Przyjaciółki
Przepraszam za małe opóźnienie!
3/3
Notka pod spodem.
Proszę przeczytać.
★Alex(kilka lat wcześniej)★
Czy dzisiaj znowu każdy się będzie ze mnie wyśmiewał? Przecież to nie moja wina, że jako 13-latka mam metr siedemdziesiąt sześć. To nie moja wina, że jestem czarnoskóra. Dlaczego oni wszyscy tak bardzo mnie nienawidzą? Złapałam za mój naszyjnik z podkową, czterolistną koniczyną i przysłowiowym grosikiem. Babciu, myliłaś się. Nikt mnie nie lubi.
Doszłam do swojej szafki, która jak każdego ranka była oklejona jakimiś liścikami, w których jestem nazywana żyrafą, King Kongiem, wielkoludem i tym podobne. Dlaczego wszyscy w tej szkole są aż takimi rasistami? Może jestem innej rasy, ale też mam uczucia! Zerwałam wszystkie liściki i odrazu wyrzuciłam do kosza, który stał po drugiej stronie korytarza.
Otworzyłam metalową pokrywę, a z szafki wyleciały kolejne papierki, a na dodatek pineski. Teraz to już całkiem mi dokuczają. Nagle dobiegł mnie śmiech jakichś dziewczyn i chłopaków. Odwróciłam się w tamtym kierunku, a tam zobaczyłam piątkę uczniów, którzy nie mają dla mnie wogóle litości. Te pineski to pewnie ich sprawka.
Wyjęłam swoje trampki, na które muszę przebrać swoje buty, ale zanim je założyłam, wysypałam z nich kolejną partię pinesek.
— Ej! Road! Fajne buty! Kupiłaś je na chłopięcym dziale?! — Znowu wszyscy wpadli w brecht, a ja tylko bardziej posmutniałam.
To przecież nie moja wina, że żadne buty w dziale dla dziewczyn nie mają mojego rozmiaru. Ubrałam buty, zamknęłam drzwiczki od szafki, zebrałam kartki i pineski, które z niej wyleciały, wyrzuciłam je do kosza, a następnie ruszyłam pod klasę. Nadal słyszałam, jak tamta piątka się śmiała.
— Jaka pogoda tam na górze? — Zapytał chłopak, który akurat przechodził obok mnie.
— Patrzcie, King Kong idzie! — Kilka osób rozeszło się na boki, gdy tylko jakaś dziewczyna to powiedziała.
Nagle minęła mnie jakaś dziewczyna z różowymi włosami. Odwróciłam się i spojrzałam w jej kierunku. Wszyscy rozstępowali się na boki, tak jakby się jej bali. Ona nagle podbiegła do jakiegoś chłopaka i się do niego przytuliła. Ten chłopak jeśli się nie mylę chodzi do drugiej klasy. I jeśli dobrze kojarzę, to jest on królem szkoły.
Objął ramieniem tą dziewczynę, a następnie poszli razem przez korytarz. Różowowłosa jest bardzo niziutka. Też chciałabym taka być. Poszłam pod swoją klasę, a następnie weszłam do środka i podeszłam do swojej ławki, na której znowu były powypisywane wyzwiska. Chce mi się płakać kiedy na nie patrzę, ale nie chcę, aby tamci to widzieli.
Chełpili by się jeszcze bardziej, a ja już wogóle nie miałabym odwagi, aby pokazać się w szkole. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek, a następnie wszyscy weszli do klasy. W czasie przerwy poszłam do toalety, a gdy z niej wyszłam natrafiłam na Tiffany. Głowę całej tamtej paczki, która wrzuciła mi pineski do szafki.
— I na co się gapisz? — Zapytała, a ja odrazu spuściłam wzrok, a następnie próbowałam ją wyminąć.
Jednak nie było mi to dane w tamtym momencie. Gdy tylko to zrobiłam, została mi podłożona noga, którą podłożyła mi jedna z jej koleżaneczek. Przewróciłam się na środku zatłoczonego korytarza, a wszyscy na nim zaczęli się śmiać.
— Ej! Ludzie patrzcie! Żyrafie poplątały się nogi i nawet ustać na nich nie umie! — Krzyknęła Tiffany, a ja spojrzałam na swoje sznurówki.
Były związane ze sobą. Szybko je rozplątałam, a następnie spróbowałam wstać, ale znowu ktoś podciął mi nogę. Spojrzałam na tę osobę. Kevin. Mój najgorszy koszmar. Od pierwszego dnia jak tylko mnie zobaczył, nie daje mi spokoju. On i Tiffany to bliźnięta. Tak samo wredne i tak samo rasistowskie.
— Co? Nawet wstać nie umiesz? — Zapytał prześmiewczo, a ja poczułam jak zaczynają mnie piec oczy.
Wstałam i uciekłam. Przez całą drogę, każdy na korytarzu się śmiał. Wbiegłam do kantorku, w którym trzymany jest sprzęt sportowy, a następnie skuliłam się za materacami. Przysunęłam jak najbliżej siebie kolana, a twarz ukryłam w dłoniach. Zaczęłam płakać.
Usłyszałam dzwonek na lekcję, ale nie pójdę na nie w takim stanie. Nagle usłyszałam szmer, a po kilku sekundach poczułam jak ktoś stuka w moje ramię jednym palcem. Odkryłam twarz spodziewając się jakiegoś nauczyciela, ale ku mojemu zdziwieniu kucała przy mnie ta dziewczyna z różowymi włosami.
— Co chcesz? — Zapytałam, ale ona nadal przyglądała mi się swoimi dużymi jasno szarymi oczami.
— Nic ci się nie stało? — Zaskoczyła mnie tym pytaniem.
— Cz..czemu pytasz? — Nie wiem jak powinnam zareagować.
Tym co zrobiła w kolejnej chwili, zaskoczyła mnie jeszcze bardziej. Ona usiadła obok mnie, a z kieszeni wyjęła paczkę chusteczek. Wyjęła jedną, rozłożyła, przysunęła się bliżej i wytarła moje łzy.
— Nie przejmuj się tamtą bandą idiotów... Tak ładny kolor oczu jaki posiadasz, nie wygląda ładnie, kiedy jest zalany przez łzy... Kevin i Tiffany, tym razem przegieli... Uważają się za króla i królową szkoły... — Parsknęła śmiechem. — Zobaczymy jak będą się tłumaczyć, kiedy film, który nagrał mój brat trafi do dyrektora... Ciekawe komu wtedy będzie do śmiechu... — Szeroko otworzyłam oczy na jej słowa.
— Jak to? — Zapytałam, bo naprawdę nie rozumiałam co ma na myśli.
Nagrali filmik jak to rodzeństwo mi dokucza?
— Aaa.. Zapomniałabym... Chyba to zgubiłaś... — Pokazała mi mój naszyjnik.
Nawet nie zauważyłam, że go zgubiłam. Odebrałam go od niej. Jest inna niż reszta uczniów w szkole. Podała mi prawą rękę, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.
— Jestem Melody... Melody Sparks... — Uśmiechnęła się.
— Alex... Alex Road... — Odwazajemniłam jej uśmiech, a następnie uścisnęłam jej malutką dłoń.
Ona jest naprawdę drobniutka i urocza. Ma naprawdę śliczne oczy, a jej piegi dodają jej uroku. W tym momencie zdjęła okulary, a następnie przetarła szkła materiałem bluzki. Jest jeszcze bardziej urocza kiedy nie nosi okularów.
— Melody! — Usłyszeliśmy głos jakiegoś chłopaka.
— Tutaj! — Po chwili zza rogu wychyliła się dwójka uczniów.
Król i Królowa szkoły we własnej osobie! Spojrzałam na dziewczynę, która uśmiechała się od ucha do ucha.
— Mama będzie zła jak się dowie, że nie poszliśmy na lekcję... — Powiedział chłopak o czarnych włosach i niebiesko-zielonych oczach.
— Jak się dowie dlaczego, to nie będzie zła... — Odpowiedziała mu.
— Za co ja dostałem siostrę, która uwielbia mnie wkopywać w kłopoty? — Siostrę?!
— A... To mój brat... Nate... — Kiwnęłam głową i na niego spojrzałam. — A dziewczyna obok to Bernadeth... Ale woli jak się na nią woła Beth... — Dopowiedziała jeszcze.
— Jestem Alex... — Blondynka szeroko się uśmiechnęła, a następnie podeszła do mnie i przytuliła.
— Miło cię w końcu poznać! — Teraz to mnie zaskoczyła.
— Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy... — Wymruczała różowowłosa.
— Eh? — Tylko tyle z siebie wydusiłam.
— Jesteśmy w jednej klasie, a ja od początku chciałam się z tobą zaprzyjaźnić, tylko, że nie wyglądałaś na taką, która byłaby chętna... — Powiedziała Melody.
— Ale mnie przecież nikt nie... Nie lubi... — Nie wiedziałam, że własne słowa mogą tak boleć.
— Bo cię nie znają... A ja bardzo chętnie cię poznam... — Uśmiechnęła się srebrnooka.
Przesiedzieliśmy całą lekcję w kantorku i cały czas rozmawialiśmy. Przez resztę dnia trzymałam się z tą trójką, a po lekcjach razem czekaliśmy na naszych rodziców.
— Melody! Nate! — Usłyszeliśmy piękny kobiecy głos.
Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził i zobaczyłam piękną blondynkę o niebiesko-zielonych oczach. Była ubrana w zwiewną białą sukienkę, jeansową kurtkę i buty na koturnie. Jej włosy były prawie białe, a jej uśmiech powalał na kolana.
— Mama! — Krzyknęła Melody i odrazu pobiegła w jej kierunku, aby następnie się do niej przytulić.
— Alex! — Usłyszałam głos swojej mamy.
Odrazu do niej poszłam. Mama jest w swoim uniformie z pracy, czyli pewnie niedawno skończyła zmianę. Swoje puszyste włosy miała związane w koka, a ubrana była w damski garnitur. Trzy guziki od koszuli miała odpięte, a na nogach miała czarne szpilki.
— Alex! — Odwróciłam się i zobaczyłam machającą mi Melody. — Do jutra! — Krzyknęła.
Odmachałam jej, a ona następnie pobiegła za swoją mamą i Nate'm. Odwróciłam się do mamy, a następnie poszłam z nią w kierunku samochodu.
— Koleżanka? — Zapytała mama, która w tym momencie zapinała pas.
— Mhm! — Kiwnęłam głową zadowolona, a mama się tylko uśmiechnęła.
Każdego dnia odbierała mnie ze szkoły, tak samo jak Melody i Nate'a ich mama. Po kilku razach, gdy to się powtarzało nasze mamy się w końcu poznały.
— Nasze córki chyba się przyjaźnią, więc ja również chciałabym panią poznać i dowiedzieć się jaka kobieta wychowała taką wspaniałą dziewczyknę... — Zarumieniłam się na słowa jej mamy.
— A ja chętnie poznam rodzicielke takiej słodziutkiej dziewczynki jaką jest Melody... — Obie się zaśmiały.
— Jestem Kimberley Sparks... — Ale ładne imię!
— Gia Road... — Uścisnęła jej dłoń, którą wystawiła chwilę wcześniej.
Spojrzałam na Melody, która cały czas się przepychała ze swoim bratem. Ich mama widząc to położyła im dłonie na ramionach, a oni natychmiast przestali.
— Spokój... — Powiedziała, a następnie wróciła do rozmowy z moją mamą.
Różowowłosa spojrzała na mnie, a następnie szeroko się uśmiechnęła, co ja odwzajemniłam.
(Czas teraźniejszy)
Uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego czasu. Po kilku minutach Melody weszła do pokoju ubrana w szare, dresowe, luźne spodnie i jaskrawą, żółtą bokserkę. Włosy miała związane w niechlujnego koka, a na nosie gościły okulary. Do jej nóg jak zawsze łasiła się Cat, która teraz nie umiała utrzymać równowagi. Zapewne dostała silne leki u weterynarza.
— Miała dzisiaj ściągane szwy po sterylizacji... Więc przez najbliższe kilka godzin będzie łazić jak pijana... — Zwróciła uwagę na kota, a następnie schyliła się i pogłaskał ją po głowie.
Cat jak to zawsze ona polizała ją po nosie, na co blondynka westchnęła, a następnie podeszła do nas. Uwaliła się obok mnie i przez chwilę gapiła się w sufit.
— Melody... — Zaczęłam.
— Hm? — Spojrzała na mnie.
— Bardzo ci na nas zależy? — Wyszczerzyłam się, a na jej twarz wpłynął soczysty rumieniec.
— Nie powiem! — Zawstydziła się.
Wszyscy zaśmialiśmy się z jej reakcji, a po chwili spojrzała na naszą trójkę z uśmiechem.
— Bardzo... — Wyszeptała, ale chyba wszyscy to usłyszeliśmy.
— Co? — Zapytał szarowłosy.
— Co co? — Głupkowato się uśmiechnęła.
— Coś powiedziałaś... — Odezwał się Oliver.
— Ja nic nie wiem! — Powiedziała trochę głośniej. — O cholera... — Otworzyłam szeroko oczy, ale nie tylko ja. — Cat! Zejdź! — Krzyknęła.
Cat uwaliła się całym swoim ciężarem na jej tułowiu, a następnie zaczęła lizać po brodzie i podbródku. Melody napąpowała policzki. Czyżby miała łaskotki pod brodą?
— Czy ty masz łaskotki pod brodą? — Oliver chyba też to zauważył.
Melody nerwowo pokręciła głową, co było tylko dowodem na to, że naprawdę je ma. Przydatna wiadomość na przyszłość. Spojrzałam na stosik tekstów piosenek, który leżał obok, a jeden przykuł moją uwagę. Wzięłam do ręki kartkę i zaczęłam czytać każde słowo. Nigdy nie słyszałam tej piosenki. Albo już nie kojarzę żadnych piosenek. Podsunęłam piosenkę nad twarz Melody, a ona zaskoczona otworzyła oczy.
— Nie kojarzę, żeby Nova kiedykolwiek śpiewała tę piosenkę... Zaśpiewasz ją, jak reszta zespołu przyjdzie? — Wzięła tekst do ręki.
— Aaa... Jak skończyłam ją pisać, to stwierdziłam, że jednak mi się nie podoba... Musiałam ją rzucić na zły stosik... — Powiedziała, gdy przeczytała tekst. — Nie wiem czy damy radę zagrać tą piosenkę, bo nigdy jej nie ćwiczyliśmy... — Spojrzała na mnie, a ja ponownie spojrzałam na stosik i kolejny tekst wpadł mi w oko.
— A ten? — Podsunęłam jej kolejną kartkę.
— Flyers... — Zamknęła oczy i wyraźnie nad czymś myślała. — Graliśmy raz tą piosenkę na próbie, ale nigdy jej nie wstawiliśmy... Była... Za wesoła w stosunku do stylu zespołu... — Przypomniała sobie.
— Ciekawie byłoby zobaczyć The Galaxy w innej formie niż zwykle... — Wyskoczył z przemyśleniami Ashton. — Zwykle gracie bardziej rockową muzykę... Jak to by brzmiało? — Melody się podniosła, tym samym zrzucając z siebie Cat, a następnie usiadła po turecku i odwróciła się do nas.
— Połączenie rocka... Z jazzem... Nie pytajcie skąd się wziął pomysł na tą piosenkę, serio... — Skrzywiła się.
— Skąd? — Odezwał się Oliver, który dzisiaj jest jakiś małomówny.
— Powiedziałam żebyście nie pytali... — Warknęła, ale mamy nad nią przewagę liczebną.
— Melody... — Oliver spojrzał na mnie wymownie.
— Mamy nad tobą przewagę liczebną i znamy twój słaby punkt... — Powiedział Ashton, który również dołączył się do podręczenia jej.
— Więc albo powiesz, albo będzie walka trzech na jednego... — Otworzyła szeroko oczy, a następnie zaczęła myśleć.
— Eee... — Wydusiła z siebie.
— Ile za, a ile przeciw? — Zapytałam, a ona opuściła głowę.
Poddała się. Westchnęła, po czym spojrzała na nas zrezygnowana.
— Tata dał mi kiedyś wyzwanie żebym obejrzała czarno białą komedię Chaplina i nie tylko... Jak słyszałam muzykę z tych filmów to mnie coś tak wzięło... Zadowoleni? — Zapytała zgryźliwie, a my tylko kiwnęliśmy głowami.
Na kilka minut zapadła cisza, aż nagle Melody podniosła się i ruszyła w kierunku drzwi.
— Gdzie idziesz? — Zapytałam, a ona się do nas odwróciła ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
— Idę przyprawić mojego tatę o zawał, bo wyjdę z pokoju pierwszy raz od trzech tygodni... Idziecie ze mną? — Zapytała, a my wstaliśmy i ruszyliśmy za nią.
Tak oto kończy się ten maraton, a ja idę teraz jakiś przebiec.
Co ja pierdole do cholery?
Zdecydowanie za dużo soków tymbarka 😅😅😅.
W każdym bądź razie, dziękuję wszystkim, którzy czytają tę książkę.
Jest mi bardzo z tego powodu miło i mam nadzieję, że wam jest miło czytając tą historię, która do głowy tak naprawdę wpadła mi przez przypadek.
Jestem ciekawa, co sądzicie o całym zamyśle tej książki?
Piszcie proszę komentarze, bo to naprawdę daje kopa do dalszej pracy, a ja tymczasem wezmę się za kolejne rozdziały.
Was za to serdecznie zapraszam do innych opowieści na moim profilu.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
😊😊😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro