Rozdział 38. Pogrzeb syna.
/Kuba/
Minęło kilka godzin od powrotu Wiktorii do domu razem z naszą córką. Nie chciałem wczoraj Wice mówić w szpitalu ale dziś odbywa się pogrzeb naszego syna. Poinformowałem nie liczną część rodziny. Właśnie jechałem autem do kostnicy. Razem z Wiktorią została Maryna i Martyna. Obie miały pilnować Wiki, a jednocześnie miały opiekować się Gabrielą. Gdy zaparkowałem wysiadłem z pojazdu razem z synem Nowego. Tak. Wiktor ze mną pojechał. Miał postawić znicze od siebie i Maryny. Poszedłem do kostnicy. Spojrzałem na urnę gdzie były prochy mojego syna. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. B-Byłem wściekły na mojego brata, a jednocześnie załamany tym, że Wiktoria cierpi. Po kilku chwilach ktoś położył mały wieniec obok. Spojrzałem. Był to Piotrek. Pojechał ze mną na wypadek gdybym coś odwalił.
-Kuba. Nie wiem co czujesz to fakt ale... Nie zamykaj się w sobie. Wiktoria i mała ciebie potrzebują. Dobrze o tym wiesz.- Powiedział Piotrek kładąc mi rękę na ramię.
-W-Wiem ale... To boli. Jakby ktoś wbijał mi nóż w serce. W-Wiem, że coś takiego się zdarza ale... Gdyby odkryto wadę serca Gabrysia to on... T-Teraz by był z nami, a Wiki by nie płakała.- Powiedziałem spoglądając na niego ze łzami. Strzelecki objął mnie ramieniem i przytulił mnie. Pozwoliłem łzom spływać po moich policzkach. Zaciskałem zęby by nie płakać. Po chwili zaczęła się uroczystość pogrzebowa w kościele. To... Strasznie bolało gdy musiałem nieść... Tą urnę z prochami mojego synka. Najgorsze w tym to, że płakałem. Moje serce krzyczało z cierpienia i bólu. Przez wiele skutków utraciłem ojca, Adę i Kaję, Nowego, mojego dziadka, a teraz mojego syna. Dlaczego faceci nie mogą być w ciąży? Gdyby była taka możliwość ja... To ja bym rodził za Wiktorię. To ja bym trzymał nasze dzieci taki szmach czasu pod własnym sercem. Ale nie bo mężczyzna nie może zajść w ciążę! Całą uroczystość w kościele jak i pod czas jazdy pod cmentarz kłóciłem się z myślami. T-Tak bardzo chciałem by mój synek żył. Ale nie. D-Dlaczego ja po raz kolejny muszę ryczeć z powodu utraty bliskiej osoby. Gdy wszyscy dotarliśmy na cmentarz moje ciało drżało z powodu śmierci. Jednak. Rozpłakałem się na dobre gdy spuszczali urnę z prochami mojego syna do dołu. Upadłem na kolana płacząc jeszcze głośniej. Piotrek przytulił mnie starając mnie uspokoić. Gdy zasypywano rów z ciałem Gabrysia, Piotrek posadził mnie na ławkę. Zakryłem twarz dłońmi. Nie mogłem znieść tego widoku. Po chwili wszyscy zaczęli kłaść wieńce oraz zapalone znicze. Z trudem wstałem z ławki i podszedłem do grobu syna w którym był wbity krzyż z napisem. Postawiłem na grobie dwa znicze po czym je zapaliłem.
-Kuba.- Usłyszałem głos cioci Wiki. Spojrzałem na nią.- Bardzo mi przykro z utraty syna.- Powiedziała kobieta. Nie odpowiedziałem. To wszystko... Sprawiało, że nie miałem ochoty na nic.
-Wiemy ciociu ale wujek mocno to przeżywa. Tak jak ciocia Wiki.- Powiedział Wiktorek który mnie po chwili przytulił. Wszystko mnie bolało. Po chwili razem z młodym i Piotrkiem pojechaliśmy do domu. Od razu poszedłem do żony.
/Piotrek/
Usiadłem koło żony która zajmowała się córką Kuby. Mała spała spokojnie na rękach Martynki. Moja żona położyła ją do nosidełka. Wyglądała trochę jak nasza Lidzia po narodzinach. Pamiętam, że Nowy i Maryna zostali jej chrzestnymi.
-Jak Kuba?- Zapytała Martynka kiedy poszliśmy do kuchni. Przy małej został Wiktor, syn Nowego.
-Kiepsko. Jest załamany.- Powiedziałem patrząc na żonę.
-Szkoda mi jego i Wiki. Nie darowałabym sobie gdyby nasza Lidzia zmarła.- Powiedziała Martynka kiedy robiła nam kawę.
-Wiem Martynka.- Powiedziałem gdy żona podała mi kubek z kawą. Jednocześnie rozmawialiśmy jak i zajmowaliśmy się synem Maryny jak i córką Wiki i Kuby. Po kilku minutach do domu wróciła Maryna która wysłała syna do odrabiania lekcji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro