[26] Together
[YOONGI]
Dziewięć dni może się dłużyć.
Niezwykle dłużyć.
Myślałem, że pierwszego dnia po zniknięciu Jimina zwariowałem.
Na początku miałem wrażenie, że stoją za tym jego rodzice.
Wyglądali jednak jakby ogromnie potrzebowali pomocy ze strony policji w poszukiwaniu ich syna, co przemawia przeciwko moim podejrzeniom.
Chociaż staram się myśleć o czymś innym, to nie mogę.
To tak, jakby Jimin wziął część mojego serca.
Kiedy wyobrażam sobie złe rzeczy, które mogłyby mu się przydarzyć, wariuję.
Nie, nie, u niego na pewno w porządku.
Musi być w porządku.
Dzwonię na komórkę Jimina każdego dnia, ale on nie odpowiada.
Każdego dnia odwiedzam dom Jimina, ale nikt nie otwiera mi drzwi. Myślę o nim non-stop, ale nie mogę nic z tym zrobić.
Głupki też się martwią, ale mówią, że nic mu nie jest.
Jak mogą zachować spokój?
Codziennie chodzę do szkoły, mając nadzieję, że się pojawi.
Niestety nie robi tego.
Teraz wiem jak to jest być całkowicie sam.
Trzy dni później, wciąż nie ma po nim śladu. W międzyczasie coraz bardziej utwierdzam się w tym, że stało się coś strasznego.
Policja nie może znaleźć śladu, co oni właściwie robią?
Przeżywam kolejny dzień w szkole, a potem idę do domu. Na zewnątrz jest zimno i ponuro, porównywalnie z moim nastrojem.
- Yoongi – nagle słyszę szept.
Tęsknię za Jiminem tak bardzo, że już mam halucynacje.
Nie ma już dla mnie pomocy.
- Yoongi!
Odwracam się i przeszukuje wzrokiem teren.
W końcu dostrzegam postać po drugiej stronie ulicy. Nosi czarną bluzę i maskę, która zakrywa prawie jego całą twarz.
- Jimin? – pytam z nadzieją.
Osoba przytakuje.
Podbiegam do niego i wciągam w boczną ulicę zdzierając kaptur z jego głowy.
Jest tam.
Prawie zapomniałem jak wygląda.
Przyciskam go do ściany całując, aż brakuje nam oddechu.
- Yoongi...
- Gdzie byłeś? Wiesz jak się bałem?
- Tak, przepraszam, mogę to wyjaśnić – odpowiada z poczuciem winy.
- Ale na razie wynośmy się stąd.
Przytakuję.
Bierze mnie za rękę i podążam za nim.
[JIMIN]
Nie potrafię nawet wyrazić słowami, jak bardzo się cieszę, że znowu widzę Yoongiego.
Ostatnie dni były niesamowicie długie i samotne.
Niemniej jednak nie żałuje tego.
Prowadzę Yoongiego do pustego mieszkania, w którym ukrywam się ostatnio. Jak je znalazłem?
Pierwszej nocy włóczyłem się po mieście. Spotkałem dziwnego bezdomnego, imieniem Jackson. A kiedy mówię dziwnego, mam na myśli bardzo dziwnego.
W każdym razie, ten facet powiedział, że zna budynek, który wkrótce zostanie zburzony, a niektóre mieszkania są puste.
Oczywiście, wiele włóczęg używa tego miejsca, aby chociaż przez kilka tygodni mieć dach nad głową.
Jackson był na tyle przyjacielski, że dzielił się ze mną swoim kątem. Na szczęście, często go tutaj nie ma, ale przez cały dzień kręci się po śmietnikach.
- Czy byłeś tu przez cały czas? – Yoongi chce wiedzieć i patrzy na mały pokój.
Ściany są poplamione, tapeta się odrywa, a na podłodze, leży dziurawy materac przykryty kilkoma kocami.
Poza tym i niektórymi śmieciami nie znajdziesz tu zbyt wiele.
- Dlaczego nie odbierałeś telefonu?
- Zgubiłem go gdzieś.
Wolałem mu nie mówić, że oddałem go Jacksonowi jako zapłatę za mieszkanie.
- Dlaczego po prostu nie przyszedłeś do mnie.
- Od razu by mnie znaleźli!
Jakbym nie pomyślał, że mógłbym do niego iść. Gdyby to było takie łatwe...
- Kto? – pyta.
- Moi rodzice.
Yoongi siada na materacu i nerwowo pociera swoją twarz.
- Co dokładnie się stało?
- Rozmawiałem z mamą. Ona po prostu nie rozumie mojej sytuacji. Byłem zły i ja.. mówiła, że ty i ja... że nie możemy się widywać.
- Czy ty jesteś idiotą? – Yoongi krzyczy na mnie. – Czy nie chciałeś zachować tego w tajemnicy?
Przytakuję. – Ale stało się dla mnie jasne, że muszę coś wybrać. Jeśli mogę mieć tylko moich rodziców lub tylko ciebie, chce ciebie.
Kiedy Yoongi nie odpowiada patrzę na niego i zauważam, jak robi się czerwony.
- To zbyt wiele – odwracam się nerwowo.
Wygląda to jak scena z tych miłosnych telenoweli.
Chłopak ciągnie moje ramię, więc padam tuż obok niego na materacu.
- To ma konsekwencje Park Jimin – szepcze mi do ucha i nachyla się nade mną.
- Chyba podobają mi się konsekwencję – odpowiadam z niegrzecznym uśmiechem.
[YOONGI]
- Powiedz mi, kto właściwie jest właścicielem wszystkich tych rzeczy? – pytam, kiedy zakładam swoje ubrania.
- Jackson... on też tu mieszka.
- Kim, do cholery, jest Jackson?
- Taki bezdomny jest właścicielem mieszkania.
Nie podoba mi się to, że Jimin mieszkał z obcym facetem pod jednym dachem.
Mam nadzieję, że przynajmniej jest brzydki.
- Co dalej? – pytam Jimina mając nadzieję, że nie planuje spędzić reszty życia tutaj.
- Miałem nadzieję, że będziesz mieszkać ze mną.
- Co? Gdzie?
- Nie ma znaczenia.
- Jak to sobie wyobrażasz? – pytam z irytacją. Czy on myśli, że pieniądze rosną na drzewach?
Jimin wyciąga z kieszeni plik pieniędzy.
- Ukradłem mojej mamie, musiałem przetrwać te kilka dni.
- A jak później?
- Dowiemy się, kiedy nadejdzie czas, czy nie możemy tego po prostu spróbować?
- Co z moją mamą? Nie mogę jej zostawić samej.
Myśl, że może umrzeć, podczas, gdy będę z Jiminem sprawia, że dostaję gęsiej skórki.
- Daj mi swój telefon – mówi Jimin.
Wyciągam go z kieszeni i podaje mu.
Wybiera numer.
- Taehyung to ja, Jimin.
Następny rozdział: 14.05.2018
PS. Mam dobre informację, jeśli nadal macie ochotę na jakieś tłumaczenia w moim wykonaniu! :)
I chciałam żebyście zgadli jaki będzie to paring. Na pewno szybko wam pójdzie! :D Ale każdy ma możliwość podania odpowiedzi RAZ z JEDNYM wybranym. Gdy padnie dobra odpowiedź, obiecuje, że zaraz gdy ją zobaczę dodam pierwszą część i tam będziemy mogli się spotkać! :)
Zostały nam 4 rozdziały do końca BS :(
Jeśli macie pytania zapraszam i zachęcam, chętnie z wami pogadam: https://curiouscat.me/Reniferowa :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro