Rozdział 46
W ciszy szłam przez hol pałacu. Nie znałam drogi do skrzydła medycznego, dlatego jedyne, co mi pozostało, to podążać za Lokim. Mężczyzna, choć z przybraną maską obojętności, wyglądał na spiętego. Dłonie co chwila nerwowo zaciskały się i rozluźniały, ściągnięte barki tylko dodawały chłodności jego postawie, a zdecydowane kroki niosły się równym echem po złotym korytarzu. Trzepocząca za magiem peleryna tylko potęgowała wrażenie zdenerwowania, jakie emanowało od jego sylwetki. Rozumiałam, że to, co się stało nie powinno się stać, ale to ja byłam poszkodowana, nie on. A Psotnik zdawał się tego nie zauważać. Nie widział nawet tego, jak wiele trudu sprawiało mi chodzenie, i nie było to tylko powodem zranionej nogi. Przez ciosy rudowłosego Asa moja głowa zaczęła pulsować niemiłosiernym bólem. Wszystko wokół zdawało się wirować, być niestałe, jakbym patrzyła na otaczającą mnie przestrzeń przez taflę wody. Ściśnięty żołądek również nie poprawiał mojej sytuacji.
W końcu zdecydowałam, że dla własnego dobra powinnam się zatrzymać.
- Loki.- zaczęłam. Pomimo mojej wypowiedzi mężczyzna nie zatrzymał się. Nawet nie drgnął.
Cholera, nie miał kiedy się zamyślić.
- Loki, zatrzymaj się.- powtórzyłam nieco ostrzejszym tonem i sama zatrzymałam się, bo poczułam, że gdybym zrobiła choćby krok więcej, przewróciłabym się. Przymknęłam oczy i wzięłam spokojny, głęboki wdech by jakoś opanować zawroty głowy. W tej chwili miałam gdzieś, czy Loki poszedł dalej zostawiając mnie samą na środku korytarza, czy nie. W tej chwili starałam się zapanować nad wspomnieniami, które powróciły do mojej świadomości.
Obce ręce, szyderczy śmiech, zimno stali na skórze. Podobne sytuacje miały miejsce jeszcze za czasów Hydry i naprawdę nie chciałam ich rozpamiętywać. W końcu, wtedy sobie radziłam, teraz też do niczego nie doszło. Jesteś silna, Viv. Jesteś w stanie sama się obronić. ... To dlaczego dopiero Loki uratował mnie z opresji? Dlaczego wpadłam w panikę? Tak, wspomnienia często nie dawały mi spokoju, nawet w trakcie akcji, ale nigdy nie musiałam czekać na księcia z bajki! Dlaczego odpuściłam w..
- Viv, wszystko w porządku?- pytanie Lokiego i jego chłodna dłoń na moim ramieniu wyrwały mnie z zamyślenia. Uchyliłam lekko powieki, by dostrzec jego szmaragdowe oczy ze zmartwieniem wpatrujące się w moje.
Nie. Nic nie jest w porządku.
Wypuściłam powietrze przez usta i powoli przytaknęłam.
- Tak.- powiedziałam zdobywając się na delikatny uśmiech.- Po prostu kręci mi się w głowie.- westchnęłam i oparłam się plecami o najbliższą ścianę.
Zimna, dobra ściana...
- Spokojnie, odpocznij chwilę.- poradził Psotnik wywołując u mnie pogardliwe prychnięcie
- A co ja robię?
- Gadasz niepotrzebnie.- skarcił mnie mężczyzna. Mimo to jeden kącik moich ust dalej nieznacznie się unosił.
- Nie powinniśmy zaskarżyć na tego idiotę czy coś? Chyba, że tutaj panuje kodeks Hammurabiego* i poszkodowani sami wydają osąd.- ciągnęłam. Z doświadczenia wiedziałam, że takie sprawy najlepiej załatwiać od razu.
- Kodeks Hammurabiego?- zdziwił się.- Z resztą, nie ważne. Tak, powinienem iść z tym do Odyna, ale wolę to zrobić jutro ze względu na ciebie. Nie chcę cię bardziej męczyć ani stresować.- wyjaśnił Psotnik. Tak, tego wieczoru niewątpliwie był moim bohaterem.
- Dziękuje.- spróbowałam się uśmiechnąć, choć obolała twarz była temu zdecydowanie przeciwna.- Jednak z doświadczenia wiem, że takie wypadki najlepiej zgłaszać od razu. Mi nic nie będzie, a przynajmniej facet nie będzie mógł się wyplątać. Mam dowody.- dodałam pogodnie wskazując palcem na swoje rany.- Po pomocy medyków, zakładam, że ślady znikną w ciągu kilku dni.
- Raczej godzin.- poprawił mnie Kłamca niezwykle delikatnym gestem odgarniając moje włosy za ucho.
- Sam widzisz. Następnego dnia nie będzie nawet śladu incydentu. Słowo przeciwko słowie. A skoro bezproblemowo możemy wysłać faceta za kraty, choć w tym przypadku to raczej do lochów, dlaczego mielibyśmy z tego nie skorzystać?
- Nie do lochów. Przecież mówiłem, że nie dożyje jutrzejszego dnia.- Loki znów wyprowadził mnie z błędu, choć tym razem zaskoczył mnie. Nie sądziłam, że mówił wtedy na serio.
- Jak to?- zapytałam.- Planujesz go zabić? Od tak?
- Nie od tak.- Psotnik z irytacją odwrócił głowę.- Pamiętasz, jak Narvi zapytał mnie o szable do pojedynków? Ten incydent będzie idealny, by żądać o taki pojedynek. Odyn będzie musiał się zgodzić.- wyjaśnił już spokojniej
- To musisz go prosić o zgodę?
- Oczywiście. Choć to pojedynek, to często kończy się śmiercią jednej, a nawet dwóch stron. W świetle prawa, nawet Asgardzkiego, to zabójstwo.- kontynuował.- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?- dodał tym razem zmartwionym tonem głosu
- Tak. Nic mi nie będzie.- zapewniłam.- Przynajmniej bardziej, niż teraz.- dodałam po chwili zamyślenia wywołując pełen szczerego rozbawienia uśmiech Psotnika
- Jesteś niemożliwa.- mruknął podpierając ręce po bokach
- Chyba coś w tym jest, bo nie ty jeden mi to powiedziałeś.- przyznałam starając się uśmiechnąć, z czego jednak zrezygnowałam czując ból szczęki. Wyciągnęłam w kierunku mężczyzny dłoń. Loki spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, po czym chwycił ją i z westchnięciem zaczął prowadzić mnie w kierunku sali tronowej. Tym razem wybrał znacznie wolniejsze tempo.
- To chyba ja powinienem pocieszać ciebie, nie na odwrót.- zauważył
- Nie daj się ponosić stereotypom.- odparłam.- Poza tym, ty już dostatecznie mnie pocieszyłeś.
- Tak? Niby czym?
- Uratowałeś mnie z opresji.- wyznałam tym razem wytrzymując palący ból towarzyszący podniesieniu obydwu kącików ust.- Dla mnie to wystarcza.
Loki w odpowiedzi mocniej ścisnął moją dłoń, na co odpowiedziałam tym samym.
- A co, jeżeli Odyn nie zgodzi się na ten pojedynek?- zapytałam po chwili namysłu.- Bo chyba ma takie prawo, skoro musisz o go o tę zgodę prosić.
- Tak.- westchnął mężczyzna i w zamyśleniu przygryzł policzek od środka.- Jeżeli się nie zgodzi..- podjął po chwili.-..to go przekonam.
- Czyli nie przewidujesz niezgody?- bardziej stwierdziłam, niż spytałam
- Oczywiście, że przewiduje. Ale jestem pewny, że przez odpowiednie argumenty nie będzie miał wyboru.- wyjaśnił lekko uśmiechając się
- Tak, ale najpierw te argumenty trzeba mieć. A nie wiem, jak często takie wypadki zdarzają się w Asgardzie.- zauważyłam
- Bez przesady, nie panuje tu bezprawie. Akurat takie wypadki są tutaj tępione.- zapewnił
- W końcu jakaś pozytywna wiadomość.- prychnęłam.- Bo jak na razie, może i tutaj jest pięknie, spokojnie, wspaniale i...- teraz zabrakło mi w miarę pozytywnych przymiotników, by opisać panującą w krainie bogów atmosferę.-...po prostu dobrze, to nie jestem zachwycona tym miejscem. I tak naprawdę chciałabym już wrócić do domu.- przyznałam, a myśl o domu, o naszym przytulnym pokoju, w którym co wieczór siedzieliśmy przed kominkiem, na kanapie, z książkami, rozmawiając lub po prostu wtulając się w siebie, wywołała subtelny uśmiech na moich ustach. Naprawdę chciałabym, by to wszystko się już skończyło. Lepiej czuję się jako królowa, niż przyjaciółka.
- W sumie nie dziwię ci się. Masz prawo mieć takie zdanie.- przyznał mężczyzna puszczając moją dłoń co, jak się po chwili okazało, było spowodowane dwójką gwardzistów patrolujących pałac, którzy pojawili się w zasięgu naszego wzroku. Wojownicy w wyrazie szacunku skinęli głowami w naszym kierunku. Odpowiedziałam tym samym, Loki jednak zrobił coś innego. Powiedział, że musi niezwłocznie spotkać się z Wszechojcem, a gdy ci dopytywali się o szczegóły, ten zbywał ich słowami "to poufne informacje". Na szczęście to starczyło, a my zostaliśmy skierowani do sali tronowej, w której mieliśmy odbyć spotkanie z władcą.
- Ufasz im na tyle, aby powierzyć im tak ważne zadanie, jak przyprowadzenie Odyna na twoje polecenie?- podsunęłam żartobliwie
- To ich obowiązek. Do tego się ich szkoli.- odparł jedynie, mimo to był już spokojniejszy
- Myślałam, że do obrony granic i bezpieczeństwa mieszkańców.
- Wszyscy tak myślą. Dlatego nikt nie ma odwagi atakować Asgard. Taka polityka.
- Pomysłowe.- przyznałam.- Loki? A co, jeżeli Odyn w ogóle nie będzie chciał wziąć mojej sprawy pod uwagę?- zapytałam po chwili
- Cóż. My akurat jesteśmy w na tyle komfortowej sytuacji, że jako władcy zawsze możemy wypowiedzieć Asgardowi wojnę, a raczej tym zagrozić. Pamiętaj, ten ruch zawsze działa. Wbrew pozorom nikt nie chce wywoływać wojny- wyjaśnił Psotnik zatrzymując się przed zamkniętymi drzwiami prowadzącymi do sali tronowej, której pilnowało dwóch strażników stojących na baczność. Wiedziałam też, że nie zostaniemy wpuszczeni do środka, dopóki Wszechojciec nie rozkaże nas wprowadzić. A na to niestety musieliśmy trochę zaczekać. Pewne było, że Odyn jest wśród gości na sali balowej. Miałam jedyne nadzieję, że ten będzie na tyle trzeźwy, by móc w sprawiedliwy sposób rozpatrzyć tą sprawę, jednak tak naprawdę nie liczyłam na wiele. W końcu, kto by chciał zostać wyciągnięty z imprezy tylko po to, by zająć się sprawą, która praktycznie rzecz biorąc nawet go nie dotyczy? Chyba tylko ja i Loki byliśmy na tyle zakręceni na tym punkcie, by woleć wszystkim zajmować się samemu, choć, jak przy każdym rządzącym, i za nami stała cała paleta wykwalifikowanych pomocników.
- Zapamiętam.- zapewniłam.-Myślisz, że ten mężczyzna będzie w stanie dzisiaj zeznawać?- dodałam, bo jednak martwiłam się o to. W końcu, dowody to tylko część procesu. Bo chyba ta procedura wszędzie działa tak samo.
- Tak, spokojnie. Myślisz, że przez te wszystkie wieki Asgardcy medycy nie stworzyliby receptury na szybkie wyjście ze stanu upojenia alkoholowego? W dodatku, że Asowie uwielbiają pić prawie w tym samym stopniu, co walczyć.
- W sumie masz racje.- przyznałam i lekko przytłoczona tym wszystkim, oparłam czoło o bark Psotnika jednocześnie delikatnie obejmując jego żebra. Ten, przynajmniej miałam takie wrażenie, rozejrzał się i dopiero wtedy objął mnie ramionami. Nie podobało mi się to. Bardzo nie podobało.
- Wiesz, że Odyn będzie pytał o szczegóły?- pytanie Lokiego wywołało żałosne westchnięcie z mojej strony. Jak on umiał zmienić mój tor myślenia w jednej chwili. Bo ponownie miał racje.
- Mam wrażenie, że przeżyłam już gorsze przesłuchania.- mruknęłam dalej wtulona w jego pierś. Byłam pewna, że na moje wyznanie się uśmiechnął, jakby wesoły Loki rozsyłał inną aurę, niż obojętny Loki. W sumie, nie miałam pewności, że tak nie było.
- I to mnie martwi.- szepnął. Mimo melancholii jego głosu, nie poczułam, że jego humor uległ zmianie.
- Wszechojciec prosi was do siebie.- jeden ze strażników przerwał naszą chwilę. Z zażenowaniem spojrzałam w jego kierunku i odsunęłam się od Lokiego, by przygładzić swoją sukienkę, jednak po chwili i tak stwierdziłam, że to nie ma sensu, w końcu mam na sobie iluzję, więc nikt nic nie widział. Ostatni raz zerknęłam w stronę boga kłamstw, który swoją pewnością w oczach udowodnił mi, że to, co robimy jest właściwe.
Wzięłam głęboki wdech i wraz z Psotnikiem podeszłam do drzwi, które gwardziści przed nami otworzyli wpuszczając nas do środka. Tak, jak się spodziewałam, Odyn siedział na swym tronie w jednej dłoni dzierżąc włócznię Gungnir. Tym razem jednak wyglądał inaczej. Zamiast złotego kawałka metalu przysłaniającego prawe oko miał maskę, jakby zrobioną z miedzi, która otwierała się na lewą gałkę oczną, a zamykała na drugą. Strój, zazwyczaj złoty, teraz miał kolor królewskiej purpury. Jego barki zakrywało futro robiące za kołnierz peleryny, a broda, zazwyczaj gładko uczesana, teraz została zapleciona w trzy grube warkocze. Mimo, zmiany dalej prezentował się dostojnie, jak na króla przystało. Zapewniały to oczy, dalej tak samo zimne, tak samo władcze. I naprawdę widziałam w nich odbicie Lokiego.
- Cóż to za sprawa nie cierpiąca zwłoki do tego stopnia, że zostałem wezwany w czasie tak ważnego święta?- zaczął władca Asgardu, gdy tylko stanęliśmy w odpowiedniej odległości, Jego głos był chłodny, bezuczuciowy i co zaskakujące, całkowicie trzeźwy.
- Jeden z twych podwładnych dopuścił się haniebnego czynu próby naruszenia cnoty członkini rodziny królewskiej, w trakcie którego poszkodowana została królowa Helheimu.- wyjaśnił Loki podobnym tembrem głosu. Przez jego wyznanie Odyn przeniósł spojrzenie na mnie. Jego wzrok był wyraźnie zniecierpliwiony.
- Masz ku temu jakieś dowody? Sama królowa nie wygląda na ranną.- zauważył As dalej niezmienioną barwą głosu. Kątem oka dostrzegłam, jak Loki zwraca się w moim kierunku, więc minimalnie kiwnęłam głową, zezwalając, by ten zdjął iluzję. Doskonale wiedziałam, kiedy to się stało. Reakcja Odyna była wystarczającym potwierdzeniem. Jego lekko uchylone w szoku usta, oczy, w których na chwilę przestała panować władczość i chłód. Tak, zdecydowanie nie spodziewał się zobaczyć tego, co zobaczył.
- To chyba wystarczający dowód.- zauważył Loki. Wszechojciec za to nie odpowiedział, tylko skinął dłonią na jednego z wojowników stojących pod drzwiami, który wszedł tu zaraz po nas. Mężczyzna w ciszy podszedł do swojego króla i przyklęknął przed jego tronem.
- Przyprowadź...- zaczął najwyższy As i zwrócił pytające spojrzenie w naszym kierunku
- Gwardziści powinni wiedzieć, o kogo chodzi. Incydent na balkonie sprzed raptem pięciu minut. Wydaje mi się, że mieli tylko jeden taki przypadek dzisiejszego wieczoru.- wyjaśnił Loki. Tym razem pytanie w oczach Odyna miało zupełnie inny charakter. Jakby nie dowierzał, że nie znając sprawcy w ogóle składamy skargę.
- Jak wiadomo, napastnik miał maskę, zaatakował mnie na balkonie, w mroku ciężko mi było go zidentyfikować w dodatku, iż nie znam wszystkich Asgardczyków.- wyjaśniłam
- Więc na jakiej podstawie będziecie mogli stwierdzić, czy przyprowadzony przez straż pałacową mężczyzna będzie tym właściwym?- to było dobre pytanie
- Poznam go po obrażeniach, jakie mu zadałem.- odparł śmiało Loki. Stary Bóg przez chwilę nie reagował, lecz po chwili skinął na gwardzistę, który skłonił przed władcą głowę i ponownie wycofał się, by wykonać powierzone mu zadanie. Tak, odpowiedni argument to podstawa.
- Możesz mi opowiedzieć, pani, jak doszło do całego zajścia?- to pytanie zadał dopiero, gdy w komnacie została tylko nasza trójka
- Oczywiście. Kiedy korzystałam z dobrodziejstw, jakie daje balkon przy sali balowej, jakiś mężczyzna mocno upojony alkoholem natarczywie nadużywał mojego towarzystwa, a gdy postanowiłam zawołać straż, zostałam przez niego zaatakowana. Gdyby mój mąż nie zjawił się w odpowiedniej chwili, raczej nie mielibyśmy teraz możliwości rozmowy, mój panie. Przynajmniej nie tak przyjemnej.- wyjaśniłam ze stoickim spokojem
- Niewątpliwie.- mruknął chyba przejęty mężczyzna. Nie byłam pewna, czy udawał, czy naprawdę martwiła go zaistniała sytuacja. W końcu, jemu także zależało na sojuszu z naszą krainą, a jak na razie tylko się od tego oddalał.- Czy istnieje możliwość, że nie wiedział, z kim ma do czynienia lub pomylił cię z kimś, królowo?
- Wątpię. Mój napastnik zapewnił mnie, że wie, z kim rozmawia, co więcej, przyznał, że mnie obserwował następnie dodając kilka obraźliwych epitetów na temat mojego męża, których nie powtórzę, a które również uwłaczyły godności nie tylko nam, ale i całej naszej krainie.- ciągnęłam dyplomatycznie odpowiadając na każde pytanie Odyna. Nie było to nic trudnego, Loki wielokrotnie przygotowywał mnie do prowadzenia takich konwersacji. Z resztą, nie tylko on, ale także wszyscy moi nauczyciele królewskiej etykiety, dykcji, intonacji i retoryki. Akurat o to nie musiałam się martwić.
-Niezmiernie przykro mi z powodu, że wasz pobyt tu znów został zakłócony przez moich poddanych.- przyznał Wszechojciec. Na szczęście nie musiałam odpowiadać, bo do komnaty wszedł nie kto inny, jak Thor.
- Ojcze, czy wszystko w porządku?- zapytał podchodząc w naszym kierunku, a gdy tylko spojrzał na mnie, w jego oczach dostrzegłam zaskoczenie, ale i niepokój.- Co ci się stało?- dodał
- Thor, nie wtrącaj się.- rozkazał Psotnik spokojnym tonem. Gromowładny spojrzał na władcę Asgardu, potem ponownie na mnie. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Wszystko w porządku.- zapewniłam. Blondyn chyba zrozumiał, co się właśnie działo, bo przytaknął i podchodząc do ojca, stanął po jego prawicy. Chwilę po Gromowładnym na salę został wprowadzony rudowłosy mężczyzna, ten sam, który kilka minut temu próbował posiąść moje ciało. Nie bałam się na niego patrzeć, wręcz przeciwnie, budził we mnie niezdrową wręcz ciekawość. W końcu musiałam poznać jego tożsamość, a ten dalej miał na sobie maskę.
- Czy to ten As naruszył twoją przestrzeń osobistą dzisiejszego wieczoru, pani?- zapytał władca krainy
- Ten sam.- zapewniłam
- Prawo pozwala, byś nie musiała brać udziału w tej rozmowie, jeżeli nie masz na to ochoty.- dodał, na co uśmiechnęłam się kącikiem ust
- Z chęcią posłucham jego wyjaśnień.- wyznałam z pewnością siebie. Odyn powoli przytaknął i przeniósł spojrzenie na mężczyznę, koło którego dalej stało dwóch strażników. Wyglądał lepiej, niż wtedy, gdy z nim rozmawiałam. Loki znów miał racje.
- Czy wiesz, dlaczego się tu znajdujesz?- zaczął
- Zapewne przez zbrodnię, jakiej dopuściłem się przez alkohol, który omamił moje zmysły.- wyznał potulnie rudowłosy i wysłał w moim kierunku speszone spojrzenie
- Twoje przypuszczenia są poprawne. Pokarz więc swą twarz.- rozkazał Wszechojciec. Wojownik westchnął i odpiął swoją maskę. Chwilę później mogłam ujrzeć oblicze swojego napastnika. Szeroka szczęka, kilka piegów w okolicy nosa, zmatowiałe oczy w kolorze zieleni. Niby nic nadzwyczajnego, jednak miałam wrażenie, że skądś znam tego mężczyznę.
- To są chyba jakieś kpiny.- warknął Loki wbijając mordercze spojrzenie w Asa. Czyli moje podejrzenia się sprawdziły. Znałam go. Tylko ską...
No jasne!
Doznając nagłego olśnienia, przypomniałam sobie sytuacje z jednego z poranków, podczas którego na głównej stołówce dosiadł się do mnie właśnie on. Kolega z grupy Baldera, z którym później Loki odbył krótką, acz nieprzyjemną rozmowę. Praktycznie w tej samej chwili w mojej głowie zaświtały wspomnienia chwili po Turnieju Partnerskim, kiedy to Balder ostrzegał mnie przed mężczyznami, którzy wzięli sobie mnie za swój cel. Czyżby wiedział o planach swojego kompana? Dlaczego mi o tym nie powiedział wprost?
- Czy to nie ty dosiadłeś się do mnie na stołówce kilka dni temu?- zapytałam chwilę po Lokim szukając potwierdzenia swoich słów. Z jego mowy ciała wręcz mogłam wyczytać jego myśli.
"Pamiętała"
- Jak rozumiem, obie strony już się wcześniej zapoznały?- władca Asgardu bardziej stwierdził, niż pytał
- Mieliśmy tą nieprzyjemność.- przyznał Psotnik
- I jak rozumiem, oskarżony przyznaje się do winy.- dodał Stary Bóg
- Z wielkim wstydem, ale tak.- powiedział rudowłosy
- Asgardzkie prawo przewiduje, że w takiej sytuacji winowajca zostaje obdarty z wszelakich tytułów i przywilejów, zamknięty w Asgardzkich lochach na czas pięćdziesięciu lat, a przed tym zostaje wystawiony na pośmiewisko społeczeństwa.- wyrecytował Odyn
- Jednak prawo przewiduje też inne rozwiązania.- wtrącił bóg kłamstw. Wszechojciec zmarszczył lekko brwi i majestatycznym gestem dłoni kazał Psotnikowi mówić dalej.- Mam podstawy, by żądać honorowego pojedynku o śmierć i życie.- wyjaśnił
- Nie uważasz, że to zbyt wysoka kara, jak za taki czyn?- upewnił się starzec
- Nie.- po potwierdzeniu Psotnika mężczyzna zamyślił się na chwilę, podczas to której przenosił spojrzenie to na mnie, to na rudowłosego Asa i miałam wrażenie, że z każdym tym spojrzeniem jesteśmy o krok od spełnienia planu Lokiego. W końcu zdecydował.
- Nie mogę się na to zgodzić. Pozbawienie życia jest zbyt poważną karą.- zadecydował i mogłabym dać sobie rękę uciąć, że wojownik obok westchnął z ulgą. Mimo werdyktu Wszechojca, na ustach Lokiego pojawił się wredny uśmieszek, tak charakterystyczny dla jego postaci.
- Tak czysto teoretycznie, gdybym powiedział, że Asgard oszukiwał w trakcie Turnieju Partnerskiego, czy wtedy również tak przestrzegałbyś zasad prawa, o Odynie?- podsunął Psotnik. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, o co chodzi, dlatego też z pokerową twarzą stałam u boku męża i czekałam na rozwój zdarzeń.
- To bezpodstawne oskarżenia.- zauważył ponownie zimnym i władczym głosem władca złotej krainy
- W takim razie, może posłuchajmy wyjaśnień naszego oskarżonego?- Kłamca z uśmiechem zwrócił się w kierunku wojownika. Ten zdezorientowany popatrzył na Lokiego, na Odyna, który z niezrozumieniem wpatrywał się w poddanego, potem ponownie na Lokiego i wzruszył bezradnie ramionami.
- Doprawdy nie rozumiem, o co chodzi.- wyznał
- Jak powszechnie wiadomo, każde zaklęcie pozostawia po sobie ślad, tak to już jest z magią. Dlatego, kiedy podczas walki z Thorem, właśnie podczas tego turnieju, mój miecz pękł w połowie, stwierdziłem, że zbadam go pod kątem tego właśnie śladu. Nie zdziwiłem się, kiedy go odnalazłem.- tłumaczył Loki
- Ale co ja mam do tego? Przecież nawet czarować nie umiem.- zauważył oburzony wojownik
- Do rzeczy, Loki.- rozkazał Wszechojciec
- Może nie umiesz czarować, ale umiesz mówić.- tum razem Psotnik zwrócił się bezpośrednio do pozwanego następnie znów spojrzał na Odyna.- Rodzaj czarów, jaki został użyty na mojej broni jest trudny i tylko kilku, a dokładniej trzech z Asgardzkich magów mogło je wykorzystać. A jak wiadomo, nikt nie chce płacić głową za cudze błędy. Tak oto dowiedziałem się, że to Eremit doprowadził do uszkodzenia mojego miecza w trakcie pojedynku, ale zrobił to na zlecenie obecnego tu Katiana. Czyli Asgardczyk użył magii, by jego rodak wygrał co sprowadza się do wniosku, że Asgard oszukiwał.- Loki zwieńczył swój monolog szerokim uśmiechem, na który odpowiedziała tylko cisza. Teraz widziałam wmieszanie nawet w oczach strażników pilnujących więźnia. Ten zacisnął w złości pięści i już miał rzucić się Lokiemu do gardła, na szczęście strażnicy w porę zareagowali unieruchamiając ręce wojownika.
- Wielki mi książę.- prychnął rudowłosy spluwając pod nogi Psotnika.- Mimo wygnania wróciłeś i myślisz, że przyjmiemy cię, jak swojego? Nikt cię tutaj nie chce kłamco.- syknął. Loki mimo uśmiechu na ustach zrobił znaczący krok w kierunku Asgardczyka, jednak przytrzymałam go za rękę nie pozwalając zbliżyć się do wojownika. Czułam jego spięte mięśnie pod ubraniem.
- Dość.- rozkaz Odyna potwierdzony przez uderzenie włóczni o ziemię zdecydowanie odwrócił uwagę wszystkich od prowokacji
- Mógłbym poprosić cię o dowody, panie...- zauważył Wszechojciec. Mówił powoli, jakby dopiero co układał dobór słów.-..ale Katian chyba przyznał się to tego haniebnego czynu.
- Mam dowody na wszystko, o czym wspomniałem.- zapewnił Loki
- W takim razie jednak wolałbym je poznać.- przyznał już pewniej Odyn i ponownie zwrócił się do swoich żołnierzy.- Przyślijcie tu Eremita.- rozkazał
- Czy mogę się oddalić, by przynieść kolejny dowód w postaci mojego orężu?- poprosił Loki,na co władca Asgardu skinął głową. Psotnik szepcząc do mnie krótkie "zaraz wrócę" rozpłynął się w powietrzu. Chcąc zabić czas w ciszy wpatrywałam się, jak odwrócony plecami do wszystkich Thor rozmawiał o czymś z ojcem. Dosłownie chwile później koło mnie znów pojawiła się postać Psotnika. Mężczyzna podszedł w kierunku tronu, jednak został zatrzymany przed schodami, na szczytu których swoje miejsce miał sam władca. Jeden z jego małej gwardii przejął od niego przyniesiony przedmiot i podał go swojemu królowi klękając na jedno kolano przed jego obliczem. Mężczyzna obejrzał rękojeść miecza następnie przejeżdżając po niej palcem.
- Niewątpliwie po takim śladzie mogłeś dojść do tego, kto założył te runy.- przyznał spokojnie Wszechojciec. Niedługo potem do sali wszedł kolejny mężczyzna. Kiedyś mnie to przytłaczało, teraz przyzwyczaiłam się, że świat władców jest zdominowany przez mężczyzn. Ten, który przed chwilą dotarł do sali, dostrzegając na niej obecnych, zatrzymał się wpół kroku i obejrzał się za siebie, najwidoczniej sprawdzając swoją drogę ucieczki. Której zresztą nie miał.
- Ja nic nie wiem.- zaczął od razu
- Czyli nie wiesz, skąd ślady twojej aury znalazły się na runach, którymi naznaczony został ten miecz?- mówiąc to, Odyn wskazał na przyniesioną rękojeść
- Ja tylko zrobiłem to, co mi kazano. Nie wiedziałem, że broń nie należy do Katiana i, że zostanie użyta na turnieju.- ciągnął mag unosząc ręce w obronnym geście. Wszechojciec westchnął.
- Twój czyn jest karalny, jednak ze względu na uroczystości przesuwam rozstrzygnięcie twojej sprawy na za tydzień. Przez ten czas masz oficjalny zakaz opuszczania granic miasta.- oznajmił oficjalnie Odyn.- Wyprowadzić go.- dodał, a chwilę później nie było go już w sali.
- Wracając, czy w takim razie mogę wyzwać Katiana na honorowy pojedynek?- powtórzył Loki. Władca Asów popatrzył na syna stojącego po swojej prawej, a ten po chwili skinął lekko głową.
- Udzielam pozwolenia. Kiedy chcesz go przeprowadzić?- zapytał starszy bóg
- Z szacunku do rodzaju uroczystości, aby w niej nie przeszkadzać wybrałem termin jutrzejszego dnia, tuż przed wschodem słońca.- odparł usatysfakcjonowany Psotnik
- Nie uważasz, że to za szybko?- kolejne pytanie wypłynęło z ust Asa
- Nie.
- W takim razie, niech tak się stanie.- zarządził Wszechojciec następnie wstając z tronu tym samym oznajmiając, że rozprawa dobiegła końca.
- Jutrzejsza data będzie datą twojej śmierci.- oznajmił na odchodne, jak się okazało, Katian, następnie zostając wyprowadzonym przez gwardzistów. Ja i Loki również pokierowaliśmy się do wyjścia. W połowie drogi złapał nas Thor.
- Strasznie przykro mi z powodu, że spotkałaś się z tak niegodnym zachowaniem w Asgardzie.- wyznał szczerze blondyn
- To nie twoja wina.- zapewniłam łagodnie.- Loki, wydaje mi się, że jestem za bardzo zmęczona, by wracać na bal.- dodałam
- Rozumiem. I tak już chyba chyli się ku końcowi.- odparł czarnowłosy
- Ja niestety muszę jeszcze być obecny wśród gości, więc wybaczcie.- wyznał Gromowładny z przepraszającym uśmiechem i wyminął nas
- Thorze!- zawołałam za nim.- Mógłbyś powiedzieć moim przyjaciołom, aby się nie martwili moim zniknięciem? Powiedz, że po prostu poszłam już do pokoju.- poprosiłam, a uśmiech mężczyzny potwierdził, że moja prośba zostanie spełniona
- Chyba nie może.- skomentował Loki
- Dlaczego?
- Bo spotka Jane.- tym zdaniem Psotnik odpowiedział na wszystkie moje pytania
- Racja.- przyznałam.- Ale oni będą mnie szukać.- dodałam nieco zmartwiona. Swoimi słowami wywołałam westchnięcie boga kłamstw
- To ja do nich pójdę.- zapewnił, po czym zwrócił się do brata.- Thor, odprowadź Viv do medyków.- zarządził, na co Thor się z uśmiechem zgodził.- Spotkamy się w pokoju, dobrze?- dodał jeszcze, a gdy przytaknęłam, Psotnik obdarzył mnie nieco smutnym uśmiechem i poszedł w kierunku sali balowej. A ja, jak się okazało, zostałam poprowadzona do skrzydła medycznego.
__________________________
*Kodeks Hammurabiego- "oko za oko, ząb za ząb..." itd
Kochani!
Popsuł mi się telefon, do tego stopnia, że nie da się go włączyć, a, że w najbliższym czasie nie kupię sobie nowego, to rozdziały najprawdopodobniej będą dodawane trochę rzadziej. Ale zobaczymy.
Poza tym, jest czwarta nad ranem, a ja dodaję rozdział. Oszalałam, prawda?
I ostatnia rzecz. Wattpad też mi wariuje, przez co nie mogę odczytywać wiadomości, ani nic z tych rzeczy. Nie wiem, jak długo to będzie trwało, ale to nie zależy ode mnie.
+ tradycyjnie zdjęcie maski Odyna
Ps. Kto się spodziewał, że to kolega z rozdziału nr 21 był napastnikiem? Mam nadzieje, że nikt :p
A. J. Hallen
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro