Rozdział 33
Viv
Obudziłam się w pustym łóżku. Zaskoczona tym faktem usiadłam na materacu i rozejrzałam się po komnacie. Nigdzie nie było śladu obecności Lokiego, co trochę mnie zaniepokoiło. Tak naprawdę nie byłam nawet pewna, czy kiedy zasypiałam, on był przy mnie. Tak, siedział w pokoju, ale czy się położył?
Zastanawiając się nad tym, przygotowałam się do wyjścia i poszłam po Jane. Razem miałyśmy udać się do krawcowych, jednak nim trafiłyśmy do nich, natomiast zaszłyśmy po Hel i do kuchni, po coś na śniadanie. Niestety zdaniem brunetki nie było czasu na jedzenie w komnacie, co zazwyczaj robiłyśmy, a wzięłyśmy tylko Hel, bo Narvi, jak się okazało, gdzieś pomagał tatusiowi.
Ta wiadomość trochę mnie uspokoiła. Przynajmniej byłam pewna, że ani Narvi, ani Loki nie zrobią niczego głupiego. Narvi już i tak był bardziej powściągliwy w zachowaniu, psotnik natomiast zawsze starał się być dla dzieci przykładem do naśladowania.
Kiedy tylko otworzyłyśmy drzwi do wielkiej sali przeznaczonej dla krawcowych, przywitał nas gwar. Wszystkie pracownice przemierzały przestrzeń w tą i z powrotem przygotowując wszystkie potrzebne elementy.
- Nareszcie panienki przyszły.- powiedziała jedna z kobiet podchodząc do nas, po czym szybko pociągnęła Jane do przodu. Razem z Hel poszłyśmy za nimi, z tym, że my usiadłyśmy na jednej z kanap ustawionych przed niewielkim podestem, na który została wprowadzona przyszła panna młoda.
- Suknia jest już gotowa, musisz ją tylko przymierzyć, pani. W razie czego, wprowadzimy potrzebne poprawki.- oznajmiła pogodnie Mirella, starsza kobieta, która pełniła funkcję nadwornej krawcowej.
- No to czekamy.- powiedziałam z uśmiechem zakładając nogę na nogę i splątując dłonie na kolanie
- Nie, nie możecie mnie zobaczyć przed efektem końcowym.- oznajmiła brunetka z iskrami w oczach, po czym ponownie zwróciła się do Mirelli.- Mogę się w nią przebrać na przykład w tamtym pokoju?- zapytała wskazując na jedne z wielu drzwi.
- Oczywiście, pani.- przyznała kobieta z lekkim pokłonem i razem z Jane poszła we wskazanym wcześniej kierunkiem.
- Tylko nie podglądajcie!- zawołała brunetka, gdy wraz z Hel odwróciliśmy głowy w stronę drzwi, za którymi zaraz miała zniknąć. Ze śmiechem ponownie wróciłyśmy spojrzeniami na platformę przed nami.
I czekałyśmy.
Minęło naprawdę dużo czasu, zanim ponownie usłyszałyśmy głos Jane.
- Zamknijcie oczy i nie patrzcie, dopóki wam nie pozwolę.- rozkazała moja przyjaciółka. Posłusznie z córką zamknęłyśmy oczy.- Już?- zapytała niepewnie kobieta
- Tak!- odkrzyknęłyśmy w tym samym czasie. Po chwili do naszych uszu dobiegł stukot obcasów, a po nim coraz bardziej słyszalny szelest materiału.
- Już mogę?- zapytałam
- Jeszcze nie...- wyznała Jane.-... Jeszcze nie...- powtórzyła po chwili, aż w końcu usłyszałam to, co chciałam.- Już.
Powoli otworzyłam oczy, ale nie wierzyłam w to, co widzę.
Jane sala przede mną w pięknej sukni delikatnie niebieskiego koloru wpadającego w szarość, która u góry była dopasowana prezentując atuty sylwetki kobiety, dół natomiast składał się z rozłożystego, błyszczącego trenu.
- Ale ślicznie wyglądasz.- wyznała Hel rozmarzonym głosem, po czym wstała i uważnie przyjrzała się kreacji brunetki, jednak gdy stanęła po jej boku oglądając tył, jej mina ponownie uległa zmianie.- Mamo! Chodź! Musisz to zobaczyć!- zawołała radośnie. Jeszcze przez chwilę z zachwytem patrzyłam na Jane, po czym podeszłam do córki. I nie zdziwiłam się jej reakcji.
Plecy brunetki były odkryte, jednak pomiędzy obydwoma stronami materiału wisiały piękne koraliki delikatnie zasłaniające jej łopatki, co na pewno będzie pozytywnie wpływać na wyobraźnie wielu mężczyzn. Ale nie to było najlepsze. Za kobietą ciągnął się długi materiał przyozdobiony prawdziwymi kwiatami.
- Czyli się podoba?- upewniła się uśmiechnięta Jane
- Jeszcze się pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Jest prze prze piękna.- zapewniła Hel z niezwykłą ostrożnością dotykając materiału rozłożystej sukni
- Nic nie uwiera, nic nie odstaje?- zapytała Mirella, która stała nieopodal z uwagą przyglądając się swojemu dziełu. Jane powoli zeszła z podestu i podeszła do dużego, trzy-członowego lustra, w którym obejrzała się.
- Czy to mnie nie pogrubia?- zapytała brunetka wskazując na przejście pomiędzy gorsetowaną górą, a rozłożystym dołem sukni.
- No co ty, zwariowałaś?- upewniłam się w rozbawieniem.- Wyglądasz ślicznie.- dodałam spokojniej podchodząc do przyjaciółki tak, by i moje odbicie pojawiło się w lustrze. Ta odwróciła się w moją stronę, po czym mocno mnie przytuliła. Oddałam uścisk jak najdelikatniej obejmując plecy, tak, aby nie uszkodzić ręcznie zdobionej konstrukcji. Po chwili dziewczyna ponownie odwróciła się w kierunku swojego odbicia i przygładziła dłońmi tren. W jej oczach błysnęły łzy.
- Boże, biorę ślub.- mruknęła z uśmiechem do siebie, po czym przetarła kąciki oczu
- No, nie da się zaprzeczyć.- zaśmiałam się
- Mamo, też będę mogła mieć taką?- poprosiła Hel ciągnąc mnie za dół sukienki, w którą byłam ubrana.
- Nie wiem. To projekt Mirelli, nie mogę go skopiować.- stwierdziłam z uśmiechem.- W dodatku to Jane w ten dzień ma być najpiękniejsza.- dodałam, na co córka spojrzała na brunetkę, na mnie, a potem znowu na nią.
- Wybacz ciociu, ale moja mama jest ładniejsza.- wyznała poważnie czarnowłosa wywołując śmiech mój, Jane, a nawet Mirelli
- Dziękuje, skarbie.- powiedziałam głaszcząc plecy córeczki dłonią
- Zapomniałam o jeszcze jednym szczególe.- wtrąciła nagle Mirella podchodząc do nas z dziwnym diademem w dłoni. Chwilę później owy diadem znalazł się na głowie Jane w pełni prezentując swoje piękno. Po bokach złotej obręczy znajdywały się dwie odstające formy kształtem przypominające skrzydła, a czoło brunetki ozdabiał delikatny łańcuszek w tym samym kolorze.
- No. I teraz mogę iść na ślub.- stwierdziła przyszła panna młoda, po czym zaśmiała się
- Zaraz! A my?- oburzyła się Hel
- Spokojnie, królewno. Dla ciebie i twojej pięknej mamy też coś się znajdzie.- zapewniła rozbawiona krawcowa
- Naprawdę?- zapiszczała uradowana dziewczynka skacząc i klaszcząc w dłonie, jednak po chwili się opanowała.- To znaczy, jeżeli byłaby taka możliwość?- zapytała dostojnie lekko skłaniając głowę
- Byłaby. To co? Może przyniesiemy kreacje twojej mamie?- zaproponowała krawcowa, przez co Hel szybko do niej podbiegła zgadzając się na jej propozycje, przez co po chwile zostałyśmy same.
- Jak się w niej czujesz?- zapytałam ponownie stając koło Jane. Mimo pięknego wyglądu kreacji, przez ogrom materiału i dodatków wygladała na ciężką i niewygodną.
- Doskonale. Wbrew pozorom jest bardzo lekka.- wyznała ciemnowłosa i już miała się okręcić wokół własnej osi, jednak w ostatniej chwili przypomniała sobie o długim materiale ciągnącym się za nią.- No tak.- mruknęła smętnie.- Jeszcze tylko fryzura, makijaż, biżuteria, manicure, pedicure...- wyliczała.-..no i oczywiście inne buty.- zaśmiała się wystawiając stopę odzianą w granatową balerinę.
- Białe szpilki?- upewniłam się
- Tak. A, jeszcze bukiet kwiatów.- przypomniała
- Masz coś na oku?- zapytałam. Brunetka już miała odpowiedzieć, jednak z pokoju obok wyjechał wieszak z zieloną kreacją.
- Mamo, musisz się przebrać.- rozkazała rozentuzjazmowana Hel wychodząc zza przedmiotu pchanego przez Mirelle
- Jesteś pewna, że muszę?- rzuciłam rozbawiona
- Oj, no weź, mamo! Ja musze cię w tym zobaczyć!- ciągnęła dziewczynka błagalnym tonem
- Zobaczysz na uroczystości.- droczyłam się
- Ciociu!- jęknęła załamana córka
- Już dobrze, dobrze. Przymierzę.- powiedziałam podchodząc do kreacji, którą później wzięłam do ręki i weszłam za parawan. Już teraz spodobał mi się materiał, z jakiego ubiór był wykonany. Zielony, delikatnie połyskujący, w dodatku przyjemnie chłodny i cicho szeleszczący przy każdym ruchu. Szybko przebrałam się w przygotowaną kreacje, po czym wyszłam do głównej części komnaty. Oczy wszystkich zebranych od razu zwróciły się ku mnie, więc uśmiechnęłam się i powoli okręciłam wokół własnej osi.
- I jak?- zapytałam
- Wow.- jęknęła Hel patrząc na mnie z podziwem
- To już wiem, o co Loki jest taki zazdrosny.- zaśmiała się niebieskooka
- Mam nadzieje, że i ty, pani, nie masz zastrzeżeń.- dodała Mirella
- Najmniejszych.- potwierdziłam z uśmiechem. Naprawdę cieszyłam się ze swojego stroju. Zielona suknia odkrywała moje ramiona, a asymetryczny dół odsłaniał nogi. W dodatku materiał wyglądał, jakby był we wzorki, a to wszystko za sprawą odbijającego się od sukni światła. Wyglądała na drogą, ale i nie przesadnie wyeksponowaną. Była idealna.
- Pójdę się przebrać, aby jej nie zniszczyć.- oznajmiłam ponownie znikając za parawanem, gdzie zdjęłam uroczystą kreacje zastępując ją prostą sukienką na grubych ramiączkach w kolorze złota, w którą byłam dzisiaj ubrana.
Gdy wróciłam, poprosiłam, aby Mirella przyniosła sukienkę Hel. Dziewczynka, gdy tylko o tym usłyszała, nie mogła usiedzieć na miejscu. Z iskrami w oczach czekała, aż krawcowa przyniesie odpowiedni strój, a gdy to nastąpiło, nie zamierzała kryć radości.
Jej sukienka była w kolorze jasnej czerwieni, rękaw sięgały trochę dalej, niż łokcie, a zdobiony diamencikami dół tworzył wrażenie wyjątkowej, dziewczęcej kreacji. Hel wyglądała w niej pięknie i nie uważałam tak tylko ja. Każdy się z tym zgodził.
Nawet Loki, który właśnie wszedł do komnaty.
- A cóż to za piękna dama?- zapytał z uśmiechem patrząc na córkę
- Oj, tato, przecież to ja! Hel!- zawołała dziewczynka podbiegając do opiekuna, pozwalając, by ten wziął ją na ręce.
- Naprawdę? W życiu bym cie nie poznał.- wyznał mężczyzna ze zdziwioną miną
- Ja też nie mogłam nadziwić się temu, jak nasza mała córeczka dorośle wygląda.- wyznałam podchodząc do mężczyzny, którego później pocałowałam w policzek.
- Witaj...- zaczął psotnik dopiero teraz zwracając uwagę na resztę osób obecnych w komnacie, jednak gdy zobaczył Jane, która dalej stała w sukni ślubnej, zaniemówił i zaskoczony zmarszczył lekko brwi lustrując kobietę wzrokiem, jakby nie spodziewał się tego, iż ta może tak ładnie wyglądać.-...Jane.- dokończył
- Cześć, Loki. I jak oceniasz moją kreacje?- zapytała radośnie brunetka, na co Kłamca odzyskując rezon, wzruszył ramionami.
- W tłumie ujdzie.- stwierdził z firmowym uśmieszkiem, przez co został obdarzony zabójczym spojrzeniem.- Rozumiem, mam sobie iść. Jednak muszę zająć chwilę Viv.- dodał rozbawiony staraniami brunetki
- Ale ja zostaje.- oznajmiła Hel, więc bóg kłamstw odstawił córkę na ziemię
- Zaraz wrócę, dobrze?- zapytałam patrząc na Jane, a gdy przytaknęła, wraz z mężczyzną zniknęłam za drzwiami.
- W czym pomóc?- zapytałam z uśmiechem
- W niczym. Po prostu chcę ci coś pokazać.- wyjaśnił zielonooki, na co wzruszyłam zaskoczona ramionami i spokojnie powędrowałam za mężczyzną.- Mierzyłaś już swoją suknię?- dodał
- Tak i to całkiem niedawno. Gdybyś przyszedł trochę wcześniej, zapewne byś mnie w niej zobaczył.- wyznałam
- Tyle stracić.- mruknął załamany psotnik kręcąc przy tym głową.
- Będziesz miał niespodziankę.- stwierdziłam
- Mam nadzieje.- przyznał Loki z lekkim uśmiechem.
Niedługo potem zatrzymaliśmy się przed dwu-skrzydłowymi drzwiami z misternymi zdobieniami na ich powierzchni.
- Jak myślisz, co się za nimi znajduje?- zapytał tajemniczo
- Hmm, nie wiem, wyjście na taras?- zapytałam
- Niestety nie zgadłaś.- wyznał rozbawiony mężczyzna przy okazji otwierając drzwi.
Za nimi był widok, który zapierał dech w piersiach. Wysokie po sam sufit, brzozowe półki zastawione były książkami, w powietrzu unosił się cudowny zapach papieru, a cały klimat poprawiały ciemne meble poustawiane w wielu miejscach, jednak wszystkie były puste. Zaskoczona weszłam do środka, a odgłos moich kroków został całkowicie zniwelowany przez miękki, zielony dywan.
- Jeju...- wydukałam
- Mam nadzieje, że ci się tu podoba.- stwierdził Loki dotrzymując mi kroku, kiedy podeszłam do pierwszej z półek i przeciągnęłam dłonią po grzbietach ustawionych na nich książek.
- I to bardzo.- przyznałam całą uwagę poświęcając pierwszej powieści, która wpadła w moje dłonie. Z tego stanu wyciągnął mnie dopiero śmiech Lokiego.
- Jak widzę, przyprowadziłem cię tu i już nie jestem potrzebny.- powiedział wciąż rozbawiony, więc odłożyłam książkę na dawne miejsce i przytuliłam go.
- Dziękuje.
- Wcześniej nie miałem czasu cie tu zabrać, a teraz będziesz mogła sama tu przychodzić.- dodał Kłamca. Już miałam zauważyć, że nie pamiętam drogi, kiedy moją uwagę przykuł Narvi, który właśnie ze stertą książek, podszedł do nowej półki szukając kolejnej zdobyczy.
- Spokojnie, synku, bo zginiesz pod ich ciężarem.- oznajmiłam z rozbawieniem podchodząc do chłopca i zabierając od niego część książek
- Nie moja wina, że wszystkie są takie ciekawe.- mruknął z niezadowoleniem
- Przecież ci mówiłem, że będziesz miał do nich całodobowy dostęp, nie musisz brać każdej do pokoju.- dodał bóg kłamstw śmiejąc się, po czym wziął do ręki jeden egzemplarz, który przygotował dla siebie jego syn. Jednak mina mężczyzny, po przeczytaniu tytułu zmieniła się z rozbawionej na zaniepokojoną.
- Powiedz mi, proszę, dlaczego nagle zacząłeś się tym interesować?- zapytał z pozoru spokojnie, jednak jego głos był spięty. Nie rozumiejąc jego zachowania, sama przeczytałam tytuły książek wybranych przez Narviego. Kłopot leżał w tym, że prawie wszystkie dotyczyły plemienia Lodowych Olbrzymów i Jöutennheimu.
- Tak jakoś.- mruknął chłopak bez przekonania.
- Narvi, jeżeli ktoś ci coś powiedział, albo zrobił...- ciągnął psotnik przenikliwie wpatrując się w syna
- Nie, wszystko w porządku, naprawdę, tato.- zapewniał młody królewicz
- To dobrze.- zapewniłam, po czym ponownie zwróciłam się ku Lokiemu.- A gdzie Thor? Nie powinien być z wami?
- W tej chwili powinen rozmawiać z Odynem, choć możliwe, że już skończyli, a później będziemy robić za eskortę jednego z jego przyjaciół zaproszonych na ślub.- wyjaśnił mężczyzna
- Tato?- wciął Narvi
- Tak?
- A...a mógłbyś mi coś powiedzieć na temat Olbrzymów Lodu?- poprosił niepewnie chłopak. Loki wziął głęboki wdech, po czym splótł dłonie za plecami, by ukryć swoje zdenerwowanie.
- Z tego, co wiem, to wymarły lud, synu, nie widzę więc powodu, byś musiał poznawać ich tradycje.- odparł spokojnym, niego chłodnym tonem głosu
- A co byś zrobił, gdybyś spotkał takiego na swojej drodze?- ciągnął Narvi, tym razem z większym przekonaniem
- Skąd w ogóle te pytania?- zapytał Loki nieco ostrzejszym tonem, tym samym odbierając synowi resztki pewności siebie
- Tak tylko pytam.- mruknął patrząc pod nogi.
- Aby ci odpowiedzieć, musiałbym go spotkać, a jak już mówiłem, to wymarły lud. Ale najprawdopodobniej bym się zdziwił.- wyjaśnił w końcu, jednak moim zdaniem były to złe wyjaśnienia. Z wiadomych przyczyn powinien zrobić wszystko, by jego syn nie uważał Lodowych Olbrzymów za potworów, ale chyba mu nie wyszło.
Już miałam się odezwać w tym temacie, gdy drzwi biblioteki otworzyły się, a przez powstałą szparę weszła Hekate, która chwilę później stanęła przed nami kłaniając się lekko.
- Miałam udać się do Helheimu.- przypomniała
- Ach, no tak.- mruknęłam.- Chodzi o to, że Ullr ma zostać uczniem naszej Akademii Militarnej, więc musisz go tam przetransportować.- wyjaśniłam
- Oczywiście. Coś mam przekazać władcy? To znaczy, byłemu władcy?- zapytała bogini
- Nie.- zaprzeczyłam.- Resztą zajmiemy się po powrocie.- dodałam patrząc na Lokiego
- Mogę iść z nią?- wtrącił Narvi.- Chciałbym wziąć kilka rzeczy z domu.- wyjaśnił napotykając pytające spojrzenia naszej trójki
- Tylko słuchaj się cioci Kat, jasne?- rozkazałam łagodnie
- Jak zawsze.- zapewnił chłopiec, po czym wraz z Hekate opuścił pomieszczenie
- Ja też powinnam już wracać.- dodałam patrząc na mężczyznę
- Oczywiście.
- Wszystko w porządku?- upewniłam się, bo nie byłam tego taka pewna
- Tak, wszystko w porządku.- zapewnił psotnik prowadząc mnie do wyjścia
- Gdyby co, wiesz, gdzie mnie znaleźć.- dodałam na wszelki wypadek
- Sugerujesz coś?- zapytał Kłamca z firmowym uśmieszkiem, który nie zniknął nawet natrafiając na moją zmartwioną minę
- Nie.- przyznałam po chwili, po czym delikatnie pocałowałam wargi psotnika i rzucając mu ostatnie spojrzenie, wyszłam z biblioteki.
Niedługo potem byłam już z powrotem u krawcowych, jednak nie mogłam znaleźć Hel. Od Jane dowiedziałam się, że po prostu gdzieś poszła, jednak to mnie nie uspokoiło.
Na szczęście zguba w końcu wróciła do komnaty.
- Mamo! Mamo! A ja rozmawiałam z Wszechojcem!- pochwaliło się uradowane dziecko w podskokach wpadając do pokoju.
- Co? Ale dlaczego?- zapytałam zdziwiona
- Nie wiem, tak wyszło. Byłam z nim w takim fajnym miejscu, gdzie widziałam różne fajne rzeczy i dotknęłam nawet takiej fajnej, niebieskiej szkatułki!- opowiadała Hel. Uśmiechem zakrywam wszystkie swoje wątpliwości.
- To cudownie.- przyznałam, choć wcale tak nie uważałam.
Nie rozumiałam, czego Odyn chciał od Hel, ani nie wiedziałam, gdzie byli. Tajemnice dla mnie stanowiło również to, czego powinnam się spodziewać po tym geście? Cieszyć się, czy martwić? Może Wszechojciec po prostu był miły dla swojej prawie wnuczki? Taką właśnie miałam nadzieje.
_________________________
Sprawdzę z rana ;)
A. J. Hallen
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro