VI
Obudziłam się, właściwie to straszny ból głowy mnie obudził, ale to szczegół. Mały strasznie upierdliwy szczególik. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nie jest duży, ale niezwykle przytulny. Spróbowałam usiąść. To był zły pomysł. Pojawiły mi się mroczki po oczami. Spróbowałam jeszcze raz tylko powoli.
( Udało mi się. )
Spojrzałam na swoje ciało i od razu tego pożałowałam.
( Jestem w samej beliźnie. )
- Kto mnie rozebrał!?!
W tym pokoju byłam jeszcze przez dwa dni czasami zdarzało mi się krzyknąć z bezradności. Czuje się coraz lepiej ból minął. Udało mi się znów zejść z łóżka.
Podeszłam jeszcze trochę chwiejnym krokiem do stolika. Stał na nim dzbanek z wodą i tacą z całą górą kanapek. Chwilę się zastanawiałam czy nie są zatrute, ale głód wziął górę. Pochłonęłam trzy kanapki i pół dzbanka wody. Rozejrzałam się i podeszłam do wielkiej szafy. *wybór dla was co się ubrała*
Ubrałam się szybko i podeszłam do okna chyba udałoby mi się sunąć po rynie. Spojrzałam jeszcze na drzwi.
( Którędy lepiej stąd zwiać? ) - po chwili zastanowienia wybrałam okno.
Otworzyłaś okno bez jakichkolwiek problemów. Okno znajduje się na drugim piętrze więc skakanie byłby złym pomysłem.
( Zbliża się wieczór teraz albo nigdy. ) -pomyślałaś i złapałaś się rynny.
(Oby tylko mocno się trzymała.)
Chwyciłas się mocniej i zaczęłaś powoli schodzić. Ręce bolały cię niemilosiernie ale się udało. Pobiegłaś w stronę lasu. Dłonie mocno cię piekły więc na nie spojrzałaś były całe poranione. Zatrzymałam się.
- Głupia rynna! - krzyknęłaś że złości.
- Trudno trzeba iść dalej później to opatrze.
Ruszyłam dalej. Szłaś już kilka godzin. Księżyc zdążył wzjeść rozświetlając trochę okolicę. Usłyszałaś ,,coś" odwróciłaś się, ale nikogo nie było. Przyśpieszyłam kroku.
( Może mi się wydawało? Ale lepiej nie ryzykować. Dla pewności wezmę jakąś gałąź.)
Zmęczona usiadłam na kamieniu. W myślach zaczęłam sobie powtarzać.
( Mam na imię Sara mam 21 lat zdałam mature, zostałam porwana ale uciekłam. Mój ojciec pewnie zginął w wypadku samochodowym ja przeżyłam. Przeżyłam też spotkanie z wampirem. Nic mi nie będzie jestem silna. )
( Dobrze zrobiłam, że uciekłam? W końcu nic mi nie zrobił miałam wodę, jedzenie ale byłam zamknęta. Uciekając postąpiłam źle....)
Dotarłaś do domu niestety był pusty nikogo w nim nie było. Postanowiłaś poszukać taty w miejscu wypadku. Kiedy tam dotarłaś noc trwała w najlepsze, ale księżyc świecił jasno oświetlają ci drogę jagby chciał, żebyś tam poszła.
- Tato! - krzyknęłaś. Nikt nie odpowiedział.
- Tato!- spróbowałaś jeszcze raz głośniej.
- Nie znajdziesz go. - rozpoznałaś ten głos od razu należał do Deana.
- Dlaczego go nie znajdę? - odwróciłaś się I spojrzałaś na niego ze łzami w oczach.
- Bo nie żyje. - powiedział ze współczuciem.
- Przykro mi. - dodał.
CDN...
.....................................
(422 słów) Do zobaczenia ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro