Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

- Pusto tu - zauważył Narvi, puszczając ojca i rozglądając się po okolicy.

I faktycznie, przed nami nie było zbyt wiele. Zerknęłam przez ramię, w oddali dostrzegając metalowy płot. Przyczepione do niego tabliczki skierowane w przeciwległym dla nas kierunku wskazywały, że znaleźliśmy się na terenie jakiegoś strzeżonego obiektu.

- Teleportowałem nas dokładnie tam gdzie wskazywały współrzędne i mapa na twoim komputerze - bronił się Loki.

- I dobrze trafiliśmy, spokojnie. Żadna cywilna kamera nie ma dostępu do rządowego obiektu, ta od map Googla tym bardziej. Jak i nie będą budowali wojskowego hangaru tuż przy płocie. Musimy po prostu trochę podejść - wyjaśniłam pokrzepiająco i zaczęłam iść do przodu.

Rodzina zgodnie poszła w moje ślady, Loki dodatkowo po chwili podał mi płaszcz, który jak zwykle przywołał za pomocą magii niewiadomo skąd. Wkładając go, zaczęłam wyjaśniać dzieciom aktualną sytuację S.H.I.E.L.D., jak i Avengers. W końcu bliźniaki zrozumiały, jakie właściwie mamy zadanie, dlaczego to robimy i jak pomoże to w pokonaniu Ultrona. Mimo to, wciąż zadawały pytanie za pytaniem. Nie pozostało mi więc nic innego, jak cierpliwie odpowiadać.

- Chyba znów szykuje się ciepłe powitanie - wtrącił nagle Loki smętnym głosem. Spojrzałam najpierw na niego, następnie przed siebie. I faktycznie, od północnego zachodu jechały w naszym kierunku dwa wozy opancerzone.

Mimowolnie westchnęłam. Przyzwyczailiśmy się już z Lokim, że nasze nagłe pojawianie się w różnych dziwnych miejscach o różnych dziwnych porach raczej nie łączyło się z ciepłym przyjęciem i tym razem nie było inaczej.

- Narvi, Hel, teraz bardzo uważnie posłuchajcie - zaczęłam.- Jadą w naszym kierunku dwa pojazdy tutejszego wojska. Najpewniej wysiądą z nich panowie, wycelują w naszym kierunku tutejszą broń i zaczną wołać coś w języku, jakiego nie zrozumiecie. Nie denerwujcie się, to standardowa procedura. Ale postarajcie się nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie odzywać się zbyt dużo i przede wszystkim, słuchajcie się nas.

- Nie brzmi to zbyt dobrze - zauważyła spłoszona Hel, Narvi jednak wydawał się być skupiony na celu przed nami.

- Naprawdę wszystko jest pod kontrolą. Zaraz to załatwię - dodałam.

Gdy wozy opancerzone znalazły się w odpowiedniej odległości, zatrzymaliśmy się i unieśliśmy ręce w geście poddania. Zgodnie z przewidywaniami, nic to nie dało. Gdy tylko auta zatrzymały się, górne działka zostały skierowane w nasza stronę, a za na wpół otwartymi drzwiami schowali się żołnierze, celując w nas karabinami.

Od razu też kazano nam podnieść ręce do góry i nie stawiać oporu, jakbyśmy to robili. Wszelkie rozkazy wydawane były w języku norweskim, co na szczęście, ani mi, ani Lokiemu nie stanowiło większego problemu.

Gdy padły pytania o to, dlaczego weszliśmy na teren rządowy, odpowiedziałam, że byłam umówiona z generałem Sverrem Diesenem. Poprosiłam o pozwolenie wyciągnięcia z tylnej kieszeni przepustki, a gdy nie spotkałam się ze sprzeciwem, powoli odwróciłam się, odgarnęłam płaszcz i wyjęłam zawieszony na smyczy plastik. Gdy ponownie odwróciłam się, wyciągnęłam przepustkę przed siebie, dodając, dla kogo pracuję, kto mnie przysłał i w jakim celu tu przybyłam. Nim żołnierze ponownie odezwali się, minęła dłuższa chwila.

W końcu w naszym kierunku powoli ruszył jakiś mężczyzna. Karabin zwisał na jego klatce, a twarz zasłaniała kominiarka. Bez słowa zatrzymał się półtorej metra przede mną i chwycił trzymaną przeze mnie przepustkę. Spojrzał jeszcze na Lokiego i dzieci stojące za nami, po czym wykonał jakiś ruch w kierunku swoich ludzi. Sam powoli wrócił do auta, wciąż przyglądając się mojej przepustce. A żołnierze, bez zbędnego ociągania, ruszyli w naszym kierunku, wciąż mając nas na muszce. Krzyczeli, każąc nam się odwrócić. Bez zbędnych komentarzy wykonaliśmy polecenie, tylko po to, by po chwili dać zakuć się kajdankami. Poprowadzili nas w kierunku aut.

- Naprawdę dzieci też musieli skuć?- mruknął Loki.

- Spokojnie, w tej chwili jesteś bohaterem, nie mordercą - odmruknęłam tylko po to, by zostać skarconą zakazem odzywania się.

- Linia między tymi zawodami jest naprawdę cienka - Psotnik nie zawahał się odpowiedzieć.

A może powinien? Wtedy nie oberwałby kolbą karabinu po głowie.

Nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw, wiedziałam jednak, że było to konieczne. Choć jeden rzut okiem na Lokiego wystarczył, by wiedzieć, że jego irytacja zaraz sięgnie zenitu.

Na domiar złego zostaliśmy rozdzieleni. Bliźniaki w towarzystwie Lokiego zostały umieszczone w jednym transporterze, a ja w drugim.

Sama podróż do hangaru nie zajęła nam dużo. Zatrzymaliśmy się pod nim może trzy minuty później. Gdy tylko zostałam wyciągnięta z samochodu, generał Diesen stojący na podjeździe uśmiechnął się lekko, robiąc dwa kroki w moim kierunku.

- Dobra panowie, dość tej błazenady, rozkujcie ich. Choć nie wyglądają, to naprawdę posłańcy mojego starego przyjaciela - rzucił twardo, lecz pogodnie.

Mniej więcej tak wyglądały wszystkie nasze interwencje. Pomimo powiadomienia kogo trzeba, gdzie, kiedy i jak się pojawimy, zawsze finał był taki sam. I zazwyczaj to Loki obrywał. Najwidoczniej wszelkiej maści żołnierze, ochroniarze i specjaliści mieli w sobie zbyt dużo uprzedzeń, by uderzyć kobietę.

Było mi naprawdę żal Psotnika, choć i byłam mu naprawdę wdzięczna. Z każdą kolejną teleportacją widziałam coraz większą irytację w jego oczach, wciąż jednak panował nad sobą i dzielnie znosił wszelkie niedogodności podróży. Nawet pozwolił na pewną swobodę bliźniakom, które, choć zawsze na początku stonowane i zdystansowane, w końcu swoją dociekliwością i otwartością zdobywały pozytywną uwagę każdej osoby, u której byliśmy, od generałów, przez bibliotekarzy, na bossach mafii kończąc.

I szczerze powiedziawszy, gdybym wcześniej wiedziała, że zabieranie ze sobą dzieciaków może przynieść takie korzyści, nie zawahałabym się wcześniej. Dzięki nim udało nam się ugadać znacznie lepsze warunki, niż bez nich.

Więc w geście drobnej wdzięczności, zarówno dzieciom, jak i Lokiemu, postanowiłam sprawić im nieco frajdy.

Byliśmy właśnie w Kioto i patrzyliśmy na dwa, piękne myśliwce F/A-18 Hornet wyprodukowane specjalnie na zamówienie Fury'ego.

- Nie teleportuję obu naraz. Musicie tu chwilę zaczekać - mruknął bóg kłamstw nieco zmęczonym, nieco zrezygnowanym głosem, podchodząc do jednej z maszyn.

- Mam chyba lepszy pomysł - wcięłam, gdy tylko Psotnik zrobił dwa pierwsze kroki. Słysząc moje słowa, mężczyzna zwrócił się w moim kierunku, mrużąc przy tym oczy w pytającym geście.- Masz może chęć na małe zawody?

- Śpieszyło ci się - odparł Loki, choć na jego usta wkradł się tak dobrze mi znany, psotny uśmiech.

- Racja. Ale to już ostatni punkt z listy, więc i tak wyrobiliśmy się przed czasem. Więc co ty na to, by po prostu polecieć nimi do domu? Ty będziesz pilotował jeden myśliwiec, a ja drugi. Kto ostatni dotrze do domu, ten sprząta po kolacji - zaproponowałam.

- W takim razie będziesz gotować i sprzątać - odparł pewny siebie mężczyzna, wyciągając w moim kierunku dłoń. Uścisnęłam ją, potwierdzając zakład.

- Jeszcze zobaczymy.

- Lecę z tatą! - krzyknął Narvi, podbiegając w kierunku ojca.

- W takim razie będziesz tylko wdychał nasze spaliny - Hel wystawiła w jego kierunku język, stając po mojej lewej.

- Można to tak nazwać - przyznałam, spoglądając na córkę i nie czekając, podeszłam do myśliwca wciąż stojącego przed hangarem na wojskowym lotnisku.

Otworzyłam kokpit i podsadziłam Hel, by mogła zająć fotel drugiego pilota. Wsiadłam zaraz za nią i już miałam nałożyć słuchawki lotnicze, gdy poczułam, jak córka klepie mnie po ramieniu.

- Tak?- zerknęłam za siebie.

- A co, jeśli tata się rozbije? Albo nam się coś stanie?

- Spokojnie, tata wielokrotnie latał takimi maszynami, a ja swego czasu nawet byłam pilotem wojskowym, więc wszystko będzie dobrze. A nawet jeśli nie, w awaryjnych sytuacjach tata może się teleportować, a ja umiem latać. Nic wam z nami nie grozi. Po prostu usiądź wygodnie i ciesz się podróżą. Latałaś już kiedyś samolotem?

- Wiesz, że nie. Ale to chyba nic nadzwyczajnego, racja? Przecież to popularny środek transportu na Midgardzie - zaśmiałam się lekko. Nie chciałam psuć Heldze niespodzianki, więc wzruszyłam tylko ramionami.

- Sama ocenisz - rzuciłam i podałam Hel jej zestaw słuchawkowy.

- A to po co?

- W trakcie lotu właśnie przez to będziemy się komunikować. Staraj się trzymać mikrofon..- wskazałam odpowiednią część zestawu -..na wysokości ust.

- No dobrze, a gdzie masz kluczyki? - usłyszałam w słuchawkach.

- Kluczyki?

- A jak inaczej odpalisz samolot?

- Ja też chętnie sobie przypomnę - nagle na kanale usłyszałam głos Lokiego. Spojrzałam na myśliwiec obok, dostrzegając uśmiechniętą twarz Psotnika wpatrującego się w moje oczy i Narviego, który z ciekawością godną dziecka badał maszynę.

Pokręciłam rozbawiona głową i poprawiłam mikrofon.

- Znajdź na konsoli po prawej trzy przełączniki oznaczone BATT, L GEN oraz R GEN i przełącz je do góry - zaczęłam, sama wykonując cytowane polecenia. Odczekałam dłuższą chwilę, przyglądając się poczynaniom Lokiego w kabinie obok. Gdy spojrzał w moim kierunku, dyktowałam dalej.- Teraz po lewej stronie znajdź panel oznaczony APU i przełącz znajdujący się tam przełącznik na pozycję ON. Po chwili lampka obok oznaczona jako READY powinna się zaświecić. Świeci się?

- Yep.

- Super. To teraz na panelu ENG CRANK poniżej ustaw przełącznik na R. Na wyświetlaczu właśnie powinny pojawić ci się parametry prawego silnika. Gdy RPM dojdzie do trzydziestu, odblokuj prawą przepustnicę i popchnij ją do przodu, z pozycji OFF do IDLE. Działa?

Gdy tylko skończyłam mówić, prawy silnik mojego Horneta zapalił się, po chwili stabilizując moc. Niedługo potem usłyszałam ryk silnika w maszynie obok.

- Chwilowo tak. Co dalej?

- Powiedz, jak RPM ustabilizuje się na poziomie sześćdziesięciu pięciu, a przełącznik ENG CRANK wróci na środek. I daj Narviemu słuchawki lotnicze - odparłam, jednocześnie zamykając osłonę kokpitu.

- Nie łatwiej byłoby po prostu zrobić stacyjkę na kluczyk?- teraz do rozmowy włączył się i chłopiec.

- Niestety, samoloty, szczególnie bojowe, są nieco bardziej skomplikowane niż samochody.

- Wrócił na środkową pozycję.

- Super - odpowiedziałam Lokiemu.- Teraz ustaw ENG CRANK na L i identycznie, gdy RPM lewego silnika wzrośnie do trzydziestu, odblokuj lewą przepustnicę i popchnij ją do przodu, na IDLE. Zaczekaj, aż ustabilizuje się na sześćdziesięciu pięciu, a ENG CRANK wróci na środek i wyłączy się - zrobiłam to samo, po chwili mając w pełni sprawny do lotu samolot.*

- Dlaczego to tak dziwnie wibruje?- zaśmiała się Hel, dociskając słuchawki do uszu.

- Wiesz słonko, te samoloty przebijają barierę dźwięku, co oznacza, że lecą szybciej, niż przemieszczają się fale dźwiękowe. Żaden samochód nie ma takich osiągów, nic więc dziwnego, że różnica w mocy jest, jak sama widzisz, wyczuwalna. A jeśli chodzi o zasady wyścigu, to uznajmy, że wszystko w granicach rozsądku jest dozwolone. Za wyjątkiem niszczenia maszyny przeciwnej załogi i używania magii. Zgadzasz się?- zerknęłam na Lokiego w samolocie obok. Jednoczenie zobaczyłam, że Narvi siedzący za ojcem, entuzjastycznie macha w moim kierunku. Odwdzięczyłam mu się więc tym samym.

- Psujesz całą zabawę - westchnął Psotnik, słysząc moje zasady.- Ale niech ci będzie.

- No i super - przełączyłam kanał nadawczy na stację kontroli lotów.- Myśliwce F/A-osiemnaście Hornet gotowe do wjazdu na pas startowy.

- Przyjąłem, myśliwce F/A-osiemnaście Hornet macie pozwolenie na wjazd na pas startowy B jeden.

- Przyjęłam, wjeżdżamy na pas startowy B jeden.

Przechyliłam lekko drążek sterowniczy, wprawiając maszynę w ruch. Powoli toczyłam się po torze, w słuchawkach słysząc śmiech i zachwyty dzieci.

- Myśliwce F/A-osiemnaście Hornet gotowe do startu. Prosimy o pozwolenie na start - powiedziałam do kontrolerów, w odpowiedzi uzyskując potwierdzenie swojej prośby. Przełączyłam kanał nadawczy na stację naszych samolotów.- Tylko jeśli poczujecie się źle, od razu dajcie nam o tym znać, jasne? Jeśli zwymiotujecie do nowych maszyn, możemy mieć lekki kłopot - zaśmiałam się.- Pasy zapięte?

- Jasne - potwierdziły bliźniaki.

- A dlaczego mielibyśmy się źle poczuć?- dodała Hel.

- Bo wasze ciała nie były jeszcze wystawiane na takie przeciążenia.

- Przeciążenia?- powtórzyły zgodnie bliźniaki.

Spojrzeliśmy na siebie z Lokim i już wiedzieliśmy.

Pociągnęliśmy za drążki w tej samej chwili.

Maszyny przyspieszyły gwałtownie, a rozpęd z niesamowitą siłą wgniótł nas w fotele. Śmiech dzieci wywołał radosny uśmiech na moich ustach i musiałam przyznać to sama przed sobą, w tej chwili czułam się jak dziecko, które dostało nową zabawkę.

Dlatego też nie dawałam Lokiemu żadnej fory i dopóki Helga wytrzymywała moje manewry, nie zamierzałam odpuszczać. Już dawno się tak nie czułam. I już dawno zapomniałam jak wielką frajdę sprawiało mi latanie, zarówno za sterami, jak i po prostu. Bo w tamtej chwili nie liczyło się nic, prócz otwartego horyzontu i słońca lekko oświetlającego moją twarz. 

Gdy lądowałam na prywatnym lotnisku Fort Drum, Lokiego jeszcze nie było nawet na radarach. Spokojnie więc posadziłam maszynę i skierowałam się pod jeden z hangarów, uprzednio prosząc kontrolerów, by drugiego Horneta pokierowali w to samo miejsce. 

Gdy wyłączyłam silniki, wokoło zapanowała dziwna cisza. Niestety nie mogłam się nią cieszyć, bo już po chwili usłyszałam przeciągły pisk Hel w słuchawkach.

- Ale to było super!- zaśmiała się dziewczynka, która z nadmiaru energii nie mogła usiedzieć w miejscu. 

Słysząc jej opinię, uśmiechnęłam się pod nosem, ściągnęłam zestaw słuchawkowy i otworzyłam kokpit. 

- Wiem. Dlatego uznałam, że powinniście zaznać tej atrakcji, bo w domu nie mamy takich statków. 

- A jakbyśmy mieli?- podsunęła Hel, zaczynając wychodzić z kabiny. Pomogłam jej więc, samej opuszczając wnętrze maszyny. 

- A po co nam takie? Dobrze wiesz, że nie potrzebujemy naddźwiękowych samolotów. Mamy lepszy sprzęt.

- Może to i lepiej - usłyszałam za plecami, przez co szybko odwróciłam się, jednocześnie ściągając Hel ze skrzydła. 

Uniosłam zaskoczona brwi, widząc Hill ubraną w jeansy i ramoneskę, luźno stojącą obok nas. Już dawno jej nie widziałam i przez sytuację panującą na Ziemi nie spodziewałam się zobaczyć jeszcze przez długi czas. Więc gdy pierwszy szok minął, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 

- Hill. Skoro miałaś czas się tu zjawić osobiście to chyba świat nie wali się jeszcze tak bardzo, co? 

- Być może - odparła, po czym wskazała coś brodą.- To twoja córka? 

- Tak, Helga - potwierdziłam, zerkając na dziecko stojące przede mną. 

- Witaj, pani - przywitała się dziewczynka. Maria na ten gest pomachała w jej kierunku dłonią. 

- Masz już wszystko z listy?- zapytała, podchodząc do samolotu i opierając się o jego kadłub.

- Tak, Loki jeszcze leci z drugim myśliwcem. A co?

Mina agentki zrobiła się nieco bardziej tęga, a jej ramiona uniosły się, jakby kobieta wzdychała. 

- Cóż, będę z tobą szczera. Tej nocy trochę się pozmieniało. Avengers udało się przejąć bioniczne ciało Ultrona tworzone przez doktor Cho, więc Stark dopiął swego i od północy po tym świecie chodzi jeszcze jeden twór, Vision, oficjalnie po naszej stronie, ale kto wie? Ma w głowie jeden z sześciu kamieni nieskończoności, sama jeszcze nie do końca rozumiem, czym są, ale podobno kamień, który napędza Visiona był w berle Lokiego. Do Avengers dołączyły też te dziwne dzieciaki Maximoff, choć im też nie ufamy, bo jeszcze kilka godzin temu wspierały Ultrona. Dodatkowo Natasha została przez niego porwana, ale z tego, co się dowiedziałam, to już skontaktowała się z Bartonem za pomocą alfabetu Morse'a i pomimo bycia na granicy kłótni i rozpadu, nie wiedząc, czy wzywa ich Nat czy Ultron, nad ranem Avengers polecieli do Sokovii walcząc sami nie wiedząc z czym - skróciła kobieta, mówiąc spokojnym, opanowanym głosem. Ja jednak wiedziałam, że nie powiadamiałaby mnie o tym osobiście, gdyby nie miała jeszcze jednego celu. Albo jeszcze jednej wiadomości do powiedzenia, najpewniej bardzo złej. Przez tą świadomość zagryzłam lekko wargi.

- Wow, wiele się tu dzieje na przestrzeni jednej nocy. I pomyśleć, że to wszystko przespałam?- skomentowała Hel, wywołując subtelny uśmiech na ustach agentki. 

- Nie mówiłabyś mi tego osobiście, gdyby coś nie leżało na rzeczy - zauważyłam, ignorując wypowiedź córki. 

- Nie do końca - zaprzeczyła Hill.- W zasadzie spotkałyśmy się przypadkiem. Zaraz wylatuję po Fury'ego, bo dalej siedzi u Bartona, a przyda się na Helicarrierze. Przez tempo rozwoju sytuacji musimy wkroczyć do działań teraz, bez względu, czy lotniskowiec będzie w pełni sprawny czy nie. 

- Już mówiłam, że będzie. 

- Nadal nie wiem, jak to zrobiłaś w jedną noc, ale chyba wolę nie wiedzieć. Tak czy siak, transportowiec jest już załadowany, dane lotu i nawigacja wprowadzone. Wystarczy tylko wrzucić na pakę myśliwce, wsiąść za stery i polecieć do Lewickich - zauważyła agentka.- A, że ja muszę lecieć po Fury'ego, to ty musisz polecieć do Polski. Wiem, że umowa była inna, ale stoimy pod ścianą i muszę cię o to prosić - dodała szybko, nim zdążyłam odezwać się. 

- Naprawdę nie macie żadnego innego pilota? Przecież jesteśmy w bazie wojskowej. 

- Naprawdę. Transportowiec też nie jest nasz, to niemiecka maszyna. Nasi piloci nie mają przeszkolenia na tego typu samolotach. Mieli mieć, ale nie sądziliśmy, że w ciągu jednej nocy sytuacja aż tak się pogorszy, więc nawet szkoleniowcy nie zdążyli dolecieć. Poza tym, nie musisz długo siedzieć w Polsce, jeśli nie chcesz. Wylądujesz na ich lotnisku, przekażesz zaopatrzenie i tyle. Będziesz wolna - dodała, po czym spojrzała gdzieś w niebo, szybko jednak wracając do nas wzrokiem.- Dzieciaki też będą miały zabawę, bo pozwiedzają trochę świata.

- Tak, chętnie - Hel od razu poparła pomysł agentki, choć ja wbijałam w nią wściekłe spojrzenie.

- Serio, walczysz ze mną moimi dziećmi?- mruknęłam, w końcu jednak pokręciłam zrezygnowana głową.

Skąd wiedziałam, że to właśnie tak będzie? 

- Wiesz, dlaczego nie chcę lecieć do Polski?- rzuciłam po chwili.

- Wiem. A ty wiesz, dlaczego, choć nie chcę, to proszę cię, byś to zrobiła. 

- Pani komandor - zza drzwi hangaru obok nas wychylił się jakiś żołnierz. A Hill, doskonale wiedząc, że to o nią chodzi, spojrzała w jego kierunku.- Samolot zatankowany i gotowy do odlotu, ostatni myśliwiec za chwilę dotknie ziemi, więc będzie pani miała zamkniętą strefę powietrzną do pani dyspozycji.

- Dziękuję - rzuciła tylko agentka, po czym odbiła się od kadłuba i patrząc w moim kierunku, zaczęła cofać się.

- Czyli nawet nie pytacie mnie o zgodę.

- Niestety - brunetka wzruszyła ramionami.- Powodzenia. 

__________________________

*opisana procedura jest zgodną z prawdziwym odpalaniem myśliwca F/A-18 Hornet <3

Nieco spóźniony, ale jest. Enjoy ☺️

Next: 9.05 ^^

Btw są tu jacyś maturzyści? Jak wam idzie? Moje trzymanie za Was kciuków coś daje? 😂

A. J. Hallen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro