Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Viv

Zapukałam do komnaty Hadesa, gdy tylko nastał świt.

Nie dałam rady zasnąć. Całą noc kręciłam się w łóżku, nie mogąc znieść sytuacji mającej miejsce tej nocy, jak i słów mojego ojca. Starałam się przypomnieć sobie jakiekolwiek wątki z przeszłości, by móc odnieść się do opowiadań mężczyzny, jednak złapanie jakichkolwiek wspomnień okazało się trudniejsze, niż zazwyczaj. Dlatego też, gdy tylko za oknem zaczęło się rozjaśniać, ostrożnie podniosłam się z materaca i nie budząc Lokiego, poszłam do Hadesa.

Bóg otworzył mi odziany w czarne spodnie i szeroką, wyświechtaną koszulkę. Jednak pomimo tak niepasującej do króla aparycji, jego wzrok wciąż mógł zabijać. Najwidoczniej nie spodziewał się zobaczyć mnie, bo gdy tylko zorientował się, że to ja go zbudziłam, postarał się przybrać bardziej przyjazny wyraz twarzy.

Nie do końca mu to wyszło, ale liczyły się chęci.

- Coś się stało?- zapytał bez żadnego wstępu.

- Przepraszam, że budzę cię tak wcześnie, ale chcę porozmawiać - wyjaśniłam łagodnym głosem.

- Koniecznie teraz?

- Tak.

- O czym?

- Wczoraj obiecałeś mi rozmowę. Zapomniałeś?

- Aaa - mruknął z niezadowoleniem.- Mamy jeszcze czas..

- Ojcze - wtrąciłam mocniejszym głosem, wciąż dziwnie czując się nazywając tak Hadesa.

- Naprawdę nie możesz zaczekać?

- Nie - zaprzeczyłam, jasno wyznaczając granicę.

Mężczyzna jeszcze przez chwilę przyglądał mi się, wyraźnie niezadowolony z przebiegu naszej rozmowy, w końcu jednak westchnął głęboko.

- Dobrze. Tylko przenieśmy tę rozmowę do kuluarów. Zjawię się tam, gdy tylko się przebiorę - oznajmił, minimalnie cofając się w głąb komnaty.

Przytaknęłam jedynie i dając mężczyźnie trochę swobody, poszłam w kierunku wyznaczonego pomieszczenia. Pomimo wczesnej pory, udało mi się spotkać po drodze pierwszą lepszą służkę i poprosić ją o dwie kawy. 

Siedząc w kuluarach, z nudów, a może i nerwów obserwowałam klasyczny, elegancki wystrój pałacowego pomieszczenia. Co prawda, znajdowało się ono w tej części zamku, która należała jedynie do rodziny królewskiej, ale nie miałam zbyt dużego wpływu na jego ornamentykę. Bordowe ściany, jak w większości pomieszczeń pałacu, zdobiły różnego rodzaju bronie i elementy z nią związane. Podłoga obłożona była czarnym dywanem, a meble obite ciemną skórą Charybdy. Centrum komnaty jak zwykle stanowił sporych rozmiarów kominek ozdobiony onyksem i żelaznymi posągami chimer stojących po obu jego stronach. Przez ten cały mrok aż wylewający się z otoczenia, miałam wrażenie, że mój różowy kubek zupełnie nie pasował do pomieszczenia, a to uczucie pogłębiło się, gdy odstawiłam go na granitowy stół.

Gdy Hades w końcu zjawił się w kuluarach, wyglądał już w miarę codziennie. Jak zwykle miał na sobie wysokie buty, skórzane spodnie, czarny napierśnik i pelerynę z kapturem. W dłoni jednak, zamiast włóczni, miał kubek. Długie, czarne włosy i broda, zazwyczaj gładko uczesane, również wyjątkowo pozostawione zostały w porannym nieładzie.

- Kawa?- upewniłam się.

- Tak.

- Cóż. Będziesz miał dwie - stwierdziłam, wskazując brodą na drugi kubek stojący na końcu blatu niskiego stolika.

- Chociaż jedna dobra wiadomość - mówiąc to, bóg uśmiechnął się lekko i zajął miejsce w fotelu na przeciwko mnie.- Dziękuję.

- Proszę - odparłam, wpatrując się w mężczyznę i licząc, że to on zacznie rozmowę. Ten jednak spokojnie popijał kawę, od czasu do czasu ziewając.

Od dawna wiedziałam, że milczenie było jak najbardziej w jego stylu, tym razem jednak nie byłam w stanie zaakceptować tej maski Hadesa.

- Więc?- zagaiłam.

- Więc?- powtórzył, patrząc w moje oczy.- Co chciałabyś wiedzieć?

- O nie, nie dam się na to nabrać - uśmiechnęłam się, nachylając się w kierunku ojca.- Najpierw opowiesz mi historie, do których odnosiłeś się wczorajszej nocy, a dopiero potem będziesz je uzupełniał, odpowiadając na moje pytania.

Nie mogłam pozwolić na to, by Hades odpowiadał tylko na moje pytania, bo mógłby wtedy z łatwością pominąć wiele ważnych wątków, z których istnienia nawet nie zdawałam sobie sprawy, więc nie mogłabym o nie zapytać.

Musiałam poznać jego wersję.

- Nie do końca wiem, co mógłbym jeszcze dodać. Jak byłaś mała, uczyłem ciebie i Zagreusa posługiwania się waszymi zdolnościami magicznymi. W posługiwaniu się magią ognia twój brat był lepszy od ciebie, ty jednak nadrabiałaś sprytem i wręcz wrodzoną zuchwałością, która dodawała twoim zdolnościom dodatkowej..jakby to nazwać..dzikości i nieprzewidywalności. Kiedy jednak ujawniła się twoja zdolność zabijania jedynie poprzez patrzenie na obiekt, różnica między wami mocno wzrosła. Twój brat skupił się na walczeniu ogniem, ty na, jak ludność zwykła to nazywać, spojrzeniu śmierci*. W przeciwieństwie do Hel, twoja moc ujawniła się nie w sytuacji kryzysowej, a raczej codziennej - opowiadał mężczyzna, jednak wydawał się przy tym dziwnie spięty. Mówił, albo skupiając wzrok na mnie, albo na swojej kawie. Nie robił przy tym żadnych dodatkowych ruchów. Przez to miałam wrażenie, jakby Hades kłamał.

- Wydajesz się dziwnie spięty - podjęłam po dłuższej chwili ciszy.

- Nie przywykłem mówić o przeszłości - wyjaśnił, co ani trochę nie dodało wiarygodności jego słowom.

- Jestem pewna, że byłeś świadom konieczności odbycia ze mną takiej rozmowy, prędzej czy później - drążyłam.

- Nie sądziłem jednak, że będziesz wtedy sama - Hades ponownie podniósł na mnie wzrok, a w jego spojrzeniu było coś zimnego, mrocznego, ciężkiego do wyjaśnienia. Zmarszczyłam lekko brwi.

- A z kim miałabym być?- odparłam równie zimnym tonem, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.

Zamiast odpowiedzieć, bóg wciąż wpatrywał się we mnie ze swego rodzaju złością. Tylko nie wiedziałam, co ją spowodowało? Mężczyzna sam zaczął wczoraj ten temat, więc dlaczego..

O mój Boże...

Dopiero po chwili pojęłam, o co tak naprawdę chodziło. Chris. A w zasadzie Zagreus. To on powinien teraz siedzieć obok mnie. I to mówienie o nim sprawiało Hadesowi kłopot. Bo mówił o martwym synu. I choć nie znałam Hadesa od strony czułego męża i kochającego ojca, to wciąż. Ojciec mówił o martwym synu. 

- No tak..- mruknęłam z lekką skruchą.- Wybacz.

Mimo to, bóg wciąż przenikliwie wpatrywał się w moją sylwetkę, przez co zaczynałam myśleć, że po prostu oskarżał mnie o jego śmierć. Ta myśl sprawiła, że poczułam dziwny ucisk w gardle i mimowolnie zacisnęłam dłonie na brzegach rękawów. Nagle ja również straciłam chęć do kontynuowania rozmowy.

- Jeszcze jakieś pytania?

Uniosłam wzrok na Hadesa. Choć wyraz jego twarzy nieco złagodniał, to wciąż miałam opory z odezwaniem się. Jednak wciąż było zbyt dużo niewiadomych, bym mogła poddać się.

- Dlaczego tego nie pamiętam?- zapytałam, a w zasadzie wyznałam.

- Bo masz słabą pamięć?- na ustach mężczyzny zapanował lekki uśmiech, który starał się ukryć pijąc kawę.

- Ojcze.

- Naprawdę nie wiem, Nomi. A jak pamiętasz swoje dzieciństwo?

Tak, zdecydowanie nie chciałam kontynuować tej rozmowy.

Z zadziwiającą trudnością przychodziło mi opowiedzenie Hadesowi, jak jego ówczesna partnerka porzuciła nas, by samej móc żyć. Chociaż... on nie był inny.

- W bazie Hydry. A przed tym, jak zostaliśmy w niej zamknięci, pamiętam wieczne ukrywanie się przed agentami.

- A pamiętasz, jak dostałaś się do Hydry?- ciągnął, wyraźnie nieświadomy, jak niemiłe wspomnienia kojarzyły się z jego pytaniem.

- Dokładnie - przyznałam, tracąc gdzieś pewność siebie. Ponownie chwyciłam za kubek, tym razem, by po prostu się za nim schować.- Znaleźli nas na obrzeżach Grecji. Matka do końca wierzyła, że w końcu zjawisz się i nas uratujesz. Gdy jednak do naszych drzwi, zamiast ciebie, zapukali agenci Hydry, oddała nas w zamian za swoją głowę. Potem oglądałam już tylko celę.

- I nic więcej?- upewnił się.

- Nic.

Między nami ponownie zapanowała cisza, podczas której Hades wlepił wzrok gdzieś w podłogę, wyraźnie analizując zdobyte informacje.

- Hmm..- mruknął w końcu.- Wiem, że nie byłem dobrym ojcem, ale nie sądziłem, że do tego stopnia, by twój mózg zupełnie wykasował wspomnienia, które w jakimś stopniu łączyły się ze mną - słysząc to, uniosłam zaciekawiony wzrok na boga.- Nie raz odwiedzałem was na Ziemi. Nawet byłem obecny przy twoich pierwszych słowach, chociaż tego faktycznie możesz nie pamiętać - wyznał, na koniec lekko uśmiechając się. Ja jednak ponownie zmarszczyłam brwi.

- Chcesz mi powiedzieć, że sama wymazałam sobie ciebie z pamięci?- podsunęłam.

- Nie wiem. Nie znam się na ludzkim mózgu. Genezjusz powinien mieć w tej kwestii więcej do powiedzenia. Ale chwilowo to najbardziej możliwe - stwierdził, uprzednio wzruszając ramionami.

Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwnie nieprawdopodobna. Jednak musiałam przyznać to sama przed sobą, już wcześniej zauważyłam, że przez lata tortur i trucia w Hydrze, moja pamięć nie działała tak, jak powinna.

- A co z Rose?- podsunęłam pod wpływem chwilowej odwagi.

Twarz mężczyzny znów stężała, a ja pożałowałam, że w ogóle o nią zapytałam. Nie mogłabym znieść kolejnego spojrzenia obarczającego winą za śmierć kolejnego dziecka.

- Myślę, że to opowieść na zupełnie inną okazję - oznajmił, jasno dając mi do zrozumienia, że nie będziemy o niej rozmawiać.

Pozostało mi jedynie z pokorą przytaknąć.

- Mogę cię jeszcze o coś zapytać?- upewniłam się, nie do końca wiedząc, jak daleko mogę się posunąć. Mimo mojej niepewności, Hades wciąż wydawał się skory do rozmowy.

- Naturalnie.

- Dlaczego zostawiłeś ją samą? Dlaczego odszedłeś?- tymi pytaniami ponownie udało mi się zmyć i tak nikły uśmiech z ust Hadesa. To był jednak jasny znak, że mężczyzna zrozumiał, o co mi chodziło.

- Bo to była jedyna opcja, by was chronić.

- Przed czym?

- Mam wielu wrogów...

- To żadna wymówka - zauważyłam.

- Wystarczająca - mocnym tonem bóg próbował zmusić mnie do zakończenia tematu, niestety, nieskutecznie.

- Śmiem w to wątpić. Loki i ja też mamy wielu wrogów.

- W takim razie, ciesz się, że trafiłaś na Lokiego, a nie mnie.

Po tej odpowiedzi między nami znów zapanowała pełna napięcia cisza. Wiedziałam, że Hades coś ukrywał, a on z jakiegoś powodu uparcie nie chciał mi tego wyjawić.

- Czyli mam rozumieć, że ci wrogowie są już niegroźni?- podsunęłam po chwili. Tym razem to bóg zmarszczył brwi.- Jakoś tu jestem. Więcej, sam mianowałeś mnie królową Podziemia. Chyba nie zrobiłbyś tego, gdyby wciąż coś mi groziło?

- To nie ma nic do..

- Bardzo dużo ma. Jeśli miałeś powód, by ściągnąć mnie do Tartaru teraz, to równie dobrze mogłeś zrobić to wcześniej. A z jakiegoś powodu tego nie zrobiłeś.

Czarnowłosy zagryzł lekko wargi, mierząc mnie enigmatycznym spojrzeniem. Minęła dobra chwila, nim odstawił kawę na stół i lekko uderzył dłońmi w podłokietniki fotela, oznajmiając gotowość do dalszej rozmowy.

- No dobrze, masz mnie.

- W takim razie, powiedz proszę, dlaczego tak późno nawiązałeś ze mną kontakt?

- Już kiedyś ci o tym mówiłem, ale musiałaś o tym zapomnieć. Zarówno twoja mama, jak i rodzeństwo, byli ludźmi. Tylko w twoich żyłach płynie boska krew. Więc tylko ty mogłaś zamieszkać w Podziemiu. A nie mogłem wypiąć się na twoich bliskich.

- Więc postanowiłeś wypiąć się na nas wszystkich. Jakie to urocze - odparłam z sarkazmem.

- Nie wypominaj mi błędów z przeszłości.

- Od początku wiedziałeś, jak to się skończy. Znasz zasady. Żywi ludzie nie mogą dłużej przebywać w Podziemiu, bo tracą zmysły. Mimo to, związałeś się z człowiekiem. Dlaczego?

Drążyłam, by usłyszeć najbardziej banalną i przewidywalną odpowiedź na świecie.

- Bo ją pokochałem - odpowiedział w końcu.

- Oczywiście - mimowolnie prychnęłam. W końcu, czego ja się spodziewałam?- I dlatego, wiedząc, że nigdy tak naprawdę nie będziesz mógł z nią być, postanowiłeś sprezentować jej trójkę dzieci?- sama nie wiem czemu zaczynałam czuć coraz większą złość.

Gdyby nie pochopne i samolubne decyzje Hadesa, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

- Nawet nie wiesz, ile razy byłem o krok od abdykacji, by móc w spokoju żyć z twoją matką - wyznał bóg z dziwną mocą, jednak po chwili znów zamilkł, wbijając we mnie palące spojrzenie.- Miriam była naprawdę niezwykłą kobietą. Niesamowicie inteligentną, waleczną i silną, przy mnie jednak pozwalała swojej kobiecej naturze dojść do głosu, zmieniając się z nieustępliwej w łagodną i pogodną damę. Pod wieloma względami bardzo mi ją przypominasz, wiesz?- przyznam, że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Moja matka miałaby niby być silną i waleczną? Niby kiedy? Kiedy ukrywała się przed Hydrą czy kiedy oddawała nas, by ratować własną głowę?

- Może nie powinnam, ale poczułam się urażona.

- Nie znasz jej tak, jak ja.

- Och, nie byłabym tego taka pewna - zaśmiałam się, wywracając oczyma.

- Nie pamiętasz nawet, że to ja uczyłem cię panowania nad magią - tymi słowami Hades wymusił na mnie powagę.- Jesteś pewna, że możesz zaufać swoim wspomnieniom bardziej, niż moim?

Nie mogłam tego przed nim przyznać, ale nieco zmartwiło mnie to pytanie. Czy mogłam zaufać własnym wspomnieniom?

~*~

Loki

- Proszę - powiedziałem, słysząc ciche pukanie do gabinetu. Nie musiałem nawet podnosić wzroku znad planu treningowego Pol Pota, by wiedzieć, że próg pomieszczenia właśnie przekracza Ramiel, dowódca mojego ulubionego oddziału trzy trzy.

Uznałem, że dobrym posunięciem będzie zaproszenie na rozmowę tylko jego. Tym sposobem jasno dam do zrozumienia, że reszty nawet nie chcę widzieć, więcej, na pewien czas zostawię ich niepewnych, czy tylko ich dowódca wyjdzie z tego cało czy wręcz przeciwnie?

Nie zmieniało to jednak faktu, że Ramiela również nie zamierzałem traktować ulgowo. Dlatego, nic sobie nie robiąc z obecności demona, spokojnie czytałem program, powoli przewracając kartki dokumentu, tym samym zmuszając go, by ciągle stał na baczność.

Z resztą, nie musiałem nawet patrzeć na demona. Doskonale czułem towarzyszące mu pierwotne emocje. Pomieszczenie wypełniała aura pewnego rodzaju złości i zalążek lęku, tak pożądany przeze mnie w tym momencie. Nie zamierzałem jednak przerywać drobnej zabawy, jaką miałem.

- Wzyw..

- Nie pozwoliłem ci się odzywać, racja?- przerwałem spokojnym, chłodnym tonem, nim Ramiel zdążył dokończyć myśl.

Przez to demon stał w ciszy kolejne minuty. Wiedziałem jednak, że nie sprawia mu to większej trudności. Bo w zasadzie nie miało. Miało jedynie irytować. Dlatego wiedząc, że cel został osiągnięty, postanowiłem przestać marnować swój czas i w końcu odezwałem się.

- Nie zdegraduję was - oznajmiłem, wciąż wpatrując się w stronę projektu Pol Pota.- Ale na waszym miejscu nie cieszyłbym się przedwcześnie. Czeka was szkolenie, które osobiście poprowadzę. Ten, kto je przejdzie, będzie mógł wrócić do służby. A ci, którzy nie podołają, będą zmuszeni zrezygnować z zaszczytu, jakim jest ochrona rodziny królewskiej. To tyle, możesz odejść - zaakcentowałem słowa, poganiając demona zbywającym ruchem dłoni.

Dopiero kiedy usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, podniosłem wzrok. Upewniając się, że na pewno zostałem sam, odłożyłem dokumenty z powrotem na biurko i wyciągnąłem się w fotelu.

Szczerze zaczynałem wątpić, by którykolwiek z członków oddziału trzydziestego trzeciego zdołał przejść przez zadania przygotowane przez Pol Pota. Bo choć testy nie miały być długie, to wymagały wręcz nieosiągalnych przez demony umiejętności. A nawet gdyby, to wykazanie ich podczas jedynie trzech gwiazd również do najłatwiejszych nie należało. Ale nie zamierzałem marnować na nich więcej czasu. Tym bardziej, że chwilowo miałem znacznie ważniejsze sprawy na głowie.

Ostatni raz pociągnąłem łyk herbaty do tej pory spokojnie spoczywającej na blacie, po czym schowałem plany Pol Pota do biurka i już miałem wstać, gdy po komnacie znów rozszedł się dźwięk pukania do drzwi.

- Proszę - powiedziałem, z zaciekawieniem wpatrując się w drzwi, za którymi po chwili ujrzałem Soterę, brata Hekate.

- Wybacz, mój Panie, za najście o tak wczesnej porze, ale przybyłem w ważnej sprawie - wyjaśnił, uprzednio pochylając głowę w geście uznania.

- Oczywiście, usiądź - zaproponowałem łagodnym tonem, wskazując przy tym na fotel stojący przed biurkiem.- Właśnie o tobie myślałem.

- Doprawdy? Mam nadzieję, że w pozytywnym kontekście?- odparł, zajmując wyznaczone miejsce.

- Powiedzmy, ale o tym później. O co chodzi?

- Jak zapewne Wasza Wysokość wie, bunty nieco wymknęły się spod kontroli, z tego powodu wojsko prosi o zgodę na zwiększenie ilości wytwarzanej broni, jak i użycie pocisków dakini**.

- Broni białej dostaną tyle, ile będą chcieli - oznajmiłem, wyciągając z szuflady odpowiedni pergamin i sięgając po pióro.- Ale na dakini nie wyrażam zgody. Dobrze wiecie, że źle użyte mogą osłabić nasze bariery i ułatwić potępionym wydostanie się z Tartaru. Demony muszą poradzić sobie bez tego, a jeśli dowiem się o jakimkolwiek nieautoryzowanym użyciu ich, oskarżonego czeka dekapitacja, którą sam z resztą chętnie wykonam. Jeśli przyjdzie na to czas, chłopcy dostaną na nie zgodę - argumentowałem, jednocześnie pisząc odpowiednie oświadczenie.

Gdy napisałem zalecenie powiększenia wydobycia surowców i większe wytwarzanie broni białej, złożyłem pergamin na trzy i wsunąłem do koperty, którą następnie zapieczętowałem własnym sygnetem. Tak przygotowane pismo przesunąłem w kierunku mężczyzny.

- Powiedz mi, jesteś mocno zajęty?- dodałem, gdy Sotera sięgał po oświadczenie.

- Zależy, co miałbym dla króla wykonać - uśmiechnąłem się lekko na te słowa.

- Nie chcę widzieć oddziału trzy trzy na oczy, a mam im do przekazania pewne informacje. Chciałbym, byś je spisał i przekazał każdemu z jego członków.

- Na rozkaz, Panie. Co mam napisać?

- W zasadzie, nic konkretnego. Mają odbyć dodatkowe szkolenie, ale o tym kiedy, gdzie i w jakiej formie, dowiedzą się, kiedy przyjdzie na to czas. Mimo to, mają być gotowi. Niestawienie się na którykolwiek z etapów testów będzie równoznaczny z dobrowolną degradacją.

- Hmm..- mruknął, mrużąc lekko oczy.- To faktycznie nic konkretnego. Ale wnioskuję, że te dodatkowe szkolenie ma związek z błędem popełnionym minionej nocy, zgadza się?

- Mhm.

- Czy mogę dowiedzieć się chociaż, co to będzie za szkolenie?

Tym razem to ja przymrużyłem lekko oczy, choć na moich ustach pojawił się minimalny uśmiech. Powoli sięgnąłem do szuflady i wyciągając z niej plany Pol Pota, rzuciłem je na skraj biurka. Sotera zerknął na stronę tytułową, po czym podniósł wzrok na mnie.

- Czy to nie te odrzucone szkolenie?

- Mhm - potwierdziłem.

Mężczyzna jeszcze raz spuścił wzrok na dokument, w końcu sięgając po plan i patrząc na pierwszą stronę. W ciszy kartkował projekt, na początku szybko i pobieżnie, dostrzegając jednak wcześniej nieznane mu treści, nieco zwolnił, dokładniej wczytując się w słowa.

W końcu zaśmiał się lekko, wyraźnie zmieszany.

- Czy to aby na pewno ten trening chcesz zastosować przy oddziale trzydziestym trzecim?- upewnił się, spoglądając w moim kierunku.

- Mhm.

- Przecież nie ma jakiejkolwiek szansy na to, by to chociażby przeżyli, a co dopiero zdali. Już pomijając, że działania zaczynają się w Polach Elizejskich, gdzie do tej pory żaden demon nie miał wstępu, nie bez powodu z resztą, to naprawdę? Odcinanie sobie kończyn? Ustawiona walka z Serafinami***? Przepłynięcie przez Wody Eschatologiczne? Przecież ona działa na demony gorzej od wody święconej. To tak, jakbyś kazał mi, panie, przepłynąć rzekę magmy - stwierdzał mężczyzna, wciąż wpatrując się we mnie, jakby liczył, że moja decyzja jest jedynie żartem. Bo choć plan sam w sobie nie wydawał się wybitnie trudny, a tym bardziej groźny, sam przeszedłbym go bez większych problemów, to faktycznie, dla stworzeń demonicznych wiele z tych zadań było po prostu awykonalnych.

- Mam nadzieję, że nie zdradzisz oddziałowi tego, co go czeka?- odparłem jedynie, wyciągając dłoń po dokument, który już chwilę później schowałem z powrotem do szuflady.

- Nie miałem i nie mam takiego zamiaru - zapewnił Sotera zgodnie z moimi przewidywaniami.- Nie zmienia to jednak faktu, że ta kara może okazać się nazbyt dotkliwa.

- Na szczęście twoim zadaniem jest jedynie napisać stosowne listy do oddziału.

- Oczywiście, wasza wysokość - ponownie zgodził się mężczyzna.- W takim razie, zajmę się tym od razu.

- Dziękuję. Jesteś wolny.

Sotera nie zadając więcej pytań, posłusznie wstał i ostatni raz pochylając przede mną głowę, opuścił gabinet.

Kiedyś mocno za nim nie przepadałem, lekko mówiąc. Wciąż pamiętam, co zrobił Viv, haniebnie próbując zastąpić moje miejsce, przybierając moją postać w momencie, w którym moja ukochana najbardziej mnie potrzebowała. Jednak, przez te wszystkie lata mężczyzna udowodnił, że jest dobrym poddanym, po prostu wiernym swojemu królowi. A, że wcześniej jego królem był Hades, to po prostu wykonywał jego polecenia. To sprawiło, że powoli zacząłem przekonywać się do postaci Sotery, w końcu oferując mu posadę sekretarza. Ponownie zyskał w moich oczach, gdy zamiast wybrać oferowany mu przez inne królestwo ślub i stanowisko generała, pozostał wierny Helheimowi. Od tamtego czasu zdążyłem przekonać się do Sotery do tego stopnia, że wiedziałem, że dotrzyma powierzonej mu tajemnicy.

Dlatego też, będąc pewnym, że wykona powierzone mu zadanie, spokojny wyszedłem z gabinetu, by zająć się tym, co długo zajmowało moją uwagę.

Hel.

_____________

* spojrzenie śmierci - na podstawie przysłowia "patrzeć śmierci w oczy"

**Dakini jest najpotężniejszą, urzeczywistnioną esencją każdej istoty, u mnie wykorzystaną jako broń :p

***Według niektórych przekładów to Serafini byli "wojskiem niebios" i to oni walczyli na Ziemi z demonami

Kolejny rozdział 19.04  ;)

A. J. Hallen


Ps.

Media:

Utwór: Lo Spirit - Mind of Mine

Obraz z platformy Pinterest

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro