Kiedy jest zazdrosny/a
Pewnego dnia postanawiasz wybrać się do sklepu. Wszystko idzie dobrze, ale w autobusie spotykasz Jego. Dziwnym trafem jechał w tą samą stronę i także na zakupy, więc postanowiliście, że pochodzicie sobie razem. Wszystko było w porządku do momentu, gdy on poszedł do działu męskiego po koszulkę, a Ty zostałaś przed sklepem grzebiąc w telefonie, na pastwę pracownika, który widząc ładną, samotną dziewczynę postanowił do Ciebie startować. Wam obydwu za bardzo się to nie spodobało.
Midorya Izuku
-Mówię panu, nie jestem sama- mówiłaś, do starszego o parę lat mężczyzny.
-Mów mi po imieniu- szczerzył się.- Nie musisz udawać, bycie samemu na zakupach to żaden wstyd.
-Jakiś problem?- odezwał się głos zza mężczyzny. Izuku miał na twarzy najbardziej sztuczny uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałaś.- Pan tu pracuje? Widziałem, jak ktoś rozlał tam sok. Powinien chyba to pan sprawdzić.
Facet obrzucił go badawczym spojrzeniem ale poszedł sprawdzić, co się stało. Midorya podszedł do Ciebie bez słowa.
-Mówisz, że coś się rozlało?- uniosłaś jedną brew.
-Oczywiście- tym razem uśmiechnął się szczerze.
-Co mi nawkręcałeś?! Nic się tam nie rozlało, gnojku!- krzyknął z daleka "podrywacz". Chciałaś odejść, ale zielonowłosy stał w miejscu, ważnie na niego patrząc.- Słyszysz, co do ciebie mówię?!
-Tak- odparł grzecznie.- Słyszałem też jak zaczepiał pan moją koleżankę.
-A co ci do tego, z kim rozmawia?- fuknął.
-Bardzo dużo- cały czas mówił spokojnie.
-A co, zakochałeś się, dzieciaku? Jak jesteś taki mądry, to spróbuj ją chociaż bronić! Takie chucherko- mówiąc to, podwinął sobie rękawy koszuli do góry. Spróbował uderzyć chłopaka prawym sierpowym, ale ten chwycił go za ów rękę i stanął tyłem, przerzucając go sobie przez bark i uderzając o ziemie.
-Izuku... Uciekamy!- powiedziałaś, chwytając go za rękę i uciekając, przed ochroną, która na szczęście szybko sobie odpuściła. Wybiegliście zdyszani ze sklepu, chowając się za rogiem budynku.- Co cię podkusiło, żeby go tak załatwić?
-To, co zrobił- mruknął.- Był natarczywy i próbował się do ciebie dobierać!
-Następnym razem chwilę poczekaj, to pokażę Ci, jak szybko spławić podrywacza.
-Jest jakiś sposób?
-Wystarczy, że powiedziałabym, że jesteś moim chłopakiem- powiedziałaś, jak gdyby nigdy nic.- Ale dziękuję, jeszcze nikt aż tak nie stanął w mojej obronie!
-Jeśli miałbym wybierać... Stanąłbym jeszcze raz- dodał ciszej.
Po krótkiej chwili przepełnionej zupełną ciszą, zdecydowaliście się wrócić, z daleka omijając sklep z poszkodowanym pracownikiem. Zakupy były udane, a kolejny wypad z Midoryą możesz zaliczyć do udanych. Zauważyłaś, że chwytanie chłopaka za rękę staje się dla Ciebie coraz bardziej naturalne.
Katsuki Bakugou
-Jestem z przyjacielem. Byłoby lepiej, gdyby pan sobie poszedł- mówiłaś spoglądając za plecy mężczyzny.
-Może jednak? Mam zniżki na tutejszą restauracje- podrywał dalej.
-Naprawdę, niech pan sobie pójdzie!
-Jedną godzinkę...
-Co ty robisz, gnojku?!- między wami stanął Bakugou.
-No to po ptakach- mruknęłaś. Starałaś się go spławić, gdyż Katsuki zauważył, jak ten facet się do Ciebie szczerzył, a jego mimika twarzy wyrażała większą złość, niż zazwyczaj.
-Spier***aj stąd, albo cię zabiję!- krzyczał, łapiąc pracownika za kołnierz koszuli.
-Jesteś nienormalny?!- mężczyzna szarpał się na wszystkie strony. Gdyby była to prawdziwa walka, to już leżałby dwadzieścia metrów dalej, z dziurą w brzuchu.
-Jeszcze raz cię tu zobaczę, to zdechniesz, zanim zdążysz powiedzieć "sprzedane"- warknął, rzucając nim o podłogę.
-Chory człowiek- szepnął tamten i uciekł. Patrzyłaś się na to z szeroko otwartymi oczami.
-A ty czego się patrzysz?- burknął w Twoją stronę.
-Kacchan... Oprócz tego, że nawet mnie przestraszyłeś, to muszę przyznać, że jesteś niesamowity- powiedziałaś.- No i stanąłeś w mojej obronie! Jak bohater, he he.
-To już wiem- odparł, choć po zawachaniu w jego głosie wyczułaś, że jest zadowolony z Twoich słów.- To co tam chciałaś kupić?
Todoroki Shoto
Szybkim krokiem wyminęłaś faceta, który od paru minut próbował namówić Cię na pójście z nim w nieznane Ci miejsce. Zignorowałaś to, że był to sklep typowo męski, a gdy zobaczyłaś Shoto zmierzającego w Twoją stronę, podbiegłaś do niego zniesmaczona.
-Shoto-kun, chodźmy stąd- mruknęłaś.
-Dlaczego?
-Jakiś idiota mnie zaczepia- szepnęłaś, ale Todoroki obruszył się nieco na to stwierdzenia. Wzięłaś go pod rękę i wyprowadziłaś ze sklepu, po drodze mijając o parę lat starszego mężczyznę, który rzucił Ci badawcze spojrzenie. Shoto, widząc to, objął Cię protekcyjnie ramieniem, nie dbając o to, co pomyślą ludzie przechodzący obok. Gdy go minęliście, chciałaś iść dalej, ale chłopak zatrzymał się.- Co jest?
-Idź dalej, zaraz cię dogonię- miał głos, który mijał się z określeniami typu "dobry" i "przyjemny". Nie dyskutowałaś z nim i wyszłaś. Nie zamierzałaś jednak odpuszczać i stanęłaś za framugą drzwi sklepu, wychylając się lekko.- Jeszcze raz spojrzysz się na (imię), to obiecuję, że na zamrożeniu się nie skończy.
I faktycznie, dolna połowa ciała mężczyzny pokryta była lodem. Zasłoniłaś usta ręką i cofnęłaś się o krok. Jak on to robi, że jest jednocześnie tak bohaterski i przerażający? Opanowałaś się chwilę przed jego wyjściem.
-Gdzie chciałabyś jeszcze pójść?- spytał, niezwykle zadowolony.
Tokoyami Fumikage
Niezbyt dobrym pomysłem było zostanie samej przed sklepem. Po pierwsze, ktoś mógłby pomyśleć, że się zgubiłaś, a po drugie, ktoś mógłby sądzić, że przyszłaś sama. W obydwa przypadki łapał się facet, którego wcześniej nie spotkałaś. Próbował zaciągnąć Cię do kawiarni, a usilnie próby przemówienia mu do rozsądku kończyły się fiaskiem.
Jednak nie był to największy problem.
Wizja wiecznego uciekania przed policją, z powodu współudziału w zabójstwie, nie była szczytem Twoich marzeń. Tokoyami widocznie nie zwracał uwagi na ludzi patrzących się na Dark Shadow'a, bo pewnym siebie krokiem zmierzał w Twoją stronę. Jego czerwone oczy utkwione były w mężczyźnie stojącym mu na drodze.
-Tokoyami-kun...- zaczęłaś, ale posłał Ci pewny siebie uśmiech. Czekałaś na rozwój wydarzeń.
-Zostaw (imię)-san w spokoju i nie zbliżaj się do niej na mniej niż pięćdziesiąt metrów.
-O co ci chodzi, człowieku?!- Pracownik szybko zaczynał tracić cierpliwość.
-Słyszałeś, choć mam wrażenie, że rozmowa jest zbędna. Dark Shadow.
-Ossu!- wykrzyknął cień. Bardzo szybko chwycił mężczyznę za koszulkę, podniósł go i wyrzucił w powietrze, trafiając nim do kosza z koszulkami.
Nie miałaś dużo czasu podziwiać tego rzutu za trzy punkty, ponieważ Tokoyami położył Ci rękę na ramieniu i już po chwili zaczęliście uciekać przed ochroną. Schowaliście się w sklepie z meblami, do szafy.
-Tokoyami-kun, myślisz, że tu nie będą szukać?- spytałaś, nieco czerwieniąc się bliskością czerwonookiego.
-Nie wiem. Poczekajmy jeszcze chwilę.
Przesiedzieliście tak jeszcze piętnaście minut z obawy, że ktoś może Was rozpoznać. No cóż, było warto!
Iida Tenya
Iida-kun był bardzo dyplomatyczny. Umiał głośno i wyraźnie mówić, a przy tym pozostać kulturalnym. Jednak nawet po nim, nie spodziewałaś się takiego słowotoku, który wypłynął z jego ust, po zobaczeniu faceta, który Cię podrywał.
-Nie słucha pan tego, co mówi moja koleżanka? To bardzo dziwne, gdyż ma bardzo ładny i wyraźny głos! Słowo "nie" to wyraźne zaprzeczenie, czy też odmówienie, tak jak jest w tym przypadku...
Nie miałaś pojęcia, ile jeszcze tak gadał, ale mężczyzna był widocznie zniechęcony, gdyż już po chwili odpuścił i poszedł w stronę sklepu, w którym pracował. Iida patrzył się za nim jeszcze chwilę, a następnie odwrócił w Twoją stronę.
-Iida-kun, załatwiłeś go na całego- stwierdziłaś.
-Następnym razem nie czekaj aż sobie pójdzie, tylko od razu idź do mnie. Tacy ludzie nie rozumieją słowa "nie".
-Nie martw się, po twoim kazaniu szybko nie zacznie znowu zaczepiać- uśmiechnęłaś się lekko.
-Miejmy nadzieję- odparł, ale na jego ustach też pojawił się uśmiech. Chwycił Cię pod rękę i zaczął iść.- Gdzie teraz?
Ochaco Uraraka
-Jestem z przyjaciółką- odpowiedziałaś obcemu mężczyźnie na pytanie, które zadał po raz kolejny w ciągu tej minuty.
-Jakoś jej tu nie widzę- mruknął zadowolony.- Może zrobimy tak, ty przestaniesz gadać o wymyślonej koleżance, a ja zabiorę cię do restauracji. Co ty na to?
-Kto tu jest niby wymyślony?- warknęła osoba, stojąca za nim.
-Oj, przepraszam! To może ty też się ze mną zabierzesz?- spytał, uśmiechając się szeroko.
-Jeśli miałabym wybierać pomiędzy randką z tobą, lub (imię), stuprocentowo wybrałabym (imię)!- mówiąc to, dotknęła go opuszkami palców, lewitowała nad kosz z ubraniami i puściła.- Nie przeszkadzaj.
-Ochaco-san, wymiatasz- mruknęłaś, a na jej ustach pokazał się delikatny uśmieszek.
-To nic takiego, he he... Gdzie teraz idziemy?- spytała, biorąc Cię pod ramię.
Urocza jest, przeszło Ci przez myśl.
Shota Aizawa
Zakupy z czarnowłosym nie należały do najłatwiejszych, ponieważ co chwilę marudził, że mu się nie chce, więc gdy poszedł sobie coś kupić, odetchnęłaś z ulgą. Nie cieszyłaś się jednak długo chwilowym spokojem, bo głowę zawrócił Ci Jakiś pracownik, mający sobie za cel zwrócenie Twojej uwagi.
-Wiesz, mam zniżkę na lody w pobliskiej kawiarni, więc... no- poruszył sugestywnie brwiami. Prychnęłaś tylko i wzrokiem zaczęłaś poszukiwać nauczyciela. Obraz zasłonił Ci jednak ów mężczyzna, opierający się jedną ręką o ścianę, sprawiając, byś nie widziała nic, prócz jego nie za ładnej twarzy.- Szukasz kogoś?
-Tak- odpowiedziała jedna osoba, która Tobą nie była. Aizawa położył mu rękę na ramieniu i, nie dbając o bycie delikatnym, odsunął od Ciebie faceta.- Mam nadzieję, że nie naprzykrzałeś się mojej podopiecznej? W innym wypadku, musiałbym dać ci nauczkę- szepnął mu do ucha, otwierając szeroko oczy i uśmiechając się niebezpiecznie. Pracownik przełknął ślinę na ten widok i odszedł na parę kroków. Shota obrzucił go pogardliwym spojrzeniem, a następnie swój wzrok przeniósł na Ciebie.- Wyjaśnij mi, kim był ten przeraźliwie miły pan?
-A ja wiem? Przyczepił się i nie chciał puścić- mruknęłaś, patrząc na swoje buty. Poczułaś jednak, jak czarnowłosy kładzie Ci rękę na głowie i głaszcze.- Czy ja wyglądam jak kot?
-Następnym razem po prostu mnie zawołaj- szepnął. Pokiwałaś twierdząco głową, starając się ukryć rumieniec, a następnie ruszyłaś dalej, w poszukiwaniu ładnych ubrań.
Toshinori Yagi
-Ej, jesteś tą laską z telewizji!- krzyknął pracownik, podchodząc do Ciebie.- Powiedz mi, czemu taka ładna dziewczyna jak ty, chodzi z jakimś chudym, brzydkim gościem, co?- spytał, opierając się o ścianę.
-Ja nie...- przypomniałaś sobie ostatnią akcję z dziennikarzami.- On nie jest brzydki-warknęłaś.
-Dobrze, dobrze, ale na modela by się nie dawał- mówił dalej, z pewnym siebie uśmiechem.- Niedaleko stąd jest fajna kawiarnia, chcesz się przejść?
-Młoda (imię)!- zza chłopaka wyszedł Toshinori w postaci All Might'a.- Zechciałabyś mi doradzić, która koszula jest lepsza?
-Oczywiście- warknęłaś, wymijając mężczyznę, niedowierzającego w to, co teraz widzi.
-J-ja mogę panu pomóc!- krzyknął w stronę blondyna. All Might położył Ci dłoń na ramieniu.
-Nie, dziękuję.
Szybko weszliście do przebieralni, gdzie schowaliście się w jednej z kabin. Yagi odmienił się w swoją "normalną" wersję, a Ty odetchnęłaś.
-Chyba już sobie poszedł, więc...- chciałaś wyjść, ale mężczyzna Cię zatrzymał.-Hę?
-Miałaś pomóc mi w wyborze koszuli- mruknął, a Ty otworzyłaś szerzej oczy.
-Faktycznie! Pokazuj, co tam masz- były dwie. Jedna była cała jasnoszara, a druga niebieska w kratę. Kazałaś mu przymierzyć tą, która bardziej Ci się spodobała, jednak nim wyszłaś, musiałaś zapytać się go o jedną ważną rzecz.- All Might, czemu zawsze kupujesz za duże ciuchy?
-Jak zmieniam postać, to mniejsze zazwyczaj się rozrywały. Poza tym, jest to wygodniejsze nawet dla mnie- odparł, a Ty pokiwałaś głową ze zrozumieniem.
-Dobra, przymierzaj to! Czas cię jakoś sensownie ubrać- powiedziałaś, uśmiechając się sprytnie. Takie ubrania mu dobierzesz, że go w szkole nie poznają, he he.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro