Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37. Opuszczenie szpitalu.

/Wiktoria/

Minęły dwa dni od śmierci mojego synka. Źle znosiłam całą sytuację. Nie chciało mi się wierzyć, że mój syn który miał całe życie przed sobą odszedł z tego świata. Dziś miałam opuszczać szpital razem z córką. Byłam tak zrozpaczona po śmierci syna, że nie dawałam się spakować. Po chwili przyszedł doktor Banach który tylko westchnął. Posadził mnie na krześle i spakował mi resztę rzeczy. Po chwili przyszedł Kuba.

-Dzięki doktorze.- Powiedział Kuba. Podszedł do mnie mąż i kucną. Złapał moje dłonie.- Wikuś. Chodź. Olga czeka z małą w samochodzie.- Powiedział Kuba. Pokiwałam głową. Wstałam, a Kuba zabrał torbę z rzeczami. Poszłam z nim do mamy. Bez słowa wsiadłam do samochodu od strony pasażera koło kierowcy.

/Kuba/

Gdy moja żona wsiadła bez słowa do auta. Podeszła do mnie Olga. Podałem jej torbę z rzeczami Zosi. Wiedziałem, że jej też jest ciężko z powodu utrata wnuka. Najpierw źle przeżyła fakt, że musi sama wychowywać syna. Potem przeżyła śmierć Nowego, a teraz przeżyła śmierć mojego syna. Masakra.

-Olga. Przypilnuj by nie brała leków.- Powiedziałem patrząc na kobietę.

-Spokojnie Kuba. Wszystkie leki pochowane. Zamykam pokój na klucz. Jeśli coś się będzie dziać to zadzwonię.- Powiedziała matka Nowego.

-To dobrze. Wika po tym co się stało może mieć depresję. Jak dojdzie do siebie po porodzie zabiorę ją do psychologa.- Powiedziałem patrząc na kobietę.

-Najważniejsze by Wiktoria miała nasze wsparcie. Maryna mi pomoże w opiece nad małą.- Powiedziała Olga.

-Nie ma problemu. Właśnie mała. Pamiętaj, że ma małe skrzywienie kręgosłupa.- Powiedziałem patrząc na nią. Nie chciałem Wiktorii mówić o problemów z kręgosłupem córki. Kiedy Olga razem z moją córką i żoną pojechałem ja poszedłem do bazy.

-Hej Kuba. Jak Wiki?- Zapytał się Piotrek.

-Nic nie mów. Zamknęła się całkiem w sobie.- Powiedziałem patrząc na niego podchodząc do szafki.

-Nie dziwie się. Ja na jej miejscu też bym była tak załamana.- Powiedziała Martyna.

-Szczęsny a ty teraz idziesz... No wiesz.- Powiedział z zawahaniem Artur.

-Tak. Zaraz będę szedł załatwić sprawy związane z pogrzebem małego.

-Kuba. Jeśli chcesz pomożemy tobie w tym. Złożymy się na wieńce, znicze itp.- Powiedziała Basia.

-Dzięki. Dam wam znać kiedy będzie pogrzeb. Potrzebny będzie zespół gdyby Wice... Sami wiecie.- Powiedziałem biorąc swoją torbę z rzeczami z szafki.

-Spokojnie Kuba rozumiemy.- Powiedziała doktor Reiter po czym z lekkim uśmiechem mimo bólu opuściłem bazę. Pojechałem do zakładu pogrzebowego. Chciałem mieć te sprawy jak najszybciej za sobą. Mówiąc szczerze bałem się zachowania Wiktorii pod czas pogrzebu. Nie wiedziałem jak zareaguje na to jak opuszczą trumnę do grobu. Wiki strasznie to przeżyje. Oby nie było, że weźmie jakieś gówno przed pogrzebem.

/Gabriel/

Siedziałem w moim domu. Wiki spała spokojnie na łóżku. Siedziałem obok niej głaszcząc ją po głowie delikatnie. Wiedziałem, że nic ona nie czuję. Źle mi było z tym, że moja siostra straciła syna. Było mi jej żal. Nie chciałem jej zostawić ale wiedziałem, że muszę zobaczyć o czym rozmawiała moja mama z Maryną. Wyszedłem z pokoju mojej siostry i zacząłem iść w stronę kuchni.

-Boje się Maryna. Co jeśli Wiktoria coś sobie zrobi?- Zapytała się z obawą w głosie moja mama.

-Wiem ja też. Ale czasu nie cofniemy. Najważniejsze by miała nas przy sobie.- Powiedziała Maryna. Miałem w oczach łzy. Pamiętam do dziś dzień gdy mama powiedziała mi i Wice prawdę. Pamiętam jej reakcję na mój ślub z Maryną. Na fakt, że Maryna spodziewa się dziecka. Nie zapomnę tego jak Wiki pomagała mi z pozostałymi szykować pokoik dla Wiktorka. Nie zapomnę szczególnie tego jak się cieszyła na dołączenie do zespołu ratowników. Piotrek odwalił jej coś na wzór otrzęsin i namalował jej kota na twarzy. Musiała tak chodzić pod czas dyżuru. Przynajmniej rozbawiało to chorych pacjentów.

/Wiktor/

Siedziałem na podłodze w szkole. Myślami byłem przy cioci. Wiedziałem, że synek cioci jest już razem z moim tatą i moim dziadkiem od strony wujka Kuby. Przez to nie miałem się jak skupić na matematyce i dostałem przez to jedynkę za kartkówkę. Mama nie będzie dumna ale cóż. Ciocia Wiki jest ważniejsza od jakiejś głupiej oceny. Po skończonej szkole poszedłem do domu mamy. Była też tam babcia. Przywitałem się z nimi. Mama powiedziała bym zaniósł plecak do pokoju i poszedł do łazienki umyć ręce bo zaraz da mi obiad. Zrobiłem jak mama powiedziała. Po chwili zacząłem jeść pomidorówkę z kanapkami ze szkoły pod czas gdy babcia pytała jak było w szkole. Nie mając wyjścia opowiedziałem jej o wszystkim. Prędzej czy później mama by się i tak dowiedziała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro