Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zaproszenie

Dzisiaj jest piątek, czyli weekendu początek! Kocham po prostu ten dzień! Co z tego, że mamy trzy godziny w-fu od rana. To żaden problem. Problemem jest to, że tylko dziewczyny ćwiczą, bo chłopacy zawarli jakiś układ z nauczycielem. Gdzie tu sprawiedliwość u diabła?! 

— No dobrze dziewczyny! Najpierw dziesięć okrążeń, potem rozgrzewka, a później pogracie sobie w siatkówkę! — Powiedział entuzjastycznie nasz nauczyciel, pan Sharrigen. 

Wszystkie dziewczyny jęknęły niezadowolone, po czym o dziwo, posłusznie wykonały polecenie. Wszystkie zaczęły biec. Razem z Alex jak zawsze ścigałyśmy się, która szybciej obiegnie salę gimnastyczną. 

— Dobra... Już nigdy więcej... Nie pytam... Dlaczego masz tak dobrą figurę... Pomimo ilości jedzenia jaką jesz... — Powiedziała Alex, która ledwo była w stanie złapać oddech. 

Ja za to stałam obok i przyglądałam się jej z politowaniem. Alex, tak samo jak ja i wszystkie dziewczyny była ubrana w strój na w-f, który jest określonym wymogiem w regulaminie szkoły. Długie dresowe spodnie w granatowym odcieniu, szara koszulka na krótki rękaw i wygodne buty. Raczej każda dziewczyna wybrała adidasy. 

— Road, wyglądasz jakbyś nam miała z moment zejść na zawał... Idź odpocznij... A reszta.. Ustawić się w szeregu... Sparks i Hamilton... Wybieracie... — Powiedział nauczyciel. 

Po chwili przed wszystkimi dziewczynami stałam ja i Laura. Mierzyła mnie gardzącym spojrzeniem. 

— Zaczyna starsza... — Zarządził Sharrigen. 

— Jestem z 4 lutego... — Odrzuciła swoje włosy do tyłu i spojrzała na mnie triumfalnie. 

— 1 stycznia... — Zrzedła jej mina, gdy dowiedziała się, że jestem od niej starsza. 

— Sparks zaczyna... — Oznajmił mężczyzna w okularach. 

Wybraliśmy składy, a po chwili wszystkie stałyśmy na boisku. Drużyna sukowatej blondynki zaczynała, dlatego też moja drużyna się przygotowała na serw Laury. Wycelowała prosto na mnie, jednak nie posiada ona aż tyle siły, więc bez problemu odbiłam piłkę dołem, tym samym podając do Susan, która stała na wystawie. Wystawiała piłkę Audrey, która natychmiast zrobiła ścinę, dzięki czemu piłka była teraz nasza. Stanęłam na serwie, a z trybun usłyszałam doping Alex oraz Ashtona. 

Westchnęłam na ich postępowanie, po czym podrzuciłam piłkę bardziej do przodu jednocześnie robiąc lekki rozbieg, podskoczyłam, a następnie uderzyłam w piłkę lewą dłonią. Odbiła się idealnie na linii boiska przeciwnej drużyny. Na sali zapadła autentyczna cisza, a jedyne co się wybijało, to piłka tocząca się po podłodze. 

— Sparks! Nie chcesz może dołączyć do drużyny siatkówki?! — Krzyknął na całą salę trener. 

— Dziękuję, ale nie! Nie lubię sportu! — Odpowiedziałam mu. 

Dla wyjaśnienia, w naszej szkole jedyny klub jaki się znajduje, to drużyna siatkówki. I to tylko dla dziewczyn. Dosłownie dyskryminacja. Ktoś kopnął piłkę w moim kierunku, dlatego gdy była przy mojej nodze podbiłam ją i złapałam w ręce. Wróciłam na serw, a gdy usłyszałam gwizdek Sharrigen'a ponownie zaserwowałam. Tak samo jak wcześniej piłka odbiła się na linii. Pojęcia nie mam jakim sposobem bez okularów mam lepszego cela, niż gdy mam je na nosie. Cała lekcja w-fu minęła tak, że jako jedyna robiłam coś na boisku. Wygrałyśmy 25:0. Zajebisty wynik. 

Ruszyłam w kierunku szatni po skończonej lekcji, a na korytarzu dogoniła mnie moja trójca. 
Zaczęli mówić jaka to dobra jestem w sportach, że mam dobrą kondycję i kompletnie się tego po mnie nie spodziewali, że odwaliłam Laurze i tak dalej. Fakt, może i dużo zrobiłam, ale nadal niepokoi mnie jedna rzecz. Od wtorku, gdy Oliver był u mnie w domu, mam dziwne wrażenie, że rzadziej ze mną rozmawia. 

Po lekcjach w-fu mamy algebrę z panią Lawson, tak dokładnie z tą, która jest cięta na Nate'a. Za to mnie jakoś wyjątkowo lubi. 

— Sprawdziłam wasze sprawdziany i muszę powiedzieć, że poszło wam znacznie lepiej, niż poprzednim razem... — Oznajmiła, gdy wstała od biurka. 

Zaczęła rozdawać sprawdziany według ocen i jak zawsze dostałam pracę jako pierwsza. Ale cóż poradzić, że dostałam 6? Ashtonowi udało się załapać na 3, a Alex na 2, co znaczy, że będzie musiała podejść do tego sprawdzianu jeszcze raz. Spojrzałam na Olivera, który siedział obok mnie i patrzył na swój sprawdzian zdeterminowany. Po zakończonej lekcji wszyscy ruszyliśmy na stołówkę, ponieważ zaczęła się właśnie długa przerwa. Jednak zanim się tam znaleźliśmy, Oliver złapał mnie za rękę. Odwróciłam się do niego zaskoczona, a on przyglądał mi się z poważnym wyrazem twarzy. 

— Możemy porozmawiać w cztery oczy? —Zapytał w końcu, a ja zwróciłam się do reszty. 

— Za chwilę przyjdziemy... — Kiwnęli głowami, po czym ruszyli na stołówkę. 

Poszłam za Oliverem, który zaprowadził mnie do miejsca spotkań zespołu. To miejsce zostało odkryte, co znaczy, że trzeba znaleźć inną kryjówkę. 

— O co chodzi? — Zadałam pytanie, gdy staliśmy naprzeciw siebie. 

— Chciałem Ci podziękować... — Uśmiechnął się swoim firmowym uśmiechem, a następnie podał mi swój sprawdzian z algebry. 

Na sprawdzianie zobaczyłam ocenę 4, co znaczy, że zaliczył. Uśmiechnęłam się delikatnie, a następnie spojrzałam na chłopaka, który chyba bił się z własnymi myślami. 

— Melody... — Zaczął. 

— Tak? — Zachęciłam go do mówienia uśmiechając się do niego pokrzepiająco. 

— Mam do ciebie pewne pytanie... I trochę nie wiem jak mam zacząć... Chodzi o to, że... Że...— Zaciął się. 

— Oliver? — Nie rozumiem o co chodzi. 

Nagle spojrzał na mnie zdeterminowany. W jego oczach widziałam lekki cień strachu. O co może chodzić? 

— Umówisz się ze mną na randkę? — Powiedział w końcu, a ja stałam tam jak wryta z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami. 

Jak powinnam na coś takiego zareagować? Nie wiem co mam zrobić. Muszę mu jakoś odpowiedzieć, ale nie mogę nic z siebie wydusić. 

— Ee... Ja... Jasne... — Wydukałam w końcu, a na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech

— Naprawdę? — Niedowierzał, ale nadal z jego ust nie zszedł uśmiech. 

— Mhm... — Kiwnęłam głową, bo przez szok ledwo co mogę powiedzieć. 

Podszedł do mnie i przytulił, po czym oboje wróciliśmy na stołówkę. Reszta dnia minęła jak każda inna. Jedyne co w piątek się wyróżnia, to chodzenie do pizzerii. Oczywiście jak zawsze ostatnimi czasy Ashton odwiózł nas do domu. Wysiadłam u siebie pod domem, tak samo jak Oliver. Pożegnaliśmy się z dwójką naszych przyjaciół, a następnie gdy już odjechali, spojrzałam na bruneta kątem oka. Wciąż nie mogę uwierzyć, że zaprosił mnie na randkę. 

— To... — Zaczął. 

— Hm? — Wzdrygnęłam się kiedy zaczął mówić. 

— Przyszła sobota? W końcu jutro tamta dwójka chce iść do kina... — Podrapał się po karku. 

— Pewnie... O której? — Powiedziałam ledwo. 

— 18:30? — Spojrzał mi w oczy, ja poczułam jak skóra mnie piecze. 

— O.. K... — Nie umiem się skupić, kiedy wlepia we mnie te swoje zielone oczy, które odcieniem przypominają kolor liści na wiosnę. 

— To do zobaczenia... — Po tych słowach zaczął kierować się do swojego domu. 

— Pa... — Powiedziałam to tak jakbym właśnie wyzionęła ducha. 

Odwróciłam się i cały czas trzęsąc się jak mały piesek chihuahua, wróciłam do domu, gdzie gdy tylko zamknęłam drzwi, opadłam przy nich na ziemię. Z kuchni dobiegało kilka głosów, jednak w tym momencie nie zwracałam na nie żadnej uwagi. Myślałam bardziej o tym co miało miejsce dzisiaj w szkole i przed chwilą. Nagle z kuchni wychylił się Sebastian. 

— Ej! Młoda, co tak dłu... Co ci jest?! — Zapytał, gdy zobaczył mnie siedzącą na ziemi i opartą o powłokę drzwi. 

Po chwili wszyscy członkowie zespołu wychylili się z kuchni, a gdy Nate mnie zobaczył, natychmiast do mnie podszedł i uklęknął na jedno kolano. Położył mi rękę na kolanie, a ja nadal patrzyłam w przestrzeń. Po chwili tata również do nas podszedł i razem z Nate'm pomogli mi wstać, po czym zaprowadzili do kuchni. Posadzili mnie na stołku przy wyspie kuchennej, a ja opadłam głową na blat.

— Melody? Co się dzieje? — Zapytał zaniepokojony Nate. 

Położyłam ręce na blacie, po czym schowałam między nimi głowę. Zaczęłam mamrotać pod nosem, ale nikt nic z tego nie rozumiał. 

— Mmmmmm.. Mmmmmmmm... Mmmm... Mm.. Mmmmmm.... — Wymamrotałam. 

— Eee... Ktoś coś z tego zrozumiał? — Zapytał Austin, a wszyscy pokręcili głowami. 

— Dobra... Do Melody trzeba podejść w trochę inny sposób... — Powiedziała Beth, po czym do mnie podeszła, wyprostowała na krześle i odwróciłam do siebie. 

— Co chcesz zrobić? — Zadał pytanie Sebastian, na co dziewczyna uśmiechnęła się podejrzanie. 

— Imię i nazwisko! — Powiedziała. 

— Melody Sparks... — Odpowiedziałam. 

— Wiek... — Kontynuowała. 

— 16 lat... — Odpowiadałam dalej. 

— Nasza pierwsza piosenka? — Zapytała. 

— NO-Limit... — Chyba zaczynam odzyskiwać świadomość. 

— Ile wynosi liczba π? — Uśmiechnęła się na ostatnie pytanie. 

— 3,141592 653589 793238 462643 383279 502884 197169 399375... Zaraz! Co?! — Zapytałam głośniejszym tonem. 

— Mój sposób zadziałał! — Klasnęła w dłonie zadowolona. 

— Melody... Co się stało? — Zapytał Nate. 

Jęknęłam zrezygnowana, po czym oparłam się o jego ramię. 

— Oliver zaprosił mnie na randkę w przyszłą sobotę... — W kuchni zapanowała całkowita cisza. 

— Dwójka moich dzieci właśnie dorosła... — Wzruszył się tata. 

— Pomogę ci się przygotować! — Podekscytowała się Beth, która złapała mnie za ręce. 

Ja już po prostu widzę tę jej pomoc. Przyjdzie jakieś cztery albo pięć godzin wcześniej i będzie mnie przez cały ten czas pouczać, co powinnam założyć. Dodatkowo pewnie będzie mnie chciała umalować. O nie! Tak łatwo się nie dam zrobić na lampucerę!

★Oliver★

Melody się zgodziła. Ona naprawdę się zgodziła. Od kiedy wróciłem do domu nawet nie zeszłem na dół, bo rodzice by zauważyli, jak bardzo szczęśliwy jestem i pytali by co się stało. Leżałem na łóżku i patrzyłem się w sufit, gdy nagle dobiegł mnie odgłos pukania do drzwi. Do pokoju weszła moja mama, która jak zawsze na twarzy miała szeroki uśmiech. 

— Co się stało, mamo? — Zapytałem i nadal starałem się aby nie zauważyła tego, jak wesoły jestem. 

— Mam dobrą wiadomość! W przyszły piątek w końcu przyjedzie ciężarówka, która przewozi twój motor... — Oznajmiła, a ja miałem ochotę skakać pod sufit. 

— W końcu! — Powiedziałem jeszcze bardziej szczęśliwy. 

— Co ty taki podekscytowany? — Spojrzała na mnie podejrzliwie i usiadła na krześle od biurka. 

Podrapałem się po głowie i starałem się jakoś ukryć to podekscytowanie, ale chyba mi nie wyszło. W tym momencie mama zauważyła na biurku mój sprawdzian z algebry. Zdziwiła się gdy zobaczyła 4, ponieważ wiedziała, że najlepszy w cyferkach nie jestem. Spojrzała na mnie zaskoczona. 

— Melody mnie trochę pouczyła... — Odwróciłam wzrok. 

— Wątpię, że przez dobrą ocenę jesteś aż tak szczęśliwy... Coś jeszcze się stało, prawda? — Wyłącz ty ten tryb detektywa, mamo! 

— Mhm... — Kiwnąłem głową. 

— A powiesz co? — Przechyliła głowę ku prawemu ramieniu. 

— Melody zgodziła się iść ze mną na randkę w przyszłą sobotę... — Zapadnę się pod ziemię ze wstydu. 

Mama nagle do mnie podeszła i przytuliła. Zaczęła się cieszyć jak dziecko, które dostało kilka lizaków. 

— Klark! Chodź no tu! — Zawołała mojego ojca. 

O nie, o nie, o nie, o nie! Tylko nie rodzinny przytulas. Dwójka socjopatów mnie udusi! Do mojego pokoju po chwili wszedł mój ojciec. Jest ode mnie wyższy jakieś 10 centymetrów. Niesamowicie umięśniony i przystojny, tak bardzo, że każda się za nim ogląda na ulicy. Mama jest o niego okropnie zazdrosna. Ma bujne, ciemne blond włosy, niebieskie oczy i bliznę przechodzącą przez jedną brew, która ciągnie się delikatnie na jego lewy policzek. Ktoś go z nożem zaatakował. 

— Co tu się dzieje? — Zapytał rozbawiony. 

— Nasz syn zaprosił dziewczynę, w której się kocha na randkę! — Wykrzyczała entuzjastycznie. 

— Moja krew.. — Powiedział dumnie na co mama parsknęła śmiechem. 

—Przepraszam bardzo, ty zanim mnie zaprosiłaś na pierwszą randkę minęły dwa lata, nasz syn wyrobił się w trzy tygodnie... — Zaczęła się z niego nabijać. 

— Nie zapominaj, że tak, czy tak jesteś moją piękną żoną... — Odgryzł się. 

— Dobra, dobra misiek... Już tak nie kozacz... Bo będę musiała użyć kajdanek... — Zaczyna się. 

— Więc mnie skuj... — Wyciągnął ręce i pokazał nadgarstki, na co mama zagryzła wargę. 

— Błagam, te wasze dziwne gierki odgrywajcie kiedy mnie nie ma w pobliżu... — Jęknąłem na co oboje się zaśmiali. 

Oboje wyszli z pokoju, a ja tylko usłyszałem głośnego plaskacza. Oho, tata dał mamie klapsa w tyłek. Na noc chyba będę musiał założyć zatyczki do uszu, bo inaczej nie wyrobię. Za jakie grzechy oni tacy są? Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, w której schowałem tablicę korkową. Wyjąłem ją, a następnie położyłem na krześle od biurka. Mama ma chyba rację, że kiedyś zostanę prywatnym detektywem, tak jak ona. Westchnąłem na tę myśl, po czym spojrzałem na każdy dowód odnośnie tego, że Melody to tak naprawdę Nova. Od wtorku, gdy usłyszałem jak śpiewa, gdy zobaczyłem jej minę, która wyglądała jak dziecko nakryte na czymś czego nie powinno robić. 

Od kiedy zobaczyłem na twarzy Novyże ma piegi oraz, że w uszach ma po dwa kolczyki na każdym. Od kiedy poczułem jej lodowate dłonie. Od kiedy razem z Alex i Ashtonem zaczęliśmy ją obserwować, a ona zaczęła uważać na każdy swój ruch. Wszystkie te cechy oraz jej podejrzane zachowanie i to, że gdy są przy nas Beth i reszta, każde jej słowo jest wyjątkowo przemyślane. Dodatkowo, gdy z nami rozmawia co jakiś czas spogląda na nich, jakby szukała aprobaty w tym co mówi. Kolejne jest to, że za każdym razem, gdy Nova coś przygotowuje, to właśnie w ten planowany dzień jest ona zajęta lub źle się czuje. Gdy rozmawiałem o tym z pozostałymi, powiedzieli mi, że dramatyzuje i powinienem wyluzować, ale nie uda mi się to, dopóki się nie dowiem, dlaczego rudowłosa to wszystko ukrywa. 

Ponownie westchnąłem. Jestem w 95% pewien swoich podejrzeń co do Melody. To pozostałe 5% to nadzieja, że jednak się mylę. Z zamyślenia wybił mnie dziwny hałas dochodzący z pokoju naprzeciwko mojego. Czyli jednak nie wytrzymali do wieczora. Po raz kolejny wypuściłem powietrze. Schowałem tablicę do szafy, wziąłem słuchawki i puściłem głośno muzykę, a następnie zabrałem się za pracę domową, aby mieć spokój przez weekend. Spojrzałem na kalendarz, który ostatnio powiesiłem na ścianie i zaznaczyłem w nim przyszłą sobotę. Oparłem się o lewą rękę, a na myśl o randce z Melody uśmiech sam wkradł mi się na usta. Nawet jeśli jest Novą, nie zmienia to faktu, że to właśnie wokół tej dziewczyny cały czas krążą moje myśli. Melody tak bardzo zawróciła mi w głowie, że teraz raczej nie jestem w stanie się jej pozbyć. Zresztą nawet tego nie chce. Ja, Oliver Castlewood jestem bezwarunkowo zakochany w Melody Sparks i nikt, ani nic tego nie zmieni. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro