Rozdział 33. Poród. Cz.2.
/Kuba/
Całą drogę do domu mojego i Wiki byłem zdenerwowany. Nie wiedziałem kompletnie co dzieje się w domu. Poprosiłem Piotrka by od razu zadzwonił na policję. Nie wiedziałem kim jest osoba która wtargnęła do mojego domu. Denerwowałem się strasznie gdy musiałem przepuszczać ludzi na pasach.
-Kuba spokojnie. Bo nas jeszcze pozabijasz.- Powiedział Piotrek. W jego głosie wyczułem strach i niepokój. Nerwy dawały powoli o sobie znać. Czułem jak serce mi wali jak szalone.
-Zamknij się!- Krzyknąłem przerażony. Miałem już łzy w oczach z nerwów. Brzuch z nerwów zaczął mnie boleć.
-Kuba zamień się z Piotrkiem.- Powiedział nagle Wiktor kiedy przyśpieszyłem. Ja jednak go zignorowałem. Gdy tylko byłem pod domem zahamowałem szybko.- Kuba cholera.- Powiedział nagle Wiktor kiedy omal nie uderzył głową o przednią szybę. Nie patrząc na nic i na nikogo wysiadłem szybko z karetki i zacząłem biec do domu. Pod czas biegu zauważyłem motor. Wiedziałem co to oznacza. Maciek. Szybko wbiegłem do domu. W pewnej chwili zauważyłem go. Podszedłem do niego i pchnąłem go na kanapę.
-Co ty wyprawiasz?!- Krzyknął zaskoczony Maciek. Krew mnie zalewała ze wściekłości.
-Idioto tu jest moja ciężarna żona! Przez ciebie może zacząć rodzić!- Krzyczałem na tego idiotę. Wiedziałem ze Wiktor i Piotrek zaczynają szukać Wiki. Zauważyłem przerażenie na twarzy Maćka.
-C-Co.- Zapytał się przestraszony. Już chciałem odpowiedzieć ale powstrzymałem się.
-Kuba znaleźliśmy ją!- Usłyszałem krzyk Wiktora. Pobiegłem do nich od razu. Po wbiegnięciu do łazienki zauważyłem zapłakaną i przerażoną żonę.- Piotrek nosze.- Wydał polecenie Wiktor, a Strzelecki od razu pobiegł.
-Wiki już dobrze. Jestem tu.- Powiedziałem wycierając jej łzy z policzków. Z Wiktorem powoli podnieśliśmy Wikę. Opuściliśmy łazienkę. Kiedy zabieraliśmy z Wiktorem moją żonę słyszałem ciągle jak mówi, że się boi. Serce mi pękało, że musiałem słyszeć przerażenie i ból w głosie żony. Po dotarciu do karetki Położyliśmy Wikę na noszach. Usiadłem na siedzeniu za Wiką. Wiktor przygotował Wikę do badania ginekologicznego. Zaczął je kiedy karetka ruszyła. Głaskałem żonę po głowie.
-Aua... B-Boli.- Powiedziała Wika łapiąc mnie za rękę. Wiktor wychylił się kiedy sprawdzał czy zaczęła się akcja porodowa.
-Kuba zestaw porodowy.- Powiedział Wiktor. Gdy to usłyszałem się. Wystraszyłem się. Do terminu zostało tylko miesiąc- Piotr zatrzymaj się.- Dodał po chwili Wiktor. Szybko wstałem puszczając rękę ukochanej. Zacząłem szukać zestawu porodowego. Poczułem jak karetka się zatrzymuje. Gdy tylko znalazłem zestaw porodowy to podałem go Wiktorowi. Cały czas trzymałem żonę za rękę.
-Wiktoria posłuchaj. Musisz głęboko oddychać. Wiemy, że ciebie boli ale najważniejsze by twoje i Kuby maluchy były dotlenione.- Powiedział Wiktor kiedy wbiegł Piotrek do karetki.
-Dam jej tlen.- Powiedziałem i sięgnąłem po maskę z tlenem. Przyłożyłem ją do ust i nosa Wiktorii. Moja żona głęboko oddychała.
-Spokojnie Wika. Jestem tu.- Mówiłem głaszcząc ją po głowie. Nagle Wiktoria ścisnęła moją rękę mocno krzycząc. Domyśliłem się, że był to skurcz. Piotrek cały czas pilnował parametrów Wiki.
-Wiktor tętno spada 90.- Powiedział nagle Piotrek kiedy moja żona już miała przeć kolejny raz.
-Skarbie oddychaj głęboko.- Powiedziałem kiedy Wika zaczęła głęboko oddychać. Głaskałem ją po głowie.- Właśnie tak. Spokojnie.- Powiedziałem kiedy Wika kolejny raz miała parcie. Krzyknęła, a po chwili usłyszałem... Płacz.
-Kuba chodź.- Powiedział Wiktor. Podszedłem. Piotrek dał zaciski na pępowinie, a ja po chwili ją przeciąłem.- Krzyki ma po mamie.- Powiedział Wiktor okrywając maleństwo. Od razu domyśliłem się, że to Gabriela. Wziąłem małą na ręce. Miałem łzy w oczach ze wzruszenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro