„ Przepraszam, Melody! "
2/3
★Oliver★
Melody i Nate'a nie ma w szkole od trzech tygodni. Nie ma z tą dwójką jakiegokolwiek kontaktu. Z nikim się nie kontaktują. Po tamtych wydarzeniach, następnego dnia dostałem wiadomość od Melody, że mnie nie nienawidzi. Kamień spadł mi wtedy z serca, ale bardzo chciałbym ją zobaczyć. I nie tylko ja. Alex cały czas chodzi przybita, a Ashton też nie ma humoru. Beth, Austin i Sebastian czasami tylko nam się przyglądają, ale nie zaczynają jakiejkolwiek rozmowy.
Jednak nie to jest najgorsze. Alex i Ashton od tamtej pory ciągle ubierają się na czarno. I oboje zaczęli nosić glany. W szkole zrobiło się ostatnio cicho. Głównie przez to, że zespół nie dodał żadnej piosenki przez ostatnie tygodnie. Wszyscy przez to myślą, że dyrektor poznał ich tożsamość i już ich nie ma w naszej szkole. Oczywiście tak nie jest, ale prawdę znamy tylko my. Podejrzewam, że nie robią prób, bo Melody raczej nie byłaby w stanie śpiewać mając taką, a nie inną kondycję. Spojrzałem na Alex, która miała na sobie czarny sweter z golfem, jeansową kurtkę, czarne rurki i glany. Patrzyła na padający za oknem śnieg. Mamy już grudzień.
— Mam tego dość... — Powiedział Ashton, który już od jakiegoś czasu nad czymś myślał. — Zrywam się z lekcji i jadę do naszego rudzielca... — Wyprostował się, a Alex i ja patrzyliśmy na niego zaskoczeni.
— Jadę z tobą... — Powiedziała czarnoskóra.
— Ja też... — Odpowiedziałem, po czym wszyscy ruszyliśmy do naszych szafek, aby zabrać kurtki.
Po kilku minutach byliśmy już w samochodzie Ashtona, a on odpalał silnik. Dojechaliśmy na Greenwood Streat, a następnie stanęliśmy w takim miejscu, aby mieć idealny widok na jej dom. Stały pod nim dwa samochody.
— Nate i pan Sparks są w domu... — Powiedział Ashton.
— Nate nas nie wpuści... — Zauważyła Alex.
— Musimy poczekać... — Odezwałem się.
Siedzieliśmy przez kilka minut w ciszy, aż nagle przerwał ją szarowłosy.
— Chyba mamy farta... — Odezwał się nagle, a ja spojrzałem w kierunku domu Melody.
Nate właśnie z niego wyszedł, a na smyczy prowadził Cat. Po chwili wpuścił ją do samochodu, obiegł go i wyjechał z podjazdu. Ruszył nie wiadomo gdzie, ale zapewne do weterynarza, skoro zabrał ze sobą Maine Coona. Spojrzeliśmy na siebie i porozumiewawczo kiwnęliśmy głowami. Wysiedliśmy z samochodu, po czym poszliśmy w kierunku drzwi wejściowych.
Alex trzymała się bardziej z tyłu i szła z lekko opuszczoną głową. Stanęliśmy przed drzwiami, a ja zadzwoniłem dzwonkiem. Po kilku sekundach usłyszeliśmy otwieranie zamków, a następnie drewniana powłoka się uchyliła, a w niej stanął pan Sparks.
— Nie powinniście być w szkole? — Zapytał.
— Zerwaliśmy się, bo szkoła bez Melody to nie to samo... — Odezwał się Ashton, a pan Sparks się zdziwił.
— Mam przez to rozumieć, że... — Nie dokończył, bo Alex weszła mu w słowo.
— Chcę odzyskać zaufanie najlepszej przyjaciółki... — Powiedziała czarnoskóra.
— Wejdźcie... — Przepuścił nas w drzwiach, a my odrazu weszliśmy.
Zdjęliśmy kurtki i buty, a następnie znowu zwróciliśmy się do taty Melody.
— Macie szczęście, że akurat Nate pojechał do weterynarza z Cat, a Melody poprosiła go, aby w drodze powrotnej kupił jej słodycze... — Odezwał się z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
— Czy ona... — Zaczął Ashton, ale jej tata odrazu zrozumiał o co chodzi.
— Nie ma depresji... Ale mimo to, przez ostatnie trzy tygodnie praktycznie nie wychodzi ze swojego pokoju... I nie schodzi praktycznie z łóżka... Może wam się uda coś na to zaradzić... A.. I... — Zaciął się. — Nie zdzwicie się jak zobaczycie kolor jej włosów... — Powiedział.
— Hm? — Cała nasz trójka się zdziwiła.
— Farba jej zeszła z włosów i nie farbowała ich od tamtego czasu ani razu... Więc zobaczycie ją w naturalnym kolorze... — Otworzyłem szerzej oczy, ale nie tylko ją. — Drogę znacie... — Po tych słowach kiwnęliśmy głowami, a następnie ruszyliśmy w kierunku jej pokoju.
Zza drzwi nie dochodziły żadne dźwięki. Poklepałem Alex po ramieniu. Spojrzała na mnie, przełknęła ślinę, a po chwili zastukała ona w drzwi. Nic nie usłyszeliśmy, ale pomimo tego weszliśmy do środka. Nic się tu nie zmieniło, no może jedna rzecz. A raczej osoba, która leżała na łóżku, zawinięta w koc po sam czubek głowy.
Była odwrócona do drzwi plecami i zwinęta w kulkę. Po chwili usłyszeliśmy stłumiony, mocno zachrypnięty od płaczu głos.
— Co chcesz, tato? — Zapytała nawet się nie odwracając.
— To nie pan Sparks... — Powiedziała Alex, a Melody się wzdrygnęła.
— Co ty tu robisz? Mówiłaś przecież, że nie chcesz mnie znać... Że nie jesteśmy już przyjaciółkami... — Gdy słyszę jej ledwo słyszalny głos, aż mnie serce boli.
— Ty byś się nie zdenerwowała w takiej sytuacji? Ok, wiem, że przesadziłam, ale zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam... — Zrobiła kilka kroków w jej stronę. — Nie chcę stracić przyjaciółki.. A już tym bardziej przyjaciółki, która pomagała mi na każdym kroku, kiedy w Middle School każdy dokuczał mi przez mój wzrost... — Popłakała się.
Spojrzałem na Ashtona, który też był zdziwiony, gdy usłyszał taką informację.
— Nie mówiłam wam o tym, bo się bałam waszej reakcji... Już nie raz chciałam wam o tym powiedzieć, ale się bałam... Za każdym razem, gdy musiałam wam wciskać jakieś kłamstwo, potem zżerały mnie takie wyrzuty sumienia, że krzyczałam w poduszkę po nocy... Powinnam wam o tym powiedzieć na początku, ale gdy widziałam, jaką zabawę sprawia wam rozwiązywanie tej zagadki... Po prostu nie umiałam wam tego zniszczyć... — Zaczęła mamrotać.
— Co? Zniszczyć? Melody o czym ty mówisz? — Odezwał się Ashton, a Melody znowu się wzdrygnęła.
— W sumie to nie wiem... Majaczę jak potłuczona od jakichś trzech dni... Chyba za dużo cukru... Codziennie zjadam przynajmniej kilogram słodyczy... — Otworzyłem szerzej oczy na taką informację.
— Ty jeszcze cukrzycy nie dostałaś? — Zapytał Ashton, który nie mógł w to uwierzyć tak samo jak ja.
— Jak widać nie... — Znowu zachrypł jej głos, a po chwili na jej łóżko weszła zapłakana Alex.
— Przepraszam, Melody! — Ona już całkiem pękła.
— Wybaczam... Ale następnym razem, daj ty mi chociaż do słowa dojść... — Powiedziała, a ja i Ashton na ten widok się uśmiechnęliśmy.
— Ty lepiej dopilnuj, aby do takiej sytuacji więcej nie doszło... — Odezwał się szarowłosy, który ma już całkiem spory odrost przy włosach.
— Fakt... Alex... Nie żeby coś... Ale kurwa, ciężka jesteś... — Melody... Przeklnęła?
— Czy ty właśnie przeklnęłaś? — Niedowierzała czarnoskóra.
— Nie... Gdzie tam... Ja? Przecież ja jestem pierdolonym barankiem, który wogóle kurwa nie klnie do kurwy nędzy... — Spojrzałem na Ashtona, któremu tak samo jak mi za moment oczy wyjdą z orbit.
— Dobra... Takiej wersji Melody nie znałam... Ale bardzo chce poznać! — Powiedziała Alex, a nasza dwójka do nich podeszła.
— Taką wersję Melody znają tylko członkowie zespołu... — Powiedziała podnosząc się, ale nadal na głowie miała koc.
— A my też możemy ją poznać? —Zapytał Ashton.
Spojrzała na niego lekko opuchniętymi oczami od płaczu, a po chwili ciszy kiwnęła głową. Wszyscy usiedliśmy na jej łóżku dookoła niej.
— Co chcecie wiedzieć? — Zapytała.
— Nie powiedziałaś nam, bo się bałaś... — Kiwnęła głową. — To dlaczego wogóle zaczęłaś tę całą zabawę w Novę i The Galaxy? — Zapytał pierwszy Ashton.
— Kilka chwil zanim moja mama zmarła, kazała mi coś obiecać... Powiedziałam o tym tylko Oliverowi... Nawet Alex o tym nie wiedziała... — Odpowiedziała na jego pytanie.
— Co to była za obietnica? — Kolejna była Alex.
— Kazała mi obiecać, że w moim życiu nie braknie szczęścia, uśmiechu, przyjaciół i pasji jaką posiadam... Tą pasją był właśnie śpiew... Śpiewam od kiedy skończyłam 4 lata... Wtedy po kilku dniach, jak nie chciałam się zamknąć, mama mnie zapisała na lekcje śpiewu... — Wytłumaczyła.
— Za każdym razem, gdy nie mogłaś z nami nigdzie wyjść po szkole... — Weszła jej w zdanie.
— Robiliśmy wtedy próbę... Chodziłam z wami w piątki do pizzeri, bo po pierwsze to jest nasza tradycja, a po drugie, tylko w ten jeden dzień nie mamy próby... No i w sobotę, jak wstawiamy filmik... — Powiedziała.
— Możesz zdjąć ten koc z głowy? Twój tata nam powiedział, że nie masz farby na włosach... — Poprosił szarowłosy.
— A.... Nie wystraszycie się ich koloru? — Skrzywiła się.
— W sensie? — Teraz ja zapytałem, bo nie rozumiem jej pytania.
— To dosyć... — Zacięła się i zaczęła zastanawiać. — Paradoksalne? Tak, to będzie dobre określenie. Bo mam taki kolor włosów, z którego zazwyczaj się śmieję, jak widzę, że jakaś dziewczyna go ma... — Odwróciła wzrok.
— Chcesz powiedzieć, że jesteś... — Alex się zacięła, gdy Melody zrzuciła kaptur, zrobiony z koca.
— Platynową blondynką, której włosy pod światło wyglądają na prawie białe? Tak... Dokładnie to chcę powiedzieć... Nie patrzcie się tak na mnie, wiem, że taki kolor włosów mi wogóle nie pasuje... — Zatrzęsła się.
— Właściwie to, wręcz przeciwnie... Nawet bardzo ci pasują takie włosy... — Jeszcze bardziej się skrzywiła.
— Weźcie sobie ze mnie nie żartujcie, ok? — Po swojej wypowiedzi westchnęła, a następnie spojrzała na Alex. — Alex, może nie mam okularów na nosie, ale nadal jestem w stanie dostrzec, że o coś chcesz zapytać... — Zrobiła znudzony wyraz twarzy.
— Hehehe... — Podrapała się po głowie. — Zaśpiewasz coś? — Melody szerzej otworzyła oczy.
— Nie śpiewałam od trzech tygodni... Nie jestem pewna, czy mój głos będzie brzmieć, tak jak powinien... — Próbowała się jakoś wykręcić.
— Zawsze możemy to sprawdzić w Czarnej Dziurze... — Wszyscy odwróciliśmy się w kierunku drzwi.
Stał tam Nate, który zabijał Alex wzrokiem. Melody opuściła wzrok, a następnie złapał poduszkę i rzuciła nią w swojego brata.
— Ej no! — Uniknął poduszki.
— Pukaj!! — Wszyscy spojrzeliśmy zaskoczeni na Melody.
— Myślisz, że myślałem o tym, gdy tata mi powiedział, że Alex, Ashton i Oliver tu są? — Rzuciła w niego kolejną poduszką. — Weź przestań! — Podniósł na nią głos.
— To zapukaj — Już brała zamach, aby rzucić trzecią poduszką.
— No chyba se jaja robisz! — Powiedział ironiczne, a kolejna poduszka wylądowała obok niego. — Już niech ci będzie... — Zapukał rytmicznie, a następnie skrzyżował ręce na klatce piersiowej. — Zadowolona? — Zapytał.
— Ta... — Odpowiedziała mu krótko.
— Takie pytanko, o co chodzi z tą całą Czarną Dziurą? — Zapytał Ashton, który próbował rozluźnić atmosferę.
— Nie twoja.. — Nie dokończył, bo Melody weszła mu w zdanie.
— To sala prób u nas w garażu... — Powiedziała.
— Dlaczego wszystko im mówisz, skoro cię zranili? — Zapytał czarnowłosy, mając przy tym zaciśnięte zęby.
— Bo to moi przyjaciele i chłopak, a ty z łaski swojej przestań ich zabijać wzrokiem, bo za moment przemebluję ci gębę.. — Wszyscy zamarliśmy, gdy ta groźba wyszła z jej ust.
— Jak nie grozisz kastracją, to nagle wyjeżdżasz z obiciem mordy do mnie? Co ci ostatnio jest? — Zapytał z wyrzutem, a nasza trójka starała się zachować spokój, aby nie wybuchnąć śmiechem.
— Doskonale wiesz! — Zrobiła wymowną minę, a Nate zajarzył.
— A, okres ci się zbliża... — Ashton nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem.
— Sory, ja już dłużej nie wytrzymam — Zaczął się śmiać, a kolejna poszła Alex, która aż padła na łóżko, a ostatni byłem ja.
Po chwili ta dwójka też się dołączyła do tego wszystkiego.
— Dam znać reszcie, żeby po lekcjach przyjechali na próbę, bo moja siostrzyczka przestała wpierdzielać kilogramy słodyczy i oglądać denne seriale na Netflixie, które zdążyła obejrzeć przynajmniej ze trzy razy — Odwrócił się i odrazu zarobił poduszką przez łeb.
— Ostrzegam... Mam jeszcze całkiem sporo amunicji... — Po jej słowach wyszedł.
Spojrzeliśmy na dziewczynę, która właśnie odsuwała swoją grzywkę, a do tego westchnęła. Zwróciła na nas swoje jasne szare tęczówki, po czym schyliła się w bok i otworzyła szufladę pod łóżkiem. Wyjęła stamtąd całkiem spory stosik kartek, które następnie rzuciła na łóżko.
— Możecie wybrać piosenkę, którą mam zaśpiewać... — Alex zaświeciły aż się oczy, a następnie zaczęła przeglądać każdą kartkę.
— Śpiewasz nie tylko przez obietnice, prawda? — Zaskoczył wszystkich Ashton.
Melody na niego spojrzała, opuściła wzrok i zaczęła myśleć. Nagle na jej twarzy zagościł uśmiech, a następnie spowrotem na nas spojrzała.
— Śpiewam, bo kocham śpiewać... Dzięki temu jestem w stanie pokazać siebie, której nikt nie zna... Mogę pokazać uczucia, o których nikt nie ma pojęcia... Dzięki śpiewaniu, mogę udowodnić innym, że ja też mam coś do powiedzenia... — Wyznała, a my wszyscy się zdziwiliśmy.
— Czyli Nova, to tak naprawdę nie jest wymyślona postać... — Zaczęła Alex. — To ty, tylko ta prawdziwa... Melody, która nikogo nie udaje... — Zaśmiała się z jej przemyśleń.
— Może trochę... — Odpowiedziała blondynka.
— Właściwie to dlaczego udajesz inną osobę niż jesteś w rzeczywistości? — Ponownie zapytał Ashton.
— Jakbym zachowywała się w szkole jak Nova, to łatwiej byłoby mnie rozszyfrować... Chociaż jednej osobie udało się to zrobić po miesiącu znajomości ze mną... — Spojrzała na mnie.
— Że my ci wcześniej nie uwierzyliśmy... Ale co tu się dziwić... Melody całkiem nieźle się ukrywała... — Zauważyła Alex, która uderzyła mnie delikatnie w ramię.
W tym samym czasie Melody wyplątała się z koca i wstała z łóżka. Ona chyba chce, żeby ktoś się na nią rzucił. Ma na sobie tylko za dużą koszulkę, która prawdopodobnie należy do Nate'a.
— Czy ty nie masz spodni? — Zapytał Ashton.
(Ten jeden raz ją pokolorowałam)
— Mam krótkie spodenki... — Podwinęła koszulkę.
Nie zmienia to faktu, bo prawdopodobnie, gdyby nie było tu Ashtona i Alex, to zacząłbym się z nią całować. Oliver, o czym ty myślisz u diabła? Podeszła do szafy, a następnie wyjęła jakieś ubrania.
— Za max 10 minut jestem spowrotem... — Powiedziała.
— Ok! — Powiedzieliśmy wszyscy, a Melody wyszła z pokoju.
Spojrzeliśmy na siebie, po czym zaczęliśmy ze sobą rozmawiać o całej sytuacji.
— Kamień spadł mi z serca, kiedy powiedziała, że mi wybacza... — Odetchnęła czarnoskóra.
— Alex, właściwie to, co miałaś na myśli, gdy mówiłaś, że pomagała ci na każdym kroku za czasów Middle school? — Zapytał Ashton, ale sam również chciałem o to zapytać.
— Od pierwszej klasy, wzrostem przewyższałam chłopaków z ostatniej, więc nazywali mnie żyrafą... Nikt się nie chciał ze mną zadawać, bo stwierdzali, że jestem jakimś cudakiem... Dodatkowo byłam jedyną czarnoskórą osobą w szkole, więc na tle wszystkich uczniów się wyróżniałam... Wszyscy mnie odepchnęli, aż pewnego dnia, gdy się ze mnie wyśmiewali, a ja schowałam się gdzieś w szkole, żeby się wypłakać, ktoś postukał mi w ramię... To była Melody... Też nie wyglądała standardowo, bo w tamtym czasie miała różowe włosy... Wtedy usiadła obok mnie i zaczęła po prostu ze mną rozmawiać... — Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro