Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26. Utracona ukochana.

/Artur/

Minęło kilka dni od wypadku Olgi, babci Wiktorii, Szczęsnej i dziadków Szczęsnego. Od dnia wypadku Szczęsny wziął wolne. Dziś był na pogrzebie dziadków. Nikt nie mówił nic Wiktorii. Nie chcieliśmy jej denerwować. W końcu nie wiadomo jakby zniosła tą wiadomość. Obecnie piłem kawę w bazie. Zespół Banacha i Anny były na wezwaniach. Napiłem się kolejnego łyka kawy. Nagle do bazy wszedł Tadzik i Patryk. Spojrzałem na nich.

-A wy nie w szkole?- Zapytała Baśka.

-Szambo wywaliło na parterze i była ewakuacja szkoły.- Powiedział Tadzik.

-Właśnie. Maks z naszej klasy był taki mądry, że włożył do kibli petardy no i bum. Szambo wywaliło.- Odparł Patryk.- A mieliśmy mieć klasówkę z chemii, a tu dupa.- Dodał po chwili

-Patryk. To, że chcesz iść w ślady swojego ojca i mamy to nie znaczy, że musisz używać takiego słownictwa.- Powiedziałem patrząc na syna.

-Gdyby ten cały Robert był w szpitalu psychiatrycznym to może mama by żyła.- Powiedział Patryk. Westchnąłem głośno. Pamiętam jak wypytywał o to dlaczego umarła Chowaniec. Musiałem mu o tym powiedzieć.

-Patryk wiem, że tęsknisz za mamą. Uwierz ja też. Ale nie możemy o to ciągle obwiniać Roberta.- Powiedziałem dopijając po chwili kawę. Podszedłem do zlewu.- My tu gadu gadu, a lekcje czekają.- Dodałem.

-Właśnie chłopcy. Już migiem do lekcji.- Powiedziała Wszołowa patrząc na Tadzia i Patryka.

-Ale mamo.- Powiedział Tadzik. Spojrzałem na niego.

-Nie ma mamo. Migiem do lekcji inaczej nie będzie ciastek.- Powiedziałem patrząc na chłopców. Patryk od razu usiadł przy stole. Wyciągną książki i piórnik i zaczął odrabiać lekcje. Tadzik po chwili też zaczął odrabiać lekcje. Jednak w pewnej chwili ja, Baśka oraz Strzelecki musieliśmy jechać na wezwanie do zawału na stypie. Po przyjeździe tam okazało się, że poszkodowaną była ciotka Kuby. Na szczęście szybko ją zabraliśmy do szpitala. Kiedy pacjentkę zabrano na badania poszedłem do bistro. Kupiłem pączki dla chłopców i soki jabłkowe. Po opuszczeniu bistro zauważyłem tą całą ciocię Wiktorii, Sarę.

-O dobrze, że pana widzę.- Powiedziała kobieta patrząc na mnie.

-Coś się stało?- Zapytałem się patrząc na kobietę.

-Możemy porozmawiać? Chodzi o Lidię Chowaniec.- Kiedy kobieta wypowiedziała imię i nazwisko Lidii zaskoczyło mnie. Jednak niemal natychmiast się zgodziłem.

/Sara/

Razem z panem doktorem zaczęliśmy iść. Widziałam, że przy nas szła pani Lidia. Po dojściu do takiego mini parku koło bazy ratowników to usiedliśmy na ławce. Widziałam lekkie zdenerwowanie na twarzy pana Artura. Wiedziałam od Wiktorii co przeszedł po śmierci pani Chowaniec ale miałam nadzieje, że ucieszy się kiedy po części porozmawia z moją pomocą z panią Lidią.

-Więc co z Lidką?- Zapytał się pan Góra.

-Wiktoria mówiła mi o tym co pan przeszedł. O śmierci pani Lidii.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę. Widziałam pojawienie się smutku na twarzy mężczyzny.- Ale pani Lidia jest przy panu.- Kiedy to powiedziałam ten od razu na mnie spojrzał.

-C-Chce mi pani powiedzieć, że mogę z pani pomocą porozmawiać z Lidką? Tak jak na ślubie Kuby i Wiktorii?- Zadał pytanie lekarz. Skinęłam głową w odpowiedzi. W oczach mężczyzny zauważyłam łzy.

-Doktorku nie płacz.- Powiedziała pani Chowaniec dając dłonie na twarz pana Artura.

-C-Co mówi Lidka?- Zapytał mężczyzna.

-Mówi by pan nie płakał.- Powiedziałam, a mężczyzna wytarł ręką łzy.

-A gdzie Patryk? Chce go zobaczyć.- Powiedziała kobieta.

-Panie Góra. Pani Chowaniec chciałaby zobaczyć syna.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę. Pan Artur od razu wstał. Poszedł ale po chwili wrócił z synem. Pani Lidia od razu podeszła.

-J-Jak ty wyrosłeś synku.- Powiedziała kobieta. Syn pana Artura był w szoku gdy opowiedziałam mu o tym, że potrafię rozmawiać ze zmarłymi. Jednak również spytał o swoją matkę. Ucieszył się kiedy mógł z nią porozmawiać z moją pomocą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro