Rozdział 29. Lęk i sen o bracie.
/Wiktoria/
Od wieści, że spodziewam się bliźniąt minęło pare dni. Moja mama, rodzice Kuby, mój mąż, Maryna, Wiktorek oraz pozostali bardzo cieszą się, że będą bliźniaki. Ale było coś co mnie przerażało. Bałam, że jedno z moich maleństw może mieć problemy zdrowotne albo jeszcze gorzej. Starłam się i to bardzo by się nie denerwować. Kuba nawet powiedział mi jaki ma pomysł na imiona dla maluchów. Gdy tylko wspomniał imię mojego nieżyjącego już tyle lat brata omal się nie popłakałam. Właśnie siedziałam w domu. Oglądałam zdjęcia z albumu od chwili gdy poznałam mojego brata. W między czasie leciał w telewizji serial medyczny. Na same wspomnienia o swoim bracie poczułam łzy w oczach. Wzięłam termos. Nacisnęła przycisk, a następnie napiłam się herbaty. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i odłożyłam album i termos na bok. Poszłam do drzwi. Po sprawdzeniu kim jest osoba. Odetchnęłam z ulgą widząc, że to Martyna. Wpuściłam ją do środka. Od razu zaproponowałam jej kubek herbaty. Jednak ta powiedziała, że sama sobie ją zrobi bym się nie przemęczała. Po chwili przyjaciółka mojego brata wróciła. Usiadła przy mnie i zaczęłyśmy rozmowę.
-Wiesz co? Boję się. Co jeśli któreś z dzieci jest na coś chore?- Spytałam się, a Martyna od razu objęła mnie ramieniem.
-Wiki nie przejmuj się tym. Będzie dobrze. Każda młoda matka ma jakieś obawy pod czas ciąży.- Powiedziała Martyna. Starała się ona podnieść mnie jakoś na duchu bym się tym wszystkim na raz nie przejmowała. Trochę pomogło ale nadal się bałam o swoje da małe, jeszcze nie narodzone skarby. Porozmawiałam z Martyną jeszcze trochę. Nasza rozmowa dłużyła się do chwili aż musiała iść by zacząć dyżur. Skinęłam głową, że rozumiem. Po opuszczeniu przez Martynę mojego i Kuby domu wróciłam do przeglądania zdjęć. Każde wspomnienie sprawiało, że w moich oczach zbierały się łzy. Odłożyłam album i położyłam się do spania. Nie wiem kiedy zasnęłam. Byłam w bazie. Piłam akurat mój sok. Baza wyglądała jakby jeszcze nie doszło do śmierci mojego brata, Adrianny i Kai. Usłyszałam kroki. Gwałtownie wstałam i odwróciłam się. Zauważyłam... Jak do pomieszczenia wchodzi... G-Gabryś. Zakryłam usta czując łzy w oczach. Mój brat do mnie podszedł. Dał obie ręce na moje policzki. Zaczął ścierać kciukami moje łzy.
-Wiki nie płacz proszę.- Powiedział mój brat. Przytuliłam go. Rozpłakałam się. Gabriel zaczął głaskać mnie po głowie.
-P-Przepraszam... P-Przepraszam... To moja wina.- Powiedziałam i zaczęłam bardziej płakać.
-Wiktoria... Nie płacz. Oboje wiemy, że to nie jest niczyja wina.- Powiedział mój brat. Spojrzałam na niego.
-G-Gdybym tylko wiedziała, że... To bym się ciebie posłuchała, a tak przeze mnie mama nie ma syna, Maryna męża, a Wiktorek nie ma swojego ojca. To wszystko moja wina.- Powiedziałam po czym na dobre się popłakałam. Gabriel przytulił mnie szczelnie. Całował moje czoło i starał się mnie uspokoić.
-Wiem. Mi też nie było łatwo na początku z tym, że opuściłem was ale... Pamiętaj. Zawsze możesz wykrzyczeć w stronę nieba to co cię dręczy. Ja zawszę byłem, jestem i będę przy tobie moja siostrzyczko.- Powiedział mój brat.
-A-Ale ja chce byś był żywy, a nie martwy. Wiesz co ja robiłam kiedy ty już leżałeś taki zimny, bez ruchu, wyglądając na śpiącego w grobie? Uciekałam i kładłam się na twoim grobie. Płakałam po nocach. Śniło mi się, że obwiniasz mnie o swoją śmierć. Nie wiesz jak się mogłam czuć widząc Wiktorka który zadaje pytanie "Mamusiu, a gdzie tata?". Czułam się jak morderca własnego brata. Wiesz ile razy chciałam odebrać sobie życie by ciebie w końcu zobaczyć? Nawet tego nie zliczę. Dlaczego... Powiedz mi dlaczego nas wszystkich opuściłeś?! Dobrze wiedziałeś jak cierpiałam kiedy ciebie torturowali.- Powiedziałam czując wielką gule w gardle.
/Kuba/
Wróciłem mocno zmęczony po pracy do domu. Wszedłem do przedpokoju i tam zostawiłem wszystko. Poszedłem do salonu. Tam zauważyłem płaczącą przez sen Wiktorię. Podbiegłem i lekko nią potrząsałem.
-I-Idioto to moja wina!- Krzyknęła nagle Wiki otwierając po chwili swoje zielone oczy. Patrzyła na mnie zapłakana.- D-Dlaczego musiał odejść? D-Dlaczego?- Dopytywała się Wiktoria. Od razu domyśliłem się, że przyśnił się jej Nowy. Cóż... Tyle czasu trzymała w sobie ból, żal, tęsknotę i poczucie winy aż psychicznie nie dała rady. Starałem się ją uspokoić. Nie chciałem by przez płacz i wspomnienia o Gabrielu sprawiły, że poroni. Gdy tylko się uspokoiła zabrałem ją do sypialni i położyłem do łóżka. Odkryłem ją kocem. Wziąłem telefon kiedy tylko zauważyłem, że moja żona zasnęła. Zadzwoniłem do Olgi. Opowiedziałem jej o wszystkim. Kobieta powiedziała, że przyjdzie by popilnować Wiktorii. Nie chce by pod koniec ciąży jej się coś stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro