Rozdział 39
Viv
Przez cały wieczór praktycznie nie odzywałam się do Lokiego. I w zasadzie, do wszystkich innych również. Bolała mnie głowa od nadmiaru myśli, choć jednocześnie wydawało mi się, że otacza mnie jedynie pustka. Bo i naprawdę nie wiedziałam, jak miałam odebrać zachowanie Psotnika.
A jeszcze bardziej obawiałam się tego, że być może faktycznie Loki zawsze taki był, żywiołowy i nieprzewidywalny, mściwy i pyszny, a ja nie widziałam tego, bo po prostu nie chciałam tego widzieć. Lub - przez demony i traumy ciągnące mnie w dół - przyjęłam to za ogólnopojętą normę. Czułam się odpowiedzialna za to, co działo się wokół mnie, a to tylko pogłębiało moje niezadowolenie.
Dlatego też, gdy tylko udało nam się w końcu wrócić do domu, od razu wzięłam długą kąpiel uzupełnioną butelką wina, którą dał mi Tony. Liczyłam na to, że chociaż ona pozwoli mi się zrelaksować, niestety, w moich żyłach wciąż było za mało alkoholu.
- Wszystko w porządku?- gdy tylko wyszłam z łazienki, Loki zaczepił mnie, wstając z kanapy i idąc w moim kierunku.
Przetarłam twarz ręką. Nie takiego pytania teraz potrzebowałam.
- Jakiej odpowiedzi się spodziewasz?- mruknęłam, podchodząc do kosza i wyrzucając pustą butelkę do śmieci.
- Chociażby takiej - uśmiechnął się do mnie, po chwili próbując mnie pocałować, a to było zdecydowanie ostatnie, czego potrzebowałam.
- Loki, cholera - warknęłam, odsuwając się od boga.- Daj mi spokój, co? Boli mnie głowa.
- Wystarczyło powiedzieć.
- Nie będę ci się znowu tłumaczyć - mruknęłam, machając na niego ręką i odwróciłam się, zaczynając iść do sypialni.- Śpisz dziś w salonie - dodałam przez ramię.
- Żartujesz?- jego głos był bardziej, niż niezadowolony.
- A wyglądam na taką?- rzuciłam tylko po to, by po chwili zamknąć się w sypialni.
Ciemność panująca w pokoju otuliła mnie swoimi ramionami, sprawiając, że poczułam się choć odrobinę spokojniejsza. Poczłapałam do łóżka i opadłam na nie plecami, po prostu wpatrując się w sufit wiszący gdzieś nade mną.
Nie miałam siostry.
Nie miałam domu.
Nie mogłam ufać ojcu.
Nie mogłam już nawet ufać sobie.
Co, jeśli faktycznie przez cały czas manipulowałam Lokim, dzięki czemu udawało mi się uzyskiwać od niego takie zachowania, jakie chciałam?
Co, jeśli faktycznie związałam się z nim jedynie przez traumy, które próbowałam zwalczyć?
Co, jeśli teraz widząc swoje błędy, nie będę potrafiła już nigdy spojrzeć na Lokiego tak, jak wcześniej?
Czy powinnam z nim o tym porozmawiać? A co, jeżeli moje zmartwienia są spowodowane chwilowym obniżeniem nastroju i jeśli mu o nich powiem, to właśnie Loki już nigdy więcej nie będzie mógł spojrzeć na mnie tak, jak dotychczas?
Co, jeśli Chris miał rację i by móc zapanować nad Erebos, faktycznie potrzebna była ofiara?
Jak rozwiążę ten problem?
Jak powiem o tym dzieciom?
Jak zapewnię im bezpieczeństwo?
I co, jeśli prawda okaże się jeszcze gorsza, niż przypuszczam?
Nie potrafiłam poradzić sobie z własnymi myślami. Zakryłam nawet oczy dłońmi, jakby to miało mi w jakikolwiek sposób pomóc, niestety, nic to nie dało. Naprawdę nie wiedziałam, co powinnam dalej zrobić. I chyba poczucie odpowiedzialności, że to właśnie ja byłam tą, która musi sobie z tym poradzić, przytłaczało mnie najbardziej.
Jednak nie dane mi było dłużej rozwodzić się nad tymi problemami, czy choćby pocieszyć samotnością, bo moją uwagę przykuły otwierające się drzwi od pokoju. Od razu poznałam Lokiego, który stojąc w smudze światła z korytarza, przyglądał mi się. I wcale nie był zadowolony.
- Wydaje mi się, że coś źle zrozumiałem, więc na pewno będziesz mi w stanie teraz wytłumaczyć, co miałaś na myśli, prawda?- oznajmił chłodno.
- Weź spierdalaj - mruknęłam zdołowana.- Jedyne, o co proszę, to odrobina prywatności, czy naprawdę tak trudno ci to zrozumieć?- dodałam, siadając na przeciwko boga.
- A tobie tak trudno to normalnie powiedzieć? Czy mam zacząć czytać ci w myślach?
- Loki, jasno ci mówię, daj mi spokój, a ty dalej swoje. Nie musisz czytać mi w myślach, wystarczy, że mnie posłuchasz - warknęłam zirytowana jego zachowaniem.
- Poprawka, ciągle tylko rozkazujesz, warczysz, krzyczysz i pouczasz, jakbym był całym złem tego świata. Długo to tolerowałem, ale nie zamierzam pozwolić ci się tak traktować.
- Och, przepraszam królewno, może podnieść ci koronę?- prychnęłam, wykrzywiając usta w parodii uśmiechu.- Tolerowałam to ja długo twoje wybryki - dodałam, stając na przeciwko niego.
- O czym ty mówisz, kobieto? Co takiego niby ci zrobiłem, co? Pozwalam ci decydować o wszystkim, co się tutaj dzieje, z uśmiechem chodzę na te twoje spotkania z bohaterami ameryki, których szczerze nienawidzę, akceptuję twojego cukierkowatego brata, pozwalam ci sobie rozkazywać, nawet podpaliłem pracownię Oliv tylko i wyłącznie dla ciebie..
- Nigdy o to nie prosiłam!- wtrąciłam mocnym głosem.
-...bo myślałem, że poprawi ci to humor i sprawi, że poczujesz się lepiej - kontynuował niewzruszony.- Zawsze stawiałem ciebie na pierwszym miejscu i co za to mam? Oskarżenia i kłótnie, w których wypominasz, że po prostu jestem sobą. Jakby nagle zaczęło ci to przeszkadzać, jakbym JA zaczął ci przeszkadzać - podkreślił.- I naprawdę już nie rozumiem, co takiego zrobiłem, że zaczęłaś mnie tak traktować? Umiesz mi to wyjaśnić?
- Po prostu dać mi spokój. I mówię to po raz ostatni, naprawdę jedyne czego chcę, to żebyś dał mi, kurwa, spokój, bo nie...- mówiłam, próbując dostać się do drzwi, ale kiedy mężczyzna, pomimo moich słów, zablokował mi przejście, więcej, złapał mnie za ramię, próbując zatrzymać, wyszarpnęłam się, obrzucając boga wściekłym spojrzeniem.- Loki, do jasnej cholery!
- Nie pozwolę ci uciec. Zadałem pytanie i żądam odpowiedzi. Jeśli masz mi coś do powiedzenia to śmiało, teraz jest na to czas. Słucham.
- Przestań nagle zgrywać rycerza na białym koniu! Wielokrotnie potrzebowałam twojej pomocy, ale ty, zamiast stanąć po mojej stronie, rzucałeś mi kłody pod nogi, choćby dzisiaj! Potrzebuję partnera, który będzie dla mnie oparciem, a mam jebanego dzieciaka, którego trzeba pilnować na każdym kroku! Więc nie licz na to, że dam ci choć jedną szansę więcej, bo na nią po prostu nie zasługujesz!- krzyczałam, mierząc go oskarżycielskim wzrokiem.- Jesteś jednym z moich problemów, więc nie łudź się, że będziesz mógł pomóc w jego rozwiązaniu.
- Przecież już ci powiedziałem, że wszystko, co robię, robię z myślą o tobie. Jak zawsze, więc to nie to. Próbuj dalej.
- Co to znaczy, próbuj dalej?- warknęłam.- Już ci powiedziałam to, co miałam, a teraz wypierdalaj, bo jak nie...- ciągnęłam, próbując wypchnąć Lokiego za drzwi sypialni, ale ten był silniejszy ode mnie, więc jedynie złapał moje przedramiona, śmiejąc się pod nosem.
- Uważaj, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę - prychnął.
- Zostaw mnie, do jasnej cholery! Poradzę sobie bez i ciebie, rozumiesz? Nie potrzebuję cię - krzyczałam, wciąż próbując wyswobodzić się z objęć mężczyzny.
- Wiem, nie potrzebujesz mnie, nie potrzebujesz nikogo - usłyszałam tę prześmiewczą nutę w jego głosie, przez co od razu zrozumiałam, że mówił z ironią.- Zróbmy tak. Ja cię teraz puszczę, a ty w zamian nie uciekniesz, a usiądziesz i ze mną porozmawiasz, co?
- A może po prostu mnie puścisz? Nie jestem twoją ofiarą. I uwierz mi, jakbym miała nią być, srogo byś tego pożałował.
- Zaryzykuję - uśmiechnął się półgębkiem, powoli luzując ucisk.
W końcu puścił moje ręce, wciąż z pewną dozą rozbawienia wypisaną na twarzy.
- No - mruknął.- Skoro udało nam się w końcu dojść do...
Wcięłam się w jego słowa, bez większego zastanowienia ściskając dłoń w pięść i uderzając go w twarz.
Naprawdę miałam go dość. Wiedziałam, że będę musiała go oglądać jeszcze przez następne kilka stuleci, choćby ze względu na dzieci, ale i tak miałam go dość. Jego tłumaczeń, wyjaśnień, głupkowatego uśmiechu, za którym próbował ukryć wszystkie swoje samolubne intencje. I co prawda wciąż był moim mężem i tak naprawdę wciąż go gdzieś tam kochałam, ale to nie oznaczało, że nie mogłam zmyć tego uśmieszku z jego twarzy.
Loki zamilkł, gwałtownie cofając się i łapiąc za szczękę.
Och, jego mina zdecydowanie nie powinna mnie bawić, ale bawiła i to bardzo. To pomieszanie zaskoczenia, ale i bezgranicznego gniewu, niedowierzania. Psotnik spojrzał na mnie, jak jeszcze nigdy przedtem. Ale w tym spojrzeniu było coś tak... wyzwalającego... Jakbym po raz pierwszy przekroczyła nieopisaną barierę, jakąś linię, za którą wszystko działało tak, jak tego chciałam.
W końcu poczułam satysfakcję, która przykryła cały mętlik w mojej głowie. Bo już od dawna pragnęłam po prostu pokazać mu, na co mnie stać. Tak naprawdę.
I nie zdziwiło mnie, gdy Loki w ułamku sekundy doskoczył do mnie, jednocześnie pchając i przyciskając moje barki do drzwi za mną.
- Och, nie mów, że zabolało?- kpiłam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu - Robiłam to tylko i wyłącznie z myślą o tobie - dodałam, za nic mając jego żądny mordu wzrok.
Nie spodziewałam się jednak, że Loki w odpowiedzi pocałuje mnie, mocno i bez krępacji, przyciskając swoje ciało do mojego tak, że nie miałam innej opcji, jak po prostu odwzajemnić pocałunek. Wciąż jednak blokował moje łokcie, tym samym nie pozwalając mi ruszyć rękoma, jakby bał się, że znów mu przywalę. A była to ostatnia rzecz, na którą bym się teraz zdobyła, bo minęło naprawdę dużo czasu, odkąd Psotnik po raz ostatni tak mnie całował. I skoro w ten sposób chciał mnie ukarać, byłam gotowa przyjąć tę karę całą sobą. W końcu, nasza kłótnia mogła poczekać na następną okazję.
Niestety, Loki równie szybko odsunął swoje usta od moich, powoli sunąc wargami po moim policzku, by w końcu spojrzeć mi w oczy. Puścił też moje ręce, zamiast tego opierając się po moich bokach, wciąż nie pozwalając mi się ruszyć nawet o centymetr.
- Ulżyło ci?- zapytał.
- Jak cholera - potwierdziłam z uśmiechem majaczącym na ustach.
Bóg zaśmiał się pod nosem, po chwili delikatnie chwytając dłoń, którą go uderzyłam, by ucałować moje knykcie.
- To dobrze - przyznał.- Ale wiesz, że nie mogę pozwolić ci bić się za każdym razem, gdy przestaniesz panować nad emocjami, prawda?
- Ale robiłam to tylko z myślą o...
- Zrozumiałem aluzję - przerwał mi, przez chwilę przypatrując mi się z ciepłym uśmiechem.- Ale skoro główną walkę mamy za sobą, możemy w końcu porozmawiać o tym, jak dorośli ludzie w normalnym związku?
- Serio nazywasz to normalnym związkiem?- zaśmiałam się, ale widząc pełen przejęcia wzrok Psotnika, westchnęłam lekko.- Już mi lepiej, naprawdę.
- I naprawdę nie martwi cię nic, co ma związek ze mną? Nie znalazłaś czegoś złego w tym swoim internecie? Albo nie obawiasz się opinii lub spojrzeń, z jakimi spotykasz się na ulicy?
Mimowolnie wywróciłam oczyma. Bo naprawdę musiał mi o tym przypominać? Już poczułam się lepiej, a on znów próbował to wszystko zepsuć. I nie musiałam odpowiadać, by Loki domyślił się odpowiedzi. Czy może raczej, potwierdzenia swojej tezy.
- Tak też myślałem - przyznał, delikatnie łapiąc mnie za brodę, by ponownie zwrócić na siebie moją uwagę.- Też to widzę i nie będę udawał, że mi to nie przeszkadza. To jak? Powiesz mi wreszcie, co cię martwi? Nie chcę, by jakieś tam niedomówienia znów zepsuły naszą relację. To niedojrzałe - uśmiechnął się lekko.
- Okay, ale muszę się napić - przytaknęłam w końcu.
- W porządku - zaśmiał się cicho.- Dalej masz tę dziwną butelkę od Polaków?
- O matko, już o niej zapomniałam!- mimowolnie pokręciłam głową. Jak mogłam zapomnieć o tak wspaniałym prezencie, jakim był podlaski bimber?
- Przyniosę kieliszki - Lokiemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ale wciąż traktował mnie z pewną dozą niepewności, przez co zanim odszedł, przez chwilę przypatrywał mi się. Jakby bał się, że gdy on wróci do salonu, ja wyskoczę przez okno, by tylko z nim nie rozmawiać. A może jeszcze gorzej? Nie mogłam odgadnąć jego myśli, ale wiedziałam, czego sama chciałam. Chociaż jednej chwili spędzonej w jego objęciach.
Więc by to zdobyć, pokusiłam się na stary, sprawdzony trik. Przygryzłam lekko wargę, spuszczając wzrok tylko po to, by w końcu znów spojrzeć na Psotnika.
Podziałało.
Loki uśmiechnął się lekko, wysuwając w moim kierunku dłoń. A gdy ją złapałam, przyciągnął mnie do siebie, oplatając drugą ręką w talii.
- Wiesz, że łatwo ci tego nie wybaczę, prawda?- mruknął, kusząc bliskością swoich ust.
- Brałam to pod uwagę - skłamałam, głaszcząc okolice jego szyi.
- To był naprawdę silny cios.
- Uczyłam się od najlepszych.
- Pewnie pozostanie ślad - ciągnął, wciąż nie pozwalając mi się pocałować.
- Więc chyba należy mi się kara - podsunęłam, gładząc go po policzku. I naprawdę liczyłam, że Loki wykorzysta dwuznaczność moich słów, jak zazwyczaj.
A ten, jak na złość, po prostu mruknął, potwierdzając moje słowa i wciąż uśmiechnięty, minął mnie, idąc do salonu po kieliszki.
Z niezadowoleniem powiodłam za nim wzrokiem, po chwili orientując się, że zostałam sama, na nowo otoczona ciemnością i ciszą. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że chwila przestoju sprawiła, że znów poczułam się źle, choćby na samą myśl zbliżającej się rozmowy z Lokim.
Fakt, irytował mnie i to niesamowicie. Ale kochałam go. I naprawdę już miałam dość tego całego kwasu, który zżerał nasz związek. A moje wyznania wcale nie musiały tego kryzysu zażegnać, na co najpewniej liczył Psotnik.
Uśmiechnęłam się jednak sama do siebie, gdy tylko uświadomiłam sobie, że Loki nie bez powodu tak opieszale opuszczał pokój, bo i znał mnie na tyle, by wiedzieć, że gdy zostanę sama, znów zacznę za dużo myśleć. Bo i tak się stało.
Dlatego starając się dosłownie wyjść ze swojej strefy komfortu, poszłam za Lokim do salonu. Szybko wyciągnęłam bimber z zamrażalki i nawiązując z bogiem kontakt wzrokowy, skinęłam głową na kanapę.
- Wiem, że słysząc 'kieliszki' myślisz o tym...- dodałam, widząc wysokie kieliszki od szampana, z którymi wracał mężczyzna -...ale bimber pije się nieco inaczej. Weź te małe, z których Tony pije wódkę.
- Te?- zerknęłam w kierunku stojącego obok witryny boga.
- Yep - potwierdziłam, przez chwilę siłując się z korkiem butelki.
Gdy w końcu udało mi się go odkręcić, nalałam bimber do kieliszków, które przed chwilą ustawił na stole Psotnik. Bez słowa uniosłam szkło, delikatnie dotknęłam kieliszka Lokiego swoim i wypiłam trunek.
Nie gustowałam w bimbrach, ale ten był naprawdę dobry.
- O mój.. Dlaczego ludzie to piją? I to z własnej woli?- bóg kłamstw był zdecydowanie innego zdania, gdy z kwaśną miną komentował wypity przed chwilą alkohol.
- Wybacz, że zmuszam twe nieskalane biedotą gardło do mierzenia się z podlaskim bimbrem.
- Nie kpij - mruknął rozbawiony, odstawiając szkło na stół. A gdy tylko spróbowałam je uzupełnić, zastopował mnie ruchem dłoni.- To ty masz potrzebę picia, nie ja - dodał.
- Nudziarz - rzuciłam i wychyliłam kolejny kieliszek.
- Więc...?
- Nie dasz mi nawet chwili na zebranie myśli, co?- westchnęłam, gdy zrozumiałam, że Loki nie odpuści mi tej rozmowy.
- Nie - zaprzeczył miękkim głosem.
Spojrzałam więc na stojąca na stolę butelkę i uznając, że skoro on nie pije, to jest cała moja, przytuliłam ją od siebie, następnie opierając się o kanapę.
Przez chwilę próbowałam jakoś ułożyć w myślach to, co chciałam powiedzieć, niestety Loki wyczekująco wpatrujący się w moją twarz wcale mi tego nie ułatwiał. Wzięłam więc kolejny łyk alkoholu, tym razem prosto z butelki i ponownie wzdychając, postanowiłam pójść na żywioł.
- Pamiętasz, jak mi się oświadczyłeś? Tak naprawdę?- zapytałam, patrząc na Psotnika. I widząc ten rodzaj uśmiechu, jakim mnie obdarzył, poczułam niezwykłe ciepło w duszy, które szybko zamieniło się w nieprzyjemne kłucie.
- Oczywiście, że tak - zapewnił, układając dłoń tuż nad moim kolanem.
-Bałeś się?
Loki prychnął.
- Jak diabli.
- Co?- zdziwiłam się.- Dlaczego? Przecież byliśmy już małżeństwem, ba, nawet mieliśmy rozumne dzieci.
- No właśnie. Więc co bym zrobił, gdybyś jednak odmówiła?
- Dlaczego miałabym?- wciąż nie rozumiałam jego rozterek.
- Bo byliśmy chwilę po tym, jak cię zdradziłem, okłamywałem, zostawiłem, sprowadziłem na ciebie i dzieciaki niebezpieczeństwo, wymieniać dalej?- uśmiechnął się, jakby mówienie o tym nie sprawiało mu żadnych problemów.
- Słońce, przecież wiesz, że to nie ma znaczenia - zapewniłam rozczulona, chwytając go za dłoń.
- Jestem tego świadomy - zaśmiał się cicho.- Co nie zmieniało faktu, że i tak byłem przerażony. Ale jaki to ma związek z tym, czego ty obawiasz się teraz?
Mój uśmiech mimowolnie zniknął.
Czyli co, czyli teraz miałam mu powiedzieć, że prawdopodobnie cały czas nim manipulowałam? Że nawet nie powinnam z nim być? Że nasza miłość jest tylko wynikiem skrupulatnie przygotowanego planu? Że nawet Hydra kazała mi się nim zainteresować? Że po tylu latach uświadomiłam sobie, jak wiele traum przeze mnie przemawia i jak wiele masek zakładam, gdy z nim rozmawiam?
Nie, po prostu nie chciałam mu tego mówić.
Chociaż z jednym Loki miał rację. Moje myśli wpływały na nasz związek. A krzywdzenie drugiej osoby przez niedomówienia i własne założenia było naprawdę po prostu głupie.
- Bo tak szczerze, boję się, że już nigdy nie spojrzysz na mnie tak, jak tamtego wieczora.
- Dlaczego miałbym?
- Co, gdyby to wszystko było tylko iluzją? Słodkim kłamstwem?- mruknęłam, popijając słowa bimbrem.
- Wszystko, czyli co?- dopytywał.
- Nasza relacja. Co, gdyby okazało się, że cały czas cię okłamywałam, grałam i manipulowałam?
Zastanowił się nad odpowiedzią, a każda chwila ciszy, jaką mnie raczył, bolała jak dźgnięcie nożem.
- Wtedy najpewniej bym ci za to podziękował. Bo bez względu na prawdę, jestem pewien, że to najpiękniejsze lata mojego życia. I najpiękniejsze kłamstwo, jakie mógłbym sobie wymarzyć.
Patrzyłam na Lokiego jak zaczarowana. Bo miałam wrażenie, że albo on nie zrozumiał mnie, albo ja go.
- Mówię poważnie - upomniałam.
- I ja też - pewność tych słów wręcz odbijała się w spojrzeniu Psotnika.
Przez to nie wiedziałam, co miałabym mu odpowiedzieć, więc po prostu wpatrywałam się w jego piękne, zielone oczy.
- Viv, nawet, jeśli naprawdę miałabyś mną manipulować, to cieszę się, że ci na to pozwoliłem. Bo nie jestem tu, by cię oceniać. Jestem tu po prostu dla ciebie. Rozumiesz?- upewnił się.
I co ja mogłam mu na to odpowiedzieć? Że wciąż obawiałam się tego, co mogłam mu robić? Że naprawdę mogłam go przez te lata podświadomie krzywdzić?
Ale jeśli Loki mógł podejść do tego z takim spokojem, ja chyba też mogłam spróbować.
Uśmiechnęłam się więc lekko i przysunęłam do mężczyzny, otulając go ciasno ramionami.
- I jeśli jeszcze raz wykrzyczysz mi, że chcesz być sama, a potem przytulisz mnie w ten sposób, osobiście zaknebluję cię za takie głupoty - dodał, śmiejąc się pod nosem.
- Co ja zrobię, że to ty tutaj jesteś tym mądrym - mruknęłam.
- A ty tą tajemniczą, na to wychodzi - zakpił.
- Postaram się nie.
- Mhm, mów dalej - namawiał, więc ostatni raz zaciągając się zapachem jego skóry, wysunęłam się z objęć mężczyzny, następnie sięgając po bimber.- Mogłabyś to już odstawić?- poprosił, a gdy spojrzałam w jego oczy, ujrzałam to dziwne zmartwienie.- Wcale nie potrzebujesz alkoholu, by po prostu ze mną porozmawiać.
Z trudem przyznałam mu rację. Bo i w zasadzie piłam w odruchu. Zawsze, gdy się zwierzałam Tonemu, albo on mnie, upijaliśmy się. Taką już mieliśmy manierę. Tak było łatwiej. Ale skoro Lokiemu to przeszkadzało, mogłam się powstrzymać.
- W porządku - westchnęłam więc, zamiast butelki chwytając jego rękę.- Już od dłuższego czasu zaczęłam sobie uświadamiać, że faktycznie, choć próbuję z tym walczyć, dalej zdarza mi się używać, nawet na tobie, pewnych sztuczek psychologicznych. W zasadzie, nawet nasze poznanie było zaplanowane przez Hydrę. Oni też kazali mi się do ciebie zbliżyć. I ten fakt, że nawet nasze początki były grubymi nićmi szytym kłamstwem sprawia, że zaczęłam inaczej na ciebie patrzeć. I nic nie mówiłam, bo właśnie bałam się, że ty zaczniesz robić to samo.
- Pewnie zwykłe 'nie przejmuj się' nie zadziała?- podsunął żartobliwie.
- Raczej nie.
- A jak bardzo twoje wnioski wpływają na twoje uczucia względem mnie lub bliźniaków?
- Praktycznie wcale.
- Więc na tym się skup. Nie na tym, co kiedyś mogło na nas wpłynąć. A na tym, co masz teraz - uśmiechnął się, gładząc kciukiem moją dłoń.- Kochanie, to było ponad dziesięć lat temu. Dlaczego miałabyś się tym przejmować?- dodał, nieco poważniejąc.
- Bo nie mogę znieść wizji, że kocham Lokiego, jakiego stworzyłam. A nie, jakiego poznałam - wyznałam niezadowolona, skupiając się na szwie od rękawa.- Bo boję się, że tak źle reaguję na twoje zachowania, bo nagle sobie uświadomiłam, że bez manipulacji totalnie nie mam wpływu na to, co robisz. Boję się, że faktycznie mam jakąś manię kontroli. I boję się, że już zawsze, kiedy będę chciała coś do ciebie powiedzieć, będę zastanawiać się, czy mówię ja, czy moje traumy, które wybrały ciebie na swojego dominującego demona?
Loki ma chwilę spuścił wzrok.
- No, to poważne zarzuty - mruknął w końcu.- Bycie dominującym demonem to ważne zadanie.
- Głupek - odparłam rozbawiona, widząc subtelny uśmiech Lokiego.- Serio się tym martwię, a ty żarty sobie stroisz.
- Kochanie - pokręcił lekko głową.- Nie myśl o tym, będzie łatwiej.
- Łatwo ci m...- słysząc dzwonek swojego telefonu dobiegający gdzieś z oddali, przerwałam wypowiedź, patrząc w kierunku dźwięku.
By zdążyć odebrać połączenie, szybko wstałam i podeszłam do blatu w kuchni, zgarniając leżącego tam smartfona.
- Hej Chris - przywitałam się z bratem, przystawiając aparat do ucha.
- Hej Malutka. Obudziłem?
- Nie, spokojnie. Coś się stało?
- Po prostu..- poczułam wahanie w jego głosie -...może chcesz spać dziś u mnie? Jakoś nie podoba mi się to, co ostatnio dzieje się między tobą, a twoim mężem. Jakbyś potrzebowała odpocząć w bezpiecznym azylu, zapraszam.
- Dzięki za troskę, ale już wszystko sobie wyjaśniliśmy - zapewniłam z lekkim uśmiechem, patrząc na Lokiego.
- Naprawdę?- Chris wydawał się być zaskoczony.
- Tak, właśnie siedzimy i sobie gadamy.
- A. No dobra. To nie będę już przeszkadzał, dobrej nocy - nie wydawał się specjalnie przekonany, ale nie przedłużałam naszej rozmowy.
- Hejka - mruknęłam tylko, po czym rozłączyłam się.
- Coś nie tak?- dobiegł mnie głos Lokiego.
- Nie, Chris tylko się martwił tym, że się nie dogadujemy.
- Więc nie jestem w tym sam - Psotnik uśmiechnął się w moim kierunku, następnie gestem dłoni zapraszając mnie z powrotem do siebie.- Na czym skończyliśmy?
- Na tym, że mam przestać myśleć. Jesteś kiepski w pocieszaniu - rzuciłam, wracając do Psotnika.
- To może moje ramiona będą lepsze?- odparł z uśmiechem, szeroko rozkładając ręce. I nie mogłam oprzeć się pokusie zatopienia w jego bliskości.
Bo faktycznie, gdy tylko Loki mnie przytulił, poczułam się lepiej.
____________________________________________________
Rozmowy w związku to fajna sprawa, nie? Całkiem ułatwia życie.
Next 29.06 ;)
Wasza A. J.
Ps,
Media:
obraz pochodzi z platformy Pinterest
Video: wearing a crown is a dark and lonely thing (dark royalty playlist)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro