I
- Czemu moje życie jest tak bardzo do kitu?-zadawałaś sobie te pytanie idąc przez las do domu.
( Jedyna przyjaciółka jaką miałam, okazała się....dwulicowa. Chyba to najlepsze słowo. Przynajmniej nie używając innego rodzaju określeń. Zdecydowanie do kitu. Zadawała się ze mną tylko dla beki, jędza. ) - zatapiałaś się coraz bardziej w myślach, aż połknęłaś się o gałąź i oczywiście zaliczyłaś glebę.
- Super dzień....Jak się wali to wszystko.-powiedziałaś.
Powoli usiadłaś i zobaczyłaś dużą, krwawiącą ranę na kolanie.
- Lepiej już dziś nie może być. Czym w ogóle rozwaliłam sobie tak kolano?
Zaczęłaś w liściach szukać sprawcy i znalazłaś nóż.
- Jeszcze psychopaty gubiącego noże mi dziś brakuje. - weschnęłaś.
Obracałaś chwilkę znalezisko w dłoniach i oglądałaś jakieś wyryte na nim znaczki, po czym zaczęłaś się zastanawiać co z nim zrobić. Po chwili namysłu postanowiłaś...
Zachować ten nóż, w końcu znalezione nie kradzione.
(Może mi się do czegoś przydać. Jeśli nie, to przynajmniej znalazłam jakiś antyk. Nigdy takiego noża nie widziałam, więc to chyba antyk, nie? ) - powiedziałaś myślach i poszłaś w stronę domu.
Na podwórku czekał już na ciebie Kajtek najlepszy pies świata. Od razu podeszłaś do niego i zaczęłaś się z nim bawić.
Właściwie to namawiałaś go, żeby wszedł z tobą do domu, ale i tak było śmiesznie. Po długich namowach dał zaprosić się do środka, a ty poszłaś do łazienki porządnie się opatrzyć skaleczenie, ale zamiast otwartej rany zobaczyłaś tylko zaschniętą krew.
- Co to ma znaczyć, co jest?! - wykrzyczałaś przerażona.
Byłaś w szoku. Na pewno miałaś rozciętą nogę, widziałaś to. Usiadłaś na brzegu wanny i zaczęłaś zmywać zaschniętą krew. Nagle ktoś zapukał do łazienki.
- Sara, wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony tata.
Po śmierci mamy zawsze był smutny.
- Tak po prostu odkręciłam za gorącą wodę.- kłamstwo zabrzmiało wystarczająco przekonująco, by tata odszedł spokojniejszy.
Swoje problemy rozwiążesz sama, on ma dość swoich...
Kiedy tata odszedł, pobiegłaś wprost do swojego pokoju. Zastanawiałaś się co się właściwie stało w lesie.
( Na pewno miałam rozwalone kolano, bo niby skąd tyle krwi? Chyba nie jestem walnieta...) -powtarzałaś myślach chodząc w swoich pokoju w kółko.
Zastanawiając się czy może to nie był tylko wytwór twojej wyobraźni. W końcu uspokoiłaś się na tyle, by czymś się zająć.
Postanowiłaś usiąść na parapecie i otworzyłaś okno. Nigdy ci się to nie nudziło. Patrzyłaś na zachodzące słońce, potem na gwiazdy i zadawałaś sobie pytania czy ktoś tam gdzieś jest. Zanużona zasnęłaś przy otwartym oknie.
CDN............
................................
(393 słowa) Do zobaczenia^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro