Rozdział 18
Uporczywe światło porannego dnia niemiłosiernie wbijało się w moje oczy nie pozwalając na dalszy sen. Powoli podniosłam powieki i spojrzałam w kierunku służącej, która akurat odsłaniała drugą zasłonę.
- Dzień dobry, pani. Zostałam poproszona przez panienkę Jane o zbudzenie cię tego poranka.- wyjaśniła pogodnie kobieta ubrana w pomarańczową suknię z długimi rękawami i małym fartuszkiem, który oplątywał jej talię.
- Tak, ale nie miałaś budzić mnie.- odwarknął Loki nie otwierając oczu. Służka przez chwilę zawahała się z odpowiedzią najwidoczniej za bardzo zdziwiona, aby zareagować.
- Wiem, mój panie, ale...
- Wyjdź w tej chwili, inaczej szybko tego pożałujesz.- przerwał czarnowłosy, a jego głos zdradzał wewnętrzną żądzę mordu. Asgardka najszybciej, jak mogła opuściła pomieszczenie możliwie cicho zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko zostaliśmy sami, psotnik przełożył swoją rękę nad moją talią lekko przyciskając mnie do posłania.
- Nie pozwalam. Jesteś moja, nigdzie nie idziesz.- mruknął cicho rozbawiając mnie
- Jane potrzebuje pomocy. Muszę iść, mam dużo pracy.- powiedziałam przecierając oczy
- Jane jest ważniejsza ode mnie?- zapytał kłamca, jednak użył spokojnego tonu
- Jest moją przyjaciółką, a ja jestem jej druhną. Poza tym, ty też coś miałeś zrobić.- przypomniałam patrząc na mężczyznę. Po moich słowach Loki w końcu otworzył oczy, jednak jego wzrok wyrażał gniew i duże niezadowolenie. Nie odzywając się, czarnowłosy przewrócił się na drugi bok, a później na brzuch i włożył ręce pod poduszkę przytulając się do niej. Było to niezwykle dojrzałe z jego strony, przez co z niedowierzaniem pokręciłam głową.
- Oj, Loki, Loki...- rzuciłam z uśmiechem na ustach
- Nie odzywaj się do mnie.- odmruknął psotnik. Nie widząc innego wyjścia podsunęłam się do Boga i ułożyłam na jego barku podkładając sobie dłonie pod brodę.
- Loookiiii...- zaczęłam, jednak nie spotkałam się z żadnym odzewem z jego strony.- No wieź, nie obrażaj się na mnie.- dodałam całując ramię mężczyzny
- Chciałbym się wyspać.- wyznał już mniej obojętnie
- To śpij. Tylko nie bądź na mnie obrażony.- odparłam i znów zostałam zbyta milczeniem. Uśmiechnęłam się lekko, bo wiedziałam, że psotnik po prostu chce, abym poświęciła mu trochę więcej uwagi, a gdyby mi się to nie udało, to i tak nie byłby na mnie zły. Przynajmniej nie zbyt długo.
Jednak ja też znałam jego słabe strony. Jedną z nich, a w zasadzie największą, były włosy. Tak, Loki był wyjątkowo czuły na takie gesty. To dlatego nienawidził, kiedy ktokolwiek ich dotykał, bo wtedy bardzo łatwo było nim kierować. No, to też zależało od rodzaju pieszczot. Jeżeli ktoś nie daj Boże ciągnął go za włosy, nie mógł liczyć na jakąkolwiek dobroć z jego strony. Dobroć. Źle powiedziane. Nie mógł liczyć na jakąkolwiek litość z jego strony. Oczywiście nie wszystkich czekał tak straszny los. Na przykład Hel, która uwielbiała pleść warkoczyki i to nie tylko dla mnie, nie musiała się martwić.
Tak więc ze słodką premedytacją wplątałam palce w jego włosy delikatnie za nie ciągnąc tylko po to, aby po chwili przerzucić kosmyki na drugą stronę, po czym zaczęłam robić lekkie kółka palcami i zawinęłam na nie atramentowe loczki.
Nie musiałam długo czekać na pozytywną reakcje z jego strony. Z gardła Lokiego wydobył się zdradziecki pomruk ukazujący zadowolenie, a wcześniej spięte mięśnie rozluźniły się.
- Skarbie?- zaczęłam chwilę później
- Mmm?
- Dalej jesteś na mnie zły?- zapytałam nie zaprzestając potajemnej torturze.
- Zależy.- odpowiedział
- A od czego?- dodałam wyplątując dłoń z jego włosów.
- Od tego, czy poświęcisz mi jeszcze troszkę swojego drogocennego czasu, czy nie.- odpowiedział zielonooki i uśmiechnął się lekko, przez co jego profil nie wyglądał tak surowo, jak wcześniej. Ja również się uśmiechnęłam i nachyliłam nad nim.
- Mogę ci poświęcić więcej, niż troszkę.- szepnęłam i przygryzłam płatek jego ucha.
- Nie prowokuj mnie.- polecił mężczyzna w końcu otwierając oczy i wzrokiem łowcy wpatrując się w jakiś punkt na przeciwko.
- To przestań przynudzać.- odpowiedziałam, po czym poklepałam go lekko po ramieniu i usiadłam obok przeciągając się. Chwilę później wstałam z łóżka i zrobiłam kilka kroków w kierunku pierwszej z szaf odliczając przy tym w pamięci do pięciu. Tak, jak się spodziewałam, gdy tylko skończyłam liczyć, poczułam ucisk na ramieniu. Ze zwycięskim uśmiechem powoli odwróciłam się do kłamcy.
I to był błąd.
Praktycznie od razu psotnik przewiesił mnie przez ramię przytrzymując przy tym moje nogi. Zaczęłam wiercić się, choć przy ataku śmiechu, którego zostałam ofiarą, to wcale nie było takie łatwe.
- Ja przynudzam?- mruknął czarnowłosy wychodząc z pokoju
- Loki, puszczaj mnie!- rozkazałam uderzając dłonią w plecy mężczyzny, jednak na nim to nie zrobiło najmniejszego wrażenia.- Loki, do jasnej cho...- moje słowa przerwała ręka Boga kłamstw, która dziwnym trafem wylądowała na moim pośladku. Pisnęłam zaskoczona, a moje zakłopotanie spotęgował śmiech Lokiego. -toś ty taki?- pomyślałam i przygryzłam wargę w szatańskim uśmiechu. Wymierzyłam odpowiednio cel i... Po korytarzu rozległ się dźwięk kolejnego klapsa.
- Au!
- Sam tego chciałeś.- odpowiedziałam śmiejąc się, ale nagle zauważyłam, że znajdujemy się w zupełnie innym miejscu. Niepewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale prócz pustych, złotych ścian nic nie widziałam. Mimo wszystko poczułam dziwny zapach. Jakby... chloru?
- A teraz weź głęboki wdech.- zakomunikował mężczyzna
- Co? Ale czekaj!- krzyknęłam, gdy tylko poczułam, że tracę kontakt z kłamcą. W ostatniej chwili zdążyłam zaczerpnąć trochę powietrza, bo potem była już tylko zimna woda.
Ten idiota wrzucił mnie do basenu!
-o nie, tak się bawić nie będziemy.- pomyślałam i postanowiłam nie wypływać na powierzchnię. W ogóle nie wykonałam nawet najmniejszego ruchu dla zaoszczędzenia tlenu. Nie zdążyłam nawet doliczyć do trzydziestu, a pod wodą rozniósł się stłumiony plusk. Chwilę później poczułam czyjeś ręce obejmujące mnie w talii i pod kolanami. Gdy tylko wynurzyliśmy się na powierzchnię, wzięłam głęboki wdech i przytuliłam się do piersi Lokiego. Nie musiałam nawet otwierać oczu, aby wiedzieć, że to on.
- Viv? Nic ci nie jest?- zapytał od razu bóg kłamstw z wyraźną troską w głosie. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy ignorując dokuczliwe szczypanie od wody, po czym popatrzyłam w zielone tęczówki. Psotnik patrzył na mnie ze zmartwieniem i... strachem? Przez to na początku zrobiło mi się głupio z powodu mojego niedojrzałego zachowania, ale potem przypomniałam sobie, dlaczego zostałam do tego zmuszona.
Nie wytrzymując dłużej zaczęłam się śmiać. Loki jeszcze przez chwilę trzymał mnie, ale później najwidoczniej zrezygnował z tego, bo postawił mnie na dnie i ruszył w kierunku brzegu. Na szczęście woda spowalniała go na tyle, abym zdążyła do niego podpłynąć.
- Loookiii...- mruknęłam rozbawiona, a gdy nie spotkałam się z żadną reakcją, oplotłam szybko ramieniem jego szyję i odwróciłam psotnika w swoim kierunku całując przy tym. Ku mojemu zadowoleniu mężczyzna nie opierał się, tylko oddał pocałunek, który dokładnie oddawał jego zdenerwowanie. Mimo wszystko z uśmiechem oparłam ręce na barkach czarnowłosego, a ten jedną ręką oplutł moją talię przyciskając do siebie tym samym pokazując mi, kto jest panem sytuacji. Stwierdziłam, że nie będę się z nim jeszcze bardziej drażnić, więc poddałam się i dałam sobą kierować.
Uwielbiałam, po prostu uwielbiałam całować się z Lokim, kiedy ten był zły. Miał wtedy w sobie tyle energii, tyle zawziętości, władczości i ostrości. W dodatku doskonale wiedział, jak to pożytecznie spożytkować. Po prostu kwintesencja pożądania.
- To może przyjdę później.- czyjś głos przerwał nasze pieszczoty, a my zdziwieni popatrzyliśmy w kierunku dźwięku. Na brzegu stał w miarę młody, uśmiechnięty mężczyzna. Miał blond włosy i lekki, aczkolwiek widoczny zarost dodający mu męskości. Przyjazne rysy twarzy budowały zaufanie, a umięśnione ciało zapewne przyciągało wzrok wielu kobiet. Jedyną skazą była delikatna blizna na brzuchu. I fakt, że owy blondyn miał na sobie, mam nadzieje, że nie tylko ręcznik związany trochę powyżej bioder i prawie sięgający kostek.
- Byłbym wdzięczny.- odpowiedział psotnik odsuwając się ode mnie kawałek
- Loki jak zwykle miły.- zaśmiał się nieznajomy
- Ciebie również miło widzieć, Fandrallu.- oznajmił zadziwiająco szczerze kłamca.
- A ta piękna dama u twego boku to...- ciągnął, jak się okazało, Fandrall ponownie na mnie zerkając, a gdy to zrobił, zlustrował wzrokiem odsłoniętą część mojego ciała, po czym uśmiechnął się szelmancko, co od razu mi się nie spodobało. Spojrzałam na niższe partie ciała i, jak moje spodnie i bluzka do żeber spokojnie falowały w wodzie, tak wyżej wszystko przylegało do mojego ciała. A ponieważ byłam w samej piżamie... to nie miałam nic pod spodem.
Rumieniąc się szybko zasłoniłam rękoma swoje piersi i powróciłam spojrzeniem do śmiejącego się mężczyzny. Loki najwidoczniej zrozumiał, albo zauważył o co chodzi, bo stanął przede mną zasłaniając mnie przy tym i skrzyżował ręce na piersi.
- To moja żona, więc nie patrz tak na nią.- poradził bóg kłamstw
- Niezła sztuka. Gdzie ją znalazłeś?- zapytał blondyn, którego mimo wszystko dalej widziałam.
- Uważaj o kim, z kim i przy kim mówisz.- odparł czarnowłosy, a jego głos drastycznie się zmienił. Już nie brzmiał tak luźnie i przyjaźnie, jak przed chwilą, tylko raczej jak kat pytający się skazańca o ostatnie słowa.
- Oczywiście.- powiedział niczym niezrażony Asgardczyk i zdjął z pasa ręcznik, który powiesił na wtapiającym się w tło haczyku. Przez to mogłam ujrzeć kąpielówki dokładnie opinające ciało mężczyzny, które w dodatku podkreślały nie tylko muskulaturę nóg.
Ponownie rumieniąc się spuściłam wzrok na taflę wody i odkleiłam od ciała bluzkę.
- Wybaczcie mi taki strój, ale nie sądziłem spotkać tutaj kogokolwiek tak wcześnie rano.- wyjaśnił blondyn i wskoczył do wody po chwili wynurzając się koło nas. A dokładniej koło mnie. - Witaj, bezimienna pani, jestem Fandrall Kalison, dowódca 3 oddziału wojów Asgardu.- dodał kłaniając mi się możliwie lekko i wystawił przed siebie rękę.
- To nie jest najlepsze miejsce na zapoznanie.- stwierdziłam starając się zachować w jego oczach choć resztki godności.
- I tak już się poznaliśmy, więc co ci szkodzi?- zapytał z uśmiechem. Niechętnie przyznałam mu racje i delikatnie wyciągnęłam przed siebie dłoń, aby wojownik mógł ucałować jej wierzch, co z resztą uczynił.
- Viveka Woods.- powiedziałam
- Hm, cóż to za dziwne nazwisko? Nigdy takiego nie słyszałem.- myślał na głos As. Zerknęłam na Lokiego szukając w jego oczach sprzeciwu wyjawienia Fandrallowi swoich prawdziwych danych, co oznaczałoby zdradzenie statusu także czarnowłosego. Nie znajdując nic takiego ponownie spojrzałam na pogodnego blondyna.
- Midgardzkie.- wyjaśniłam krótko. Po moich słowach lekko zdziwiony mężczyzna popatrzył na psotnika.
- Midgardka? Przecież ty nimi gardzisz.- zauważył
- Skoro jest obok, niech sama ci wszystko wyjaśni.- odparł spokojnie zielonooki uśmiechając się kącikami ust.
- Powiedziałam ci midgardzkie dane, ale to nie oznacza, że jestem midgardką.- zauważyłam. Blondyn tylko przytaknął głową czekając na dalsze wyjaśnienia. Westchnęła i ponownie wyciągnęłam przed siebie dłoń udając powitanie.- Macaria Dysnomia II z rodu Plutona. Władczyni Hellheimu. Jednak tych imion, a w zasadzie tylko drugiego używam w rodzimej krainie, więc proszę, mów mi Viv.- wyjaśniłam spokojnie, jednak blondyn nie odpowiedział w żaden sposób, a jego oczy znacznie się rozszerzyły. As jeszcze chwilę wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, po czym z uśmiechem spojrzał na Boga kłamstw.
- No, Loki, umiesz się w życiu ustawić. Znając ciebie, to pewnie nawet zostałeś królem.- zauważył blondyn, a gdy ten przytaknął, roześmiał się jeszcze bardziej.- Ty spryciarzu, rozkochać w sobie taką kobietę?- zapytał retorycznie. Nie mogąc dłużej znieść traktowania siebie jak przedmiot do zdobycia postanowiłam przerwać tą rozmowę.
- Przepraszam, ale my już powinniśmy iść.- przerwałam i szturchnęłam lekko Lokiego w kierunku wyjścia.
- Tak?- zapytał niby zdziwiony psotnik
- Tak, powinniśmy.- powtórzyłam z uśmiechem maskującym przed Fandrallem moje wymowne spojrzenie.
- Ach, no tak, zapomniałem. Musimy już iść.- stwierdził nagle oświecony Loki.
Zero dyskrecji. Zero.
Zielonooki teatralnym gestem objął moją talię i pchnął mnie w kierunku szerokich podwodnych schodków w kształcie półkola.
- Mógłbyś nas teleportować?- poprosiłam
- Nie w wodzie.
- Ale...- jęknęłam, jednak mina czarnowłosego wyraźnie mówiła, że nic na to nie poradzi. Westchnęłam na chwilę opuszczając głowę i spojrzałam odwróciłam się patrząc na blondyna.- Czy byłbyś łaskaw odwrocić się?
- Dla tak pięknej damy, zawsze.- zapewnił z uśmiechem i spokojnie wykonał polecenie stając tyłem do mnie.
Zrobiłam krok w kierunku wyjścia, ale za długo przebywałam z mężczyznami, aby nie poznać ich sposobu działania. Odwróciłam się do Fandralla stając do niego przodem w tym samym momencie, w którym jasnowłosy odwrócił w moim kierunku głowę. Napotykając moje pytające i karcące zarazem spojrzenie, zaśmiał się lekko ponownie wpatrując się w odległy punkt pomieszczenia.
- Niezła jest.- przyznał na głos wywołując uśmiech na moich ustach
- Bo moja.- odparł psotnik wychodząc z wody, jednak nie wiem dlaczego jego spodnie układały się w miarę normalnie. Starając się tego nie komentować, zarumieniona wyszłam z wody, ale na szczęście po chwili stałam już w jakimś pokoju.
Jakimś, bo nie był to pokój Lokiego.
- To pokój gościnny będący w części należącej do mojej komnaty.- wyjaśnił bóg kłamstw odpowiadając na moje nieme pytanie
- A dlaczego nie jesteśmy u ciebie?- zapytałam mając gęsią skórkę z zimna
- No co ty. Miałbym pozwolić ci zamoczyć mój dywan?- odparł mężczyzna z lekkim uśmieszkiem
- Osz ty...- warknęłam mrużąc oczy.- Tak w ogóle nie jestem rzeczą, którą można zdobyć.
- No tak.- zauważył
- To dlaczego podczas rozmowy ty i ten cały Fandrall traktowaliście mnie, jak nową zabawkę?- zapytałam
- Bo tacy już są bogowie. Nie są wcale majestatyczni i elokwentni, jak wszystkim się wydaje. Z resztą, niedługo sama się przekonasz.- powiedział psotnik w międzyczasie wykręcając włosy na drewnianą posadzkę.- A ty, skoro masz pomóc Jane, to musisz się czegoś dowiedzieć o naszych tradycjach.- dodał, przez co mentalnie uderzyłam się w czoło.
Faktycznie! Przecież ja nic nie wiem o tym, jak tutaj obchodzi się zaślubiny. Bo na pewno są jakieś różnice.
- Od tego mam ciebie.- stwierdziłam uśmiechem maskując zażenowanie poziomem moich informacji. Czarnowłosy natomiast uśmiechnął się twierdząco* i podszedł do komody przeglądając wzrokiem książki na niej ustawione. Ja w tym czasie mogłam rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam.
O dziwo panowały tutaj jasne kolory, ale nie złoto. Ściany przypominały kolorem cynamon, a wszystkie meble były zrobione z jasnego, chyba brzozowego drewna. Średniej wielkości łóżko stało pod ścianą prawie w całości zrobionej z okien sięgających wysokiego sufitu. Znalazłam tutaj jeszcze dwie szafy, komodę z książkami, stolik nocny ustawiony koło posłania i drzwi. Jedne z nich prowadziły najprawdopodobniej do łazienki, drugie, być może, do pokoju Lokiego, a trzecie najprawdopodobniej na hol. Mimo wszystko wydawało się tu przytulnie, bo komnata nie była tak dużych rozmiarów, jak te, które dotychczas widziałam.
- Kurz? Tutaj? Chyba będę musiał porozmawiać ze służącymi.- mruknął czarnowłosy ponownie stając koło mnie i podając mi książkę. Zaciekawiona przeczytałam złoty tytuł napisany na brązowej, skórzanej okładce.
"Asgard. Kraina bogów."
- Rozdział 4. Tuż po skróconej historii Asgardu i przed opisem szlachty Asów. To następne najlepiej pomiń w ogóle.- powiedział mężczyzna.- I chyba powinienem cześciej wrzucać cię do basenu.- dodał z dwuznacznym uśmieszkiem nawet nie starając się utrzymać ze mną kontaktu wzrokowego.
- Gdyby nie mój szacunek do książek, właśnie byś nią oberwał.- mruknęłam mocnym gestem oddając mu książkę, po czym uniosłam wysoko brodę i odwróciłam się następnie ruszając do jednych z drzwi.
- Viv?- rzucił za mną mężczyzna, a jego głos pobrzmiewał rozbawioną satysfakcją.
- Tak?- zapytałam zatrzymując się w miejscu
- Książka.- dodał, a ja spuściłam głowę i ze sztucznym uśmiechem odwróciłam się w jego kierunku.
- Dziękuje.- odpowiedziałam ponownie podchodząc i zabierając przedmiot, po czym znów odeszłam kawałek.
- Viv?- zaczął ponownie zielonooki o wiedziałam, że powstrzymuje się przed gromkim śmiechem.
- Tak?- powtórzyłam uprzednio wzdychając.
- Gdzie idziesz?- zapytał psotnik, więc starając się zachować spokój ponownie odwróciłam się w jego kierunku.
- Do twojego pokoju. Chciałabym się przebrać przed śniadaniem.- wyjaśniłam patrząc w śmiejące się oczy kłamcy.
- To te drzwi.- wyznał wskazując palcem na drzwi na przeciwko mnie, po czym ponownie założył ręce na piersi. Starając się nie zarumienić, poszłam w wyznaczonym kierunku. Przez cały czas bóg kłamstw nie spuszczał ze mnie wzroku, przez co, kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi ponownie stając w sypialni, odłożyłam książkę na pierwszą lepszą półkę i mocno się rumieniąc oparłam się plecami o drzwi za sobą zakładając przy tym ręce na piersi.
Może zachowywałabym się inaczej, gdyby nie fakt, że raptem kilka minut temu zostałam przyłapana na dość... namiętnym pocałunku z Lokim przez jakiegoś nieznanego mi mężczyznę, w dodatku, czułam się, jakbym stała przed nim naga. To było... dziwne. Już zapomniałam, jak to jest znaleźć się w takiej sytuacji.
Nagle kilka centymetrów przede mną pojawił się Loki, a ja podniosłam na niego zdziwiony wzrok zatapiając się w zielonych tęczówkach.
- Zachowujesz się, jak przy naszym pierwszym spotkaniu.- stwierdził z uśmiechem mężczyzna, ale po chwili lekko spoważniał, jednak dalej zachowując łagodny, szczery wyraz twarzy.- Zmieniło się coś?
Nie odpowiadając delikatnie pocałowałam miękkie wargi psotnika, po czym odsunęłam się kawałek znów opierając się plecami o drzwi. Loki nie został mi dłużny, więc przywarł do moich ust oddając swoją namiętność, pragnienie, czułość, żądzę. Trochę tak, jak podczas naszego pierwszego zbliżenia.
- Tak.- odpowiedziałam po dłuższej chwili. Loki spojrzał na mnie z uwagą.- Jest mi zimno.- wyjaśniłam z uśmiechem, przez co kłamca prychnął rozbawiony i przytulił mnie do siebie.
Może i nie był cieplejszy ode mnie, ale nie przeszkadzało mi to. Starczyła mi jego obecność.
_______________________
* potwierdzający uśmiech- uznałam, że tak nazwę mimikę twarzy mówiącą "No ba!" lub coś w tym stylu
Aż tydzień. Tyle mnie nie było. Ale już wróciłam, mam zasięg i ogółem wracamy do dawnego, spokojnego życia.
A. J. Hallen
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro