Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19. Ozdrawianie

Zima była idealną porą na rekonwalescencję. Pułkownik nie miał obowiązków, jako że każdy Kozak był teraz w zimniku, a jakiekolwiek potyczki i zatargi nie miały sensu. Do końca stycznia Jurko był tak osłabły, że jedyne co robił, to trzymał głowę prosto przy pojeniu i karmieniu i rozmawiał trochę ze swoją żoną i towarzyszami, którzy odwiedzali go, gdy nie drzemał. Choć gorączka już minęła, wciąż był straszliwie osłabły, co go ogromnie irytowało, zawsze bowiem nie lubił, gdy ktoś go widział w niemocy. Anastazja uspokoiła się już, jeśli chodzi o zamartwianie się o stan zdrowia męża i częściowo zaczęła z powrotem dbać o gospodarstwo, które jak dotąd było pozostawione bez jej opieki, ale ludzie byli już tak przyzwyczajeni do jej sposobu prowadzenia domu, że nie widać było różnicy w jego stanie. Wszystko toczyło się swoim torem, oporządzano zwierzęta, dbano o obejście, sprzątano i tak dalej. Młoda gospodyni cieszyła się jednak z powrócenia do swych obowiązków, dawało jej to bowiem poczucie, że wszystko idzie dobrym torem. Nadal jednak większość dnia spędzała w sypialni przy mężu, jednak przynosiła ze sobą rzeczy do szycia i cerowania, czy też przędła wełnę. Leżący w niemocy Jurko musiał przyznać, że w jakiś dziwny sposób odpowiada mu to ciche towarzystwo żony i był zadowolony, że może ją o wszystko poprosić, jeśli zachodzi taka potrzeba. Wraz z powracaniem jego sił coraz mniej drzemał za dnia, toteż miał dużo czasu na różnorodne rozmyślania.

Z nastaniem lutego Jurko miał już na tyle siły, aby sam jeść i korzystać z nocnika, toteż cieszył się, że odciąża tym samym innych ludzi z opieki nad nim. Zima hulała w najlepsze i nikt prawie nie wychodził z domostwa, codziennie rano przechodził lekko wspierając się na ramieniu Antona do świetlicy, gdzie spędzał cały dzień półleżąc na ławie, w towarzystwie swych Kozaków i żony, która całymi dniami z braku zajęcia tkała w towarzystwie dziewek służebnych. Czas umilano paniom opowieściami pełnymi wspomnień z czasów powstania Chmielnickiego, ale też z jeszcze wcześniejszego okresu życia pułkownika. Choć zgrabnie omijano pewne tematy, nie przeszkadzało to Anastazji, która uważała, że nie jest to oznaką rozpamiętywania, lecz zwyczajnym niemówieniem o czymś, co sam Bohun zdawał się już uważać za nie godne wspominania.

Były jednak takie rzeczy, które Jurko chciał przedstawić swojej żonie, lecz nie wiedział jak się do tego zabrać. Męczyła go chęć opisania jej dwóch spotkań, o których chciał żeby wiedziała. Nie chciał jednak, aby ktokolwiek inny był świadkiem ich rozmowy, a aura nie sprzyjała zastaniu sam na sam w świetlicy, w alkowie zaś jakiekolwiek rozmowy nie kleiły się, jako że nie chciał przeszkadzać jej w przygotowaniach do snu, do których zaliczało się przygotowywanie przyodziewku na dzień następny dla niego i dla siebie, odkładanie czystych ubrań na miejsce oraz wieczorny pacierz przy ikonie, oraz "ogólne krzątanie się przed snem" do którego zaliczała się zmiana stroju i wieczorna toaleta za perskim parawanem. 

On zaś ograniczał się jedynie do zmiany stroju i przewieszeniu dziennego przyodziewku przez ramę łoża, po czym zmęczony kładł się na swej części łoża i okrywszy się pierzyną gasił kaganek postawiony tuż obok jego głowy i wymówiwszy "Dobrej nocy" (co z początku zaskakiwało Anastazję znajdującą się podówczas za parawanem, bo nigdy jego chłodna z dawna grzeczność wobec niej nie skutkowała takimi życzeniami dobrej nocy) słyszał zza parawanu odpowiedź i zamknąwszy ledwo oczy, zapadał w kamiennym sen, zmęczony całym dniem. Kiedy już zazwyczaj spał, Anastazja wychodziła zza parawanu w stroju nocnym i siadając na ozdobnym tureckim stołku sięgała po zdobny grzebień i rozplótłszy kosę, którą zwykle nosiła czesała swe włosy wpatrując się w swe odbicie w ozdobnym lustrze.

Jakież było jej zdziwienie, gdy któregoś wieczoru kończąc wieczorną toaletę, spostrzegła w lustrzanym odbiciu, że jej mąż jeszcze nie śpi i wyraźnie czeka na coś wsparty o poduszki leżąc pod okryciem na łożu. Serce poczęło jej bić mocniej, jednak nie dała po sobie poznać swego zdenerwowania, zastanawiała się przez chwilę, co też jest przyczyną tego, że nie śpi. Skończywszy rozczesywanie włosów, weszła zwyczajnie do łoża i spojrzawszy na męża, czekała na jego słowa, jakiekolwiek miały paść z jego ust. On zaś wyprostowawszy się chwycił ją za rękę i rzekł:

— Jest coś, o czym ci muszę powiedzieć...

Siedzieli tedy w łożu, a on jej opowiedział, to co chciał. Napomknął z początku o spotkaniu Skrzetuskich, jednak zrobił to w taki sposób, iż ona od razu poznała, że było to dlań nic więcej niż spotkanie starych znajomych, co musiała przyznać ogromnie ją uradowało, szybko jednak spochmurniała, poznając, że nie tylko o tym jej mąż chce jej powiedzieć.

Przedstawił jej tedy okoliczności swego postrzelenia, nie szczędząc wspomnień dotyczących dyshonorowego postępowania w dawnych latach jego napastnika. Anastazja nie widziała strachu w jego oczach, lecz widoczną obawę o jej bezpieczeństwo, jak wynikało bowiem z opowieści Jurka, zemsta miała nie dosięgnąć tylko jego, ale jego dom i rodzinę (trzeba Ci czytelniku wiedzieć, że niestety nie padły tu słowa "to, co najcenniejsze", w myślach bowiem peszył się na to określenie w kontekście swojej małżonki i to w nim jeszcze walczyło, toteż w miarę opowiadania sama ogromnie lękała się tym wszystkim. On jednak uspokoił ją zapewniwszy, że już jest cena za tego zdrajcę, nie tylko w ich okolicy, ale i na całej Ukrainie, a on sam zajmie się tą sprawą, gdy dojdzie do siebie. Widząc jego pewność i wewnętrzny spokój Anastazja uspokoiła się sama ufna w sprawiedliwość i mądrość jej męża. 

Gdy przestał już mówić, milczeli jeszcze przez chwilę, wciąż trzymając swoje dłonie. Jurko otrząsnął się z zamyślenia, po czym ucałował jej dłonie i życząc jej zwyczajnie dobrej nocy ułożył się do snu. Ona zaś zgasiła pośpiesznie kaganki i świece, po czym sama ułożyła się do snu, zwrócona plecami do męża, bała się bowiem, że mimo ciemności pozna jej zmieszanie. Mimo jawiącego się wyraźnie zagrożenia dotyczącego bezpośrednio jej osoby przezywała teraz istne piekło. Dziwił ją bowiem owy niespodziany gest ucałowania dłoni. Rozmyślała o nim przez długi czas. Nie spodziewała się bowiem czegoś takiego. Wszystkie grzecznościowe gesty, których dotychczas doznała ze strony męża miały charakter formalny. Owo ucałowanie dłoni było zupełnie niepodobne do niczego, co dotąd przeżyła. Zdało jej się w końcu, że była to jakowa oznaka troski o jej osobę, czy to ogólnej, czy wynikającej z ich rozmowy. Wiedziała teraz jednak, jak reaguje na takie względy, gdy nie są dyktowane etykietą i powinnością. Oto bowiem na całe jej ciało rozlało się dziwne niespokojne ciepło, które nie opuszczało jej bardzo długo. Zasnęła jednak dość szybko, nie martwiąc się już niczym.



W kilka dni później do ich dworku zawitał niespodziany gość – młody Daniło. Zapraszał on swą kuzynkę na wesele swego brata Antona, co zdziwiło i Jurka, i Anastazję, przed Bożym Narodzeniem nie było mowy o żadnym ślubie. Ślub miał się odbyć szybko, bo już za dwa tygodnie, co też nie dziwiło ze względu na okoliczności sprzyjające przyspieszeniu jego zawarcia. Bociany bowiem upatrzyły sobie, dość się pospieszywszy Iwanowy chutor i wypadało się pospieszyć, co by ludzie zbytnio nie gadali. Chłopak został u nich na noc, po czym z samego rana ruszył do domu, żegnany przez gospodarzy słowami:

 — Do zobaczenia na weselu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro