Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42

Viv

Ledwo zdążyłam wejść do domu, a Loki już próbował zaatakować mnie jakimiś wyjaśnieniami. Nie powiedział jednak nawet słowa, praktycznie od razu skupiając się na Chrisie wchodzącym za mną do mieszkania.

- Hej, kupiliśmy ci kawę - byłam wdzięczna, że to mój brat przełamał ciszę, która, choć trwała chwilę, już kuła moje serce.

- A on co tutaj robi?- Loki nie wydawał się zadowolony.

- Odwiózł mnie ze szpitala, miło, że się martwisz - westchnęłam, zdejmując buty.

- Właściwie...- zauważyłam, że Loki cały czas bacznie przyglądał się Chrisowi, nawet, jak ten po prostu wchodził do kuchni, by odstawić kubki z kawą na blat.-...chciałem z tobą porozmawiać. Najlepiej na osobności. 

- Kochanie, naprawdę...- westchnęłam, nie mając siły na kolejną poważną rozmowę między nami. Sądziłam, że wszystko wyjaśniliśmy sobie wczorajszej nocy, niestety, kolejna kłótnia u Tonego utwierdziła mnie w przekonaniu, że nic się między nami tak naprawdę nie zmieniło. Nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.

- Nie uważasz, że wszystko zostało powiedziane na oddziale?- nie rozumiałam, dlaczego Chris włączył się do naszej rozmowy. Doskonale wiedział, że to tylko sprowokuje dalszą potyczkę.

- Widzę, że znasz jej wersję wydarzeń - o dziwo, Loki nie odniósł się głębiej do słów blondyna.

- Chris, dziękuję, ale nie musisz mnie tłumaczyć. Ani bronić. To mój mąż, gorzej nie będzie - zauważyłam, idąc w jego kierunku.- Daj mi kawę - dodałam, wyciągając rękę, w której po chwili pojawił się papierowy kubek.

- Wiem Viv, ale nie podoba mi się, że ten twój mąż ciągle cię krzywdzi - słowa blondyna sprawiły, że poczułam się dziwnie nieswojo.

- Mówiłem, że poczujesz, gdy zaczniesz mi przeszkadzać - znów to Loki zwrócił jego uwagę.- I to właśnie ten moment, w którym powinieneś wyjść.

- Jak to dobrze, że to jej dom, więc nie ty o tym decydujesz - odgryzł się blondyn.

Patrzyłam między Lokim, a Chrisem zupełnie nie rozumiejąc, co takiego dzieje się wokół mnie? Dlaczego nagle zaczęli być do siebie tak wrogo nastawieni?

Zaczęłam czuć wręcz rosnące napięcie, które pojawiło się między moimi mężczyznami. I choć miałam mętlik w głowie, powoli zaczęłam przysuwać się do Lokiego. Bo bez względu na wszystko wiedziałam, że to Psotnika trzeba będzie pilnować.

- Co z wami?- mruknęłam, myśląc, że po prostu zanosi się na pierwszą lepszą sprzeczkę samców alfa.- Loki?- dodałam, licząc, że chociaż on będzie w stanie wyjaśnić mi powód swojego dziwnego zachowania.

Psotnik jednak nie odpowiedział, zamiast tego ponownie spojrzał na Chrisa, tym razem znacznie bardziej nieprzychylnym wzrokiem. Przez to zaczęłam zastanawiać się, czy to nie on miał być tematem naszej rozmowy?

Bo na początku myślałam, że Loki dalej miał focha i postanowił psuć humor wszystkim w około, ale łapiąc dystans od sytuacji, załapałam, że Loki faktycznie dziwnie źle zareagował na pojawienie się Chrisa, nie moje. A to mogło przecież oznaczać, że dowiedział się czegoś na jego temat. W końcu, Loki nigdy nie zachowywał się tak bez powodu. Ta myśl skłoniła mnie do wręcz schowania się za bogiem. 

- Nie lubię się powtarzać. A więc jeśli zaraz sam nie wyjdziesz, z chęcią ci w tym pomogę - ostrzegł Chrisa, co jedynie potwierdziło moje domysły.

- Naprawdę?- Chris zaśmiał się zażenowany, patrząc to na mnie, to na Lokiego.- Bez przesady, chyba nie wyrzucasz mnie przez jeden nieprzychylny komentarz?- mruczał z lekkim uśmiechem, który zniknął, gdy jego wzrok na chwilę dłużej zatrzymał się na Lokim.- Viv?- dodał, skupiając się na mnie, a w jego oczach dostrzegłam ten subtelny błysk niepokoju.

- Po prostu musimy pomyśleć, co zrobimy z Tonym, nic więcej. Ale jeszcze raz dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Bardzo mi pomogłeś - dodałam, zachowując się naturalnie, by przekonać blondyna do moich słów. Sądziłam, że to zadziała.

A zamiast tego, Chris wciąż wpatrywał się we mnie, oczekując odpowiedzi.

Trochę tak, jakby wiedział, że próbowałam nim manipulować.

- No chyba żartujecie sobie ze mnie. Jeśli coś jest nie tak, chcę to wiedzieć od razu - zrobił dwa kroki w naszym kierunku, a powaga na twarzy mężczyzny zupełnie mu nie pasowała.

- Ostatnie ostrzeżenie - Psotnik nie odpuszczał.

Chris jeszcze przez chwilę wpatrywał się z boga kłamstw, by w końcu zmienić niepokój na determinację.

- Aha...- mruknął, zmieniając nie tylko swoje nastawienie, ale i samą postawę. Nagle Chris zaczął wydawać mi się... nawet groźny.- Słuchaj stary. Polubiłem cię i tylko przez powiązania z moją siostrą dam ci szansę na spokojne załatwienie sprawy. Bo mam wrażenie, że próbujesz popełnić duży błąd i skłócić mnie z Viv. A nie po to poświęciłem całe swoje życie, by teraz jakiś kłamliwy, zazdrosny pajac to popsuł.

- Czy ty mi grozisz?- prychnął Loki.

- Chryste, zachowujecie się jak totalne bachory - westchnęłam, próbując zatrzymać ten festiwal wzajemnego poniżania.

- Nie grożę. Ostrzegam. Bo chyba wiem, co chcesz powiedzieć i wierz mi. Nie chcesz tego mówić.

- O co tu w ogóle chodzi?- wcięłam, patrząc po mężczyznach. 

Niestety, obydwoje milczeli, jedynie mierząc się spojrzeniami. Mimo wszystko miałam wrażenie, jakby tym samym dalej prowadzili między sobą konwersację, której ja już niestety nie słyszałam. 

- Halo! Mówię do was!- warknęłam, wysuwając się nieco do przodu i pstrykając palcami, by zwrócić na siebie uwagę któregokolwiek z nich.

- Pewnie chciał ci właśnie wmówić, że nie jesteśmy rodziną - podjął Chris głosem zaskakująco wypranym z emocji, jednocześnie wskazując palcem na Psotnika.- Nie wiem, dlaczego, ale...

- Nie słuchaj go...- mruknął Loki, gestem ręki wsuwając mnie za siebie.

- Ale...- mimowolnie nakazałam Chrisowi mówić dalej. 

Bo naprawdę interesowało mnie to, co miał do powiedzenia.

- Nie bądź naiwna. Dajesz mu się manipulować - znów doszedł mnie karcący szept Lokiego.

- Ale wiem, że muszę ci przypomnieć, że twój mąż nie bez powodu ma przydomek boga kłamstw i psot, bo przez cały czas za twoimi plecami kłamał i psocił - kontynuował luźno Chris.- Obracał sobie panienkami na prawo i lewo, ma czwórkę innych...

- No już, wystarczy tych bredni.

Loki uniemożliwił blondynowi powiedzenie czegokolwiek więcej, dopadając go i chcąc wyrzucić z mieszkania. A gdy Chris wyrwał mu się, bóg z zadziwiającą łatwością złapał go za gardło i przyparł do najbliższej ściany, zaczynając dusić. 

Praktycznie od razu spróbowałam rozdzielić mężczyzn, bo bójka w domu była ostatnim, czego potrzebowałam. Chciałam odsunąć Lokiego od Chrisa, niestety, Psotnik był bardzo zawzięty, najwidoczniej na tyle, by za wroga uznać również mnie. I odepchnąć zdecydowanie zbyt mocno. I jakoś, najwidoczniej przypadkiem, uderzając mnie prosto w twarz.

Jedynym, o czym mogłam myśleć, gdy automatycznie przykładałam dłoń do ust i zobaczyłam malutką smugę krwi, jaka tam została, to czy Loki czuł się identycznie, gdy to ja uderzyłam go?

- Szlag by to... Viv, przepraszam. Nic ci nie jest?- Loki chyba uznał, że jestem ociupinkę ważniejsza, niż chęć zabicia Chrisa, bo nagle pojawił się obok mnie. 

- Nie, w porządku, nic nie szkodzi - odparłam zgodnie z prawdą.

- Przepraszam, za bardzo się zamyśliłem, nie chciałem...- zamilkł, jakby nie był w stanie powiedzieć tego, co zrobił, choć tak naprawdę nic wielkiego się nie stało.

- Nie kłam - ale Chris, kończąc kaszleć i zbierać się z podłogi, najwidoczniej znów uznał, że musi mnie przed kimś obronić i ruszył z pięściami na Psotnika.

- Dość już, kurwa - warknęłam, stopując blondyna po prostu pojawiając się między nim, a Lokim.- Zachowujecie się jak zwierzęta. Ty...- wskazałam na brata -...siadasz tam - dodałam, wskazując na kanapę.

- Nie...

- Siadaj - rozkazałam mocnym głosem, słysząc sprzeciw Chrisa. Dzięki temu zrobił to, o co grzecznie prosiłam.- A ty...- kontynuowałam, lekko biorąc Lokiego pod ramię -...tutaj - skończyłam, sadzając go na fotelu możliwie daleko od mojego brata. 

Zirytowana całą tą sytuacją, sięgnęłam jeszcze po kałacha schowanego za komódką z płytami, by w końcu stanąć na przeciwko chłopców, mierząc ich czujnym spojrzeniem.

- Dalej nie do końca rozumiem, co tu się dzieje, ale wiem, że obydwoje możecie mi to wyjaśnić. Więc śmiało. Tylko jak dorośli, nie jak dzieci. Więc żeby było jasne, ten, kto rzuci się z łapami na drugiego...- przeładowałam karabin -...oberwie po uchu. Zrozumiano? 

- Loki jest chujem i przez cały czas ukrywał, że ma drugą rodzinę - Chris nie zaczekał nawet chwili z wyjaśnieniami. 

A ja, słysząc jego słowa, po prostu sunęłam wzrokiem od Lokiego do brata i z powrotem. 

- Co?- prychnęłam, myśląc, że to żart. Ale powaga wypisana na twarzy Chrisa i zażenowany wzrok Lokiego sprawiły, że odechciało mi się śmiać.- Wyjaśnij.

- Z obawy, że Hades przeinaczy fakty na moją niekorzyść, zacząłem szukać dowodów na swoją niewinność. Ale zamiast tego, dowiedziałem się, że twój uroczy mężulek ma dwójkę dzieci z pewną czarodziejką. 

Spojrzałam na Lokiego.

- Chyba mu nie wierzysz?- prychnął, pochwytując mój wzrok.

- Udowodnij - mruknęłam tylko, znów patrząc na Chrisa.

- Dobrze kojarzę, że byliście w Asgardzie, nie?- zaczął opowiadać, a mi przed oczyma od razu stanęła Sygin. Ta jebana cnotka, którą Loki tak bardzo kazał mi się nie przejmować.- Widziałaś tam może przypadkiem takiego fajnego, ośmiono...

- To jakiś absurd - wciął Psotnik.

- Zapytaj Thora, potwierdzi - zaśmiał się blondyn, po czym spojrzał luźno na boga kłamstw.- Swoją drogą, Angerboda pozdrawia.

- Kto, przepraszam bardzo?- warknęłam.

- Bardzo chciała tu przyjść. I chętnie przyjdzie, w tym po to, by poznać Viv - Chris wciąż wbijał spojrzenie w Lokiego. I gdy już myślałam, że cała sytuacja nie może być jeszcze bardziej absurdalna, to Psotnik w odpowiedzi, po prostu schował twarz za dłońmi, wzdychając głęboko.

I milczał.

Miałam nadzieję, że zaprzeczy lub będzie w stanie jakoś mi to wytłumaczyć. Że udowodni, że nic takiego nie miało miejsca...

- Viv, to nie tak - westchnął w końcu.

...a to jedyne, na co się zdobył.

- No nie, no - zakpiłam, wpatrując się w Lokiego jak w debila.- Żartujesz sobie ze mnie? To wszystko, co masz mi do powiedzenia? 

- Nie myślisz logiczn...

- Odpowiedz mi!- krzyknęłam zniecierpliwiona.- Naprawdę masz dzieci z jakąś inną suką?

Pokręcił lekko głową.

- Wielkie mi rzeczy. Byłem młody i głupi. To było bardzo dawno temu i w zasadzie z czysto technicznego punktu widzenia...

- Aha - nie chciałam słuchać dalej, zamiast tego wpatrywałam się w Psotnika, podświadomie unosząc broń.- Kurwa, Loki, i przez tyle lat nie przyszło ci do głowy, by mi o tym powiedzieć?! Żarty sobie ze mnie robisz?!

- To nie wszystko.

Spojrzałam na Chrisa z uniesionymi brwiami. Bo wręcz nie mogłam doczekać się, by usłyszeć, co jeszcze miał mi do powiedzenia.

- Czekaj, czekaj - rozkazałam, przenosząc lufę na Chrisa.- Dajmy mu szansę - znów spojrzałam na Lokiego.- Chcesz mi to może wyjaśnić? Albo w ogóle, powiedzieć coś jeszcze? 

Psotnik przez chwilę przyglądał mi się z bólem, zażenowaniem i rozczarowaniem wypisanym na twarzy. 

- Viv...- westchnął.

- Tak czy nie, prosta sprawa - nie dałam mu nawet chwili wytchnienia.- Albo zapytam jego, a wtedy nie będzie już tak zabawnie.

Znów zapatrzył się w moje oczy, w końcu wzdychając.

- Tak czysto teoretycznie rzecz biorąc...- podjął po chwili -...to nie są to moje dzieci. To wszystko jest tak przeinaczone...- westchnął.

Milczałam, dając mu jasny znak, że taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje.

- Po prostu braliśmy udział w rytuale czarnej magii, nic więcej.

- Widzę, że wyjaśnienia cię przerastają, więc pozwól, że ci to uproszczę - warknęłam.- Masz na myśli, że uprawiałeś seks z jakąś babą i były z tego dzieci czy czarowaliście sobie na magicznej polance i dziwnym trafem pojawiły się obok was jakieś maluchy, które jako dobroduszni samarytanie postanowiliście przygarnąć?

Loki znów pokręcił głową.

- Viv...

- Pierwsza czy druga opcja?- naciskałam.

- Bardziej..- podrapał się po czole -...ta pierwsza.

- Aha - mruknęłam.- Więc wiesz, co to twoje "czysto teoretycznie" zmienia?- zapytałam i zaczekałam, aż Loki spojrzy w moje oczy.- Nic. 

- Mogę mówić dalej?- wróciłam wzrokiem do Chrisa.- Twój mąż jest zmiennopłciowy, racja?

W chwili, gdy blondyn tylko to powiedział, Psotnik znów spróbował go zaatakować. I co prawda magii nie mogłam zablokować strzałem z Kałasznikowa, ale mogłam przypomnieć Lokiemu, że nie zawaham się go skrzywdzić, jeśli będzie trzeba. Seria w kanapę obok niego wystarczyła, by mag pohamował swoje żądze. 

- Viv, na boga, nie widzisz, do czego to prowadzi?!- zapytał, nie wytrzymując i wstając z fotela, robiąc kilka nerwowych kroków zwieńczonych przeczesaniem włosów palcami.- Dajesz się manipulować i znów wierzysz mu tylko dlatego, bo sam nazwał się twoim bratem! Pomyśl!- poprosił, wymachując rękoma.- Doskonale wiesz, że jego opowieści zakrawają o szaleństwo. Wiesz, że to nieprawda - ciągnął, nawiązując do całości postaci Chrisa.

- Może. Ale teraz rozmawiamy o tobie. I chwilowo, jedyne, co robisz, to potwierdzasz jego słowa. Więc z łaski swojej usiądź - wskazałam na wciąż pusty fotel stojący przede mną.- Albo sama cię posadzę - dodałam z jawną groźbą w głosie.

Więc Loki grzecznie wrócił na swoje miejsce. Bo to jedyne wyjście, jakie miał. 

- Tak - potwierdziłam, wracając do zaczętego przez Chrisa tematu.- Zauważyłam, że Loki może zmieniać swoją postać i rozumiałam, co się z tym wiąże, tak się składa.

- Więc pewnie nie zdziwi cię, że twój mąż został matką? 

Zrobiło mi się słabo. I chyba naprawdę zachciało mi się wymiotować, gdy to usłyszałam. 

A Loki nie zaprzeczał. Po prostu siedział obrażony na cały świat i zabójczym wzrokiem patrzył na Chrisa. 

- To już przestaje być zabawne - mruknęłam. Bo jak wcześniej podchodziłam do wszystkiego z niezłym dystansem, na zasadzie "pokrzyczymy sobie, pokrzyczymy, a potem będziemy żyć dalej", tak teraz z trudem w ogóle na Lokiego patrzyłam. 

Nagle wydał mi się kompletnie obcą osobą. 

- Nie powstrzymywałeś się w łóżku, co?- zakpił blondyn, śmiejąc się z oponenta.- A ta historia akurat jest ciekawa, bo..

- Nie chcę znać szczegółów - przerwałam podłamana, znów patrząc na maga.- Czy ty naprawdę też jesteś... matką? Też kiedyś urodziłeś...?- nie byłam w stanie dokończyć myśli.

- Konia - usłyszałam odpowiedź Chrisa.

- Co proszę?- rzuciłam, zwracając się do brata.

- Konia. Wyszłaś za koniojebcę. A raczej...

- O mój Boże...- ponownie przerwałam, załamując ręce. 

Z każdą sekundą było coraz gorzej. 

- Ale najciekawsze zostawiłem na koniec - uśmiech blondyna zaczynał mnie martwić.- Sam jej powiesz czy zostawisz mi tę przyjemność? 

- Nie przeciągaj - rozkazałam, z dziwnym uciskiem w żołądku oczekując kolejnych nowin od brata.

- Jak wolisz - westchnął.- Loki jest również ojcem Ullra.

- Naprawdę wierzysz w każde jego kłamstwo?- tym razem bóg zaprzeczył, mocno wcinając się w wypowiedź blondyna. 

- Masz na myśli syna Sif?- jęknęłam załamana. Bo jakoś trudno było mi uwierzyć, by akurat to nie było prawdą.

Ile lat miał Ullr podczas ślubu Thora i Jane? Dziewięć? Mniej więcej tyle, ile byliśmy parą. A przed naszym poznaniem Loki był cały czas w Asgardzie. Nic nie stało na przeszkodzie, by sobie poużywał. 

Tylko co jeśli to wcale nie było przed naszym poznaniem?

- Woah, ty naprawdę mu uwierzyłaś - Loki próbował pochwycić moje spojrzenie, które wciąż miałam utkwione gdzieś między stołem, a kanapą.- Po raz ostatni ci powtarzam. Nie myślisz trzeźwo, Viv. Przemawiają przez ciebie emocje. Więc może spróbuj skupić się na czymś, co nie działo się w obrębie tego tygodnia? 

I co, miałam udawać, że ten tydzień w ogóle się nie wydarzył? Co Loki próbował tym ugrać?

- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- rzuciłam, wiedząc, że tylko to ułatwi mi jakoś podjęcie decyzji, co dalej? 

Musiałam skupić się na czymś innym, niż na nożu, który właśnie został wbity w moje plecy.

- Jak już mówiłem, to raczej temat na...

-...na teraz - przerwałam, doskonale wiedząc, że Loki będzie próbował przeciągnąć rozmowę.

Uniósł zrezygnowany ręce.

- Jasne, jak wolisz. Viv, wiem, że jesteś przemęczona, przerażona i już sama nie wiesz, w co masz wierzyć, ale wiesz, że zawsze stoję po twojej stronie...

- Przestań mi wmawiać, co czuję - warknęłam.- Do rzeczy, Loki.

Westchnął, a jego oczy nieco przygasły.

- Przypomnij sobie, komu bardziej ufasz.

- Do rzeczy.

- Przez cały czas próbuję ci powiedzieć, że Chris nie jest twoim bratem...

- Mówiłem - wtrącił z przekąsem blondyn, więc skierowałam w jego stronę karabin.

- Nie przerywaj mu - rozkazałam, po chwili znów wracając spojrzeniem do Lokiego. 

Chciałam mu wierzyć. Ale w tej chwili ufałam tylko sobie.

- Umiesz to jakoś potwierdzić?- mruknęłam.

- Pamiętasz w ogóle swojego brata?

Nagle zachciało mi się płakać. Czy naprawdę Loki próbował wmówić mi, że Chris nie jest moim bratem ze względu na wygląd? Jedną z głównych rzeczy, które mogły zmienić się przez te wszystkie lata, kiedy go nie widziałam? Naprawdę?

- Mów dalej - mimo to, dałam mu szansę.

- Doskonale wiesz, że to nie on. Nie muszę cię nawet przekonywać.

- Nie no, o czym ty w ogóle mówisz?- warknął Chris.- Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, by Viv wierzyła, że jest sama? 

- Viv, pomyśl - nakazał Psotnik zirytowanym tonem.- Przez tyle lat wszystko było w porządku. Aż on się nie pojawił...

- I nie powiedział, że być może moje poukładane życie wcale nie jest poukładane. Jak sam mówiłeś, nie jesteś odpowiedzialny za treść informacji, ty je tylko przekazujesz. Identycznie, jak Chris. Twierdzisz, że nie jest moim bratem. Ale jakoś też nigdy wcześniej nie słyszałam o tym, byś miał czwórkę innych bachorów. Więc chyba rozumiesz, w jakiej sytuacji was to stawia, nie?- mówiłam zimnym głosem, wymawiając każde słowo szybciej i wyraźniej, niż powinnam.

Bo dzisiejszy dzień sprawił, że jakoś przestałam ufać Lokiemu na słowo.

Ale czy też naprawdę byłam skłonna uwierzyć Chrisowi bardziej, niż jemu?

Westchnęłam głęboko. 

Już nie wiedziałam, co robić?

- Loki - mruknęłam w końcu.- Zrobimy tak...- zastanowiłam się nad tym, co chcę powiedzieć -...ja teraz wyjdę, a ty za mną nie pójdziesz. Nie będziesz mnie śledził, nie będziesz mnie szukał. Dasz mi czas na oswojenie się z myślami. A gdy wrócę, powiem ci, co dalej - oznajmiłam, powoli i rozważnie dobierając słowa. W końcu rozumiejąc, że to właśnie to chciałam powiedzieć, zatwierdziłam swoją decyzję.- Tak.

- Viv..

- Nie teraz - przerwałam słowa maga.- Pewnie niedługo wrócę. Wtedy porozmawiamy.

- Naprawdę uważasz, że samotne szwendanie się po ulicach będzie dla ciebie bezpieczne?

- Jeszcze jedno jebane słowo, a sam będziesz w niebezpieczeństwie - warknęłam, miażdżąc Lokiego wzrokiem.

Odłożyłam karabin na stół.

A po chwili, obok niego zostawiłam swoją obrączkę.

Nagle zaczęła parzyć moją dłoń. 

W ciszy wyszłam z mieszkania, włócząc się do windy. Na szczęście, ta była na moim piętrze, więc szybko opuściłam toksyczną okolicę własnego mieszkania. Z niesamowicie ciążącym poczuciem złamania patrzyłam na malejące na wyświetlaczu cyfry, wciąż jadąc w dół, piętro po piętrze, aż w końcu wyszłam przed cały budynek. 

Nie wiedziałam, gdzie mam iść, nie miałam żadnego planu. Ale wiedziałam, że faktycznie muszę usiąść i pomyśleć. Więc ruszyłam przed siebie, wybierając pierwszą lepszą ławkę na przystanku. 

Czy z tymi facetami zawsze wszystko musiało się tak plątać? Czy Loki nie mógł powiedzieć mi prawdy? Chociaż, dlaczego miałabym tej prawdy od niego wymagać? Był bogiem kłamstw i psot. A to zawsze była nasza gra. Kłamanie i odkrywanie kłamstw, nieważne, z jakiej strony. 

Więc dlaczego to tak zabolało?

Dlaczego sama świadomość, że Loki mógł mieć jakiekolwiek głębsze powiązania z kimś innym aż tak mi dokuczała?

- Hej - nie wiadomo skąd obok mnie pojawił się Chris.- Nie martw się, bez niego będzie ci lepiej.

Spojrzałam na siedzącego obok brata, szybko łapiąc, że musiał wybiec z mieszkania tuz za mną. Inaczej Loki pewnie by go zabił.

- Wiesz, że to nieprawda?- westchnęłam słabo. 

- A ty wiesz, że sama sobie wmawiasz, że jest dobrze, kiedy nie jest? Wiem, że chcesz go kochać. Wmawiasz sobie, że musisz. Ale prawda jest taka, że po prostu się do niego przyzwyczaiłaś, nic więcej. Ludzie kierowani miłością nie zachowują się tak, jak on. Czasem lepiej odpuścić, niż krzywdzić się cały czas - założył moje włosy za ucho.- Prosty dowód, ile razy powiedział ci, że cię kocha, co? Ale tak naprawdę powiedział, a nie, kiedy tobie się wydawało, że to powiedział?

Westchnęłam zrezygnowana, bo uznałam to za tak mało istotne... Niestety, moja intuicja podpowiadała mi, że faktycznie, na przestrzeni lat spędzonych z Lokim, usłyszałam to może dziesięć razy? Dosłownie jakieś dziesięć razy przez dziesięć pieprzonych lat. Maksymalnie raz na rok.

Tylko czy kiedykolwiek mi to przeszkadzało?

Ale właśnie - nie przeszkadzało mi to, bo po prostu tak miałam czy dlatego, bo przez wychowanie w bazie wojskowej w ogóle nie słyszałam takich słów i uznawałam je za obce, dlatego mi ich nie brakowało?

- Nie pomagasz - pokręciłam rozdrażniona głową.- Najlepiej to w ogóle też daj mi spokój, co? Z reguły myśli się w pojedynkę.

- Rozumiem - chociaż Chris miał w sobie tyle taktu, by zostawić mnie w spokoju, kiedy tego właśnie chciałam.- Ale jakbyś jednak chciała pogadać, zadzwoń, dobrze?- dodał łagodnym tonem. A nie doczekując się mojej odpowiedzi, powoli odszedł.

Machnęłam na to ręką, ciesząc się, że w końcu zostaję sama. 

Kochałam samotność. 

I kochałam prostą analizę faktów. Zawsze ułatwiała mi złapanie dystansu i przełknięcie prawdy, jak gorzka by ona nie była. Ale tym razem, tego było naprawdę za wiele.

Dziwne spowolnienie moich myśli przyćmiło nagłe uczucie jakiegoś dziwnego ukłucia w plecach. Niemrawo sięgnęłam tam ręką, ale wyczuwając jakąś igłę, z przerażeniem wstałam, odwracając się, by znaleźć źródło zagrożenia. Niestety, nikogo nie zobaczyłam. Spojrzałam tylko na trzymaną w dłoni pustą strzałkę i nim zdążyłam się zorientować, ogarnął mnie przeraźliwy mrok.

_____________________________________

Dramy, dramy, dramy. 

I uprzedzałam w drugiej części, że nie pominę dzieci Lokiego, racja? No, nie pominęłam żadnego haha

Pozdrawiam w ten piękny poniedziałek,

Wasza A. J.


Ps,

W mediach obraz pochodzący z platformy Pinterest

Video: Matt Maltese - as the world caves in (slowed and reverb)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro