-9-
Po opuszczeniu knajpki zacząłem biec. Nie wiedziałem gdzie ani po co, biegłem po prostu przed siebie by dać zejść emocjom. Nie dbałem o to też, że pogoda była już naprawdę paskudna, bo w tamtej chwili nie liczył się świat wokół. Nawet nie zauważyłem przez to samochodu przejeżdżającego tuż przed moim nosem, blokując mi dalszą drogę. Okazało się, że to była moja limuzyna, którą Gaara po mnie przyjechał, a ja ewidentnie w nią wparowałem nie patrząc przed siebie.
-Naruto!- głos bliskiego przyjaciela dopiero wyrwał mnie z tego transu. Obróciłem się i spojrzałem w jego stronę. Był wyraźnie zmartwiony, widziałem to w jego oczach. Podszedłem do niego i się wtuliłem ze łzami w oczach.
-Ja.. Ja zrobiłem coś bardzo, ale to bardzo głupiego- powiedziałem w jego koszulkę.
-Chodź. Zawiozę cię do domu i tam mi wszystko opowiesz, dobrze?-kiwnąłem głową na znak zgody. Po mojej 'odpowiedzi' Sabaku wsadził mnie do auta, a sam zasiadł za kierownicą i zaczął prowadzić. Podróż niby nie była długa, ale ja cały czas wpatrywałem się pustym wzrokiem w szybę, przez co czas mi się dłużył. Każda sekunda myślenia o mojej głupocie, zamieniała się w wieczność. Było to bardzo głupie z mojej strony, ale nie potrafiłem wtedy inaczej.
Dlaczego go pocałowałem?- to pytanie ciągle dzwoniło w mojej głowie, a odpowiedzi na nie wydawały się być niedorzeczne. Nie mogłem wręcz uwierzyć, że moja głowa mogła coś takiego wymyśleć. W końcu jak mógłbym dopiero teraz zrozumieć, że się w nim zakochałem po tylu latach..? To naprawdę było niemożliwe moim zdaniem... Coś mi jednak z tyłu głowy mówiło, że to nie są tylko zwykłe urojenia, które czasem ludziom się pokazują, gdy mózg płata figle. Jednego jednak byłem pewien.. To było dziwne uczucie i doświadczenie. Nie potrafiłem bliżej tego określić, bo czułem się zbyt zagubiony z tego powodu.
Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce, ale przez gapienie się ciągle w jeden punkt nie zauważyłem tego. Gaara otworzył moje drzwi i wyjął mnie jak szmacianą lalkę. Nawet nie chciało mi się go chwycić, by nie spaść przez co to on musiał dbać o wszystkie względy bezpieczeństwa. A zależało mu na tym bo w końcu był moim przyjacielem i menedżerem w jednym...
Gaara.pov
Miałem w głowie tysiące scenariuszy, a propos tego co mogło stać się Naruto. Był przygnębiony i taki jakby... zagubiony we własnych myślach. Martwiłem się o niego... Nie chciałem by spotykało go coś złego więc zawiozłem Uzumakiego do naszego domu. Wyniosłem go z samochodu i mocno trzymając zacząłem nieść do domu. W pewnym momencie musiałem posadzić go na pobliskim murku, by otworzyć drzwi, ale na szczęście nie zdążył spaść przez tą chwilę. Podniosłem go i wszedłem z nim do domu. Tam z kolei posadziłem go na kanapie, po zamknięciu naszej posesji oraz okryłem go kocem. Naru od razu się nim opatulił, bo najwidoczniej zdążył zmarznąć na tym deszczu, gdzie go zastałem. Poszedłem do kuchni zrobić mu kakao z bitą śmietaną. Chciałem w ten sposób go rozgrzać, pocieszyć, a także nakłonić trochę do rozmowy o tym co się wydarzyło. Zrobiłem więc szybko gorący napój i wróciłem do przyjaciela. Wpatrywał się przed siebie i chyba nawet nie zauważył tego, że wróciłem do pokoju. Postanowiłem usiąść obok niego. Chłopak najwidoczniej czując uginającą się obok kanapę, automatycznie spojrzał w tym kierunku. Podałem mu kakao, a on chwycił kubek w obie dłonie i po chwili zamoczył usta w napoju. Zauważyłem też, że chwilowo jego kącik ust drgnął ku górze, ale następnie znów opadł jakby przypomniał sobie co się stało.
-A więc? Opowiesz mi co się tam wydarzyło?- nie mogłem więcej siedzieć w niepewności. Wręcz musiałem wiedzieć co się mu stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro