Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Razem z Viv chodziliśmy uliczkami Asgardu. Pokazywałem jej miejsca w jakiś sposób związane z tą ciekawszą częścią mojego życia tutaj przy okazji opowiadając anegdotki z nim związane. Fioletowowłosa nie została mi dłużna i opowiedziała o zabawnych sytuacjach, jakie przydarzyły jej się w życiu.

W końcu trafiliśmy na tęczowy most i kierowaliśmy się ku kopule. Nie mogłem nadziwić się bogini, która zachwycała się każdym, nawet najmniejszym szczegółem złotej krainy. Dostrzegała rzeczy, na które ja, stały bywalec, nie zwracałem najmniejszej uwagi. Nawet przyłapałem się na tym, że przez jej opinie, mój obraz Asgardu uległ lekkiej, pozytywnej zmianie.

- To jeszcze nic.- dodałem, przez co dziewczyna na moment uspokoiła swój śmiech spowodowany moją poprzednią opowieścią i popatrzyła na mnie wyczekując kolejnego, zabawnego wydarzenia z życia Asgardzkiej szlachty.- Kiedyś Thor znalazł farby w jednym ze schowków służby. Zgadnij, co nimi pomalował.

- Zapewne coś ważnego.- zauważyła splatając swoje dłonie

- No, jeżeli Hlidskjalf*, tron Odyna jest ważny, to tak.- odpowiedziałem nie mogąc powstrzymać uśmiechu rosnącego na niedokładne wspomnienie tych chwil

- Nie.- zaprzeczyła z niedowierzaniem dziewczyna, a gdy ponownie potwierdziłem swoje słowa, zaczęła się śmiać.- Nie wierze.- mruknęła, gdy zdołała się opanować.- A co ty robiłeś w tym czasie?- dodała

- Z tego, co wiem, to mieszałem mu farby.- wyznałem samemu powstrzymując śmiech, czego moja partnerka nie robiła.

- Musieliście sprawiać ogromne problemy wychowawcze. - stwierdziła z wciąż obecnym uśmiechem na ustach 

- Podobno lekko nie było. Z tego, co wiem, to oboje dostaliśmy potem reprymendę, przynajmniej tak mówiła Frigg. Za to Thor do tej pory nie dotyka farb.

- Może gdyby nie to, Thor byłby teraz bogiem malarzy, a nie piorunów?- podsunęła

- Jasne, on i twórczość artystyczna to dwie różne historie. Poza tym, kim ja byłbym wtedy?

- Ty? Hmm...- zaczęła i zamyśliła się.- Ty pozostałbyś sobą.- stwierdziła w końcu

- Dzięki.- rzuciłem z przekąsem

- To był komplement, skarbie.- powiedziała, po czym zostawiła mnie lekko w tyle przeskakując z nogi na nogę.  Z łagodnym uśmiechem wyglądała jak mała dziewczynka, która pierwszy raz widzi cuda natury. Potem obróciła się wokoło własnej osi na końcu biorąc głęboki oddech. Wydawała się być... szczęśliwa. Napawdę szczęśliwa.

Korzystając z faktu, że dziewczyna ciesząc bladą skórę odrobiną słońca nie zwracała na mnie uwagi, cicho do niej podszedłem, po czym szybko objąłem ją w pasie i okręciłem wokół siebie. Na początku bogini pisnęła cicho zaskoczona, jednak z jej ust nie znikał uśmiech. Postawiłem Viv z powrotem na ziemię, a ta odwróciła się w moją stronę i oparła dłonie na torsie pozwalając, by moje ręce pozostały na jej talii.

- Skoro już poznałaś Asgard, to powiedz, co ci się najbardziej podobało?- zapytałem patrząc w oczy dziewczyny, w których można było dostrzec iskierki

- Chyba ta twoja kryjówka za pałacem. Nie spodziewałam się, że w koronie płaczącej wierzby można się tak dobrze skryć. Chociaż Asgardczycy też mi się spodobali.- odpowiedziała, na co zmarszczyłem brwi, bo chyba coś źle zrozumiałem. Fioletowowłosa najwidoczniej to zauważyła, bo pokręciła rozbawiona głową.- Nie mam na myśli tutejszych mężczyzn, a wszystkich mieszkańców Asgardu. Ludzie są życzliwi i uśmiechnięci. To miła odmiana. U nas przecież panuje smutek i obojętność. Ale trudno zachowywać się inaczej, kiedy dookoła jest śmierć.- sprostowała nie tracąc dobrego humoru.

- W sumie gdybyśmy zbudowali na przykład na łąkach Asfodelowych jakieś wesołe miasteczko, to w krainie byłoby bardziej radośnie.- zażartowałem. Bogini prychnęła odsuwając się ode mnie, po czym stanęła po mojej prawej przy okazji chwytając mą dłoń.

- A jak to sobie wyobrażasz. Wesołe miasteczko w piekle?- odparła wznawiając nasz marsz

- Ale pomyśl jaka to by była dla nas reklama. Wyobraź sobie te billboardy w Midgardzie: "Idź do piekła! Mamy wesołe miasteczko!"- ciągnąłem gestem ręki udając rozplanowanie napisu w powietrzu. Dzięki tym słowom znów mogłem usłyszeć śmiech ukochanej.

- Loki, proszę cię, przestań, bo już mnie policzki od śmiechu bolą.- wyznała

- To źle, że dbam o dobry humor swej lubej?- zapytałem stając w miejscu

- Ależ skąd.- przyznała z uśmiechem ponownie stając przede mną.- Co więcej, cieszę się, że to sprawia radość też tobie.- dodała trochę ciszej.- Lubię, kiedy jesteś radosny.- wyznała delikatnie przesuwając dłonią po moim policzku. Poczułem wewnątrz przyjemne ciepło spowodowane jej słowami. To naprawdę cudowne uczucie wiedzieć, że komuś naprawdę na tobie zależy.

- Staram się, jak mogę.- mruknąłem z uśmiechem

- Nie da się przeoczyć.- stwierdziła i na krótko przywarła swoimi ustami do moich. Zbyt krótko.

- I to tyle?- zapytałem po chwili

- Nie bądź zachłanny, psotniku.- rzuciła z uśmiechem fioletowowłosa, jednak dalej nie zrobiła żadnego kroku w tył, dzięki czemu dalej dzieliły nas tylko śmieszne kilkanaście centymetrów.

- Nie jestem.- stwierdziłem i lekko przesunąłem swoimi wargami po ustach Viv. Ta nie pozostała obojętna na moją prowokacje i odwzajemniła pocałunek, który z chwili na chwile stawał się coraz bardziej żarliwy i uczuciowy. Żadne usta nie smakowały tak dobrze, jak jej, zarówno tylko ona potrafiła wyczuć tą cienką granicę między uległością a zadziornością, która uzależniała za każdym razem, gdy tylko miałem przyjemność zasmakować jej pocałunków.

Niestety w pewnym momencie dziewczyna odwróciła gwałtownie głowę. Na początku uznałem to za zabawę, jednak gdy otworzyłem oczy, zrozumiałam, jaki był powód takiej reakcji. Zaniepokoiła mnie też reakcja jej organizmu. Mięśnie bogini spięły się gwałtownie, jakby w każdej chwili miały wykonać atak.

- Witajcie.- zaczęła z uśmiechem Sygin, która stała koło nas.- Mam nadzieje, że wam nie przeszkodziłam. Wracałam od Heimdalla i stwierdziłam, że wypadałoby się przywitać, skoro już was spotkałam.- dodała ze znajomą mi łagodnością. Mimo wszystko znałem ją na tyle długo, by zauważyć, że coś ją zasmuciło.

- Nie, nic się nie stało. Miło cię widzieć Sygin.- odparła Viv uśmiechając się przy tym i musiałem przyznać, takiej ilości fałszywych uczuć jeszcze w jej wykonaniu nie widziałem. Spojrzałem na nią zdziwiony, jednak ona nawet nie zwróciła na to uwagi dalej lekko, ale znacząco przytulając mnie.

- Właściwie chciałabym was zaprosić na herbatę do mnie, do domu. Porozmawialibyśmy, jak za dawnych, dobrych lat.- zaproponowała blondynka, a przy wypowiadaniu ostatnich słów, spojrzała w moje oczy. W zasadzie, gdyby Viv chciała, moglibyśmy przyjąć zaproszenie, dlatego już otworzyłem usta, by odpowiedzieć, jednak moja partnerka mnie wyprzedziła.

- Wiesz Sygin, bardzo bym chciała cie lepiej zapoznać, ale ja i Loki mamy bardzo dużo spraw na głowie związanych z zaślubinami Thora i Jane, dlatego wątpię, aby to się udało.- oznajmiła ze smutkiem i gdyby nie fakt, że znam ją praktycznie na wylot, to uwierzyłbym w to.

- Oczywiście nie musicie przychodzić w tym samym czasie. Możecie przyjść pojedynczo.- stwierdziła Asynia

- Jeżeli znajdziemy czas, przyjdziemy. Pomimo lat pamiętam, gdzie mieszkasz.- wciąłem czując, jak dłoń Viv powoli zaciska się na moim płaszczu, co było spowodowane nową propozycją jasnowłosej. Jednak odniosłem wrażenie, że moje słowa tylko pogorszyły atmosferę, bo w oczach Sygin znów zobaczyłem bezkresową radość, a rysy twarzy Viv, mimo uśmiechu, delikatnie wyostrzyły się. Tak, jakby dziewczyna chciała, bym tylko ja to zauważył. Mimo wszystko dla bezpieczeństwa wolałem zmienić temat.- A co takiego robiłaś u Heimdalla? Chyba Wszechojciec nie wysłał cię na jakąś misje, prawda?

- Miło, że się o mnie martwisz, Loki. Nie, po prostu chciałam mu umilić spełnianie obowiązków. Większość czasu spędza sam, trochę towarzystwa mu się przyda.- wyjaśniła blondynka. No tak, zbawienie świata leży przecież w jej rękach.

- Miło, że o niego dbasz.- podsumowała fioletowowłosa i zwróciła się do mnie.- Kotku, idziemy dalej, czy chcesz jeszcze porozmawiać z przyjaciółką?- zapytała, jednak jej głos ociekał udawaną łagodnością. A stwierdzenia "kotek" najczęściej używa na pokaz. I w ogóle nie wiedziałem, dlaczego zaczęła mnie tak nazywać.

- Wybacz Sygin, ale właśnie odprowadzałem Viv po Asgardzie.- wyjaśniłem ponownie patrząc na nią

- Oczywiście, już wam nie przeszkadzam.- zapewniła z uśmiechem i zwróciła się w przeciwnym kierunku tęczowego mostu, jednak po dwóch krokach zatrzymała się.- I ślicznie razem wyglądacie.- dodała z uroczym uśmiechem, po czym znów ruszyła przed siebie. Przez chwile obserwowaliśmy ją, jednak ja przestałem zwracać na uwagę na byłą narzeczoną i znów skupiłem uwagę na Viv, która mimo wszystko dalej śledziła oddalającą się sylwetkę.

- To na czym skończyliśmy?- zapytała po chwili znów wracając do mnie wzrokiem. Nawet dla niepoznaki uśmiechała się wyzywająco, jednak ja dalej z powagą przypatrywałem się jej oczom.

- Nienawidzisz jej.- stwierdziłem w końcu.

- Wydaje ci się.- mruknęła niedbale dziewczyna z irytacją patrząc gdzieś w bok.

- Nie, nie wydaje mi się i nie wmawiaj mi, że jest inaczej, bo i tak ci nie uwierzę.- ciągnąłem. Kolorowooka w końcu ponownie zwróciła twarz w moim kierunku, jednak tym razem nie ukrywała swojej złości.

- Tak, nienawidzę jej. Zadowolony?- przyznała i spróbowała się odsunąć, jednak jak zwykle jej na to nie pozwoliłem mocniej obejmując ją w pasie. Viv miała w zwyczaju uciekać od stresujących sytuacji, dlatego zawsze sam musiałem dopilnować, by wyjawiła mi, o co chodzi.- Mógłbyś mnie łaskawie puścić?- dodała

- Nie. Nie puszczę cię, dopóki nie powiesz mi, o co chodzi.- zapewniłem z powagą

- Oj, biedaczek, będziesz musiał trochę poczekać.- rzuciła z ironią i znów spróbowała się cofnąć

- Viv.- naciskałem. Ta w końcu westchnęła i z pewną dozą bólu w zezłoszczonym spojrzeniu ponownie oparła dłonie na mojej piersi

- A czego ode mnie oczekujesz? Że jakaś lalunia będzie się śliniła do mojego męża, a ja będę spokojnie stała i wszystkiemu przyglądała się z uśmiechem? Nie mów mi, że nie widzisz tego, jak na ciebie patrzy.- wyznała w końcu

- Widzę.- odparłem, choć była to pół prawda. Gdybym miał zwracać uwagę na każdą oglądającą się za mną kobietę, zwariowałbym.

- I nic z tym nie robisz?- dopytywała kolorowooka

- A co ja mogę?

- Oczywiście, że nic, w końcu jesteś tu najbardziej poszkodowany.- mruknęła sarkastycznie zaglądając mi przez ramię najwidoczniej chcąc sprawdzić, czy Sygin odeszła już na tak dużą odległość, by Viv mogła zareagować w jakikolwiek inny sposób.

- Od kiedy przejmujesz się tym, co robią inni?- ciągnąłem. Fioletowowłosa nie odpowiedziała, tylko zwiesiła głowę urywając nasz kontakt wzrokowy. Uśmiechnąłem się lekko, bo to było bardzo w jej stylu, jednak, gdy tylko przeniosłem swoją dłoń na podbródek dziewczyny, by zmusić ją do ponownego spojrzenia w moje oczy, ta wykorzystała to i z łatwością wyrwała mi się.

Nie wiem, kiedy stałem się tak przewidywalny, ale działa to wyjątkowo na moją niekorzyść.

- Wiesz co, Loki? Cenię cię za twoją szczerość, ale mam dziwne wrażenie, że podoba ci się zaistniała sytuacja.- stwierdziła bogini ze zdenerwowaniem podpierając ręce na talii

- Nie przesadzaj, Viv..

- I jeżeli chcesz iść na herbatkę do tej swojej cudownej Sygin, to proszę bardzo, ja ci nie będę przeszkadzać.- ciągnęła wcinając się w moje słowa, po czym odwróciła się do mnie plecami i ruszyła przed siebie

- Viv.- powiedziałem, jednak to nie zrobiło na dziewczynie najmniejszego wrażenia. Z westchnięciem wywróciłem oczyma i poszedłem za nią.

Kobiety...

- Viv, może po prostu uspokój się i mi zaufaj?- poradziłem, dzięki czemu ta w końcu stanęła w miejscu i ponownie odwróciła się w moim kierunku. Mimo wszystko w jej oczach widziałem ból.

- Przecież ci ufam..

- Nie, nie ufasz. Gdybyś mi ufała, wiedziałabyś, że Sygin mnie nie interesuje.- wtrąciłem twardym tonem. -może to do niej przemówi.- pomyślałem. Na szczęście tak się właśnie stało. Na twarzy dziewczyny zapanował smutek połączony ze spokojem, a jej postawa stała się znacznie mniej bojowa.

- Wiem.- mruknęła i przetarła oczy dłonią.- Co nie zmienia faktu, że nie podoba mi się, że twoja była robi do ciebie maślane oczka, a ty jeszcze przyjmujesz jej zaproszenie na herbatkę.- ciągnęła

- Po pierwsze, nie przyjąłem jej propozycji, po drugie, zrobiłem to, by uciąć ten temat.- wyjaśniłem robiąc krok w kierunku dziewczyny

- To ci się udało.- rzuciła sarkastycznie, jednak po chwili założyła ręce na piersi przytrzymując przy tym swoje łokcie, a wzrok utkwiony gdzieś z boku i zraniona mina odbierały jej pewności siebie. Mimo wszystko wyglądała teraz tak uroczo i bezbronne, że nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który zapanował na moich ustach. Normalnie byłbym zły, że jakakolwiek kobieta wypomina mi znajomości z innymi, jednak na Viv nie potrafiłem gniewać się nawet przez chwile. Zamiast tego spokojnie podszedłem do niej i delikatnie objąłem ją w pasie. Co prawda nie mogłem się domyślić, jaka będzie jej reakcja na ten gest, ale warto było się przekonać.

- Viv.- zacząłem nie przestając się uśmiechać. Bogini westchnęła cicho, ale w końcu spojrzała w moje oczy.- Jesteś dla mnie ważna. To, co nas łączy, jest dla mnie ważne. I żadne maślane oczka jakiejś Sygin tego nie zmienią. Zapamiętaj to. Dobrze?- wyznałem łagodnie

- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?- odparła nie przejmując się moimi słowami, przez co moja mina lekko zrzedła

- Dobrze.

- Dlaczego, kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy o Sygin, nie powiedziałeś mi, że się z nią widziałeś? A przede wszystkim, dlaczego zataiłeś przed nią fakt, że masz żonę i dzieci?- zapytała, przez co teraz ja westchnąłem, choć podświadomość kazała mi wypomnieć, że to nie było jedno pytanie, lecz dwa, jednak wiedziałem, że swoim spostrzeżeniem nie poprawiłbym swojej sytuacji

- Oj, Viv...- mruknąłem kręcąc przy tym głową.- Nie wspomniałem o Sygin, bo to nie było ważne. A nie powiedziałem jej o was, bo nie pytała.- wyjaśniłem nie spuszczając oczu w fioletowowłosej, jednak jej mina dalej nie uległa zmianie.- To jak? Zgoda?- dodałem zachowując lekki uśmiech.- Nie każ mi błagać.- dodałem z lekkim rozbawieniem chcąc rozluźnić atmosferę. W końcu bogini uśmiechnęła się lekko i delikatnie rozejrzała dookoła

- To chyba nie jest najlepsze miejsce na kłótnie, prawda?- zapytała w końcu powracając do mnie spojrzeniem

- Prawda.- przyznałem. Po tym dziewczyna westchnęła i lekko rozluźniła się w moich ramionach, a na jej ustach zagościł minimalny, lecz szczery uśmiech

- No, to jestem skłonna ci wybaczyć. Ale pamiętaj, będę miała cie na oku.- oznajmiła

- Mnie, czy ją?- zapytałem przybierając mój ulubiony uśmiech do uwodzenia kobiet

- Was oboje. A teraz puścisz mnie?- odparła nie przejmując się moimi staraniami

- A nie uciekniesz?

- Od kogo?

- Ode mnie.- wyznałem ponownie uśmiechając się. Viv prychnęła tylko, jednak po chwili ułożyła swoje dłonie na mojej szyi

- Nie ucieknę.- zapewniła

- Obiecujesz?- dopytywałem

- Uważaj, bo się rozmyślę.- odpowiedziała fioletowowłosa również uśmiechając się. Więcej nie kłócąc się, wypuściłem ciało dziewczyny z objęć, jednak nie puściłem jej dłoni. To najwidoczniej rozbawiło boginię, bo jej uśmiech powiększył się.

- A ty nie miałaś nigdy natrętnego wielbiciela? Bo wątpię, abym był twoim pierwszym partnerem.- powiedziałem powili zmieniając temat, gdy ponownie zaczęliśmy przemierzać Bifröst

- Byłeś pierwszym ważniejszym i pierwszym z wyboru. Ale masz racje, nie jesteś moim pierwszym partnerem, jak to ująłeś.- wyznała spokojnie kolorowooka

- W takim razie słucham.- po moich słowach dziewczyna spojrzała w niebo wyraźnie starając się sobie coś przypomnieć

- Tylko jak on miał na imię?- mruknęła do siebie i jeszcze przez chwile w zamyśleniu przygryzła wargę, po czym zwróciła się ku mnie.- Pierwszy, a przynajmniej tak mi podpowiada pamięć, był Andrew. Był obiektem, którego miałam zinfiltrować. A przy okazji był miliarderem pasjonującym się gotowaniem. Uwiedzenie go było proste i to on nauczył mnie gotować, co szczerze mówiąc bardzo przydało mi się w późniejszym życiu. Hydra nie uczyła nas przystosowania do normalnego życia, ale cóż. Następny był Jhon. On był premierem Niemiec, który przeszkadzał Hydrze. Oczywiście najpierw miałam odzyskać to, co nam zabrał, a potem go zlikwidować. Jednak aby to zrobić, musiałam się do niego zbliżyć. Był jeszcze Edward. On razem ze mną brał udział w zadaniu wyznaczonym przez Hydrę. Jak się potem okazało, to zadanie miało nas przystosować do obojętności na płeć przeciwną. Łatwo się domyślić, że on przegrał, bo się we mnie zakochał. Ale najmilej wspominał Sashe. Był...- mówiła na moment zacinając się.-...był totalnym przeciwieństwem ciebie. I totalnym przeciwieństwem mężczyzn, których znałam. Też był agentem Hydry, choć w życiu bym tego o nim nie powiedziała. Sasha dbał o mnie, pocieszał, otwarcie mówił o swoich uczuciach i o tym, że nie możemy przejmować się tym, co już się zdarzyło. Kto wie? Może kiedyś coś by z tego wyniknęło?- zapytała retorycznie

- Po twojej wypowiedzi wnioskuje, że przedwcześnie zginął.- dodałem

- I to z mojej ręki.- wyznała zadziwiająco spokojnie. Zaskoczony zmarszczyłem brwi wpatrując się w towarzyszkę, która starała się zamaskować ból.- Według Hydry uczucia były tylko przeszkodą, więc kiedy Dowództwo dowiedziało się, że coś nas łączy, zrobili zawody, w ramach treningu oczywiście. Szereg różnych zadań, podczas których stopniowo odpadali kolejni zawodnicy. Wsród kobiet wygrałam ja, wsród mężczyzn Sasha. Jakby to przewidzieli. Na końcu stanęliśmy na dwóch stanowiskach, na przeciwko każdego z nas znajdowała się broń małego kalibru. Spodziewałam się, że będziemy musieli oddać strzały do wyznaczonego celu. I nie myliłam się.- ciągnęła, jednak jej głos z chwili na chwile zdradzał coraz mniej emocji.- Z tym, że dla mnie celem był on, a dla niego ja. Nie miałam zamiaru go zabijać, nawet byłam pewna, że Sasha zrobi to samo, w końcu mówił, że mnie kocha. Jednak to on pierwszy sięgnął po broń. Sukinsyn. Wpakowałam w niego cały magazynek. I było mi mało.- skończyła z pewną dozą zadowolenia w głosie. To nie pasowało mi do Viveki, którą znałem. Ona zawsze walczyła dyplomacją i władzą, jaką zdobyła. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale najwidoczniej myliłem się.

- Przykro mi.- odpowiedziałem

- Matka twoich dzieci mówi ci, że z przyjemnością zabiła jakiegoś faceta, a ty tak reagujesz?- zapytała z niedowierzaniem.- Serio jesteś dziwny.

- Wiesz, sam nie jestem lepszy. A do zabijania można się przyzwyczaić. W końcu patrzysz na to, jak na spełnienie swojej misji. Przecież każdy kiedyś umrze, więc nie przywiązujesz do tego większej uwagi. Przynajmniej ja tak na to patrzę.- wyznałem chcąc pocieszyć fioletowowłosą

- Dziwne. Zawsze myślałam, że patrzysz na zabijanie bardziej tak: "nędzne istoty, nie są godne zginąć z mej ręki".- zażartowała, na co sam lekko się zaśmiałem

- To wolałem zostawić sobie.- wyjaśniłem również wzbudzając śmiech Viv

- Wybaczcie, że wam przeszkadzam.- wtrącił nagle Heimdall, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że przeszliśmy już cały tęczowy most trafiając pod złotą kopułę.- Ale Jane Foster niecierpliwi się z powodu twojej długiej nieobecności, panie.- ciągnął strażnik opierając się na swoim mieczu

- Racja. Ale czas tu szybko płynie.- dodała Viv

- Czyli, że musimy już wracać.- stwierdziłem patrząc na dziewczynę

- A mogę jeszcze trochę zostać? Tu jest tak pięknie.- poprosiła

- No nie wiem.- mruknąłem z niezdecydowaniem

- Będę miał na nią oko.- dodał Heimdall

- I to miało mnie pocieszyć?- prychnąłem

- Loki, no proszę.- ciągnęła bogini przeszywając mnie spojrzeniem. Nie mogłem postąpić inaczej, jak zostawić Viv na końcu mostu wraz ze strażnikiem.

- Niech będzie. Tylko nie nastawiaj jej przeciwko mnie.- rozkazałem patrząc na Heimdalla

- Nie przesadzaj. I miłej zabawy.- wtrąciła fioletowowłosa, po czym ucałowała mój policzek i puściła moją dłoń.

- Dziękuje.- mruknąłem, po czym ostatni raz rzucając ostrzegawcze spojrzenie w kierunku rozbawionego Heimdalla, odwróciłem się i ruszyłem w kierunku pałacu.
___________________________
* Hlidskjalf- z tego, co wiem, tak w mitologii nazywa się tron Odyna.

I jest! Kolejny rozdział! Też się cieszę ;)
A tak poza tym, jeżeli ktoś z Was nie wie, na co iść do kina, to szczerze polecam Inferno. Kolejny film, który określam mianem arcydzieła <3

A. J. Hallen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro