Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Tęsknota.

/Wiktor/

Od świąt minęło kilka tygodni. Za miesiąc zacznie się lato. Widziałem jak siostra Nowego bardzo przeżywa brak Gabrysia. Kilka dni temu gdy miała nocny dyżur obudziła się z krzykiem. Dobrze, że Kuba ją uspokoił. Inaczej by mogła zemdleć przez te emocje. Obecnie patrzyłem na fotografię Nowego, Lidki i Adrianny.

-Tęsknimy za tobą Gabryś.- Powiedziałem patrząc na fotografie. Usłyszałem jak ktoś wszedł. Odwróciłem się i zauważyłem młodego chłopaka.

-Dzień dobry. Emm... Gdzie jest szef?- Zapytał się nie pewnie. Pewnie widział jak mówię do fotografii.

-Kuba jest na wezwaniu ale za pare minut powinien przyjść. Jest na wezwaniu.- Powiedziałem podchodząc.- A tak w ogóle złego... Kim pan jest?- Zapytałem patrząc na mężczyznę.

-Jestem Bartosz Jakubczyk. Mam pracować tu jako lekarz w karetce.- Powiedział ten cały Bartosz. Po kilku minutach przyjechał zespół Artura. Wiktoria usiadła na ławkę, a Kuba poszedł do gabinetu z tym Jakubczykiem.

/Kuba/

Po rozmowie z Bartoszem dałem mu strój roboczy. Gdy ten poszedł się przebrać przyszedł do mnie Wiktor. Wiedziałem, że będzie się pytał o nowego pracownika. Postanowiłem mu wszystko opowiedzieć. Zrobiłem to.

-Poza tym ma mieć dzień próbny. Przypilnujesz go?- Spytałem się patrząc na niego.

-Ok Kuba. Zrobię to.- Powiedział Wiktor. W podziękowaniu skinąłem głową. Wiktor po chwili wyszedłem z mojego gabinetu. Wyjąłem dokumenty które musiałem wypełnić. Napisałem wiadomość Wice czy mogłaby przynieść mi kawy. Odpisała, że zaraz mi ją przyniesie.

/Wiktoria/

Kiedy tylko zalałam kawę dla Kuby wystraszyłam się gdy zauważyłam jakiegoś typa który się na mnie gapił. Odruchowo złapałam się za miejsce gdzie znajdowało się serce.

-Przepraszam. Nie chciałem ciebie wystraszyć.- Powiedział patrząc na mnie.

-Wystraszył mnie pan.- Powiedziałam biorąc kawę.

-No przepraszam. Tak w ogóle to Bartosz jestem.- Powiedział wyciągając do mnie rękę.

-Wiktoria. Sorry ale śpieszę się.- Powiedziałam zaczynając iść w stronę schodów.

-Może chcesz dziś po pracy na jakąś kawę?- Zaproponował Bartosz. Spojrzałam na niego.

-Po raz mam chłopaka. Po dwa nie pije kawy. Po trzy nie mam ochoty. Po cztery po pracy idę na grób brata.- Powiedziałam i szybko jak umiałam poszłam do gabinetu Kuby. Po wejściu nie zauważyłam mojego chłopaka. Gdy odstawiłam kubek na jego biurko zalałam kilka dokumentów. Szybko jak umiałam starałam się wytrzeć plamy. Usłyszałam jak ktoś wchodzi. Zauważyłam Kubę. Rozpłakałam się z tego wszystkiego.

-Wikuś.- Powiedział Kuba czułym głosem, a następnie mnie przytulił. Wtuliłam się w niego płacząc nadal.- Wiki nic się nie stało. Spokojnie.- Powiedział sadzając mnie na kanapie.- Odpocznij sobie.- Powiedział głaszcząc mnie po głowie. Uspokoiłam się, a z powodu emocji zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro