Rozmowa 27. Spotkanie.
/Wiktoria/
Minęło kilka dni od wypadku. Kuba się dziwnie zachowuje. Martwi mnie to. Ale wiem, że są spawy o których nie chce mi mówić ze względu, że jestem w ciąży. W dodatku nadal nie znamy z Kubą płci dziecka. Czuję się jakbym miała w brzuchu takie kinder niespodziankę. Obecnie jadłam z Kubą śniadanie. Na śniadanie były kanapki i herbata. Jadłam spokojnie. Kuba wręcz przeciwnie. Jadł tak szybko jakby miał się spóźnić na lekcje w szkole. Na samą myśl cicho się zaśmiałam. W dodatku mieliśmy iść dziś wybierać wózek dla dziecka. W pewnej chwili zadzwonił Kubie telefon. Mój mąż wziął telefon i odebrał.
-Halo?- Zapytał się wstając i po chwili opuszczając kuchnie.- Chyba żartujesz?!- Usłyszałam nagle krzyk męża. Jego krzyk sprawił, że lekko podskoczyła. Poczułam jak maleństwo moje i Kuby zaczyna kopać. Pewnie się wystraszyło. Spojrzałam w stronę wyjścia z kuchni. Kuba pakował torbę.- Szlak by to.- Usłyszałam wykurzony głos Kuby.
-Co się stało Kuba?- Zapytałam biorąc łyk herbaty.
-Piotrek złamał nogę i nie mają kierowcy. Ehh... Muszę jechać do pracy Wiki.- Powiedział Kuba.
-Kurczę, a mieliśmy iść obejrzeć wózek dla malucha.- Powiedziałam patrząc na męża. Kuba głośno westchnął patrząc na mnie.
-Dzwoń do swojej mamy.- Powiedział zdenerwowany Kuba.
-Jest w delegacji. Przecież ci mówiłam.- Powiedziałam patrząc na niego.
-A Maryna?- Zapytał opierając się o lodówkę krzyżując Kuba.
-Jest u rodziców z Wiktorem.- Powiedziałam patrząc na niego. Skończyło się na tym, że Kuba musiał jechać do pracy, a ja miałam zostać w domu. Z kwestii, że nie miałam nic do roboty nie miałam za bardzo ochoty na siedzenie w domu. Więc opuściłam dom i zamknęłam go. Zaczęłam spacerować. W pewnej chwili zauważyłam Górską. Na sam widok kobiety wystraszyłam się. Niestety Beata Górska musiała mnie zauważyć. Zaczęła do mnie podchodzić.
-Wiktoria możemy pogadać?- Zapytała się kobieta patrząc na mnie. Westchnęłam głośno.
-Czego chcesz?- Zapytałam patrząc na kobietę.
-Ja... Przepraszam za to przed domem weselnym. Nie wiedziałam, że ty i Kuba... Wzięliście ślub.- Powiedziała kobieta.
-Jak widać. Kuba przez ciebie długo cierpiał po tym jak zabiłaś Adę i Kaję.- Powiedziałam patrząc na kobietę.
-A co ty byś zrobiła gdyby twój ukochany był z inną? Pewnie też byś ją zabiła.- Powiedziała kobieta patrząc na mnie lekko wrogo.
-Wiesz co? Mylisz się. Mimo wszystko starałabym się uszanować jego decyzję próbując zrozumieć fakt, że jego serce należy do innej.- Powiedziałam patrząc na kobietę.- A teraz wybacz ale śpieszę się.- Powiedziałam mijając kobietę.
-Poczekaj.- Usłyszałam głos kobiety za sobą. Odwróciłam się by spojrzeć na nią.- Jak zginą twój brat?- Jak tylko to usłyszałam spojrzałam na nią.
-To sprawy rodzinne.- Powiedziałam i po chwili poszłam w swój kierunek. Nie chciałam dłużej z nią rozmawiać. Ona jest dla mnie zamkniętym tematem. Ważniejsze dla mnie jest dobro mojej rodziny. Po dojściu do sklepu z artykułami dla dziecka rozejrzałam się. Jednak długo mi to nie zajęło i szybko wróciłam do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro