Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Słodka tajemnica

Stałam tak i się nie odzywałam. Skąd on to wie? Jak? Przecież uważałam! Starałam się, aby nie wzbudzać podejrzeń! Skąd on wie, że to ja?

- Nie wiem o czym.. - Przeszył mnie spojrzeniem.

- Nie umiesz kłamać, Melody... - On naprawdę mnie rozszyfrował.

- Od jak dawna wiesz? - Nie uda mi się tego już raczej przed nim ukryć.

- A więc to prawda? - Kiwnęłam głową, a następnie usiadłam na ławce.

- Tak... To prawda... Nova to ja... - Przyznałam się.

Oliver uklęknął naprzeciw mnie i złapał za ręce. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on się do mnie uśmiechnął.

- Dlaczego się ukrywasz? Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś? Dlaczego nie powiedziałaś Alex, Ashtonowi i mnie? Nate o tym wie? - Wzdrygnęłam się na ostatnie pytanie.

- Nate to Neptune... - Oliver szeroko otworzył oczy na tą informację.

- Dobra... Tego się nie spodziewałem... - Cicho się zaśmiałam.

- Nie powiedziałam o tym nikomu,... Bo się bałam... Nie mówiłam wam o tym,... Bo się bałam... Nie wiedziałam jak zareagujecie na taką informacje... Wiele razy chciałam wam o tym powiedzieć i myślałam jak to ubrać w odpowiednie słowa, ale za każdym razem tchórzyłam... Jestem tchórzem... Jednym wielkim tchórzem, który boi się śpiewać, gdy widzi, że wszyscy mu się przyglądają... Dlatego zakrywam twarz... Ze strachu... - Wyznałam, a Oliver gładził skórę na moich dłoniach.

- Nie jesteś tchórzem... - Powiedział po chwili.

- A kim? - Spojrzałam na niego marszcząc przy tym brwi.

- Jesteś głosem, który mówi za każdego ucznia w szkole... Dajesz im nadzieję... Pomagasz w trudnych chwilach... Dzięki tobie, są w stanie postawić się zasadą... Zaczynają dostrzegać konspiracyjne metody dyrektora... Nawet przewodniczący szkoły przecież to wszystko zauważył, gdy zagraliście koncert na stołówce... Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele odwagi posiadasz... I jak wiele osób w szkole chciałoby być tak odważnym jak ty... - Wyjaśnił. - W tej grupie jestem też ja... - Uśmiechnął się.

- Głos szkoły? - Zapytałam, ale podsunął mi swoją wypowiedzią pewien pomysł.

- Tak... Nie tylko ja tak uważam... Każda dziewczyna, każdy chłopak u nas w szkole tak uważa... Melody... Ty i całe The Galaxy jesteście najodważniejszą grupą w szkole, bo nie boicie się wyrazić swojego zdania... - Mówił cały czas patrząc mi w oczy.

- Nie powiesz o tym Alex i Ashtonowi, prawda? - Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach, a on pokręcił głową.

- Nic nie powiem... - Położył mi rękę na policzku, a następnie zjechał na mój podbródek, który delikatnie uniósł, aby w kolejnej chwili mnie pocałować. - To będzie nasza słodka tajemnica... - Powiedział i ponownie złączył nasze usta.

Położyłam mu dłonie na policzkach, a gdy się od siebie odsunęliśmy, podał mi rękę, abym wstała. Zabrał głośnik, który nadal grał jakąś spokojną piosenkę, po czym spojrzał na mnie z ulgą. Ruszyliśmy spokojnie spowrotem w kierunku, gdzie Oliver zostawił swój motor. Całą drogę trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy o zespole.

- Ty jesteś Novą, Nate to Neptune... A reszta? - Zapytał.

- Beth to Venus, Sebastian to Jupiter, a Austin to Pluton... - Odpowiedziałam.

- Czyli to dlatego, za każdym razem, gdy do ciebie wpadałem ja, albo cała nasza trójka, to akurat oni również tam byli? - Zauważył.

- Tak... Za każdym razem, gdy oni są u mnie w domu, to wtedy robimy próbę... W garażu mamy naszą małą salę prób... No... Tą główną... - Wytłumaczyłam.

- Rozumiem... - Zaczął nad czymś myśleć. - A co do waszych prób... To prawda, że w szkole jest sala, w której czasami ćwiczycie? - Kiwnęłam głową.

- Rzadko kiedy tam ćwiczymy, bo ktoś mógłby nas wtedy dorwać, dlatego głównie robimy próby u mnie w domu... W szkole ćwiczymy może raz, max dwa razy w miesiącu... Dla bezpieczeństwa... - Powiedziałam, a Oliver objął mnie ramieniem.

- Teraz już wszystko jest jasne i przejrzyste... Tylko błagam... - Spojrzałam na niego zaskoczona.

- O co chodzi? - Westchnął.

- Nie karm mnie więcej tymi wymówkami... Jak coś będziecie planować, to powiedz mi, że zespół coś planuje... - Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.

- Jasne... Ale nie będę ci mówić co to dokładnie jest... - Skrzyżowałam ręce pod biustem.

- A co to by była wtedy za niespodzianka? - Zaśmiał się, a następnie podeszliśmy do motoru.

Oliver podał mi kask, który już miałam zakładać, ale brunet bez ostrzeżenia dał mi całusa. Strzeliłam go w ramię, jako nauczkę na przyszłość, a następnie założyłam kask. Usiadłam za nim, a on odpalił motor, wycofał, a następnie puścił delikatnie sprzęgło. Ruszyliśmy w kierunku Greenwood Streat. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi, że będę miała chłopaka, wyśmiałabym mu się prosto w twarz. A tu proszę, naprawdę go mam, a do tego wszystkiego jestem w nim zakochana. Akceptuje to, że jestem tajemniczą piosenkarką i nawet mnie w tym popiera. Przytuliłam się do jego pleców, po czym przymknęłam oczy.

W ten sposób jechaliśmy całą drogę, aż poczułam, że zwalniamy. Ta podróż za szybko minęła. Spojrzałam na godzinę w telefonie. 22:20. Kiedy to zleciało?! Zeszłam z siedziska, zdjęłam kask, a brunet następnie schował obydwa do schowka. Złapał mnie za rękę i odprowadził pod drzwi. Światło w salonie się jeszcze świeciło, czyli ktoś nadal nie śpi.

- Mam nadzieję, że ci się wszystko podobało.. - Zaczął Oliver.

- Nawet bardzo... - Uśmiechnęłam się szeroko.

Oliver coś we mnie odblokował. Znów jestem w stanie się tak uśmiechać. Odpowiedział mi tym samym, a następnie położył dłonie na policzkach. Pogładził kciukami szczyty kości policzkowych i schylił się. Delikatnie przycisnął swoje usta do moich, a ja położyłam swoje chude dłonie na jego nadgarstkach. Odsunął się po chwili i złapał za rękę.

- Dobranoc... - Zaczął się cofać, ale cały czas trzymał mnie za rękę.

- Dobranoc... - Odpowiedziałam mu tym samym, a nasze dłonie w końcu się rozłączyły.

Włożył ręce do kieszeni, obrócił się sprężystym krokiem i ruszył w kierunku swojego domu. Patrzyłam jak odchodzi, a gdy przeszedł na drugą stronę ulicy spojrzał przez ramię w moją stronę. Pomachałam mu ręką, po czym otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka. Zamknęłam drewnianą podłogę, a następnie się o nią oparłam. Na myśl co się stało nie mogłam się pozbyć uśmiechu z twarzy. To co mi powiedział, gdy wyznawał mi miłość nadal odbijało się echem w mojej głowie. Z salonu dobiegły mnie głosy.

- Długo jej nie ma... - Usłyszałam głos Nate'a.

- Jak my byliśmy na randce, to wróciliśmy po północy... Nate, nie martw się... - Dobiegł mnie głos Beth.

- Nate, luzuj gacie... Niedługo nasza mała Nova wróci... I będzie cała i zdrowa... - Co tu jeszcze robi Sebastian?

- Sebastian ma rację stary, przecież nic się jej stać nie może... - Austin też tu jeszcze jest?

- Będziesz czekać póki nie wróci, prawda Nate? - Powiedział tata, który również jeszcze był na dole.

- Dopóki nie będę wiedział, że jest w domu nie pójdę spać... - Zapewne właśnie skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Odbiłam się delikatnie od drzwi i ponownie je otworzyłam, aby ponownie je zamknąć tyle, że trochę głośniej.

- Słyszeliście? - Odezwała się Beth.

- Jestem! - Zakomunikowałam, a w salonie usłyszałam jak ktoś szybko podnosi się z kanapy.

W kilka sekund w łuku wejściowym stanął Nate, który na mój widok otworzył szerzej oczy. Nie wiem o co mu chodziło, no ale mniejsza. Nawet nie zdejmując kurtki ruszyłam w kierunku schodów. Nate w tym momencie się chyba obudził.

- Melody? - Zapytał, a w jego głosie mogłam wyczuć... Ulgę?

- Idę spać... To był długi dzień... - Zniknęłam za schodami, a następnie weszłam do swojego pokoju.

Nie zapaliłam nawet światła, tylko położyłam się na miękkim materacu tak, że nogi mi zwisały z łóżka. Jedną rękę miałam na brzuchu, a druga leżała zgięta. Palcami kręciłam końcówką jednego pasma moich włosów i myślałam o dzisiejszej randce, ale głównie o jednej chwili. Uśmiechnęłam się na wspomnienie, kiedy się pocałowaliśmy. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się około 9 rano. Cały czas leżałam na łóżku w tej samej pozycji w jakiej zasnęłam, a gdy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór uśmiech wpłynął mi na twarz. Spróbowałam otworzyć oczy, ale natychmiast je zamknłam spowrotem. Bolały mnie niemiłosiernie. Zasnęłam z soczewkami na oczach. Powoli się podniosłam i delikatnie otworzyłam oczy. Co najwyżej byłam w stanie je uchylić. Wstałam, wzięłam jakieś ubrania po domu, okulary, po czym poszłam do łazienki. Odrazu z szuflady wyjęłam krople do oczu, a następnie wyjęłam kontakty.

Zajęło mi to jakiś kwadrans, ale gdy w końcu się ich pozbyłam poczułam ulgę. Zmyłam makijaż, który o dziwo był w nienaruszonym stanie, a następnie zakropiłam sobie oczy. Dlaczego te czerwone krople do oczu tak cholernie pieką?! Boli jak jasny chuj! Gdy przestało boleć, założyłam okulary. Rozplątałam wczorajszą fryzurę, rozczesałam na świeżo włosy oraz przebrałam się w leginsy i luźną koszulkę sięgającą do połowy moich ud z nadrukiem nazwy jakiegoś anime. Wczorajsze ciuchy wrzuciłam do kosza na pranie. Umyłam jeszcze zęby i w końcu wyszłam z łazienki.

Zaraz gdy zamknęłam drzwi, mój żołądek dał o sobie znać. No tak, wczoraj miałam tak zaciśnięty żołądek, że nic nie zjadłam. Wróciłam do swojego pokoju skąd zabrałam telefon, a następnie poszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie tata siedział przy stole, pił kawę i czytał gazetę, a Nate pisał coś na telefonie. Pewnie pisze z Beth.

- Wstała i moja księżniczka... - Powiedział tata, gdy mnie zauważył.

- Dzień dobry... - Stanęłam i spojrzałam na nich uśmiechając się jednocześnie.

- Czyli nie miałem przywidzeń i serio się coś zmieniło... - Dołączył się do rozmowy Nate, który odłożył telefon.

- Hm? Co masz na myśli? - Nie rozumiem.

- Cały czas się uśmiechasz... - Zauważył, a ja położyłam ręce na policzkach, które cały czas były uniesienie.

- Nie wiem o czym mówisz... - Podeszłam do lodówki, z której wyjęłam mleko sojowe.

Zrobiłam sobie kawę, którą zalałam następnie mlekiem. Oparłam się o blat i zaczęłam ją pić, ale wzrok Nate był tak przeszywający, że nie mogłam się na niczym skupić.

- Co? - Podniosłam wzrok znad kubka i spojrzałam na niego.

- Z tobą jest serio coś nie tak... - Powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

- W sensie? - Zapytałam, bo naprawdę nie wiem o co mu chodzi.

- Melody... Pierwszy raz w życiu widzę, że nie wsypałaś sobie pięciu łyżeczek cukru do kawy... W sumie to nie wsypałaś ani jednej... - Zauważył.

- A... Zapomniałam... - Co z tego, że już do połowy wypiłam.

- Co ci kurde jest? W ciąży jesteś? - Zażartował, a tata zachłysnął się kawą. - Ja żartowałem, tato... - Zwrócił się do niego.

- Bardzo zabawne! Po prostu pękam ze śmiechu... - Wzięłam kolejny łyk kawy, a mój telefon zawibrował.

Spojrzałam na wyświetlacz i natychmiastowo na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Nate zmarszczył brwi na ten widok, po czym spojrzał na tatę, który miał taki sam wyraz twarzy. Wybiegłam z kuchni, a następnie wyleciałam do ogrodu za domem. Usiadłam na schodach i odebrałam.

- Halo? - Zaczęłam.

- Hej, Melody - Odpowiedział Oliver, który miał dzisiaj taki sam humor jak ja. - Jesteś na zewnątrz? - Zapytał, gdy ruszył się wiatr.

- Musiałam gdzieś uciec, żeby Nate i tata się nie przysłuchiwali... - Zaśmiał się z mojej wypowiedzi.

- Czyli jeszcze im nie powiedziałaś? Więc nie jestem jedynym, który nie wie, jak powiedzieć o tym rodzinie? - Zażartował i teraz to ja się zaśmiałam.

-Tak średnio umiem ubrać w słowa informacje, że mam chłopaka... Ale Nate już chyba coś podejrzewa, bo stwierdził, że cały czas się uśmiecham... - O tej kawie może lepiej nie wspomnę.

- Moi rodzice powiedzieli mi to samo... - Znowu się zaśmiałam.

- A tak właściwie, to po co zadzwoniłeś? - Nadal nie umiem tego wywnioskować.

- Stęskniłem się... - Poczułam jak się rumienię. - I chciałem usłyszeć twój głos... - Dopowiedział, a ja spaliłam autentycznego buraka.

- Rozumiem... - Uśmiechnęłam się szeroko, a na mojej twarzy nadal malował się soczysty rumieniec.

- Socjopatka mi właśnie weszła do pokoju, więc muszę kończyć... Zadzwonię potem... - Zaśmiałam się z jego tonu głosu.

- Narazie... - Pożegnałam się, a następnie się rozłączyłam.

- Moja siostra ma chłopaka? - Gwałtownie się odwróciłam, a nad sobą zobaczyłam uśmiechniętego Nate'a.

Nawet nie słyszałam, kiedy tu przyszedł. Miał złośliwy uśmieszek na twarzy i już po chwili wleciał biegiem do domu. Szybko wstałam i pobiegłam za nim, bo wiem doskonale co chce zrobić. On chce powiedzieć o tym tacie. Wybiegłam do kuchni, gdzie Nate stał oparty o blat, a tata wyglądał jakby z niego życie uleciało. Mój braciszek spojrzał na mnie, a ja znowu stałam tam czerwona niczym piwonia.

- Moja córeczka ma chłopaka... - Wydusił w końcu tata, a następnie się wzruszył czym nie powiem, że nie, ale mnie zdziwił. - Dwójka moich dzieci stała się właśnie dorosła... To mi tylko przypomina, jak bardzo jestem stary... - Zauważył.

- Tato... Masz 43 lata... Nie jesteś, aż tak stary... - Walnąć komentarzem, czy może lepiej nie?

- Może najlepsze lata masz już za sobą, ale dziadkiem jeszcze nie jesteś... - Wyszło z moich ust, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

- Ale mam milutkie dzieci... - Od tego zdania aż bije sarkazm.

Zaśmiałam się pod nosem, po czym podeszłam do Nate'a i walnęłam go w bok. Udał, że go to zabolało, a następnie poczochrał mnie po głowie.

- A! I Oliver wie, że jestem Novą... - Nate zakrztusił się powietrzem.

- J...jak to wie? - Zająkał się.

- No normalnie... Jakoś to wywnioskował, chociaż starałam się jak mogłam, aby niczego nie pokazywać... Ale co się dziwić, jego mama to w końcu prywatny detektyw... - Spojrzał na mnie zaskoczony. - No co? - Zapytałam, gdy tak na mnie patrzył.

- Nic... Tylko tak se myśle, że Oliver jest całkiem niezły w te klocki... - Kiwnęłam głową, a Nate wyciągnął telefon z kieszeni, gdy zaczął wibrować. - Beth... - Powiedział, a następnie odebrał.

Wyłączyłam myślenie, chociaż w sumie to nie. Zeszłam ze stołka, a następnie poszłam do siebie. Usiadłam przy biurku i wyjęłam czystą kartkę. Przez chwilę się zastanawiałam, aż w końcu zaczęłam zapisywać szczegóły pomysłu, na który wpadłam wczoraj. Nie wiem kiedy to wykonamy, ale coś czuje, że nasz bunt będzie bardzo widoczny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro