Rozdział 65
To była krótka noc. Moje przemyślenia zabrały mi zdedydowanie za dużo czasu i nerwów, niestety, nie tylko to było powodem, przez który zaskoczyłam się, gdy do komnaty wpadły pierwsze promienie słońca.
Tony również nie miał zbyt lekko. Tej nocy śnił wiele koszmarów, po których musiałam go uspokajać i przekonywać, że śmierć partnerki nie była jego winą. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy tak teraz wyglądała jego każda noc, czy tylko moje towarzystwo i nadmiar alkoholu były temu winne.
Koniec końców, gdy nastał poranek, delikatnie wysunęłam nogi spod głowy Tonego, co niestety i tak go obudziło. Mężczyzna od razu zapytał, gdzie idę, a po chwili stwierdził, że i tak powinien już wrócić do siebie, bo nie miał najmniejszej ochoty widzieć Lokiego. Długo zajęło mi przekonanie go, że może u mnie zostać. Na szczęście Tony był zbyt zmęczony i zrezygnowany, by się ze mną kłócić.
Dzięki temu mogłam w spokoju udać się pod prysznic, by zmyć z siebie ciężar poprzedniego dnia. I nocy. Niewątpliwie.
Gdy stwierdziłam, że jestem gotowa, by stawić czoła rzeczywistości, opuściłam łazienkę. Zamówiłam u służącej kawę oraz coś, dzięki czemu Tony nie będzie miał kaca, a czego nazwy już nie pamiętałam.
Czekając na powrót pracownicy pałacu, przeglądałam się ciągle śpiącemu miliarderowi. Wydawał się..niespokojny. Na jego twarzy pojawiły się nowe zmarszczki, usta nosiły ślady po ciągłym ich przygryzaniu, włosy były potargane i przetłuszczone, od przeczesywania palcami. Do tego obgryzione paznokcie i skórki, które nie dość, że wyglądały niechlujnie, to w dodatku dodawały wynalazcy lat. Gdzieś zniknął ten rozgadany Iron Man, który był duszą towarzystwa, a na jego miejscu pojawił się zniesmaczony życiem mężczyzna w średnim wieku. Miałam nadzieje, że z biegiem czasu Tony wróci do siebie.
W czasie, gdy skanowałam wzrokiem wygląd naukowca, ten ponownie przebudził się i przecierając przekrwione oczy, usiadł na przeciwko mnie.
- Hej - mruknął zaspany. Uśmiechnęłam się lekko.
- Hej - odpowiedziałam.- Zamówiłam śniadanie, zaraz powinno być.
- Wolałbym szklankę wody i aspirynę - odpowiedział wzdychając ciężko.
- O tym też pomyślałam - zapewniłam, na co miliarder przytaknął i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Zmarszczył brwi.
- Lokiego nie ma?- zapytał.
- Jak widać.
- Czyżby księżniczka się obraziła?- zakpił.
- Można tak powiedzieć - odparłam. Tony zatrzymał na mnie zdziwione spojrzenie wyraźnie oczekując rozwinięcia tematu.- Mamy.. ciche dni. Jeśli można to tak określić - wyjaśniłam mocno uogólniając całą sprawę.
Chwilę potem usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z fotela.
- Przykro mi - mruknął jeszcze miliarder podążając za mną wzrokiem.
Za drzwiami stała służąca z tacą, którą od niej przejęłam. Wracając do pokoju, odruchowo zamknęłam drzwi na klucz. Ponownie podeszłam do kanapy, stawiając na stoliku tacę, następnie biorąc z niej jeden z kubków i podając go Tonemu.
- Wypij. Poczujesz się lepiej - zapewniłam. Brunet wziął ode mnie naczynie, po czym z podejżliwością powąchał napar.
- Co to jest?- mruknął zniechęcony.
- Tutejsza aspiryna - odpowiedziałam. Mężczyzna z wykrzywioną miną upił łyk napoju, odczekał chwilę, po czym wzruszył ramionami, jakby odpowiadał na własne pytanie, czy powinien to wypić.
Widząc to, uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam swoją kawę.
- Powinieneś jeść - zauważyłam po chwili, a napotykając zdziwiony wzrok mężczyzny, wskazałam brodą na stertę rogalików, które zostały na tacy.
- Ty też - odpowiedział nie reagując na moją sugestię.
- Nie jestem głodna.
- No widzisz, to zupełnie tak, jak ja.
Prychnęłam rozbawiona, ale zostawiłam temat jako zamknięty. Nie byłam jego matką, a Tony nie miał pięciu lat, bym musiała go karmić.
- Idę obudzić dzieci. Chciałbyś może mi potowarzyszyć?- zaproponowałam.
- Nie za wcześnie? Daj im się wyspać - zaprotestował wynalazca.
- Przecież nie budzę ich o szóstej.
- A o ósmej. Wielka mi różnica - Tony wywrócił oczyma.
- Nie marudź - odparłam z uśmiechem. Miliarder westchnął.
- Matki - rzucił.- A ja taki nieumalowamy.
- Jeśli chcesz, mogę ci jakieś kosmetyki pożyczyć - zapewniłam z uśmiechem.
- Proszę cię. Ja całe życie piękny - Tony machnął ręką i uśmiechnął się do mnie, po czym wstał z kanapy uprzednio odstawiając kubek na tacę.
- Tony - westchnęłam. Miliarder obdarzył mnie pytającym uśmiechem.- Nie musisz przede mną udawać - zapewniłam łagodnie. Twarz mężczyzny ponownie stężała w wyrazie smutku i niechęci. Nie zdziwiła mnie więc cisza, jaka zapanowała w pokoju. Miliarder co raz otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, aż w końcu machnął ręką i ponownie zdobył się na uśmiech.
- Chodźmy już - rozkazał. Nie naciskałam. Rozumiałam, że brunet mógł być nie w humorze do wyznań, bo każde z nich ciągnęło za sobą masę wspomnień i uczuć. Mógł czuć się już tym zmęczony. Dlatego również uśmiechnęłam się i wstałam z fotela.
W ciszy wyszliśmy z komnaty, którą ponownie zamknęłam na klucz. Tony oczywiście zapytał mnie, dlaczego to robię, więc odpowiedziałam jedynie, że nie czułam się w pałacu bezpiecznie. Miliarder najwidoczniej odczuwał to samo, bo wszystko rozumiejąc zakończył na tym temat.
Zależało mi na tym, by dzieci jak najszybciej pożegnały się ze wszystkimi i wróciły do domu. Po tym, co zobaczyłam w sali tronowej, najchętniej zabrałabym je tam od razu, niestety, byłam pewna, że tak nagła zmiana planów byłaby dla bliźniaków zbyt oczywistym sygnałem, że coś jest nie tak. Nie chciałam ich martwić. Nie chciałam ich zasypywać kolejnymi informacjami o tym, co zrobił ich ojciec. Miały prawo do spokoju i z całych sił starałam się im go zapewnić.
Stając przed wejściem do pokoju Narviego i Hel, zapukałam do drzwi. Zgodnie z przewidywaniami nikt mi nie odpowiedział, więc uśmiechając się do siebie, nacisnęłam na klamkę. W środku było wyjątkowo cicho. Dzieci jeszcze spały w swoich łóżkach, więc nie mogło być inaczej.
- To ja biorę Hel, a ty Narviego - zarządził Tony wskazując na łóżko dziewczynki i nie czekając, na moją odpowiedź, poszedł w jej kierunku. Nie pozostało mi nic innego, jak podejść do posłania Narviego.
- Synku, pobudka - powiedziałam głaszcząc dziecko po włosach. Chłopak tylko mruknął niczym kot, po czym otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
Tony w tym czasie usiadł na posłaniu Helgi i lekko potrząsnął jej ramieniem. Dziewczynka mocniej naciągnęła na siebie pościel i byłam pewna, że zrobiła niezadowoloną minę.
- Jeszcze pięć minut, mamo...- mruknęła.
- Oj, młoda, zapewniam cię, nie chcesz, bym był twoim rodzicem - odpowiedział rozbawiony mężczyzna. Słysząc jego głos, Hel z radością odwróciła się w stronę bruneta, następnie energicznie siadając na posłaniu.
- Wujek Tony!- zawołała zadowolona, następnie mocno przytulając miliardera.
- We własnej osobie - odparł ze szczerym uśmiechem.
- Co ty tutaj robisz?- zapytała od razu dziewczynka.
- Odwiedzam swoich ulubionych siostrzeńców - odpowiedział, po czym nachylił się w kierunku Hel zniżając głos do szeptu.- A tak na prawdę szukam jakiegoś spokojnego miejsca, by się wyspać, bo wasza mama mi na to nie pozwala. Podzielisz się łóżkiem z biednym wujkiem?
- O nie, nie, nie. Nie zwalaj na mnie winy, ja cię nie budziłam - zaprzeczyłam od razu z uśmiechem.
- A kto wpatrywał się we mnie, jak w obrazek? Wbrew pozorom wyczuwam na sobie czyjś wzrok - nie odpuszczał, na co uniosłam ręce w obronnym geście.
- No dobra, może trochę...- mruknęłam ponownie rozbawiając bliźniaki.
- To jak będzie z tym miejscem?- powtórzył Tony wracając wzrokiem do dziecka. Hel z uśmiechem odsunęła się na drugi brzeg łóżka, po czym odchyliła skrawek kołdry tym samym pozwalając Tonemu się pod niego wsunąć. Brunet ochoczo położył się na wyznaczonym miejscu, jednak zostawiając zgięte w kolanach nogi poza ramą łóżka. Spojrzałam z rozbawieniem na Narviego i pokręciłam głową, po czym podeszłam do córki.
- Nie po to was budziłam, byście teraz szli spać - zauważyłam rozbawiona, zakładając ręce na piersi.
- Nie bądź bezlitosna - mruknął Tony bardziej okrywając się kołdrą.
- Ja też się nie wyspałam, czyli zostałaś przegłosowana - dodała uśmiechnięta Hel.
- Nie ma mowy. Wstawać, śpiocy - ciągnęłam próbując ściągnąć z dziecka pościel.
- No eeejjjj...- zaprotestowała dziewczynka.
- A jak zrobimy słodkie minki?- zaproponował wynalazca, po czym zwrócił się do Helgi.- Robimy słodkie i urocze minki, ok? Na trzy-czte-ry - gdy skończył odliczać, oboje spojrzeli na mnie przybierając wyraz twarzy powszechnie uznany za uroczy i niewinny. Z trudem oparłam się takiej fali słodyczy, ale udało mi się pozostać nieugiętą.
- Niestety, to na mnie nie działa - powiedziałam, przez co spotkałam się z dużym niezadowoleniem.
- Ja się tak nie bawię - mruknęłam moja córka z niechęcią wychodząc spod kołdry.
- Chyba wypadłem z formy. Zawsze działało - dodał równie niezadowolony wynalazca.
- Dlaczego tak wcześnie nas budzisz? Już musimy wracać?- zapytał Narvi, tym samym zwracając na siebie naszą uwagę.
- Jak to wracać?- mruknął zaskoczony Tony.
- Tak to. Mama każe wracać nam do domu, bo podobno tu jest niebezpiecznie. W dodatku..- dziewczynka najwidoczniej przypomniała sobie, że miała o czymś nie wspominać, bo tylko zasłoniła usta dłonią.- Nieważne. Ważniejsze jest to, że ja nie chcę wracać - obraziła się Hel z naburmuszoną miną zakładając ręce na piersi. Tony, słysząc jej słowa, stracił cały humor, z którym przyszedł do komnaty i jakim został naładowany przez bliźniaki.
- Och..- mruknął jedynie nawet nie kryjąc załamania.
- Im wcześniej wstaniecie, tym więcej czasu będziecie mieli dla swoich przyjaciół - zauważyłam. Do Narviego i Hel ten argument zdecydowanie przemówił, bo dzieci od razu wyskoczyły z łóżek szykując się do wyjścia. Tony natomiast z przygnębioną miną siedział na łóżku Hel i w ciszy obserwował, jak dzieci wykonują wszystkie poranne czynności.
Chcąc jakoś pocieszyć przyjaciela, usiadłam obok niego.
- Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej, nie chciałam, byś zareagował właśnie tak - zaczęłam ze skruchą patrząc na miliardera.
- Jasne, rozumiem. Zdrowie dzieci jest ważniejsze - odpowiedział od razu mężczyzna, jednak wraz z końcem wypowiedzi, stracił resztki wigoru.
Nie wiedziałam, co powinnam jeszcze zrobić. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było pozwolenie dzieciakom zostać w Asgardzie, a jak na razie nie było to żadne wyjście. I mimo, że nie robiłam nic złego, czułam się winna. Miałam wrażenie, że odbierałam Tonemu kolejny powód do radości. W końcu, miał z bliźniakami taki dobry kontakt...
Gdy tylko dzieci przygotowały się do wyjścia, szybko zmobilizowały nas do opuszczenia ich komnaty. Jako pierwszy cel, wybrały sobie pokój Thora i Jane. Jak się okazało, mimo wczesnej godziny para przebywała w gabinecie Gromowładnego, jednak nasze przybycie nie przeszkodziło im w wypełnianiu swoich obowiązków. Mimo to, by nie przeszkadzać, poszliśmy dalej.
Po pożegnaniu z nimi nadeszła kolej na Steve'a. Blondyn nie spał od kilku godzin, więc spotkaliśmy go w pokoju Bannera, z którym pił poranną herbatę. Blondyn nie byłby sobą, gdyby na koniec nie poczęstował bliźniaków jakimś życiowym cytatem o słuchaniu się rodziców i podążaniu własną drogą. Na szczęście z Bruce'm nie było takich problemów, więc niedługo potem szliśmy w kierunki komnaty Natashy.
Rosjanka, jak zwykle o tej porze, robiła personalny trening w komnacie, co dzieciakom wyjątkowo się spodobało. Hel nawet próbowała się rozciągnąć do tego stopnia, z jakim pracowała Nat, jednak gdy jej się to nie udało, obiecała kontynuować nauki w domu.
Następnie zapukaliśmy do sypialni Clinta. Ten, jako chyba najnormalniejszy ze wszystkich, dalej spał. Na szczęście nie był zły za to, że go obudziliśmy, a na koniec dał dla bliźniaków po strzale na pamiątkę, ostrzegając tylko, by nie zrobiły sobie krzywdy ostrymi grotami.
Ostatnim punktem był pokój Hekate, która miała zabrać bliźniaki do domu. O dziwo kobieta nie spała, więcej, była gotowa do drogi, jakby ktoś ją wcześniej powiadomił o tym, że obudziłam bliźniaki wcześniej, niż miałam. Nie zdziwiłabym się, gdyby dowiedziała się (od Surta, oczywiście) o tym, co stało się poprzedniego wieczora. Jej mina również nie wskazywała na to, by wszystko było w porządku. Postanowiłam jednak porozmawiać z nią o tym później.
Niedługo potem szliśmy Tęczowym Mostem. Na szczęście Tony przez cały czas był z nami, co pozwoliło mi uniknąć narzekania dzieci, ich pytań na niewygodne dla mnie tematy, tłumaczenia się ze swojego zachowania. Miałam dziwne wrażenie, że Kate również była z tego powodu bardzo zadowolona.
Ku rozczarowaniu wszystkich, w końcu doszliśmy do kopuły. Heimdall jak zwykle powitał nas szerokim uśmiechem, który rozluźnił nieco napiętą atmosferę. Bliźniaki jak zwykle nie omieszkały zacząć z nim rozmawiać, ale ten szybko, jednak kulturalnie uciął tę pogawędkę, gdy zrozumiał, że dzieci po prostu grały na czas. To sprawiło, że te, obrażone, szybko zapragnęły znaleźć się już w domu.
Ich życzenie zostało spełnione.
To sprawiło, że ja i Tony znów zostaliśmy sami.
________________________
Amen.
Tym dziwnym akcentem kończyny ten krótki maraton. Dobrej nocy życzę ;)
A. J. Hallen
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro