Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56

Viv wróciła do pracy, jakby nic się nigdy nie wydarzyło.

Jakby wcale nie została porwana i okaleczona. Jakby wcale jej świat się nie zawalił. Jakby nie zabiła Hadesa. 

Po prostu włożyła koronę, usiadła za biurkiem i zaczęła zajmować się sprawami królestwa, z większym lub mniejszym zaangażowaniem podejmując się kolejnych obowiązków. 

I ktoś patrzący z boku nawet byłby w stanie uwierzyć, że bogini po prostu przeszła nad ostatnimi wydarzeniami, odcinając się od nich grubą linią. 

Ja jednak wciąż widziałem pustkę pojawiającą się w jej spojrzeniu, gdy tylko zostawaliśmy sami w gabinecie. Czasem ta pustka wylewała się poza jej oczy, motywując Viv do zastygania w bezruchu, z wzrokiem wlepionym w przestrzeń. A czasem po prostu tkwiła gdzieś w niej, na moment zasłonięta uśmiechem zdobiącym jej twarz. 

Nie wiedziałem jednak, co z tym zrobić? Viv zawsze sama mówiła o swoich troskach. Czasem wymagała dłuższego namawiania, ale koniec końców wiedziała, że z każdą sprawą mogła zwrócić się do mnie. A teraz, nawet, gdy dopytywałem i nie odpuszczałem, dziewczyna po prostu uśmiechała się i mówiła, że przesadzam. Lub w ogóle, że coś sobie ubzdurałem.

I nie wiedziałem, czy lepiej pozwolić jej udawać, że nic się nie dzieje, czy wymusić na niej rozmowę, nim demony dręczące jej duszę strawią ją od wewnątrz. Bo wiedziałem, że po takich przeżyciach, Viv na pewno miała niemały mętlik w głowie. 

Ale czy lepiej było wypytywać ją o wszystko... czy pozwolić zapomnieć?

Pozwolić jej samej ułożyć swoje myśli w odpowiedniej kolejności, by te nie dręczyły jej, znikając w odmętach jej umysłu. By po prostu o nich zapomniała. I nie myślała dłużej o tym, co się stało?

Nie wiedziałem, czego potrzebowała. 

Więc musiałem ją o to zapytać.

- Viv?- mruknąłem, podchodząc do siedzącej za biurkiem dziewczyny.

Ta jednak zdawała się mnie nie słyszeć, pogrążona w swoim świecie, pisząc jakieś rozporządzenie. Więc zniżyłem się nieco nad blatem, chcąc pochwycić jej spojrzenie. 

- Viv - rzuciłem ponownie, ale dalej nie spotykając się z jej odpowiedzią, spróbowałem złapać ją za rękę. Gdy tylko moja skóra zetknęła się z jej, bogini gwałtownie odsunęła przedramię, a pustkę w jej oczach tylko na sekundę zamienił lęk, szybko przykryty tak znanym mi ciepłem.

- Co tam, słonko?- odparła z lekkim uśmiechem. 

Przez chwilę wpatrywałem się w jej oczy. Co takiego chciałem jej powiedzieć? Jeśli znów przyznam, że się martwię, Viv po prostu zbyje moje słowa machnięciem ręki. A ignorowanie objawów jej złego samopoczucia było ponad moje siły. Więc zamiast odpowiedzieć, po prostu okrążyłem biurko i gestem dłoni każąc bogini wstać, sam usiadłem na fotelu chwilę wcześniej zajmowanym przez dziewczynę. Chciałem ją przytulić, ale skończyło się na tym, że to Viv, siadając na moim kolanie, przytuliła mnie. Nie pozostało mi więc nic innego, jak lekko objąć jej żebra, pozwalając gładzić się po włosach. 

- Świetnie sobie radzisz z tym wszystkim - mruknęła, znów wyolbrzymiając moje uczucia, a bagatelizując swoje. Przemilczałem jej słowa, po prostu odchylając się lekko, by móc spojrzeć w jej oczy. 

- Potrzebuję twojej rady - mruknąłem zamiast tego, chwytając jej dłoń i całując jej wierzch, w końcu po prostu zamykając między swoimi palcami, gładząc kciukiem jej zabliźnioną skórę.

- Mhm - ponagliła, głaszcząc mój policzek. 

- Wiem, że wcale nie obeszły cię ostatnie wydarzenia. Że wciąż w tobie tkwią i jednocześnie czuję, że muszę o nich z tobą porozmawiać. Zrozumieć, co tkwi w twojej głowie i pomóc ci się z tym uporać. Ale wiem, że gdybyś chciała i potrzebowała, sama zaczęłabyś ten temat. Dlatego już sam nie wiem, czy lepiej zmotywować cię do rozmowy, czy jednak pozwolić ci zapomnieć? Czego bardziej potrzebujesz?

Uśmiech malujący się na twarzy Viv nieco zmalał, ale nie na tyle, by z jej twarzy zniknął ciepły wyraz. 

- Potrzebuję ciebie - odparła spokojnie, po chwili ponownie przytulając mnie do siebie i całując czubek mojej głowy.- Wiem, że mogę ci o wszystkim powiedzieć. I jeśli będę potrzebować, na pewno powiem. Ale na ten moment naprawdę żyjmy tak, jak wcześniej, dobrze? Będziesz w stanie to dla mnie zrobić?

Ponownie spojrzała w moje oczy. I choć z trudem przyszło mi potwierdzenie, że będę ignorował to, co się wydarzyło, w końcu zdobyłem się na lekki uśmiech i przytaknąłem. 

Skoro tego potrzebowała, nie mogłem tego negować.

To wystarczyło, by na twarzy dziewczyny znów zapanowała łagodna mina, a sama bogini w odpowiedzi pocałowała mnie krótko, ale jakby wdzięczna za zgodzenie się z jej wolą. 

Nagły dźwięk pukania do drzwi nie zrobił na mnie większego wrażenia, był w końcu czymś codziennym. Jednak poczułem, że całe ciało Viv spina się gwałtownie, jakby oczekując jakiegoś zagrożenia.

- Proszę!- mimo to, to ona odpowiedziała na wezwanie, głosem opanowanym i bez skazy, jakby wcale nie obawiała się tego, kto stoi za drzwiami.

I słusznie, bo do gabinetu weszła Hekate. 

A zaraz za nią sam Tanatos, co było naprawdę niecodziennym widokiem. Bóg miał w końcu usposobienie godne samego Hadesa; był mężczyzną czynu, nie słowa, w dodatku zdecydowanie stronił od towarzystwa. Sam rozmawiałem z nim raptem dwa razy. I nigdy nie zdarzyło się, by ten z własnej woli pojawił się choćby w pałacu, o gabinecie królewskim już nie wspominając. 

Przez to od razu domyśliłem się, że jego wizyta była spowodowana tylko i wyłącznie śmiercią poprzedniego króla. 

- Zabiłaś Hadesa?- Tanatos nie zwlekał z pytaniem, wpatrując się w Viv. 

Dziewczyna jednak jedynie uniosła pewnie brodę, niewzruszona tonem oponenta.

- Nie jesteś kimś, kto może żądać ode mnie odpowiedzi - mruknęła nieprzejęta. 

Nie wiedziałem, czego spodziewać się po Tanatosie. Był postacią owianą taką mgłą, że już same jego pytanie było czymś na kształt odkrywania jego osoby. Tym bardziej uznałem słowa Viv za naprawdę godne podziwu. I sam przed sobą nie mogłem ukryć dumy na myśl, że właśnie taka kobieta zdobyła moje serce. 

Równie godna podziwu okazała się też reakcja Hekate, która widząc, że po usłyszeniu odpowiedzi Tanatos próbował zrobić krok w kierunku bogini, po prostu stanęła przed nim, jak prawdziwa wojowniczka broniąc swojej królowej. 

Coraz bardziej mi się tu podobało.

- Więc szykuj się na bunty - oznajmił i wbrew pozorom powiedział to naprawdę spokojnie, jakby tylko radził, a nie groził.

Choć z drugiej strony Tanatos był kimś, kto zabijał z tą samą miną, z którą pił kawę, więc naprawdę nie wiedziałem, jak odebrać jego odpowiedź?

Dlatego gdy wyszedł, nawet Hekate odetchnęła z ulgą. 

- Wiedziałam, że gdy ojciec zechciał tu przyjść, to będzie ciekawy widok, ale nie, że aż tak - mruknęła czarodziejka, opadając na fotel stojący obok niej.

- A co, myślałaś, że mnie zabije?- Viv uśmiechnęła się kącikiem ust.

- Skąd, jest potężny, ale nie szalony. Ale nie ma w zwyczaju dawania rad. Chyba cię polubił.

Sam prychnąłem na tę myśl. Nim jednak skomentowałem pomysł Hekate, zerknąłem na Viv, która gwałtownie spojrzała gdzieś w prawo, a jej mięśnie ponownie napięły się. Nie będąc pewnym, o co chodzi, spojrzałem w tym samym kierunku, co ona. Nie dostrzegając tam jednak nic dziwnego, pogładziłem plecy dziewczyny, próbując zwrócić na siebie jej uwagę.

Gdy znów spojrzała w moje oczy, ujrzałem to klasyczne ciepło. Ale wiedziałem, że było to tylko grą.

- Wszystko w porządku - mruknęła bogini, uśmiechając się w moim kierunku, następnie wracając wzrokiem do podwładnej.- Dzięki, że mnie broniłaś. Doceniam.

- Nie ma o czym mówić - Kate machnęła lekceważąco ręką.- Nie wiedziałam, co planował choć raczej nie miał złych zamiarów. Mimo to, bądźmy szczere, mnie by nie dotknął. Ojciec jest lojalny nie tylko względem korony, ale i rodziny, więc wolałam to wykorzystać - wyjaśniła bez ogródek, następnie znacznie się ożywiając i nachylając w kierunku Viv.- Ale dość o nim. Lepiej powiedz mi, co się działo w sali tronowej? Naprawdę zabiłaś Hadesa?

- Zasłużył sobie. 

- To wiem, ale czym?

- Czymś, od czego próbuję się teraz zdystansować. Kiedyś ci opowiem, ale teraz naprawdę daj mi z tym spokój, proszę. 

Odpowiedź Viv wyraźnie nie zadowoliła czarodziejki, jednak ta miała w sobie na tyle taktu, by więcej nie dopytywać. Zamiast tego po prostu w ciszy przytaknęła, na moment spuszczając wzrok.

- A co powiesz bliźniakom?

Sądziłem, że odpowiedź na to pytanie sprawi dziewczynie dużą trudność, zmotywuje ją do głębszego zastanowienia lub chociaż zmyje ten spokój z jej twarzy. A ta po prostu wzruszyła ramionami.

- Powiem, że dziadek wyjechał, te wrócą do akademii, więc dopiero potem powiemy im, że Hades został zabity, ale osoba za to odpowiedzialna została już ukarana. Zwalimy wszystko na Chrisa i po kłopocie.

Poniekąd chciałem zgodzić się z Viv, w końcu pewnym było, że bliźniaki nie zrozumieją zawiłości relacji tej dwójki. 

Ale.

- Wiesz, że wtedy postąpisz identycznie co Hades?- zapytałem, bacznie przyglądając się reakcji bogini.

Ta spojrzała na mnie zmieszana, robiąc w końcu niezadowoloną minę.

- Kurwa - przeklęła soczyście, uświadamiając sobie niewygodną prawdę.- Nawet po śmierci będzie mnie dręczył. No ale masz rację - przyznała, wstając z moich kolan tylko po to, by zatrzymać się krok dalej i oprzeć ręką o blat biurka.- Więc co robimy?

- Chyba czas zacząć mówić prawdę. Bo i faktem jest, że jeśli nie uargumentujemy naszej postawy wobec Hadesa na dworze, naprawdę mogą pojawić się poważne niedomówienia, oskarżenia, a koniec końców i bunty. Więc bez względu na to, co chcesz powiedzieć, wersja musi być spójna - zauważyłem, na co Viv po prostu spojrzała gdzieś w przestrzeń, analizując sytuację. 

- Chyba czas zacząć mówić prawdę - powtórzyła moje słowa, jakby zgadzała się z tą decyzją, po chwili spoglądając na Hekate.- Przyprowadzisz moje dzieci, proszę?

- Jasne. Ale muszę też wspomnieć, że Genezjusz prosił mnie, bym przekazała, że prosi, byś w wolnej chwili do niego wpadła. Podobno chodzi o coś związanego właśnie z zabiciem Hadesa. 

- Tak, pewnie to, że Chris próbował zmanipulować mnie, bym to zrobiła, więc chce się upewnić, czy aby na pewno mu się to nie udało - Viv westchnęła jakby od niechcenia.- I dobrze. Im więcej będę miała dowodów, że tego nie zrobił, tym bezpieczniej będę się czuła. 

Hekate najwidoczniej nie takiej odpowiedzi się spodziewała, bo ponownie tylko przytaknęła, jakby niepewna, co ma odpowiedzieć?

- Tak czy siak i tak cię podziwiam - mruknęła w końcu czarodziejka.- Świetnie sobie radzisz.

- Potrzeba trochę więcej, by mnie złamać - Viv uśmiechnęła się z pewnością, znów lekko unosząc brodę.- A teraz leć. Skoro twój ojciec już wiedział o Hadesie, bliźniaki zaraz też się dowiedzą. Wolę, by usłyszały to ode mnie. 

- Odważnie - Kate pokiwała głową z uznaniem, po chwili wstając.- Zaraz wracam - dodała jeszcze, po czym żwawym krokiem opuściła gabinet. 

A Viv jedynie mocno westchnęła, opuszczając głowę i nagle tracąc tą całą władczą otoczkę. 

Jak zawsze, gdy zostawaliśmy sami. 

Wiedziałem, że tylko udawała silną, nie wiedziałem jedynie, dlaczego? Komu i co próbowała udowodnić? 

Przecież nikt by nie miał jej za złe, gdyby po prostu miała groszy humor, potrzebowała dłużej pobyć pod opieką specjalistów medyków czy jakby nie chciała z nikim rozmawiać i całe dnie spędzałaby pod kołdrą. Nic by się nie stało. Więc dlaczego na siłę próbowała grać niezłomną, gdy nikt od niej tego nie oczekiwał?

Już miałem chwycić dłoń bogini, by zmotywować ją do powrotu na moje kolana, gdy ta nagle odeszła od biurka, nieco chwiejnym krokiem, nieco głębiej oddychając.

- Viv?- mruknąłem za nią, wstając z fotela i przyglądając się, jak dziewczyna podchodzi do skrytego w częściowym mroku kąta, przywierając plecami do ściany i zjeżdżając po niej na sam dół.

Usiadła na ziemi, badając zlęknionym wzrokiem przestrzeń, otulając się ramionami i szepcząc coś do siebie. 

Mając wrażenie, że bogini kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością, podszedłem w jej kierunku, starając się zachowywać jak najspokojniej i jak najciszej.

- Viv?- mruknąłem ponownie, kucając przed drżącą dziewczyną, która słysząc mój głos, w końcu zatrzymała na mnie spojrzenie.- Dlaczego siedzisz w kącie?- zapytałem, kompletnie nie wiedząc, jak się zachować?

Na początku dziewczyna nie odpowiedziała, a po prostu znów rozejrzała się dookoła, po chwili jednak lekko uspokajając oddech.

- Bo mogę - mruknęła najzwyczajniej pod słońcem, zaczynając się również zbierać z podłogi.

- Wszystko w porządku?- zapytałem, zaskoczony jej zachowaniem.

- Tak, żartowałam tylko - uśmiechnęła się ciepło, jak zawsze. Szybko też wstała, w nerwowym geście otrzepując ręce.

Mimowolnie złapałem ją pod ramię, próbując ochronić przed sam nie do końca wiedziałem, czym? Miałem jednak wrażenie, że gdybym ją puścił, upadłaby. Dziewczyna jednak zupełnie się tym nie przejęła, przechodząc do kanapy, na której finalnie usiadła.

- Mógłbyś przygotować orędzie, które wyjaśni naszym podwładnym zdradzieckie dokonania Hadesa? Ja nie mam do tego głowy - poprosiła, zaciskając dłonie na krawędziach swoich rękawów.

- Tak, co tylko zechcesz, ale...- zawahałem się, siadając obok bogini i z niepokojem patrząc w jej oczy.- Na pewno wszystko w porządku?

- Tak, przestań mnie o to pytać co pięć minut, bo naprawdę dostanę szału - pomimo uśmiechu, głos dziewczyny faktycznie pobrzmiewał rozgniewaniem.

- Więc co to było? Przed chwilą?

- Już mówiłam, głupi żart.

- Nie wyglądał na taki.

- Jasne, bo ty wiesz lepiej - w końcu udało mi się wymusić na Viv pokazanie innych emocji, niż ciepła, spokoju czy opiekuńczości. Moje dociekanie wywołało jej irytację, co wbrew pozorom nieco mnie uspokoiło. W końcu, zazwyczaj złość była równie częstą emocją spotykaną u Viv. Więc ostatnimi czasy nieco mi jej brakowało.

- No dobrze - westchnąłem więc, wstając i wracając do biurka.

Faktycznie zająłem się przygotowywaniem odpowiednich dokumentów, uwzględniając w to również pozorowany pogrzeb Hadesa, bo uznałem, że bezczeszczenie ciała było czymś personalnym, niekoniecznie publicznym, więc dworzanie nie musiała o tym wiedzieć. Wciąż jednak obserwowałem Viv, która po prostu siedziała z pochyloną głową, wpatrując się w ziemię, w dziwnym tiku nerwowym machając nogą.

Co pewien czas starałem się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny, czy to rzucając luźną myśl w przestrzeń, czy to po prostu nawołując jej imię, mimo to bogini nawet na chwilę nie podniosła na mnie wzroku. I gdy już miałem ponownie do niej podejść i choćby znów dać się skrzyczeć, tylko po to, by upewnić się, że aby na pewno wszystko było w porządku, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę!- Viv szybko podniosła wzrok.

Co równało się z wnioskiem, że przez cały czas po prostu mnie ignorowała.

Cudownie.

- Jak się czujesz, mamo?- do gabinetu wbiegły bliźniaki przyprowadzone przez wciąż stojącą w drzwiach Hekate.

- Dobrze, skąd to pytanie?- bogini uśmiechnęła się serdecznie, po chwili przytulając do siebie dzieci.

- Bo chcieliśmy cię odwiedzić z rana, ale Genezjusz powiedział, że już wróciłaś do obowiązków i że czujesz się dobrze. Ale co innego miałby nam powiedzieć?- wyjaśniła szybko Hel, znów wywołując tylko pełen rozczulenia uśmiech matki.

- Prawdę. Czyli, że wszystko jest w porządku - powtórzyła, głaszcząc dziecko po głowie.

- To dlaczego nas wezwałaś? Coś zrobiliśmy?

- Nie, słoneczko - uśmiech Viv nieco zmalał.

Dziewczyna wstała z kanapy i podeszła do biurka, opierając się o jego blat biodrami.

- Usiądźcie, proszę - oznajmiła, wskazując na przed chwilę zwolnioną kanapę.- Muszę z wami porozmawiać.

Wiedząc, że to nie będzie łatwa ani przyjemna rozmowa, stanąłem obok bogini, zaplatając ręce na piersi.

- Siadaj - spojrzałem zaskoczony na Viv, słysząc rozkaz w jej głosie.

- Nie - zaprzeczyłem, cicho prychając.

- Bierzecie rozwód?

W tym samym czasie spojrzeliśmy zdziwieni na Hel.

- Już ci się znudziło dorastanie w pełnej rodzinie?- odmruknąłem sarkastycznie, kompletnie zaskoczony wypowiedzią córki.

- Po prostu uznałam, że tylko udajecie, że dalej się kochacie, by nie robić nam przykrości. Czasem się tak zachowujecie.

- Jakbym nie kochała waszego ojca to na pewno byście o tym wiedzieli. O to nie musicie się martwić - mina Viv nieco stężała.- Ale o kilka innych rzeczy niestety już tak. Wiecie, że z tatą mamy wielu wrogów, mimo to próbujemy chronić was przed złem tego i każdego innego świata.

- Tak, doświadczamy tego praktycznie codziennie. Poza tym, Serafiny też specjalnie dyskretne nie były. Czasem przeszkadzały w zajęciach - westchnął Narvi szczególnie niezadowolony z nadmiernej opieki.

- Marudzisz. Mój chociaż nosił za mnie książki - uśmiechnęła się Hel.

- Słoneczka - ton Viv był wyjątkowo zimny, przez co bliźniaki spojrzały na nią z zaskoczeniem, ale i względną powagą.- Proszę o chwilkę skupienia, bo to naprawdę ważne.  Może nie tyczy się to rozwodu, ale nasza rodzina faktycznie przeżywa pewien kryzys. I czas na pytania będzie później, teraz po prostu mnie posłuchajcie - poprosiła Viv, widząc uniesioną rękę Narviego.- Jak już wiecie, ostatnie dni spędziłam troszkę poza własną wolą z osobą podającą się za bliską mi osobę. Jak się również okazało, ta sama osoba bardzo, ale to bardzo nie przepada za naszą rodziną. A w zasadzie, za wszystkim, co ma związek z waszym dziadkiem, bo to właśnie on kiedyś mocno skrzywdził tego pana. Nie będę ukrywała, próbował zabić mnie. A teraz, poluje też na was. Stąd interwencja Serafinów, którzy maja za zadanie was przypilnować, bo teraz jak nigdy przedtem naprawdę grozi wam niebezpieczeństwo. Z tatą już próbujemy go powstrzymać, ale zanim nam się to uda, macie bezwzględny zakaz rozmawiania czy nawet przebywania w otoczeniu osób wam nieznanych, nawet, gdyby przedstawiali się jako nasi wysłannicy. Poza mną i tatą, jedynie Hekate i Surt będą mogli was gdziekolwiek zabrać, zrozumiano?

Bliźniaki prawidłowo wyczuwając moment na reakcję, zgodnie przytaknęły.

- Ale to nie wszystko. Jeśli chodzi o waszego dziadka, o to, co zrobił w przeszłości i dlaczego zataił przed nami te informacje...- Viv westchnęła lekko.- Okazało się, że wcale nie był tak dobrą osobą, jaką go widziałam. Jaką wszyscy go widzieliśmy. I tu również daję wybór wam. Wolicie dowiedzieć się całej prawdy czy tylko zarysu sytuacji? Nie chcę was obciążać tymi informacjami, ale nie chcę was okłamywać.

- A...- zawahała się Hel i chyba jeszcze nigdy nie widziałem w jej oczach takiej niepewności -...naprawdę jest tak źle?

- Jak mamy zdecydować, skoro nie wiemy nawet, o co chodzi? To nie fair - dodał Narvi.

- Kojarzycie te bajki, które tata opowiadał wam przed snem? Często była w nich mowa o złych czarnoksiężnikach, którzy chcieli pokonać królewnę i królewicza - mówiła Viv, a gdy bliźniaki przytaknęły, kontynuowała.- Dziadek okazał się właśnie takim czarnoksiężnikiem.

- Myślałam, że był analogią do tej dobrej wyroczni, która zawsze podpowiadała, co bohaterowie mają zrobić - mruknęła Hel, patrząc na brata.

- Niestety - odparła skupiona bogini.

- Ja chcę jedynie wiedzieć, dlaczego dziadek to zrobił?- zadecydował już nieco bardziej przekonany Narvi.

- Dlaczego skrzywdził tego człowieka, który teraz na was poluje? Niestety nie wiem. Gdy go o to pytałam, albo kłamał, albo mówił, że zaczął spór z powodu gróźb ze strony tego pana. Wasz dziadek, zamiast z nim porozmawiać, od razu spróbował go zabić. Tak zarodziła się walka, która ciągnie się do dziś. A dlaczego nie powiedział nam o nim wcześniej? Cóż. Dziadek w swoim życiu zrobił wiele złych rzeczy. Wiele z nich, okazuje się, zrobił mi. Więc wiedząc, że jeśli powie o tym wrogu to będzie musiał powiedzieć o wszystkim innym, wolał ukrywać prawdę, wybielając się w naszych oczach.

- Ale, jesteś pewna?- zapytała Hel przejętym głosem.

- Inaczej bym wam tego nie mówiła.

- To co teraz?

- Domyślam się, że nie czujecie się pewnie z myślą, że musicie żyć pod jednym dachem z kimś, kto codziennie narażał wasze życia dla własnej satysfakcji, prawda?- Viv ubrała dokonania Hadesa w naprawdę wygodne słowa.

Dlatego też nie dziwiłem się, gdy dzieci ponownie przytaknęły.

- Nie wiem, czy zrozumiecie moje decyzje. Ale biorąc to pod uwagę, za sprawą mojego wyroku Hades został stracony.

Nie dziwiłem się też, gdy słysząc słowa matki, bliźniaki spojrzały na nią zszokowane. 

- Jak to, stracony? Że n-nie żyje? Dziadek nie żyje?- dopytywał Narvi. 

- Przepraszam, że nie dałam wam się z nim pożegnać. Hades był naprawdę złą osobą, która krzywdziła mnie. I która już zaczynała próbować krzywdzić was. Ale jeśli chcecie coś mu jeszcze powiedzieć, możecie napisać to w formie listu. Znam taki jeden pradawny rytuał, który umożliwi nam przekazanie mu tych wiadomości - po raz pierwszy z czasie wyjaśnień sytuacji dla bliźniaków Viv uśmiechnęła się. Nieznacznie, ale wciąż pokrzepiająco.

Nie komentowałem jej monologu, który aż roił się od manipulacyjnych sztuczek. Ufałem jej i wiedziałem, że dobrała przebieg rozmowy do rozwoju dzieci, tak, by te zrozumiały sytuację i nie nabawiły się przez nią jakichś lęków. Pod względem głębokich emocji zawsze była lepsza ode mnie.

Ale ja też co nieco pamiętałem, dlatego też podszedłem do bliźniaków dopiero na koniec tej rozmowy. By moje przytulenie nie kojarzyło im się z wiadomościami, jakie zasłyszały, a z ukojeniem, jakiego zaznały po nich. Więc gdy usadziłem Hel na swoich kolanach, dziewczynka ochoczo przytuliła się do mnie, skrywając twarz w moich ramionach. Przysunąłem się też do Narviego, otaczając go ręką, chłopak jednak wciąż siedział ze spiętym wyrazem twarzy i wzrokiem wlepionym w ziemię. 

A nie uzyskując odpowiedzi od dzieci, Viv podeszła do nas, siadając po drugiej stronie syna. 

- Chciałbyś jeszcze coś wiedzieć? O coś jeszcze zapytać?- dopytywała łagodnie, głaszcząc go po głowie.

- Jak to? Jak niby dziadek miał... naprawdę cię skrzywdził? Nam nie zrobił nic złego. Nie był taki. Niemożliwe - mówił nieco nieskładnie i niepewnie, tylko na moment unosząc wzrok na boginię. 

- Pamiętacie, jak kiedyś opowiadaliśmy wam o Rose? Mojej siostrze?- tym razem to głos Viv był cichy i słaby.- Nie była moją siostrą. Na polecenie Hadesa więziła mnie na Ziemi, a gdy ją zabiłam, dziadek wciąż pozwalał mi żyć w przeświadczeniu, że zabiłam własną siostrę. A pamiętacie, jak tata, w tej samej walce, poświęcił się, chroniąc mnie własnym ciałem, przez co o mało nie zginął? To dziadek namówił Norny, by te sprowadziły tatę do królestwa, by Hades mógł w ten sposób wymuszać na mnie pasujące mu decyzje. A, Hel, pamiętasz, jak dziadek zaproponował, byś uczyła się w innej szkole, niż Narvi? Tak naprawdę próbował się ciebie pozbyć. Tak, jak kiedyś pozbył się mnie. Nie odpowiadało mu twoje zachowanie, więc wolał zmusić cię do opuszczenia krainy i całego naszego życia, by móc poprzez manipulacje zmienić twój charakter pod siebie. A pamiętacie, jak...- mówiła Viv spokojnie, jednak bez przerw, nie pozwalając bliźniakom w jakikolwiek sposób oswoić się z informacjami.

- Nie chcę tego więcej słuchać. Dlaczego nam to mówisz?- przerwał jej Narvi wystraszonym głosem. 

I dopiero wtedy Viv zamilkła, wpatrując się w twarz syna, po chwili zaczynając lekko gładzić jego ramię. 

- Przepraszam, nie chciałem...- mruknął po chwili.

- Nic nie szkodzi, słoneczko - bogini znów przybrała ten łagodny, matczyny ton.- Już w porządku.

- Po prostu...- westchnął.- Czuję dużo emocji - oznajmił chłopak.

- Więc jak domyślam się, te pozytywne również - mruknęła Viv.

A Narvi po chwili przytaknął.

- Nie chce ich czuć, to nieodpowiednie. Ale...- chłopak znów zamilkł, jakby zawstydzony własnymi słowami. Viv jednak znów tylko uśmiechnęła się, jakby chcąc podnieść go na duchu.

- Czujesz dokładnie te emocje, które powinieneś czuć. I nie ma w tym nic złego - zapewniła.

I choć sam wciąż milczałem, to miałem identyczne wrażenie, co Narvi. Świadomość manipulacji własnymi dziećmi nie powinna budzić we mnie takich wyrzutów sumienia, a jednak budziła. I jedna rzecz zastanawiała mnie bardziej. Czy Viv też to czuła?

___________________________________

Next 08.08

Wasza A. J.

Ps.

W mediach:

Utwór z platformy YouTube: Mustafa Avsaroglu - Forget Everything and Fall Asleep

A. J. Hallen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro