Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

- Z kim tańczyłaś?- zapytała Jane, gdy tylko wróciłam do znajomych

- Pamiętaj, masz Thora.- wtrącił od razu Tony

- O jeju, skoro jestem zaręczona to oznacza, że nie mogę sobie popatrzeć na innych facetów? Viv ma męża, tańczy z przystojniakami, a jakoś świat się od tego nie kończy.- broniła się brunetka uprzednio przewracając oczyma.

- Tym przystojniakiem był właśnie mój mąż.- zaśmiałam się

- Ten w niebieskim to Loki?- upewnił się nieco zszokowany Clint

- Niepodobny.- skomentował Bruce

- To o to chodzi, geniuszu.- dodała Wdowa z lekkim uśmiechem

- W takim razie, może gdzieś koło niego kręci się Thor?- pomyślała na głos Jane szukając wzrokiem po sali mojego partnera

- Z tego, co wiem, nie powinnaś go poznać.- zauważyła Pep

- Ja tam nie wierzę w zabobony.- brunetka wzruszyła ramionami

- W takim razie, co powiecie na toast za naszą słodką parę?- zaproponował Tony unosząc wolną rękę z kuflem do góry. Drugą obejmował Pepper, która siedziała na jego kolanach. Ku jego zadowoleniu, wszyscy przystanęli na ten pomysł i wzięli swoje złote kielichy do rąk.

- A ty dlaczego nie pijesz?- zapytała Natasha kiedy spostrzegła, że nie powtórzyłam czynu przyjaciół

- Nawet nasz prywatny święty pije.- dodał Tony wskazując kuflem Steve'a

- Nie chcę, by Narvi i Hel to widzieli.- wyjaśniłam kierując kciuk lewej dłoni w kierunku kąta za sobą, w którym swoje miejsce znalazły dzieciaki

- Przykładna matka.- pochwalił mnie Steve

- I tak trzymaj.- dodał Tony.- Zdrowie przyszłej młodej pary!- krzyknął unosząc swój kufel. Przyjaciele mu zawtórowali i pociągnęli spore łyki ze swoich naczyń.

- A jesteś pewna, Jane, że możesz pić napoje alkoholowe?- podsunęła Nat. Jane popatrzyła na nią wymownie i pokręciła z rozbawieniem głową

- O to nie musisz się martwić. Ja i Thor jesteśmy ostrożniejsi, niż Viv i Loki.- odparła śmiało kobieta. Niestety, te słowa nieco ugodziły w moją dumę i nie tylko.

- Nasze dzieci to nie wpadka. Tak, nie planowaliśmy powiększenia rodziny, ale byliśmy świadomi tego, jak wszystko może się potoczyć.- zapewniłam z pełną powagą. Miałam dość opinii, że nasze dzieci są niechciane. Ja i Loki kochamy je i fakt, że w tamtym okresie nie planowaliśmy zakładania rodziny tego nie zmienia.

- Spokojnie, Viv, przecież nic ci nie zarzucamy.- zapewniła Pepper

- A skoro jesteśmy przy temacie Lokiego..- mruknął Bruce.- Wiesz może, dlaczego ma ostatnio takie humorki?

- W sumie dobre pytanie.- potwierdził równie zaciekawiony Steve

- A co macie na myśli?- zapytałam zdziwiona wnioskami mężczyzn

- Był dziwnie miły, nawet dla Thora. A wystarczyło jedno złe pytanie i zaczynał na wszystkich warczeć.- wyjaśnił Clint

- I nie tylko. Jakby....- ciągnął Steve

- Miał okres?- dokończył za przyjaciela Tony

- Opanuj się.- rozkazał niebieskooki i ponownie skupił uwagę na mojej osobie.- Wiesz może, o co chodzi?

Przez chwilę wpatrywałam się w przyjaciół. Pierwsze słyszę, by Loki tak się zachowywał przy innych. Ale to oznaczało, że moje podejrzenia wcale nie były bezpodstawne. Skoro zauważyłam to nie tylko ja? Co gorsza, nie wiedziałam, czym się kierował.

- Nie mam pojęcia.- odpowiedziałam i przetarłam twarz dłonią.- Wiem, że coś jest nie tak, ale Loki nie chce mi nic powiedzieć.

- Może to przez te plany? Zjada go stres i w ogóle...- zaczął Banner

- Jakie plany?- zapytała od razu Natasha

- Chyba nie myślisz, że byłby na tyle głupi, aby sabotować nasz ślub.- dodała z lekkim strachem Jane. Przez chwile w naszym towarzystwie zapadła grobowa cisza. Wszyscy w skupieniu patrzyli na doktora w międzyczasie próbując w myślach rozwikłać tę zagadkę. Mi samej nieco ta teoria podziałała na wyobraźnie. Wiedziałam, że Loki nie zrobi niczego głupiego, nawet zakazałam mu robić cokolwiek o takim mianie. Ale bądź co bądź jego zachowanie nieco mnie niepokoiło, a teoria Bruce'a mogła być odpowiedzią na wszystkie moje wewnętrzne rozterki. Nie chciałam w to wierz....

- Macie chyba kręćka na jego punkcie. Chodziło mi o plany ślubu.- sprostował rozbawiony naszymi podejrzeniami brunet. Wszyscy po kryjomu odetchnęli z ulgą, na twarzy Natashy pojawił się pełen ironii uśmiech.

- Przyzwyczajenia zawodowe.- zaśmiała się Pepper

- Ale myślicie, że taka błahostka mogłaby go tak wyprowadzić z równowagi?- podsunęła Wdowa

- W sumie to mało prawdopodobne.- potwierdził Clint

- Jeju, nie macie innych tematów? Zostawcie tego biedaka w spokoju. Zamiast się bawić, to wy snujecie teorie spiskowe. Wrzućcie na luz, jutro przecież mamy wielki dzień.- zarządziła Pepper z lekkim oburzeniem w głosie

- Sama świetnie to ujęłaś. Przyzwyczajenia zawodowe.- odparł Tony, jednak dzięki jego partnerce temat Psotnika odszedł w zapomnienie.

~*~

Bal trwał już którąś z rzędu godzinę, jednak ani ja, ani nikt z mojego otoczenia nie czuł zmęczenia. Dzięki temu mogłam obserwować Pepper, która w ramionach Tonego wirowała na parkiecie, Bannera, który choć nieco nieśmiało, tańczyć z Natashą (oczywiście nie bez naszego namawiania) i Steve'a. Chłopak nawet tu nie mógł się odgonić od małego grona wielbicielek. Wystrojone kobiety, nie zawsze do końca trzeźwe, wysyłały w jego kierunku dość jednoznaczne sygnały, ten jednak skrupulatnie lecz z gracją odmawiał na wszystkie dawane mu propozycje, czasem jedynie zapraszał którąś z dam na parkiet, ale na tym się kończyło.

Ja natomiast siedziałam wraz z Jane i Pep przy suto zastawionych ławach. Czekając na powrót Nataschy, która jako jedyna z nas dalej pozostała na parkiecie, rozmawiałyśmy na wszystkie tematy, od opowiadań na temat tego, jak zmieniło się nasze życie przez ten czas, po komentowanie wyglądu każdego mężczyzny obecnego na sali. W pewnym momencie dosiadła się do nas kobieta, której strój w całości nawiązywał do pawia. Piękna, wielobarwna suknia rzucała się w oczy, maskę stanowił makijaż imitujący pawi ogon zakrywający prawie pół twarzy kobiety. Przez pewien czas nawet otwarcie uczestniczyłam w rozmowie. Niestety w końcu poznałam naszą nową towarzyszkę. Turkusowe oczy idealnie wpasowujące się w kolory przebrania na pewno należały do Sygin. Promienny uśmiech i dołeczki w policzkach też wskazywały na nielubianą przeze mnie blondynkę. Oczywiście nikt nie podzielał mojej opinii na jej temat, czego niestety doświadczałam cały czas. Moi przyjaciele byli zachwyceni elokwencją, delikatnością i kobiecością Sygin oczywiście nie raz chwaląc ją i jej zachowanie. Ta nie pozostawała dłużna, najcześciej komentując wspaniały wygląd, doskonale wyrafinowanie i wręcz królewskie maniery wszystkich Avengers. Ale nie tylko.

- Lady Natasha porusza się z taką gracją... Aż przyjemnie się na nią patrzy.- rozmarzyła się blondynka patrząc, jak Rosjanka tańczy z Clintem

- Takiego uroku może jej pozazdrościć każda kobieta.- potwierdziła Jane

- Tak, szczególnie tych zabójczych popędów.- rzuciła Pepper nieco żartobliwym tonem

- Na Odyna, zabójczych popędów?- powtórzyła z zaskoczeniem Asynia delikatnie układając swoją drobną dłoń na wypielęgnowany dekolt

- Przecież Lady Sif też jest wojowniczką, mimo swojej płci.- zauważyłam

- Może masz racje, droga Viv? Nie powinnam jej oceniać.- przyznała blondynka ze skruchą spuszczając zawstydzony wzrok

- Nie smuć się, Tasha nie byłaby zła z tego powodu.- zapewniła pogodnie Pep kładąc rękę na ramieniu kobiety

- O wilku mowa.- dodała Jane zwracając naszą uwagę na to, że agentka właśnie wracała do stołu

- O czym tak gadacie? Chyba mnie nie obgadujecie.- zaczęła z rozbawieniem rudowłosa, przez co na policzki Sygin wstąpił delikatny rumieniec, który, oczywiście, tylko dodawał jej uroku

Pieprzony ideał.

- Rozmawiałyśmy o tobie.- przyznała z uśmiechem Jane.- Sygin chwaliła twój styl tańca.- dodała wyraźnie poprawiając humor Asynii

- Poruszasz się z niesamowitą gracją. Jakbyś latała nad podłogą. Przepiękne.- potwierdziła blondynka. Nat na to wyznanie uśmiechnęła się lekko, ale nie tak, jak zawsze. Ten uśmiech miał w sobie więcej przyjaźni, niż można by się tego po Rosjance spodziewać.

- Kiedyś tańczyłam w balecie, ale to stare dzieje.- wyznała łagodnie ruda

- Balet? Naprawdę? To najpiękniejszy z możliwych rodzajów sztuki! Pełen gracji, wdzięku, baletnice zawsze wydają się być delikatne i kruche, choć wewnątrz są niesamowicie silne. Prawdziwa kwintesencja kobiecości.- chwaliła Sygin i miałam wrażenie, że dzięki temu nabiła sobie u Natashy pozytywnych punktów. A mi od tej słodyczy zebrało się na wymioty. Kto mógł sądzić, że ona i Loki mogliby być małżeństwem?! Nawet ja z nią nie wytrzymuje.

Mimo tej opinii, głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że winę za tak negatywne zdanie na temat Sygin ponosi zazdrość, jaką wobec niej czuje. Oczywiście nie byłam o nią zazdrosna, dlatego też szybko odsunęłam od siebie tą myśl.

- Jesteś dziwnie cicha, Viv. Coś się stało?- pytanie Pepper wybiło mnie z toku myślenia, jednak nie na tyle, bym musiała to w jakiś sposób okazywać

- Przecież wiesz, że jestem typem słuchacza.- stwierdziłam minimalnie naciągając mięśnie kącików ust, by nadać mojej twarzy łagodniejszego wyrazu. Tak, jak się spodziewałam, odpowiedział mi promienny uśmiech partnerki Iron Mana, po którym kobiety wróciły do dalszej dyskusji na temat piękna poszczególnych kanonów tańca. Nie mając nic innego do roboty, słuchałam.

Na szczęście nie minęła jakoś specjalnie dłuższa chwila, a miejsce koło mnie zajął jakiś mężczyzna.

- Cóż to za piękny wieczór.- zagaił. Zwróciłam twarz w jego kierunku dostrzegając lśniące, kruczoczarne włosy ozdobione cieniutkimi warkoczykami po bokach, czarną maskę skrywającą niesamowicie zielone oczy, granatowy strój opinający idealne ciało i dłonie trzymające czarną laskę zakończoną przeźroczystym, okrągłym kamieniem szlachetnym. Od razu wiedziałam, kto to jest. Mój wybawiciel.

- Pan wybaczy, czekam na męża.- odpowiedziałam spokojnie wzbudzając dźwięczny śmiech mężczyzny obok

- To możemy poczekać razem.- przyznał

- Pan też ma męża?- zakpiłam

- Nie, mam żonę, wyjątkowo piękną.

- To niech pan uważa, aby nie była zazdrosna.

- O rozmowę? Wątpię. Jest niezwykle wyrozumiała.

- Oby miał pan racje, kobiety często zmieniają zdanie.

- Och, przestań już.- zaśmiał się Psotnik nieznacznie nachylając się w moim kierunku.- Zatańczysz?

- Z przyjemnością.- zapewniłam odwzajemniając uśmiech mężczyzny. Poczekałam, aż ten wstanie od stołu, po czym przełożyłam złączone nogi nad ławą, by móc z jakąkolwiek gracją odejść od stołu. W końcu, poruszanie się w tak rozłożystej sukni do najłatwiejszych nie należało. Loki, jak na gentlemana przystało, zaoferował mi swoją dłoń w geście pomocy. Gdy ją złapałam, mężczyzna niezwykle delikatnie podniósł mnie do góry pomagając wstać, a gdy już zdołałam wydostać się z tak niekomfortowego miejsca, poprowadził mnie w kierunku parkietu po drodze odstawiając swoją laskę na specjalnie przygotowany stojak, który zajmował miejsce przy ścianie. Na nim nie zabrakło również różnych rodzajów mieczy i innych przedmiotów, które nie zawsze umiałam sklasyfikować.

- Nic złego się nie działo? Nikt nie przyczepił się do ciebie, nikt nie nadużywał twojego towarzystwa?- zapytał cicho czarnowłosy

- Nie, wszystko w porządku.- zapewniłam delikatnie się uśmiechając. To słodkie, że Loki tak się o mnie martwił.

- Cieszy mnie to.- zapewnił mężczyzna odwzajemniając mój uśmiech.- Piłaś?- dodał, przez co obdarzyłam go zdziwionym spojrzeniem.- Mam na myśli, uważaj na Asgardzki alkohol. Działa z opóźnieniem. Przez to łatwo przesadzić z jego ilością.- sprostował

- Chyba o to nie musisz się martwić.- stwierdziłam rozbawiona jego ostrzeżeniem. Tego się po nim nie spodziewałam.

- I jeszcze jedno.- mruknął stając przodem do mnie.

- Hm?

- Pięknie wyglądasz.- tego akurat się spodziewałam. Co nie zmieniło faktu, że jego wypowiedź wywołała na moich ustach szeroki uśmiech.

- Starałam się specjalnie dla ciebie.- odpowiedziałam z gracją dygając

- W takim razie nie mogę się doczekać jutra.- dodał Psotnik i delikatnie odsunął włosy padające mi na twarz tym samym odsłaniając lewe oko. Dostrzegając złotą soczewkę nieco się skrzywił.- Choć wolę twój naturalny wygląd.- dodał

- Niestety, tego wieczoru nie wszystko zależało ode mnie.- wyznałam wzruszając lekko ramionami

- Wystarczyło powołać się na mnie.- mruknął żartobliwie i już miał wykonać pierwszy krok, gdy usłyszałam wołanie za moimi plecami

- Wasza wysokość!

Odruchowo odwróciłam się, dostrzegając, że w naszym kierunku zmierzała Hekate ciągnąc za sobą jakiegoś mężczyznę, najprawdopodobniej Surta. Oboje przedzierali się pomiędzy tłumem trzymając się za ręce. Uśmiechnęłam się zajmując miejsce po lewej partnera, który najwidoczniej był nieco zaskoczony moją decyzją.

- Królu, królowo.- zaczęła bogini stając przed nami.- Uznałam, że to najlepsza okazja, bym mogła wam przedstawić Surta, swojego towarzysza...- wyjaśniła, jednak dyskretnie trącona przez bruneta w srebrze, szybko się poprawiła-..partnera.

- Niezmiernie nam miło poznać cię w końcu oficjalnie.- przyznałam i spojrzałam na Lokiego. Ten jednak nie wydawał się taki zadowolony, co widziałam nawet mimo maski. Nie wiedzieć czemu wyglądał na zaskoczonego, jego wzrok dokładnie lustrował mężczyznę na przeciwko niego, nawet wydawał się być bledszy, niż raptem chwilę temu.- Prawda, Loki?- dodałam chcąc jakoś wybudzić mężczyznę z tego dziwnego stanu. Ten popatrzył na mnie zdziwiony i tak, jak się spodziewałam, nie zarejestrował mojego pytania.

- Tak, tak.- mruknął ponownie uśmiechając się w kierunku pary

- Naprawdę?- upewniła się Kat, która najpewniej tak, jak ja zauważyła dziwną reakcje Psotnika, przez co poczuła się zagrożona.

- Po prostu... znałem kiedyś osobę noszącą takie imię. Ale to stare dzieje.- wyjaśnił. Teraz podobną reakcje zaobserwowałam u Surta. Z tym, że ten nagle doskoczył do Lokiego przykładając do jego gardła nóż, który znikąd pojawił się w jego dłoni, a twarz mężczyzny wykrzywiła się w wyrazie zdradzającym wsciekłość.

- Jak śmiesz podszywać się pod kogoś, kim nie jesteś?!- syknął. Loki przez nagły atak cofnął się o krok instynktownie odsuwając mnie od siebie, jednak mimo groźby wyczuwalnej w słowach przeciwnika, Psotnik nie zareagował w żaden inny sposób.

- Surt?- rzucił, jednak ton głosu, jakiego użył, sprawił, że mężczyzna od razu się rozluźnił, a na jego twarzy pojawiło się oszołomienie. Powoli odsunął ostrze od szyi boga kłamstw dokładnie lustrując go spojrzeniem.

- Loki.- tylko to słowo opuściło jego usta. Chwile później brunet objął Psotnika, jakby ci byli co najmniej braćmi, którzy nie widzieli się przez pół życia. Co ciekawsze, Loki, choć dalej nieco oszołomiony, odpowiedział na uścisk. Wymieniłyśmy z Kate zaskoczone spojrzenia, nie do końca pojmując, o co w tym wszystkich chodzi. Przed chwilą o mało się nie pozabijali, a teraz okazują sobie taką czułość.

Faceci

- Na wszystkich bogów, to naprawdę ty?- zapytał Surt odsuwając od siebie mężczyznę na odległość ramion.- Ale... jak? Przecież ty... zginąłeś! Wpadłeś w otchłań! Jakim cudem...?

- Naprawdę myślałeś, że byle śmierć mnie pokona?- odparł Psotnik zdejmując swoją maskę. Był przy tym tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy dotąd.

- Nic się nie zmieniłeś.- zaśmiał się Surt również pozbywając się przedmiotu zakrywającego jego twarz. Nie mogąc znieść tego niezrozumienia, odchrząknęłam zwracając na siebie uwagę mężczyzn.

- Wybaczcie, że wam przerywam, ale możecie nam wyjaśnić, o co chodzi?- poprosiłam. Ci roześmiali się, jakbym powiedziała najśmieszniejszy żart tego wieczoru.

- Jak zwykle pominęliśmy najważniejsze.- skomentował po chwili Surt

- Pamiętasz, Viv, jak kiedyś opowiadałam ci o jedynym przyjacielu, jakiego miałem w latach swojej młodości?- zapytał Loki ponownie podchodząc do mnie

- Kojarzę.- przyznałam. I faktycznie, teraz w mojej pamięci zaczęło świtać wspomnienie naszej rozmowy, a wrażenie, że skądś znałam imię bruneta okazało się niebezpodstawne.

- Tak więc teraz masz okazje z nim porozmawiać.-wyjaśnił czarnowłosy wskazując dłonią na przyjaciela, który rozłożył dłonie, jakby prezentował całą swoją postać. Obdarzyłam bruneta wdzięcznym uśmiechem, w końcu, domyśliłam się, że był przy Lokim wtedy, gdy inni go opuścili. To sprawiało, że czułam się w obowiązku podziękowania mu za to.

- Przyjaciel mojego męża jest moim przyjacielem.- zapewniłam

- A właśnie.- Loki ponownie zabrał głos.- Mam przyjemność przedstawić ci najpiękniejszą kobietę we wszystkich dziewięciu światach. Panią mego serca. Moją kochaną żonę, Viv.- powiedział z uśmiechem wpatrując się we mnie. Przez to na moich policzkach pojawiły się rumieńce. W zasadzie nie miałam okazji słuchać od Lokiego takich komplementów, nie tylu na raz podczas jednej wypowiedzi.

- Miło, że nas sobie przedstawiłeś, ale my się już znamy.- odparł brunet.- I niech zgadnę, pierwszy raz słyszysz takie komplementy z jego ust.- dodał z szerokim uśmiechem tym razem zwracając się do mnie

- Naprawdę dobrze go znasz.- pochwaliłam mężczyznę

- Nie jestem taki zły.- wtrącił rozbawiony Loki

- Ale nigdy nie byłeś dobry w okazywaniu uczuć, Szatanie. Przynajmniej nie tych szczerych.- odpowiedział Surt zakładając ręce na umięśnionym torsie

- Określenie kłamca zobowiązuje.- odparł Psotnik wzruszając ramionami. Przyjaciel mężczyzn pokręcił rozbawiony głową wzdychając przy tym.

- Naprawdę nic się nie zmieniłeś.- przyznał.- Na brodę Odyna, dalej nie mogę uwierzyć, że to twoja prawdziwa postać stoi przede mną. Tyle lat minęło...

- Tak. Mamy sobie wiele do powiedzenia.- przyznał Loki następnie patrząc na mnie. W jego oczach było zarazem tyle szczęścia, prośby, skruchy i ekscytacji, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.

- Taniec może poczekać.- zapewniłam. W odpowiedzi Psotnik przywarł do moich ust poddając się chwilowej ekstazie. Następnie oplótł ręką moją talię i wraz z Surtem, który w podobny sposób trzymał Hekate, pokierowaliśmy się z powrotem do stołu.

Czy ten wieczór może być jeszcze bardziej zaskakujący?
__________________________
Dobry wieczór!
Może przejdę do rzeczy. Powodem tego, że rzadko dodaje rozdziały jest fakt, że odkryłam twórczość Jakuba Ćwieka. No, to znaczy znałam ją już wcześniej, ale dopiero teraz znalazłam okazje, by się do niej zabrać. Więc wolny czas poświęcam na czytanie Kłamcy :3

Ps. Jako, że w poprzednim rozdziale dodałam zdjęcia strojów naszych bohaterów, to Sygin i Surt nie mogą zostać pominięci.

Makijaż/maska Sygin:

Sukienka (najbliższa moim wyobrażeniom)

Surt:

A. J. Hallen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro