Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 "Sierociniec"

Zacznijmy od zakonnicy

W czasie, kiedy Duś szuka świątyni Boga Księżyca i Śmierci, oraz bogini Słońca i życia postanowiła wrócić do poprzedniego miejsca zamieszkania. Do Lordanu. Wyruszyła tam z Kitte. Dokąd konkretnie się wybiera? Do miejsca, w którym się wychowała. Sierocińca imienia Świętej Kokory, założycielki budynku. 

Kiedy dziewczyny spakowały parę rzeczy wsiadły do swojego auta i udały się w stronę Lordanu.
-Mali mam pytanie - Zaczęła Kitte - W jaki sposób znalazłaś się w sierocińcu?
-Oh, to długa historia, - odpowiedziała Mali - ale mogę ci opowiedzieć
-Słucham

"Gdy miałam dwa miesiące, moi rodzice mnie porzucili. Nie wiedząc co ze mną zrobić zostawili mnie pod budynkiem sierocińca. Znalazła mnie tam obecna dyrektor Arthura Loveless. Sierociniec nie był łatwym miejscem do przyzwyczajenia się, ale zaczęłam się przyzwyczajać do tamtejszych problemów. Codzienne wyzwiska i kary za złe zachowanie były codziennością. Źle zawiązałaś buty, źle posprzątałaś, późno dostałaś dar i tym podobne. Jak wiesz, otrzymałam swój dar mając jedynaście lat. Trochę późno, ale był na tyle potężny, że inne uczennice się mnie bały." Kitte słuchając nasunęło jej się pytanie "więc czemu wracasz?". Naturalnie odpowiedziała na to "To nie tak, że było tam tak okropnie. Uwielbiam to miejsce, po za tym jak skończyłam trzynaście lat moi biologiczni rodzice podrzucili tam moją siostrę. Podobno jedna z sióstr widziała tych samych rodziców podrzucających mnie. Ja i siostra się zgrałyśmy, jak skończyłam osiemnaście lat dołączyłam do zakonu i tak żyłam, aż dołączyłam do waszej przygody." Kolejno lekko cichnąc powiedziała "Po moim odejściu moja siostra była wyzywana za bycie nie tak silną jak ja, więc wracam jej pomóc."

-To miłe z twojej strony, ale jak chcesz to zrobić? - Zapytała kotka
-To proste - grzebiąc w szufladzie, zakonnica wyjęła list i dała go Kitte - Podobno jedna z dziewcząt jest bardzo potężna i zakonnice mają problem. Niestety policja czy tego typu służby nie pomagają instytucją religijnym, więc ja idę ją ułaskawić
-Dasz radę?
-Nie ma silniejszej zakonnicy ode mnie, jestem tego pewna
-Brzmi dumnie... i dziwnie

Dziewczyny podjechały do żołnierskiej części miasta, pokazały swoje dokumenty, a kolejno wyjechały. Droga nie była inna, była cicha i pusta, bo trzeba przejechać przez pół-pustynię.

                                                                                     ***

Minęły trzy i pół godziny. Mali podrzuciła kotkę pod jej mieszkanie, znajdujące się w dzielnicy blokowisk, a kolejno pojechała prosto w stronę sierocińca. Droga była ciężka, dużo korków, ludzi strajkujących za bogowie wiedzą czym i zatrzymywania się na stacjach na doładowanie prądu do auta, ale w końcu dojechała pod budynek.

Sierociniec to wielki kompleks znajdujący się na krańcu Lordanu. Z zewnątrz przypomina opuszczony szpital psychiatryczny, ale takowym nie jest. Zwyczajnie o tej godzinie są lekcje. Kompleks jest otoczony niewielkim ogródkiem z każdej strony oraz płotem, całkiem starym.

Mali wysiadła z auta i podeszła do bagażnika, wyjęła z niego torbę, a kolejno weszła z nią znów do auta, aby się przebrać. Zdjęła swoją kamizelkę i założyła sutannę zakonną, kapelusz, a może czepek? Założyła również płaszcz, szkaplerz oraz pas. Wysiadła następnie ze swojego pojazdu i udała się do środka. Całe jej ubrania były w jasno-błękitnych kolorach jako, iż jest całkiem ciepło na dworze.

Zapukała w wielkie wrota, a te otworzyły się. W środku stała znajoma twarz, która z wielkim uśmiechem podbiegła do Mali i ją objęła. Była to Dyrektor Arthura, delikatnie wyższa od bohaterki pół- człowiek pół antropomorficzna czerwona panda. Ubrana w podobne ubrania do Mali przyglądała się jej z każdej strony.

-Więc dostałaś list! - Niezbyt głośno wykrzyknęła Arthura
-Dostałam i zajmę się tymi dzieciakami, przynajmniej na chwilę. - Odpowiedziała Mali
-Bez pośpiechu! Zrobię ci herbaty, albo kawy albo- 
-Powiedz gdzie jest ta dziewczyna
-oh... - cicho jęknęła Arthura - Sala numer dziewięć
-Zajmę się wszystkim, nie martw się

Kolejno udając się do sali znajdującej się na pierwszym piętrze słyszała głośnie krzyki, im bliżej podeszła tym te były głośniejsze i wyraźniejsze. "Zamknij się, ty stara idiotko!" Było słychać. Mali podeszła bliżej, odgłosy dobiegały z sali do, której miała wejść. Złapała za klamkę i otworzyła drzwi.

Zobaczyła jak jakaś dziewczynka, człowiek, stała na ławce i krzyczała na nauczającą zakonnicę, a ta po zobaczeniu Mali szczerze się uśmiechnęła i wyszła z sali zamykając za sobą drzwi.

-A ty to kto? -Zapytała patrząc na Mali - Kolejna słaba szmata w przebraniu
-Jedyną szmatą jesteś ty - Powiedziała mali podchodząc do biurka nauczycielskiego
-Coś ty powiedziała ty suko!? - Krzyczała dziewczyna schodząc z ławki i wciągając powietrze do klatki piersiowej, na to Mali złożyła dłonie w modlitwę. Z dziewczyny wyleciała gigantyczna chmura ognia prosto w stronę Mali, ale ta jedynie rozłożyła ręce bardzo szeroko tworząc przed sobą kamienną ścianę, która po otrzymaniu obrażeń znów schowała się pod ziemię
-Tylko na tyle cię stać? -Zapytała pewna siebie Mali
-Jak śmiesz!? - Krzyczała mała dziewczyna, ale zakonnica jedynie podeszła do niej i z całej siły ją spoliczkowała
-Tak się nie mówi w tej szkole, ten sierociniec to świętość i spokój, której nie masz prawa niszczyć.
-a...ał..... - Z łzami w oczach usiadła w ławce i schowała twarz w dłoniach.
-Widzę, że nie ma tu dyscypliny, a nie było mnie tu tylko pięć lat - Powiedziała mali siadając za biurkiem i patrząc w dziennik nauczycielski. - Ja poprowadzę resztę lekcji, jaki był ostatni temat?
-Symbolika.... - Powiedziała cicho dziewczyna siedząca na tyłach.
-Ach, symbolika - Mali podeszła do tablicy, złapała za pisak i zaczęła rysować. Narysowała na samej górze słonce, a obok niego księżyc, pod nimi od lewej wodę, skałę, podmuch i płomień, a następnie pod wodą kroplę, ogniem serce, a pod podmuchem piorun. - Czy znacie imiona bogów?
-Tak - powiedziała jednogłośnie klasa
-Świetnie, widać, że coś umiecie. Teraz symbolika - Rozejrzała się po klasie - Ty, którą spoliczkowałam, jak się nazywasz
-An....Anastazja
-A więc Ananastazja - powiedziała prześmiewczo - masz dar od boga ognia, symbolika jest prosta. Jako Ogień posiadasz wybuchowy charakter co widać, lubisz się obijać i pokazywać dominację, do czasu, aż ktoś cię pokona
- HAHAHAHAH - na ten komentarz klasa zaczęła się śmiać
-Ale  jesteś też odważna, to dobra cecha. A teraz - pokazała pisakiem na symbol podmuchu - Wiatr, obdarzeni przez boga wiatru, są ludźmi cichymi i zazwyczaj aspołecznymi, ale są również bardzo sprytnymi ludźmi, jest w klasie ktoś taki?
-Halka - powiedziała jakaś dziewczyna pokazując na dziewczynę siedzącą z Anastazją i patrzącą przez okno, jakby miała wszystko gdzieś.
-Widać, teraz kolejno będzie bóg ziemi - lekko chrząkając -Są to ludzie, nadzwyczaj spokojni, więc możecie zapytać się skąd ja mam taki dar, zaraz wam wyjaśnię, ale najpierw reszta.

"Kolejno mamy Boga Mórz i oceanów, otrzymują go osoby kreatywne, rozmowne, ale zazwyczaj ciężko się z nimi dogadać. Następnie mamy drugiego najsilniejszego boga czyli Księżyca i śmierci. Osoby z tym darem, niestety często umierają w wieku około dwudziestu lat, ale mamy parę informacji. Są znani ze swojej inteligencji i bycia cichymi, zazwyczaj wiele z nich kończy jako złoczyńcy. Mamy następnie najsilniejszą z bogów, Leve. Są osobami umierającymi jeszcze szybciej, zazwyczaj około osiemnastu lat. Są z charakteru identyczni jak Naktiv. Są tak samo potężni. Przejdźmy do najmłodszych z bogów. Fulmine, osoby posiadające dar od niej są osobami krytycznymi i strasznie szczerymi. Od bogini miłości i nienawiści mamy ludzi znanych z flirtowania z każdymi, bycia pewnymi siebie i dużo z nich zostają psychopatami, niestety. Jeżeli chodzi o Sanga, boga krwi... niestety nie znamy, żadnych symboli z nim związanych. Ludzie, z jego darem rodzą się tak rzadko, że nic nie możemy określić".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #adventure