Prawdziwa twarz Olivera
Proszę zostawiajcie komentarze, jestem bardzo ciekawa co sądzicie o tej książce mojego autorstwa i czy się wam podoba.
Jestem ciekawskim stworzonkiem, które do życia potrzebuje wielu informacji, a ta bardzo zaspokoi moją chęć wiedzy.
Jak zawsze 7:20 wyszliśmy z domu. I jak zawsze o tej samej godzinie Oliver przechodził już przez ulicę. Dzisiaj był ubrany w jasny t-shirt, na to miał założoną jeansową koszulę, jeansy z podwiniętymi nogawkami oraz trzewiki. Torbę miał przewieszoną przez lewe ramię, tak jak zawsze. Podniósł na nas wzrok, a gdy tylko zobaczył mnie, a raczej moje włosy otworzył szerzej oczy.
— Tak, wiem... Wyszły prawie czerwone... Nic na to nie poradzę... — Odpowiedziałam zanim zdążył o cokolwiek zapytać.
— Rozumiem... — Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że przygląda mi się jeszcze bardziej uważnie niż zwykle.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do szkoły. Mój pierwszy przystanek na dzisiaj to biblioteka. Muszę oddać pięć książek, które wypożyczyłam na początku tamtego tygodnia. Oliver poszedł razem ze mną, Nate natomiast powiedział, że do biblioteki się nie zbliża, bo ma wrażenie jakby bibliotekarka rozbierała go wzrokiem.
— Chyba lubisz czytać... — Zauważył Oliver.
— Jak nie mam co robić w wolnym czasie, to czytam... — Wytłumaczyłam odrazu.
— Co w tym tygodniu zaszczyci twe progi, Melody? — Zapytała starsza bibliotekarka z czerwonymi okularami na nosie i lekko siwiejącymi włosami.
— Coś sobie wynajdę, a tak zmieniając temat, to która jestem w rankingu? — Jestem tego ciekawa.
Bibliotekarka sprawdziła na komputerze ranking, a po chwili odpowiedziała.
— Jesteś na pierwszym miejscu, przeganiasz innych około dwudziestoma książkami... — Odpowiedziała.
— Rozumiem... Dziękuję za informacje... — Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym poszłam między półki biblioteki.
Przechadzałam się pomiędzy półkami, a za mną Oliver, który również patrzył na tytuły książek, ale co jakiś czas mi się przyglądał. Zatrzymałam się widząc kryminał, który już od bardzo dawna chciałam przeczytać, ale oczywiście był na wyższej półce. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam rękę, ale nie mogłam sięgnąć. Poddałam się, po czym spojrzałam na książkę miną zbitego psa. Naprawdę bardzo chcę ją przeczytać. ,, Księżniczka z lodu " to podobno najlepszy kryminał, ale ja jestem dużo za niska, żeby dosięgnąć ten plik kilkuset stron.
Nagle nad sobą zobaczyłam czyjąś rękę, sięgającą dokładnie po tą książkę. Odwróciłam się i zobaczyłam Olivera, który odrazu wręczył mi kryminał z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale zrobiło mi się naprawdę ciepło na sercu przez jego gest. Opuściłam wzrok i przytuliłam powieść do klatki piersiowej.
— Dziękuję... — Powiedziałam cicho, ale na tyle głośno aby usłyszał.
— To nic takiego... — Podrapał się po karku. — Jak czegoś nie możesz sięgnąć, to powiedz... Pomogę ci jak coś... — Zrobił się nagle bardzo nieśmiały.
Kiwnęłam głową zdziwiona nagłą zmianą w jego zachowaniu, po czym ruszyłam dalej pomiędzy półkami. Znalazłam jeszcze kilka książek, z czego trzy z nich musiał mi pomóc zdjąć Oliver, bo ja nie dosięgałam nawet opuszkami palca do półki. Trochę źle się czuję z tym, że go tak wykorzystuje.
— Przepraszam, że musiałeś mi tyle razy pomóc... — Zaczęłam gdy wyszliśmy z biblioteki, a ja w rękach niosłam około siedmiu książek.
— Nic nie szkodzi, nie przeszkadza mi to, że mogę pomóc kumpeli... — Odpowiedział odrazu, odbierając ode mnie około cztery książki, bo widział, że już ledwo idę.
— Dziękuję... — Po raz piąty w dniu dzisiejszym.
— Nie masz za co dziękować... — Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja miałam wrażenie, że policzki zaczynają mnie delikatnie piec.
Odwróciłam wzrok przed siebie i dalej ruszyliśmy w ciszy w kierunku mojej szafki. Otworzyłam kłódkę na kod, a następnie schowałam do niej wypożyczone książki. Poszliśmy pod klasę, w której mieliśmy pierwszą lekcję, a ja usiadłam na parapecie. Alex i Ashtona nadal nie było. Ciekawe co się dzieje? Zwykle Alex stoi pod klasą jak już przychodzę. Spojrzałam na Olivera, który robił coś na telefonie, ale nagle usłyszałam piskliwy, sukowaty głos.
— Ej, Sparks, a tobie co się stało? Bardziej dyniowatego koloru mieć na włosach już chyba nie można... — Zaśmiała się Laura, typowa blondynka.
Spojrzałam tylko na nią kątem oka, a następnie zignorowałam. Chyba się tym lekko wkurzyła, bo zaczęła dalej coś mówić.
— Co, języka ci w gębie brakło? No halo, jak nie ma przy tobie twojego braciszka, to się bronić nie umiesz? — Śmiała się dalej.
Oliver na mnie spojrzał, a ja nie odwróciłam wzroku od okna. Czułam jak serce boleśnie obija się o moje żebra. Bolały mnie te słowa, ale już dawno temu nauczyłam się nie zwracać na nie uwagi.
— Ej! Umiesz ty wogóle mówić? Co, twój wielki kot zjadł ci język, że się nie odzywasz? — Szturchnęła mnie palcem w policzek, gdy nagle jej nadgarstek złapał Oliver.
— Wystarczy tego... — Spojrzałam na niego zaskoczona, gdy nagle jego głos się stał tak oschły, że aż się lekko przeraziłam.
Stanął między mną, a Laurą.
— Oliver, no co ty? Nie mów, że wolisz towarzystwo kujonki? Przecież ona jest zwykłą nudziarą, która jedyne co umie robić to być niczym mysz pod mio... — Oliver jej przerwał.
— Spędzanie czasu z Melody jest o wiele ciekawsze, niż myślisz. I przepraszam bardzo, ale nikt cię nie pytał jakie jest twoje zdanie o niej. Więc z łaski swojej zamknij te wytapetowaną jadaczkę i spadaj, chyba, że chcesz inaczej pogadać... — Zmarszczył brwi.
Widziałam jak twarz Laury przybiera czerwony odcień. Było to widać, pomimo sporawej warstwy makijażu na twarzy. Rozejrzałam się i otworzyłam szerzej oczy, widząc jakie zbiorowisko się tutaj zrobiło. W tłumie widziałam Alex i Ashtona, a także Nate'a i członków zespołu. Laura również się rozejrzała, po czym sobie poszła bez jakiegokolwiek słowa. Odprowadziłam ją wzrokiem, ale gdzieś w tłumie mi zniknęła, a następnie spojrzałam na Olivera, który nadal marszczył brwi. Miał również mocno zaciśniętą szczękę, jego usta tworzyły teraz wąską linię, a jego dłonie były zaciśnięte w pięści. Dodatkowo na jego przedramionach, na których miał podwinięte rękawy, widziałam lekko naprężone żyły.
— Ej, co to miało być? — Zapytał podchodzący do nas Ashton rozkładając ręce i delikatnie unosząc ramiona, a za nim Alex, Nate i reszta, gdy tłum gapiów zaczął się rozchodzić.
— Co tu się stało? — Następne pytanie zadała Alex, która również była ciekawa, co tu przed chwilą miało miejsce.
— Laura zaczęła dokuczać Melody, a ja po prostu nie mogłem stać i patrzeć... Tyle wystarczy, czy mam to jeszcze przeliterować? — Zapytał nadal wkurzony Oliver, po czym gdzieś sobie poszedł.
— Dobra, tego się po nim nie spodziewałem... — Powiedział zdziwiony zachowaniem przyjaciela Ashton.
— Mhm... — Alex tylko kiwnęła głową, a ja zeskoczyłam z parapetu, po czym poszłam za Oliverem.
— Melody?! — Krzyknął za mną Nate, ale nie zwróciłam na to uwagi i pobiegłam za brunetem.
Po chwili usłyszałam dzwonek na lekcje, ale nie pójdę na nie dopóki nie znajdę Olivera. Pa pa, stuprocentowa frekwencjo. No nic, postaram się na przyszły rok. Przeszukałam całą szkołe, ale nigdzie go nie było. Wybiegłam za nim nawet na dwór, w czasie ulewy. Szukałam go kolejne dwadzieścia minut, aż w końcu znalazłam go na jednym z boisk do baseballu. Siedział pod zadaszeniem na trybunach. Chował się przed deszczem, na który zbierało się dzisiaj od samego rana. Poprawiłam torbę na ramieniu, odsunęłam mokre włosy z twarzy, a następnie poszłam w jego kierunku. Usłyszał chyba, że do niego podchodzą, ale co się dziwić, w końcu glany to dosyć ciężkie buty, a już zwłaszcza słychać je, skoro mają śruby na podeszwie. Gdy mnie dostrzegł z westchnieniem spojrzał spowrotem na boisko, a ja stanęłam obok niego ze skrzyżowanymi rękoma pod piersiami. Chyba wcześniej mi się nie przyjrzał, bo dopiero z tej odległości zobaczyłby, że mam całe mokre włosy i lekko przemoczone ubrania.
— Co tu robisz? — Zapytał nawet na mnie nie patrząc.
— Szukam kumpla, nie widziałeś go może? — Głupie pytanie, głupia odpowiedź.
— Zaskoczyłem cię? — W końcu na mnie spojrzał, a gdy to zrobił szerzej otworzył oczy, gdy w końcu zobaczył, że jestem cała przemoczona.
— To mało powiedziane... — Odpowiedziałam.
— Ca... Cała się trzęsiesz... — Szybko wstał, a następnie zdjął koszulę i założył mi ją na ramiona.
— Oliver... — Spojrzałam na niego wymownie, a on znowu odwrócił wzrok.
— Nie wiem co ci mam powiedzieć... — Po tych słowach ponownie usiadł na jednym z krzesełek, a ja obok niego.
— Wytłumaczyć tą sytuację, co to miało być? — Zapytałam z wyrzutem.
— Nie mogłem po prostu stać i patrzeć, jak ta sukowata blondynka cię obraża, skoro wogóle cię nie zna... Cholera...— Zdziwiłam się, gdy nagle przeklnął.
— Oliver... — Położyłam mu rękę na przedramieniu, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
— Przepraszam, napewno się mnie przestraszyłaś... Raczej się nie spodziewałaś, że jestem w stanie powiedzieć komuś coś takiego... Pozostali tak samo... Będę musiał ich przeprosić... — Złapał się za swoje rozwichrzone włosy.
—Bardziej się nie spodziewałam, że zobaczę u ciebie takie zachowanie... — Znowu na mnie spojrzał.
— Mama jest prywatnym detektywem, wcześniej była funkcjonariuszką policji, ale ją przenieśli... Od dziecka mi wpajała, że powinienem bronić słabszych... Gdy widzę, że ktoś potrzebuje pomocy, nawet się nie zastanawiam co robię... I wtedy wychodzi... To moje drugie zachowanie.....— Wytłumaczył, a następnie oparł się o oparcie.
— A tata? — Również się oparłam.
— Rodzice się dobrali... Mama policjantka... A tata były wojskowy... Aktualnie nie mam pojęcia czym się zajmuje, bo w domu nawet nie wspomina o pracy, a jak chcę o to zapytać to odrazu zmienia temat... Niby... Niby był tym wojskowym i wogóle, ale kompletnie się tak nie zachowuje... No, chyba, że się wkurzy... — Powiedział w końcu lekko się uśmiechając.
— Ro.. Hsiu! — Kichnęłam.
— Zimno ci... — Zauważył, a ja szczelniej zakryłam się jego koszulą.
— Nic mi nie jest, serio... — Powiedziałam odrazu, ale on i tak objął mnie ramieniem.
— Tak będzie ci cieplej... Bo jak narazie nie ma nawet opcji, że gdzieś możemy iść... — Spojrzał na pogodę, która jedyne co zrobiła, to pogorszenie się.
Kiwnęłam głową, a następnie zwróciłam uwagę jakie ciepło od niego biję. Spojrzałam na deszcz, który przypomniał mi tamten dzień sprzed trzech lat.
— Taka sama ulewa jak wtedy... — Wymamrotałam pod nosem.
— Co? — Zapytał Oliver.
Pokręciłam głową, na znak, że to nic takiego, ale szturchnął mnie w ramię. Zwróciłam na niego wzrok i zobaczyłam ponownie na jego twarzy uśmiech.
— Ja ci powiedziałem co nie co o sobie, teraz twoja kolej, skoro i tak najprawdopodobniej odpuścimy sobie dzisiaj lekcje, to możemy szczerze pogadać... — Jego uśmiech poszerzył się, a ja kiwnęłam głową na jego słowa.
— Trzy lata temu... — Zaczęłam. — A raczej trzy i pół roku temu, u mojej mamy wykryto bardzo rzadkiego raka serca... Zmarła trzy dni po operacji... A ja ją wtedy trzymałam za rękę... — Poczułam jak Oliver się wzdrygnął. — Lekarz mówił, że za późno zdiagnozowali chorobę, ale... Gdy czytałam o tym, pisało, że nie ma konkretnej metody leczenia tego schorzenia... — Nadal gdy o tym mówię, nie jestem w stanie uronić chociażby jednej łzy.
— Melody... — Pogłaskał mnie po plecach.
— Przed tym jak respirator zaczął piszczeć jeden dźwięk, powiedziała mi, że mam biec za marzeniami i nigdy, przenigdy się nie poddawać. Że mam piąć się do przodu i nie pozwolić, aby ktoś mi podciął skrzydła. Że mam pokazać wszystkim wokół jaka jestem naprawdę i co kryje się w moim sercu. I, że mam robić to co kocham, a kiedyś podzielić się tym z osobą, którą pokocham... — Powiedziałam smętnie zachrypniętym już głosem. — Kazała mi obiecać, że w moim życiu nie braknie szczęścia, uśmiechu, przyjaciół i pasji jaką posiadam... — Dokończyłam spuszczając głowę.
— Ej... Nie... Nie pła... — Podniosłam na niego wzrok i spojrzałam w oczy.
— Nie umiem już płakać... Od trzech lat, ani razu nie uroniłam żadnej łzy... Wszystkie wylałam w tamtym okresie... Z uśmiechem mam podobnie... Nie umiem się już szeroko uśmiechać... — Wytłumaczyłam odrazu.
— Szkoda, bo podejrzewam, że masz naprawdę śliczny uśmiech... — Powiedział odrazu, na co uderzyłam go w ramię.
Zaśmiał się z mojej reakcji, ale domyśliłam się, że zrobił to tylko i wyłącznie, aby zmienić temat.
— A twój ojciec? — Zapytał po chwili.
— Prowadzi firmę budowlaną... A mimo to, zawsze znajdzie czas dla mnie i dla Nate'a... — Uśmiechnęłam się delikatnie.
Na chwilę między nami zapanowała całkowita cisza, w której przebijał się tylko dźwięk kropel deszczu.
— Melody... — Zaczął nagle.
— Hm? — Spojrzałam na niego.
— Co sądzisz o Novie? — Co?
— Ja... — Spojrzał na mnie. — Dlaczego pytasz? — Pytanie na pytanie, bardzo mądrze.
— Po prostu jestem ciekaw jakie ty masz o niej mniemanie... — Odpowiedział, po czym przyjrzał mi się uważnie.
— Cóż... Najpopularniejsza dziewczyna w szkole, o której nikt nic nie wie. To raczej normalne, że nie chce, aby ktoś znał jej tożsamość. W końcu, wtedy nie miałaby normalnego życia. — Odpowiedziałam po chwili zastanowienia się jak odpowiednio dobrać słowa. — Gdybym była na jej miejscu, robiłabym to samo... — Dokończyłam, a następnie spojrzałam na Olivera, który uważnie mi się przyglądał.
— Chyba masz rację... — Miałam wrażenie, że nadal uważnie mi się przygląda, a nawet delikatnie w jego spojrzeniu przenikała podejrzliwość.
— A już tymbardziej, kiedy dyrektor i całe grono pedagogiczne grożą i jej, jak i całemu zespołowi wyrzuceniem ze szkoły, gdy tylko poznają ich prawdziwą tożsamość... Chyba nigdy nie miałabym takiej odwagi, aby robić coś takiego...— W pewnym sensie powiedziałam prawdę.
Za głoszenie swoich własnych poglądów, wszyscy, każda osoba w zespole jest zagrożona. Ale mimo to nie przejmujemy się tym. Tak długo, jak nikt nie zna naszej tożsamości, jest dobrze, ponieważ bez względu na okoliczności, robimy to co kochamy. Co do mojej odwagi, mówiłam prawdę. Gdybym miała występować, jednocześnie nie mając zakrytej twarzy, to prawdopodobnie padła bym na środku sceny nieprzytomna. Gdy zakrywam twarz, mam wrażenie, jakbym odcinała się od rzeczywistości. Pokazywała to kim jestem w środku, a nie chowała się po kątach, jak to zawsze robię. Pod tamtą maską, mogę być po prostu sobą, nikogo nie muszę udawać jak to robię cały czas. Najbardziej podobna do Novy jestem w domu. Wtedy jestem wyluzowana i przed nikim nie muszę udawać kogoś, kim tak naprawdę nie jestem. Spojrzałam na chłopaka. Zastanawiał się nad czymś. A może by tak... Dobra, raz kozie śmierć.
— Teraz moja kolej... — Powiedziałam po chwili.
— Ech? — Chyba wyrwałam go z zamyślenia.
Dasz radę, Melody. Po prostu zadaj pytanie.
— Co byś zrobił, gdybyś się dowiedział, że to ja jestem Novą? — Na moje pytanie Oliver szeroko otworzył oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro