasz nadzieję- Toshinori zarumienił się, choć uśmiechnął.- A właśnie, mam schowane coś dobrego na czarną godzinę. Co byś powiedział, na wspólny film?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kupiłam sobie kolorowanki. Fajne są.
Jak tam z powrotem do szkoły kochani? Cieszycie się, a może wręcz przeciwnie?
I z tego co patrzyłam, to wygrali Shinsou i Toga, ale z racji tego, że jestem uległym pasożytem, to Kaminariego też z nimi dopisze, ale przez to będą nieco rzadziej.
Chociaż zawarłam pakt z demonem. Art za pisanie. Ta osoba wie, o co chodzi.
No, to ja idę użalać się nad tym, że w mandze jest za mało Uradeku i iść odpoczywać po całodziennym łażeniu po Auchanie.
Jia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro