Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42

- Oni też muszą iść!- zapewniała Jane

- Nie odpuszczę ci.- dodała Pepper

- No, chciałabym ją w końcu poznać.- popierała Natasha

- To nie jest najlepszy pomysł.- zaprzeczyłam. Dziewczyny już od kilku minut próbowały mnie przekonać, abym zabrała ze sobą dzieci na spotkanie z Avengers. Bliźniaki nie były dzisiaj w najlepszych humorach, co niestety było moją zasługą, dlatego też wolałam dać im odpocząć, a nie zmuszać do zapoznawania moich przyjaciół, na co miałam jeszcze czas.- W ogóle, powinnyśmy przygotowywać się do balu. Zostało nam raptem kilka godzin, a chłopcy na pewno też mają zajęcia.- zauważyłam

- Przecież doskonale wiemy, że nie.- zaśmiała się Pep

- A godzina w tą czy w tą nas nie zbawi.- ciągnęła Jane

- W ogóle, po co my dyskutujemy na ten temat. Bądź co bądź, to święto Jane i to ona powinna o wszystkim decydować.- oznajmiła z przekonaniem Nat, a dziewczyny od razu poparły jej słowa, przez co nie miałam nic do gadania. Więc na nic były moje starania, kiedy w drodze do pokoju bliźniaków dalej próbowałam zmienić plany przyjaciółek.

- Nie powinni całymi dniami siedzieć w tej komnacie, to nieodpowiednie dla dzieci w ich wieku.- zauważyła z niezadowoleniem Jane

- Ja na ich miejscu już dawno latałabym po całym Asgardzie.- powiedziała Pep.- W końcu to Asgard!- dodała akcentując ostatnie słowo

- Wcześniej mieli zapewnione zajęcia. I nic dobrego z tego nie wyniknęło.- mruknęłam

- To wszystko przez to, że pewnie w domu też ich nie wypuszczasz.- stwierdziła Nat.- Nie mają kontaktu z rówieśnikami, a powinnaś wiedzieć, jak źle na rozwój dziecka wpływa zamknięcie w czterech ścianach.

- Sugerujesz coś?- zapytałam z uniesioną brwią patrząc na Rosjankę

- Jeżeli już, to na pewno nic obraźliwego.- obroniła się kończąc swoje słowa lekkim uśmiechem

- Jezu, czepiasz się, Viv.- zaśmiała się Jane klepiąc mnie po ramieniu.- Ostatnio jesteś strasznie spięta.

- To pewnie przez Lokiego.- zasugerowała Natasha

- Lokiego w to nie mieszaj. Z nim akurat jest wszystko w porządku.- zapewniłam

- Akurat. Dobrze to ujęłaś. Ale i tak ci nie uwierzę, że Loki cieszył się na myśl, że tu wróci.- zauważyła z powątpiewaniem agentka, a na jej ustach majaczył usatysfakcjonowany uśmieszek. W zasadzie, miała racje. I do powodów kłopotów i być może do ich przyczyny. Nie pomyślałam o tym, że złe samopoczucie Psotnika może być spowodowane samym jego pobytem w Asgardzie.

- No... nie. Ale jest dorosły, umie nad sobą panować.- zauważyłam

- Skoro tak uważasz?- zapytała retorycznie ruda. Oczywiście nie chciałam zostawić jej wypowiedzi bez komentarza, ale też nie chciałam prowadzić takiej rozmowy przy bliźniakach, co niestety musiałabym zrobić, zważając, że Jane właśnie miała otworzyć drzwi prowadzące do ich komnaty.

- Puk, puk. Można?- zaczęła Pepper, która jako pierwsza weszła do pokoju.- O Boże, jaka słodka!- dodała widząc zdziwioną Hel stojącą na przeciwko lustra.

- Nieprawdaż?- odpowiedziała Jane wchodząc zaraz za kobietą równie szeroko się przy tym uśmiechając

- To ona?- zapytała Nat, kiedy tylko ujrzała czarnowłosą dziewczynkę  

- Nie.- rzuciłam sarkastycznie.- Wybaczcie to najście, nie mogłam ich przed tym powstrzymać.- dodałam patrząc po zaskoczonych bliźniakach

- Nic się nie stało.- zapewnił Narvi przeglądając pojedyncze książki stojące na regale obok sekretarzyka.

- Hej, słońce. Jak masz na imię?- zapytała Pepper kucając przed dziewczynką

- Helga.- odparła z podejrzliwością

- Jakie śliczne imię!-zauważyła entuzjastycznie kobieta, co wcale nie poprawiło jej osoby w oczach dziewczynki. Hel patrzyła na Pep tak, jakby ta była co najmniej niespełna rozumu.

- Dziękuje.- mruknęła po chwili zawahania

- Nie martw się, zazwyczaj zachowuje się normalnie.- zapewniła Nat stając za plecami przyjaciółki.- Natasha Romanoff.- dodała lekko pochylając w kierunku dziecka głowę. Musiałam jej to przyznać, szybko aklimatyzowała się w nowych miejscach i dopasowywała do panujących tam zasad. Chociaż nie dziwiło mnie to, szkolenia S.H.I.E.L.D. obejmowały również takie zachowania.

- Miło mi panią poznać. Jak mniemam, jesteś przyjaciółką mojej mamy, słynną Black Widow?- odpowiedziała nieco pewniej.

- Ile oni mają lat?- zapytała Rosjanka z zaciekawieniem patrząc w moim kierunku

- Niespełna siedem.- wyznałam z lekkim uśmiechem

- To Helga chyba odziedziczyła inteligencje po Lokim.- zauważyła powracając spojrzeniem do dziecka

- Mów mi Hel, proszę.- oznajmiła dziewczynka z lekkim uśmiechem

- Masz mnie za nieinteligentną?- podsunęłam z lekkim uśmieszkiem ponownie zwracając na siebie uwagę agentki

- Znów się czepiasz.- odparła z równie sarkastycznym uśmiechem. Nie musiałam odpowiadać na jej słowa, więc po prostu pokręciłam z rozbawieniem głową patrząc pod nogi następnie zakładając ręce na piersi.

- Ja jestem Virginia Potts, ale wszyscy mówią mi Pepper lub po prostu Pep.- wcięła kobieta znów wracając do tematu Helgi

- Pepper?- zaśmiała się lekko dziewczynka.- Ciekawy pseudonim. Kto ci go nadał?- zapytała

- Mój równie zakręcony mężczyzna. Ogółem on dla wszyskich wymyśla ksywki.- rzuciła luźno rudowłosa wstając

- Naprawdę?- upewniła się zaciekawiona dziewczynka

- To jak nazwał mamę?- do rozmowy włączył się Narvi

- Feniks.- wyjaśniłam.- Jejuś, jak dawno nie słyszałam tego określenia.- dodałam dziwiąc się sama sobie. Jak to dobrze jest czasem powspominać.

- Ładnie.- stwierdziły zgodnie dzieci wzbudzając śmiech kobiet

- Widać, że bliźniaki.- skomentowała Pep

- Dobrze, że chociaż to widać.- mruknęłam pod nosem cicho komentując moją odmienność nawet we własnej rodzinie.

- Ale nie przyszłyśmy tu tylko dlatego.- zauważyła Jane

- Ach, racja! Hel, Narvi, chcielibyście udać się z nami do Thora i reszty Avengers?- zaproponowała Pepper patrząc to na chłopca, to na dziewczynkę. Dzieci natomiast wymieniły między sobą spojrzenia zakończone wzruszeniem ramion przez Narviego.

- Dobrze.- zgodziła się Hel i dała się poprowadzić ku wyjściu z komnaty. Jane przez chwile trzymała Narviego za rękę, ten jednak, gdy opuściliśmy ich komnatę, wysuną dłoń z uścisku kobiety.

- Powiedzcie mi, naprawdę macie raptem siedem lat?- upewniła się Natasha

- Dokładnie. Po co mielibyśmy kłamać?- odparł spokojnie Narvi

- Bo wydajecie się mądrzejsze, niż normalne dzieci w waszym wieku.- dodała Pepper

- Nie nasza wina, że świat jest taki fascynujący.- wyjaśniła Hel z pogodnym uśmiechem.- Na przykład, deszcz, czyli krople wody spadające z nieba, jak w trakcie prysznicu. Widziałaś kiedyś deszcz? To musi być ciekawe.- ciągnęła przyglądając się rudowłosej

- Na ziemi często pada.- zaśmiała się kobieta w odpowiedzi

- Naprawdę?- zachwyciła się dziewczynka.- Mamo, kiedy udamy się na Midgard?- dodała z entuzjazmem patrząc na mnie

- Spokojnie, słońce, mamy jeszcze czas.- zapewniłam z uśmiechem studząc zapał dziecka

- To w Hadesie nigdy nie pada?- zapytała od razu Wdowa. I tak oto udzieliłam pierwszej informacji na temat życia po śmierci osobie, która nie powinna jeszcze tego wiedzieć. Dzięki Hel.

- Niby tak.- mruknęłam bez przekonania.- Wiesz, ja i Loki dbamy o edukacje naszych dzieci, więc uczymy ich na temat wszystkiego, nawet deszczu. Jak to on twierdzi, mądry władca to dobry władca.- zgrabnie zmieniłam temat

- A nie uważasz, że przesadzacie? W końcu, to jeszcze dzieci.- zasugerowała z niepokojem Pep

- Nie wydaje mi się.- zapewniłam spokojnie.- Narvi, Hel, przesadzamy z tatą w stosunku do was?- dodałam szukając zaprzeczenia swoich słów

- Czasem jesteście nadopiekuńczy.- odpowiedziała od razu Hel

- Traktujecie nas, jak małe dzieci. A nie mamy dwóch lat, potrafimy o siebie zadbać.- potwierdził jej brat

- Oczywiście.- potwierdziłam z udawanym rozbawieniem. Każde dziecko myśli, że jest dorosłe, jednak miałam ważenie, że chłopiec wypowiedział swoje słowa z myślą o tajemnicach, jakie ja i Loki przed nimi mieliśmy.

- Rozumiem.- przyznała Pepper ściszonym głosem na szczęście nie dostrzegając drugiego dna wypowiedzi Narviego

- A ty i Tony nie planujecie dzieci?- zapytała Jane z zaciekawieniem patrząc na przyjaciółkę

- Tony jeszcze sam jest dzieckiem.- zauważyła rudowłosa śmiejąc się

- To dzieci się planuje?- upewnił się Narvi z lekkim zdziwieniem

- Wiesz, rodzicielstwo to duża odpowiedzialność. Nie każdy jest na nią gotowy.- wyjaśniłam.- Dlatego wielu ludzi myśli o zakładaniu rodziny wcześniej.

- Ty i tata też to planowaliście?- dopytywała Hel

- Jedną z cech waszego ojca jest to, że stawia sobie jasno określony cel i do niego dąży. Możecie się zatem domyślić odpowiedzi.- podsunęłam. Między innymi to właśnie dzięki takim zagadkom dzieci były bystrzejsze, niż ich rówieśnicy. Staraliśmy się z Lokim jak najrzadziej podawać im gotowe odpowiedzi. Częściej naprowadzaliśmy ich na rozwiązanie sprawy. Niestety takie nauczanie miało też swoją gorszą stronę. Niekiedy dzieci wyciągały złe wnioski, przez co nie raz dochodziło do nieporozumień, ale z czasem nauczyliśmy się, jak sprawdzać zakres wiedzy zdobywanej przez rodzeństwo. W końcu, rodzice też wiele się uczą przy dzieciach.

- Ale Loki jest też nieprzewidywalny.- zauważyła Jane

- I to jest najlepsze.- mruknęłam uśmiechając się kącikiem ust. Uwielbiałam to zróżnicowanie charakteru mężczyzny. Jakbym codzień rozmawiała z kimś innym zarazem znając każdą jego stronę.

Nie minęła dłuższa chwila, a naszym oczom ukazali się Avengers. Jak zwykle śmiali się i żartowali między sobą siedząc przy jednym z biesiadowych stołów ustawionych już w sali balowej. Oczywiście wsród nich znalazłam Lokiego. Choć, nie, nie był wsród nich. Stał obok opierając się o stół. Doskonale wiedziałam, że tylko na pozór ignorował obecność mężczyzn. Tak naprawdę przysłuchiwał się ich rozmowie, wychwytywał najważniejsze wątki następnie analizując je w głowie tak, by w przyszłości móc użyć ich na własną korzyść. Najwidoczniej dalej uważał, że kiedyś będzie musiał.

- Hej!- zawołała radośnie Jane podchodząc do grupy

- Kogo to moje piękne oczy widzą?- rzucił na powitanie Tony wraz z innymi obracając się w naszą stronę.- Toż to przyszła pani Odinson.

- Raczej nie. Tutaj nazwiska mają znaczenia. Odinson jest połączeniem imienia ojca i...- tłumaczył Steve

- Ty tak na poważnie?- przerwał mu brunet z niedowierzaniem patrząc na Capa. Blondyn przymknął uchylone usta i machnął lekceważąco dłonią odwracając przy tym wzrok, najwidoczniej rozumiejąc, że jego przyjaciel żartował.

- Skąd wy wiecie takie szczegóły?- zapytała z uśmiechem przyszła panna młoda

- Na ziemi nazywamy je książkami.- prychnął Clinton, lecz jego głos pozostał rozbawiony i pogodny.- Przydatne rzeczy, nie powiem.

- Nie mów mi, że kiedyś jakąś czytałeś.- odparła wyzywająco Natasha, jednak w tonie jej głosu dało się wyczytać, że to tylko przyjacielska zaczepka

- Wiesz, Nat. Bądź co bądź, to, co tworzą litery jest ciekawsze od obrazków. Mogłabyś się kiedyś o tym sama przekonać.- zapewnił łucznik

- Zaczyna się robić ciekawie.- skomentował Tony odchylając się na ławce lekko w bok, tak, by móc patrzeć na oboje agentów.- Nie przeszkadzajcie sobie, z chęcią posłucham waszej rozmowy. Niczym stare, dobre małżeństwo. Nie, Pep?- dodał szukając wsparcia w swojej partnerce

- A ten jak zwykle swoje.- mruknął Banner

- Wie pan, że niegrzecznie jest wtrącać się w cudze rozmowy?- zauważyła z powagą Hel patrząc na Tonego tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich wokół. Stark widząc ją uśmiechnął się i odwrócił przodem do bliźniaków.

- Diablątko numer jeden...- powiedział wskazując na Narviego następnie powoli kierując dłoń na Hel.-... i Diablątko numer dwa.

- Nie denerwuj mnie, Stark.- rzucił oschle Psotnik

- Ale o co ci chodzi? Taka piękna, mała księżniczka...

- Królewna.- wcięła od razu Hel

- A co to za różnica?- Tony machnął niedbale dłonią

- Księżniczka może zostać najwyżej księżną. To poniżej mojej godności, a tym bardziej planów. Jestem kształcona na królową.- wyjaśniła z dumą dziewczynka

- Lepiej z nią nie zadzieraj, charakterek to ma po tatusiu.- zaśmiał się Clint, jednak widziałam, że charyzma dziecka zrobiła na moich przyjaciołach niemałe wrażenie

- Nie wiem, czy zauważyliście...- przerwał Banner.-.. ale mała nawet nie zna naszych imion.

- Nie jestem mała.- oburzyła się

- Hel, uspokój się.- poprosiłam głaszcząc dziecko po głowie

- Hel?- upewnił się Tony unosząc przy tym brwi

- Skrót od Helga.- zauważył Steve

- Przynajmniej adekwatnie do miejsca zamieszkania.- zażartował brunet

- Wiesz, Stark też ma ciekawe znaczenia w różnych językach.- rzuciłam zakładając ręce na piersi.- Na przykład sztywny, gruby, krępy...- wymieniałam

- A to podobno ja jestem sztywny.- powiedział żartobliwie Steve

- To od dziś będę do ciebie mowić gruby.- zaśmiał się Clint wzbudzając nasz śmiech.- Te! Gruby! Cho no tu!

- Czyli imię jednego już znasz, Hel.- podsumował Banner

- Ej, chwila, moment.- uspokoił nas Tony.- Nazw własnych się nie tłumaczy.

- Ty tak myślisz.- rzuciła Natasha

- To jest Asgard, tutaj wszystko działa inaczej.- dodał Clint

- Viv? A przypadkiem Barton nie ma żadnych ciekawych znaczeń?- zapytał wynalazca starając się odbiec od tematu

- Nie, niestety.- odparłam z udawanym żalem

- Jeden do zera, gruby.- przypieczętował łucznik

- Chyba jeden do miliona.- sprostował brunet

- Ktoś to liczy w ogóle?- zapytał Steve

- Ja już nawet nie zwracam na to uwagi.- stwierdziła Pep siadając na kolanie Tonego.- Zamkniesz się w końcu, gaduło moja?

- Raczej mu się to nie opłaci.- wtrąciła Natasha

- To trzeba go czymś przekupić.- zaproponował Bruce

- Zmusić siłą będzie łatwiej.- odparł Clint

- W takim razie, Viv, co proponujesz?- po pytaniu Natashy oczy wszystkich zwróciły się ku mnie.- Teraz to chyba ty jesteś specem od zadawania bólu.

- Może i tak, ale mi nie wypada.- stwierdziłam.- Ale...- mruknęłam i popatrzyłam na Lokiego. Za moim spojrzeniem powędrowały inne, przez co na ustach Psotnika pojawił się wyjątkowo wredny uśmieszek.

- Proponuje obdarcie ze skóry, ale to tradycyjne jest zbyt nudne, więc użyjemy kwasu, potem powolne łamanie kończyn, obcięcie ich tępą piłą, następnie kąpiel w gorącej smole, a jeżeli to nie pomoże, pozbawimy go tego, na czym najbardziej mu zależy.- wyjaśnił spokojnie na końcu wypowiedzi posyłając Tonemu szeroki uśmiech. Oczywiście każdy się domyślił, o jakim, ważnym sprzęcie mówił Loki. Każdy, prócz dzieci, na szczęście.

- To wszystko?- zapytał niby obojętnie brunet.- To dobrze, bo już się bałem, że będę musiał na bosaka chodzić po klockach Lego.- dopowiedział, przez co nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Z resztą, nie tylko ja. Wszyscy mało co się nie popłakali ze śmiechu. Jedynie Loki, Narvi i Hel nie mieli pojęcia, o czym mówimy. Mogłabym im zacząć wszystko tłumaczyć, ale każdy wie, że tłumaczone żarty nie mają sensu, dlatego tym razem odpuściłam.

Powiem im o tym kiedy indziej.
________________________
* Stark- z ang. sztywny; z niem. gruby, krępy

Dzisiaj taki krotki rozdział. A wiecie dlaczego? Bo Tom Hiddleston ma urodziny! Jeeeej! Życzę mu wszystkiego najlepszego. Aby mógł robić to, co kocha bez przeszkód, a każda jego decyzja była tą dobrą. Amen. 😁

A. J. Hallen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro