VII
Stałaś i patrzyłaś na Deana jakby twój błagalny wzrok cokolwiek mógł zmienić.
( Mój tata nie żyje? To niemożliwe.)
- Jak to?
- Ludzie umierają Saro, mieliście wypadek. - powiedział chłopak.
( Kto zabrał mi całe powietrze? Duszę się. Muszę usiąść. Niedobrze mi.)
- Źle się czujesz? - spytał troską.
- Tak, właśnie umieram.
( Tak się czuje, jakby moje serce po prostu stanęło, przestało pompować krew powoli mnie zabijając.)
Dean podszedł do mnie i przyłożył mi dłoń do serca.
- Czy mógłbyś wziąć ręce. - powiedziałaś cała czerwona.
Dean odsunął się wyraźnie zmieszany.
- Nic ci nie będzie. Obiecuje. - zapełnił przez chwilę coś rozważał, ale zrezygnował. Uśmiechnął się do mnie lekko.
Przeklęłam się w duchu ale odwzajemniłam uśmiech.
- Jak zginął mój tata? - spytałam ze łzami w oczach.
- Usiąć. - poprosił Dean.
Zrobiłam to i starłam szybo łzę. Gula w moim gardle nadal mi przeszkadzała więc co jakiś czas musiałam odchrząknąć. Mój towarzysz westchnął.
- Mieliście wypadek na drogę wyskoczył wam jeleń. Nie miałaś pasów więc przeleciałaś przez przednią szybę i wpadłaś na pobocze to cie uratowało. Ale on nie miał tyle szczęścia...
Dalej już nic nie usłyszałam bo zemdlałam.
( To niemożliwe przecież on powinien przeżyć nie ja. Zawszę powtarzał, że będzie dobrze. A teraz co? Nie żyje....)
Obudziłam się w jakimś pokoju bez okien. Rozejrzałam się. Mały pełen broni z łóżkiem i szafą idealny opis tego pokoju.
( Pistolet miałam raz ręku na strzelnicy. Tata próbował nauczyć mnie strzelać. Udało mu się świetnie strzelam, ale to nie zwróci mu życia.)
Przełknęłam gulę, która cały czas ze mną była. Podeszłam do lustra. Nie poznałam siebie tak jakby patrzyła na zupełnie obcą osobę...Wyszłam na korytarz. Stanęłam.
( Co mam zrobić? Nie znam tego miejsca i nie uśmiecha mi się tu myszkować...)
- Dean jesteś tu?
Po chwili z pokoju obok wyszedł Dean.
- Obudziłaś się, dobrze się czujesz? - spytał z troską. Uśmiechnęłam się blado.
- Czemu mi pomagasz?
Chłopak zmarszczył brwi.
- Po prostu. Choć powinnaś coś zjeść. - powiedział i ruszył przodem prowadząc cie do salonu.
Rozejrzałaś się dokładnie. Zobaczyłaś całą masę książek. Bez wahania do nich podeszłam.
(Uwielbiałam czytać i nic tego nie zmieni.)
Wyciągnęłam pierwszą lepszą książkę i ją otworzyłam.
- Zjesz pizze? - głos Deana wyrwał mnie z zamyślenia.
( Zjadła bym konia z kopytami.)
- Tak. - powiedziałam i uśmiechnęłam sie szeroko, a on to odwzajemnił. Wyszedł do kuchni, a ja spojrzałam na książke.
Czytałam uważnie.
( Według tego istnieje mnóstwo gorszych besti niż wampiry. Na każdego jest inny sposób, żeby pozbyć się ducha trzeba spalić jego kości. Zapamiętam...)
- Jestem.
Odłożyłam książke na półkę.
( Czemu wcześniej nie zauważyłam jakie on ma ładne oczy. Sara ogarnij się...Naprawdę ma ładne oczy.)
Dean uśmiechnął się.
( Swoją drogą ciekawe jak naprawdę ma na imię. Biedak nie umie kłamać.)
Usiadłam na przeciwko niego i chwyciłam pizze.
- Nie jesz? - spytałam głównie z grzeczności.
( Chętnie sama zjem całą.)
- Ja jadłem.
Ugryzłam pizze. Troszkę starą pizze. Kiedy Dean nie patrzył wyplułam kawałek i schowałam w kwiatach.
( Na pewno nie zobaczy.)
Po chwili zgasło światło i zrobiło się zupełnie ciemno.
CDN....
..........................................
( 482 słów) Do zobaczenia^^
Za 3 ☆ będzie następny rozdział.
Piszę nową książke i prawdopodobnie pojawi się jak skończę tą książkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro