Rozdział 10
Viv
Z uwagą przeglądałam kolejne karty, szukając wszelkich możliwych niedociągnięć. Pech chciał, że bunty w Tartarze pokryły się z jakąś jatką na Midgardzie, przez co przez ogrom pracy i braki kadrowe, wkradło się kilka błędów. Normalnie nie zwróciłabym na nie nawet uwagi, jednak Hades znany ze swej dokładności, nie zapomniał mi tych niedopatrzeń wypomnieć.
A nie mogłam dać mu tej satysfakcji i pretekstu do twierdzenia, że sobie nie radzę.
Więc choć bunty już dawno zostały zażegnane, ja kolejną noc z rzędu zarywałam tylko po to, by prawidłowo posegregować stosy papierologii. Znudzona otworzyłam kolejną teczkę, gdy nagle mój wzrok przykuł jeden wyraz.
Hydra.
Na nowo ożywiona wyprostowałam się na krześle, dokładniej czytając sprawozdanie.
....rosyjski fanatyk....niegroźny aktywista....dobrowolnie dołączył do organizacji....bez większych zbrodni.... walczący pod Socovią...zabity przez Hulka...
Hulka.
- Hmm - nieświadomie mruknęła pod nosem. Chciałam poznać szczegóły tego wypadku, więc ściągając wargi w dzióbek, spojrzałam na stertę kart walających się po stole. Nie widząc jednak innej możliwości, zgarnęłam je w bardziej zbitą gromadę i z wprawą zaczęłam sortować zgony z Ziemi, oddzielając je od całej reszty, by potem znaleźć te dotyczące Hydry. A by to zrobić, najwidoczniej musiałam dokładniej przeczytać każdą z ośmiuset jedenastu teczek.
~*~
Loki
- I co ty na to?- zapytała Hel, gdy tylko wszedłem do niedawno wysprzątanej kuchni.
Dzieciaki już od kilku dni co wieczór porządkowały komnatę, o dziwo bez użycia magii. Raz szło im lepiej, raz gorzej, ale w końcu zaczęło wydawać mi się, że zapomniały o istocie swojej kary, a po prostu polubiły sprzątanie i chwalenie się swoimi poczynaniami.
Powoli przeszedłem więc po kuchni, skanując pomieszczenie w celu znalezienia nieczystości. Gdy ponownie nic szczególnego nie udało mi się znaleźć, zatrzymałem się i podparłem ręce po bokach.
- Znośnie - skomentowałem, jak to miałem w zwyczaju.
- Nie - jęknęła Helga.
- Nie możesz codziennie mówić "znośnie"- Narvi spróbował naśladować mój ton.
- Wiesz, ile myśmy się dzisiaj namęczyli?
- Właśnie! Zmywałeś kiedyś tłuste plamy z wyspy?
- Zamiast zmywać to się tylko rozciera!
Dzieciaki jak zwykle zaczęły wymieniać się argumentami i choć przyzwyczaiłem się już do tej cechy, nienawidziłem jej w bliźniakach, dlatego też tylko wywróciłem oczyma.
- Dobrze, dobrze, już, zrozumiałem - wtrąciłem, unosząc ręce w uspokajającym geście.- Dobra robota, bardzo ładnie wykonaliście wszystkie swoje obowiązki - pochwaliłem, a widząc błysk zadowolenia w oczach dzieci, uśmiechnąłem się lekko.
- Czy to oznacza koniec naszej kary?- już nie zaskoczyła mnie synchronizacja podczas zadawania pytania.
- Tak, to oznacza koniec waszej kary. Pod warunkiem, że czegoś was ona nauczyła - szybko zgasiłem entuzjazm dzieci. Na szczęście, tylko na chwilę.
- No chyba nie da się bardziej przekazać, że kiedy się nabrudzi, trzeba posprzątać, tato - zaśmiał się Narvi.
- Zobaczymy w przyszłości.
- To skoro jesteśmy już wolni, mogę iść pojeździć konno?- zapytała Hel.
- O tej porze?- rzuciłem sceptycznie.
- Wiesz, że nocą są najlepsze widoki. To jak? Prooooszę.
Westchnąłem lekko. Nie chciałem pozwalać Hel na nocne wyprawy po krainie, ale nie miałem też chęci na kłótnie z nią.
- Zapytaj mamy - odparłem więc, idąc po najmniejszej linii oporu.
- W porządku, a gdzie jest?
- Musisz jej poszukać.
- O, to w takim razie ci pomogę - zaproponował Narvi, zbierając się do wyjścia.- Też mam do niej sprawę.
- Kto ostatni w jej gabinecie ten ślimak!- wypaliła nagle dziewczyna, po czym popędziła korytarzem w kierunku biura Viv.
- Ej, to było nie fair!- krzyknął za nią Narvi, starając się dogonić siostrę.
Ponownie tylko westchnąłem i biorąc z blatu kilka ciastek, poszedłem za nimi.
~*~
Viv
- Czekaj, wiedziałeś o tym?- zapytałam zdziwiona stojącego przede mną Hadesa.
- Jak o każdych nowinkach z dziewięciu królestw - odparł, jak gdyby nigdy nic.
Wzrokiem próbowałam wymusić na mężczyźnie kontynuację, ten jednak z uporem, a nawet znudzeniem wpatrywał się w moje oczy.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Sprawy Ziemi nie są już twoimi sprawami.
- Mhm - mruknęłam, ściągając wargi.- To samo wmawiałeś sobie, gdy praktycznie umierałam z wycieńczenia przez tortury Hydry?
Coś zmieniło się w Hadesie. Jakby całe znudzenie zastąpiła niepohamowana złość i uraza. Przez to atmosfera między nami w ciągu sekundy stała się niesamowicie napięta. Nie miałam jednak zamiaru przepraszać. Miałam już dość zachowania mężczyzny, który wciąż traktował mnie jak małe dziecko i wymuszał na mnie swoje decyzje.
- Powinnaś bardziej zważać na słowa.
- A ty powinieneś powiedzieć mi o działaniach Hydry, gdy tylko się o nich dowiedziałeś. Teraz, przez ciebie, zagrożeni są nie tylko moi przyjaciele, ale i cała planeta.
- Co ty masz do tej Hydry? Jak Dżihadyści planują ataki lub Illuminati likwidują kolejne cele to jakoś nie interweniujesz. Powinnaś być bardziej...
Niesamowicie chciałam usłyszeć, co Hades miał mi do powiedzenia, niestety, przerwało mu pukanie do drzwi i smuga światła, która dostała się przez uchyloną szparę.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale mogę iść pojeździć na Tafi? Tata pozwolił, ale kazał zapytać też ciebie.
Wychyliłam się z fotela, by lepiej widzieć Hel i Narviego ustawionych w drzwiach do biura.
Doskonale wiedziałam, że Hel kłamała, ale nie miałam w tej chwili czasu ją o tym upominać.
- Jasne, tylko nie wyjeżdżaj poza teren stadniny - uśmiechnęłam się lekko.
- Co ty robisz?- oburzony głos Hadesa ponownie zwrócił moją uwagę. Nie miałam jednak szans dopytać go o jego intencje, gdyż ten już odwracał się w fotelu, by spojrzeć na dziewczynkę.- Nie ma mowy Hel, dopiero co uciszyliśmy wywołane przez ciebie bunty.
- Dlaczego rozkazujesz moim dzieciom?- tym razem to ja się wtrąciłam. Tego było już za wiele.
- Bo chyba nie mówiłaś poważnie - wzrok Hadesa przeszył mnie na wskroś.- To zbyt niebezpieczne, tym bardziej znając Helgę. Powinnaś ją ukarać, a nie zachowywać się, jakby nic się nie stało.
- Nie wydaje mi się, byś miał lepsze doświadczenie wychowawcze, więc zamilcz z łaski swojej.
- To źle ci się wydaje - warknął, lecz nagle wyraz jego twarzy złagodniał, a sam mężczyzna nachylił się lekko w moim kierunku.- Uwierz mi, Viv, nie pozwalajcie jej na wszystko, bo później będziecie mieli przez to niemałe kłopoty - dodał cichszym, jakby zatroskanym głosem.
Nie miałam jednak zamiaru kierować się jego odkrywczymi wytycznymi.
Racja, nie miałam się za wzór matki i żony. Ale znałam swoje dzieci lepiej, niż ktokolwiek inny. Miałam psychologię po swojej stronie. I rozumiałam, że zakazywanie dzieciom robienia tego, co kochają tylko dla przykładu nigdy nie było dobrym pomysłem. Racja, Helga miała swoje wzloty i upadki. Częściej upadki, ale dzięki temu coraz częściej wykazywała się spostrzegawczością, przewidywalnością i dojrzałością lepszą od niejednego dorosłego.
Dlatego też również nachyliłam się w kierunku Hadesa.
- Podtrzymuję swoją decyzję - oznajmiłam chłodno.
- Dlaczego jesteś taka uparta?- ton mężczyzny wrócił do poprzedniego
Zignorowałam to pytanie, zwracając się w kierunku Helgi.
- Możesz pojeździć konno, dopóki nie będziesz wyjeżdżać za stadninę i wierzę, że wyraziłam się wystarczająco jasno, byś to zrozumiała - pomimo nieprzyjemnego tonu, córka uśmiechnęła się i przytaknęła.- Narvi, też masz jakąś sprawę?
- Tak. Bo Tero zaprosił nas do siebie na ucztę i może moglibyśmy przyjąć jego zaproszenie?
- Nie wydaje mi się to dobrym pomysłem, przynajmniej na tę chwilę.
- W takim razie odpiszę mu, że przyjedziemy za kilka dni, w porządku?
- Myślę, że mama miała co innego na myśli - tym razem zdanie wyraził Loki, który chwilę temu pojawił się w drzwiach za dziećmi.
Narvi, słysząc jego głos, odwrócił się w kierunku ojca, nie mógł jednak nic powiedzieć, gdyż ciszę znów przerwał Hades.
- O! Loki, dobrze, że cię widzę. Nie pozwoliłeś Heldze na nocną jazdę, zgadza się?
- Nie zaczynaj - ostrzegłam zirytowana.
Loki, najwidoczniej widząc moje nastawienie, zmierzył nas skonsternowanym spojrzeniem.
- Nie wiem, skąd to wrażenie, ale chyba zostałem wplątany w coś, z czym nie mam do czynienia.
- Dzieci, jesteście wolne, możecie iść - oznajmiłam najbardziej władczym tonem, jaki posiadałam.
- Helga...- Hades dalej nie zważał na moje słowa.
- Dosyć - głośno warknęłam, wstając z fotela i opierając się o blat, nachyliłam się w kierunku mężczyzny, który w końcu zwrócił się w moją stronę.- Mam już dosyć twoich wywodów. W normalnej sytuacji już dawno zakończyłabym naszą konwersację i to nie tylko używając swojej znajomości psychologicznej perswazji, a po prostu wykopanym cię za drzwi. Nigdy nie pytałam cię o rady względem wychowania i nie będę tego nigdy robić. Przestań rozkazywać moim dzieciom i przestań dyrygować moją rodziną. Miałeś już swoją szansę. Zmarnowałeś ją. I naprawdę rozumiem, że chcesz się teraz zrehabilitować, ale...- zamilkłam na chwilę, sama nie wiedząc, w co chcę ubrać swoje myśli, ale korzystając z tego, że Loki wyprowadził bliźniaki z komnaty, postanowiłam użyć najbardziej dobitnych słów, jakie znałam.
- Nomi..
- Zjebałeś - wtrąciłam.- I to zajebiście zjebałeś. Całe swoje życie ponoszę konsekwencje twojego niedbalstwa. Próbujesz to teraz naprawić, nie mogę ci tego zabronić, ale nie próbuj wychowywać moich dzieci, bo ja wiem, jak to się skończy. Chujowo. To raz, dwa..
- Dysnomia, na wszystkich stworzycieli...
- Nie nazywaj mnie tak!- przekrzyczałam Hadesa, nie pozwalając mu przerwać swojej wypowiedzi.- Nazywam się Viveca do jasnej cholery, a nie Dysnomia, Macaria czy inny chuj. To raz, dwa. Tak, być może jestem przewrażliwiona na punkcie Hydry, ponieważ próbuję zmieść tę zarazę z powierzchni ziemi całe swoje życie, ale nie zareagowałabym tak, gdyby nie to, że akurat to, co teraz trwa na Midgardzie może odbić się też na nas. Każdej gwiazdy do Podziemi trafiają miliony dusz, z różnych planet. A teraz wyobraź sobie, że w ciągu jednej chwili mielibyśmy przyjąć całą planetę czyli jakieś osiem miliardów dusz. Tuż po buncie mogłoby okazać się to dla naszej krainy tragiczne w skutkach. Dlatego, tak. Zainterweniuje, by moi podwładni mogli w końcu spać spokojnie. Dlatego też uważam za tak samolubne i nieprofesjonalne z twojej strony, że postanowiłeś zatrzymać atak Hydry dla siebie.
- Ulżyło ci?- te słowa ponownie podniosły mi ciśnienie. Mężczyzna zdawał się w ogóle nie przejąć moim komentarzem, więcej, patrzył na mnie jakbym była największym zbrodniarzem, jakiego zna.
- Że co proszę?- prychnęłam bez krzty rozbawienia.
- Rozumiem, nie jestem idealny, ale ty też nie. Czy uważasz za stosowne, jakbym teraz zaczął przytaczać ci wszystkie twoje potknięcia? Jakbym miał przytoczyć ci opowieści i słowa twoich dzieci, które mi opowiadały, gdy ty byłaś w Asgardzie? Chciałabyś tego posłuchać? Bo mam dziwne wrażenie, że nie. Więc następnym razem, zanim zaczniesz osądzać mnie, zastanów się, czy na pewno chcesz powiedzieć pewne rzeczy. Już teraz powinnaś sama wiedzieć, że niektóre poczynania musiały być podejmowane w naprawdę kryzysowych sytuacjach. W twoim dzieciństwie, choć tego nie pamiętasz, też trwała wojna. I choć teraz odbierasz to inaczej, to i tak wiesz, że wszystko, co zrobiłem, miało za zadanie ochrony ciebie i twojego brata.
- Chyba żyjemy dwoma innymi historiami...
- Nie przerywaj mi!- tym razem to Hades uniósł głos.- Więc przestań wmawiać mi, że nie mam doświadczenia w wychowaniu, bo skoro tutaj jesteś no to chyba jednak coś potrafię..
- Właśnie w tym kłopot, że nie...!
- A po drugie! Tak, plan Hydry może doprowadzić do anihilacji całej planety. Ale nie musi. Poza tym, mają tam tych swoich bohaterów. Więc pozwól Midgardowi rozwijać się po swojemu. Nie wtrącaj się. Granie bohatera już dawno powinnaś zostawić za sobą. Teraz jesteś królową, a nie jakąś tam maskotką, więc na wszystkich stworzycieli, skup się wreszcie na pracy a nie wymyślaniu bajeczek, by usprawiedliwić swoje poczynania.
Zagryzłam lekko wargi i nieświadomie przymrużyłam oczy. Miałam Hadesowi tyle do powiedzenia. Tylko widząc, jaki poziom powoli osiąga nasza dyskusja, nie wiedziałam, czy w ogóle chcę ją kontynuować?
- Jak ja się cieszę, że teraz to ja jestem królową - mruknęłam przejmująco zimnym tonem.- Straż!- dodałam już głośniej.
- Nie zrobisz tego.
- Właśnie to robię - odparłam, po czym spojrzałam na dwóch strażników wchodzących do biura - Wyprowadźcie go proszę.
Z satysfakcją patrzyłam, jak demony podchodzą do fotela, na którym siedział Hades, dając mu jasny znak, że powinien już wstać i pozwolić się wyprowadzić. Dłuższą chwilę mężczyzna ociągał się, gromiąc mnie spojrzeniem i za pośrednictwem swoich zdolności próbując spowodować u mnie atak paniki. Dlatego też pozwoliłam sobie wpłynąć na ośrodek bólu Hadesa, do tego stopnia, by ten zaprzestał używania mocy. Na szczęście w końcu skończyliśmy ten festiwal wrogich spojrzeń, a mężczyzna opuścił pomieszczenie zgodnie z moją prośbą, czy raczej rozkazem.
~*~
Loki
- Co się tam stało?- gdy tylko Viv weszła do sypialni, zaczepiłem ją, starając dowiedzieć się, dlaczego i o czym rozmawiała z Hadesem?
- Nic wielkiego. Ojcu ponownie królowanie uderzyło do głowy, więc musiałam go nieco sprowadzić na ziemię. A, że poruszyłam nasz ulubiony temat, czyli przeszłość, to wyszło jak wyszło - wyjaśniła dziwnie zimnym tonem, podchodząc do szafy i wyciągając z niej kilka rzeczy.
- Wyglądało znacznie poważniej. Tym bardziej, że kazałaś strażom wyprowadzić go z gabinetu. Nie, żebym się wtrącał, ale wyglądało to co najmniej niecodziennie.
- Dobrze mu tak, zasłużył sobie - Viv nadal nie zmieniła tonu, zamiast tego zaczęła przebierać się z oficjalnego dworskiego stroju w zwykłe jeansy i ciemną bluzę.
Zmarszczyłem lekko brwi, przyglądając się jej poczynaniom i szybko łącząc fakty, wstałem z kanapy, stając tuż za jej oparciem.
- Wybierasz się gdzieś?- zapytałem.
- Mhm.
- A gdzie?
- Na Midgard.
- Na Midgard?
- Mhm.
- W takim razie Hades musiał ci nieźle napsuć krwi, skoro uciekasz z domu mając męża, dwójkę dzieci i królestwo na głowie - mruknąłem, starając się żartem rozluźnić atmosferę. Dziewczyna jednak nie zmieniła swojego nastawienia, wręcz przeciwnie, miałem wrażenie, że na jej twarz wstąpiła kolejna maska powagi i obojętności.
- Nie uciekam, a załatwiam sprawy właśnie królestwa. Zajmiesz się dziećmi przez kilka dni, dobrze?- zapytała, choć wiedziałem, że wcale pytać nie chciała, tym bardziej, że bez mojego potwierdzenia zebrała się do wyjścia.
- Chyba nie mam wyjścia - mruknąłem.
- Racja, nie masz - rzuciła tylko bogini, zamykając za sobą drzwi.
Westchnąłem lekko, jeszcze przez chwilę wpatrując się w wyjście, za którym zniknęła Viv.
Nie wiem, co takiego powiedział jej Hades, ale musiał ją naprawdę wyprowadzić z równowagi, skoro zmusił ją do tak ekspresowej ucieczki z krainy.
Miałem chociaż nadzieję, że Tony miał wystarczającą ilość alkoholu.
____________________________
Media:
Obraz pochodzi z platformy Pinterest
Video: Jann - Gladiator
Kolejny rozdział 23.04 ;)
A. J. Hallen
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro