Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21: Antymonarchiści

Woda lała się strumieniami, powoli pochłaniając co raz większy obszar zamku.

Jena postanowiła działać. Kiedy fala zbliżyła się do niej i Terry'ego wypowiedziała coś niezrozumiałego pod nosem i okręciła się 2 razy wokół własnej osi, tworząc tym samym różową bańkę dookoła niej i jej... towarzysza. Diaspro, rodowita mieszkanka Atlantydy nie miała problemów z tym napływem wody. Umiała oddychać w takich warunkach. Jedynym problemem było odrzucenie falą uderzeniową. Natychmiast podpłynęła do powierzchniowców.

- Nic wam nie jest? Żyjecie? - zapytała.

- Ledwo - odpowiedział Terry. - Jak ty to zrobiłaś?

- Normalnie - odpowiedziała Jena, wzruszając ramionami, jakby to nie było niczym nadzwyczajnym.

- Nie mówiłaś, że jesteś magiem. Dlaczego nie mówiłaś, że jesteś magiem?!

- Bo nie pytałeś.

- Nie rozumiesz? Jena to może odmienić losy wojny! Masz pojęcie ile możemy zrobić z pomocą twojej mocy? Możemy stworzyć broń, o której łowcy mogą pomarzyć. Możemy poszerzyć nasz skład. Możemy...

- ...zająć się tym później, bo teraz najważniejsi są nasi przyjaciele? - dokończyła za niego dziewczynka.

- Jasne.

- To antymonarchiści pod wodzą Czarnej Manty - wyjaśniła Diaspro.

- Skąd wiesz?

- Często atakują.

Jena i Terry wymienili się spojrzeniami.

- Jak się tym steruje? - zapytał chłopak, opierając się o ścianę bańki, przez co ta się poruszyła w stronę naporu, jednocześnie wprawiając w ruch jej zawartość. Oboje padli na ziemię.

- Już wiesz? - odpowiedziała dziewczynka pytaniem na pytanie.

Tymczasem sala balowa była pod największym ostrzałem. Królowa, dzięki jednemu ze swoich zaklęć sprawiła, że Jade i Wally mogli oddychać pod wodą. Bardzo ułatwiło im to sprawę.

Antymonarchiści otoczyli ich ze wszystkich stron. Przed szereg wyszedł ich przywódca. Wysoki, barczysty mężczyzna w czarnym kombinezonie i charakterystycznym, owalnym, czarnym hełmie z czerwonymi otworami na oczy. Czarna Manta.

- Znów się spotykamy, Mero. Po tych wszystkich wydarzeniach powinnaś się w końcu poddać i pozwolić ludziom na dobrowolny wybór władcy. Niech żyje demokracja! - Wally'ego zatkało. W jego wymiarze często walczyli z Czarną Mantą. Tyle, że u nich jego motywacją była nienawiść do Aquamena, a nie społeczne sprawy Atlantydy. Ten wymiar chyba nigdy nie przestanie go zadziwiać.

- Lud Atlantydy jest pod rządami dobrych monarchów od samego początku istnienia. Tradycja zawsze zwycięża. Mój mąż popierał to całe życie i nie pozwolę, żeby... - Królowa Mera zabrała głos z wielką gracją i klasą.

- Dobrych monarchów? Wojny o władzę twojego świętej pamięci męża i jego brata omal nie zniszczyły naszego kraju!

- Przepraszam, że się wtrącę, ale  - głos zabrał Wally - czy nie można się dogadać w inny sposób? Po co walka? Zupełnie nikt nie potrzebuje tutaj rozlewu krwi.

Przedstawiciele dwóch wrogo nastawionych do siebie form rządu spojrzeli na niego wyraźnie zniesmaczeni. Widać, żadne z nich nie lubiło przerywania konwersacji.

- Ojcze? Czy mogę dać nauczkę temu człowiekowi? Nikt nie ma prawa ci przerywać. To brak szacunku - przed tłum wyszedł Kaldur'ahm.

Jeżeli speedsterowi głos zabrało przez Czarną Mantę-demokratę, to na widok Wodnika, przywódcy zespołu, najwierniejszego partnera Aquamena i jednego z jego (Wally'ego) najlepszych przyjaciół w jednym, służącego swojemu ojcu, kompletnie zwalił go z nóg. Jade najwyraźniej to zauważyła, bo stanęła obok niego, dotykając jego ramienia.

Czarnoskóry blondyn mordował go spojrzeniem szarych oczu, niegdyś tak życzliwie do niego nastawionych.

- Dobry pomysł, synu.

- Jestem za - odparła królowa. - Jutro o świcie odbędzie się pojedynek. Zwycięzca, będący przedstawicielem jednej ze stron, wprowadzi nowy ustrój rządów. Wybiorę tego wojownika, który wygra dzisiejszy turniej.

- Uczciwy układ - przyznał Manta. - Moim reprezentantem zostanie Kaldur'ahm. Jest najlepszy. - Położył dłoń na ramieniu swojego syna.

- Może to jeszcze przemyślicie? - próbował wyperswadować pomysł rudzielec.

- To będzie pojedynek na śmierć i życie -  dokończyła Mera.

- Śmierć monarchii z rana, to jest coś, czego mi potrzeba.

- Znakomicie. Lepiej pożegnaj się z synem.

- Lepiej pożegnaj się z koroną.

Już się rozchodzili w bardzo bojowych nastrojach. Na odchodne Kaldur rzucił w ich stronę spojrzenie pełne pogardy.

- Przynajmniej nie wyrżnęli wszystkich w tej sali - stwierdziła Jade. - Poza tym wiesz, że jeśli monarchiści przegrają, to nie zawrzemy z nimi sojuszu przeciwko łowcom? To będzie koniec. Świetna robota Wally.

Do sali balowej wtoczyli się Jena i Terry w dziwnej różowej bańce. Towarzyszyła im jedna Atlantka i masa antosiów.

- Coś nas ominęło? Czemu wszyscy macie takie grobowe nastroje? Ktoś umarł, czy co? - zagadnął Terry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro