Rozdział 50. Bohaterowie w naszych sercach.
/Gabriela/
Od odejścia na tamten świat mojej mamy minęło pięć lat. Moje małżeństwo z Edwardem rozkwita każdego dnia. Natomiast owocami tej miłości jest mój 4 letni syn Gabriel i jego o rok młodsza siostra Wiktoria. Niestety po śmierci mamy nie było aż tak pięknie jak teraz. Powodem tego jest to, że tydzień po śmierci mojej matki, mój ojciec popełnił samobójstwo. Powiesił się w sypialni swojej i mojej mamy. W dłoni miał jej zdjęcie ze ślubu. Wszyscy uważają to, że zabił się ze zgryzoty która zjadała go od środka po śmierci mojej matki. Sama tak uważam. Niedługo po śmierci mojego ojca z tego świata po nie długim czasie odeszły moje babcie jak i pozostali przyjaciele moich rodziców. Każdy po kolei. Przyczyny... Były różne. Choroby, wypadki, zatrucia czy też samobójstwa. Tadzik, Lidka i Patryk strasznie przeżyli śmierć rodziców mimo, że ci zdążyli chodź trochę poznać swoje wnuki. Cóż, a co u mojego kuzyna Wiktora? Z tego co słyszałam od mojego męża który zaczął pracować w bazie to Wiktor jest szefem i założył szczęśliwie rodzinę. Mój mąż jak i moi przyjaciele pracują w bazie. Ja również. Każdy z nas ma jakiś pseudonim. Mój jest Nowa. Po wujku Gabrielu. Codziennie noszę jego i mojej mamy nieśmiertelnik. Gdy moim dzieciom opowiem co się wydarzyło, że ich nie ma podaruje im nieśmiertelniki. Zawsze gdy widzę kogoś z naszych zmarłych bliskich opowiadam to co mi przekazali przyjaciołom. Wszyscy wiedzą o mojej zdolności komunikowania się ze zmarłymi. Bardzo to pomaga kiedy musimy wyjawić pacjentom najgorszą wiadomość. Właśnie byłam na cmentarzu z mężem i dziećmi. Odwiedziliśmy groby przyjaciół moich rodziców. Jednak w pewnej chwili podeszliśmy do małego grobu. Kucnęłam przy nim.
-Gabriel Szczęsny. Żył nie całe 2 dni.- Przeczytałam szeptem. Wiedziałam, że to mój brat. Spojrzałam na napis wyryty na płycie.- Mimo, że nie poznaliśmy cię i nie usłyszeliśmy twego głosu jesteś naszym małym światem którego kochamy. Mimo, że śmierć nam cię odebrała. Podpisano Wiktoria i Jakub Szczęsny.- Przeczytałam. Kiedy czytam krótki ale coś na wzór wiersza autorstwa moich rodziców łzy spłynęła mi po policzku. Edward podał mojemu synkowi różę bez kolców. Gabryś po chwili położył kwiat na płycie. Zapaliłam znicz po czym wstałam. Razem ruszyliśmy dalej. Moja córeczka zasnęła w pewnej chwili w wózku. Więc nie warto było ją budzić. Poszliśmy do grobu mojego wuja Gabriela. Spotkaliśmy tam mojego kuzyna Wiktora. Przywitałam się z nim.
-Hej Gabrysia. Jak maluchy?- Zapytał Wiki który kucną by przybić piątkę z Gabrysiem.
-Jak widzisz dobrze.- Powiedziałam po czym spojrzałam na grób wuja. Zauważyłam go przy nim. Uśmiechnęłam się.- Wiki. Twój tata tu jest.- Powiedziałam spoglądając na brata ciotecznego. Momentalnie się uśmiechnął.
-Hej tato. Szkoda, że ciebie nie poznałem przed twoją śmiercią.- Powiedział Gabriel patrząc w stronę grobu. Wujek się uśmiechnął. Po zapaleniu zniczy na grobie wujka Gabriela zauważyłam jak Gabryniek stawia na grobie koło fotografii swoją zabawkową karetkę. Ucieszyłam się z jego czynu. Od małego dawał innym dzieciom swoje zabawki mimo, że rodzice odmawiali. Po chwili poszliśmy wszyscy na grób moich rodziców. W chwili kiedy stawiałam znicz by go zapalić na moją dłoń ktoś położył swoją rękę. Spojrzałam. Była to jakaś młoda nastolatka. Jednak... Na szyi rozpoznałam przedmiot który pomógł mi w wiedzy kim owa postać jest. Była to moja mama. Wyglądała jak za czasów kiedy była nastolatką. Na szyi miała nieśmiertelnik ze swoim imieniem i nazwiskiem. Wstałam i spojrzałam. Przy nas stali wszyscy przyjaciele mojej mamy, taty i wuja.- Tęsknię za wami.- Powiedziałam kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.- Bohaterowie zostaniecie w naszych sercach na zawsze.- Powiedziałam kiedy zawiał wiatr. W tle słyszałam śpiew mojej mamy i wujka Gabriela. Śpiewali utwór autorstwa mojej mamy. Echem niosły się słowa "1,2 do karetki. 3,4 serca bicia, 5,6 do szpitala. Ratować życie." Była to końcówka refrenu piosenki, a raczej już hymnu ratowników z Leśnej Góry. Skąd wiem? Zawsze mi ją mama śpiewała kiedy odwiedzałyśmy grub wujka, a ja zawsze z nią. Wszyscy wiemy, że legendy ratownictwa medycznego w Leśnej Górze zostaną w naszych sercach na zawsze mimo wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro