Kłopoty
2/2
Po chwili do kuchni weszła wysoka brunetka o zielonych oczach. Już wiadomo po kim Oliver odziedziczył wygląd. Jej włosy sięgały lekko za łopatki, ale przez to, że miała je związane w niskiego, niechlujnego kucyka wydawały się odrobinę krótsze. Miała na sobie granatową koszulę, a na niej skórzaną kaburę, w której trzymała broń. Do tego miała jasne, gładkie spodnie, a na stopach czarne szpilki. Widząc pistolet przełknęłam ślinę, co nie umkło uwadze Olivera.
— Mamo, mogłabyś proszę schować swoją broń do gabinetu? Przerażasz ją... — Poprosił Oliver, ale jego matka nadal dokładnie mi się przyglądała.
Po chwili zdjęła kaburę, a następnie dała ją Oliverowi. Spojrzał na nią zaskoczony, a ja na niego, gdy jego matka nagle do mnie podeszła i złapała za dłonie, przez co cicho pisnęłam. Oczy jej się śweciły jakby wygrała milion dolarów.
— Czy jesteś dziewczyną mojego syna? — Zapytała w końcu, a ją skamieniałam na jej pytanie.
— Ma! Mamo! — Krzyknął zawstydzony.
— Co proszę? — Powiedziałam spokojnym tonem, ale nadal nie dochodziły do mnie informacje.
— Melody to moja przyjaciółka oraz nasza sąsiadka... Nie musisz mi przy okazji robić wstydu... — Wyrzucił brunet.
— Rozumiem... — Odpowiedziała spokojnie na jego pretensje, nadal mi się przyglądając.
— Eee... Mogłaby Pani już puścić moje dłonie? — Zaczęłam nieśmiało, gdy w końcu puścił mnie szok.
— Wybacz... — Po tym odrazu mnie puściła. — Zapomniałabym... Mikayla Castlewood, mama Olivera... — Podała mi prawą dłoń do uścisku.
— Me... Melody Sparks... Chodzę z Oliverem do jednej klasy i mieszkam po przeciwnej stronie ulicy... — Uścisnęłam jej dłoń.
Czy u nich w rodzinie, dokładne przyglądanie się każdemu jest rodzinne, czy tylko mi się wydaje i wcale ta dwójka nie wywierca we mnie dziury?
— Mamo... — Zawiesił na palcu jej kaburę i wymownie spojrzał na swoją mamę.
— Już, już... — Odebrała skórzany element, a następnie zniknęła w korytarzu.
Oliver odetchnął z ulgą, gdy tylko skręciła za próg. Po chwili spojrzał na mnie z miną zbitego pas. Kilka razy zamrugałam nie wiedząc o co mu chodzi.
— Przepraszam za jej zachowanie... — Zaczął swój wywód, na co odrazu go uspokoiłam.
— W porządku... To nic takiego... — Machnęłam ręką na sytuację sprzed kilku minut.
Gdy położyłam rękę na blacie, miałam dziwne wrażenie, że Oliver chce mnie o coś zapytać. Spojrzałam na niego i zaskoczona odkryłam, że przygląda się on mojej lewej dłoni. Na małym palcu noszę czarny sygnet ze zdobieniami w kolorach tęczy, a na nadgarstku mam skórzaną bransoletkę.
— Przecież możesz zapytać... — Zachęciłam go, na co się zaśmiał.
— Nie widziałem, abyś kiedykolwiek je ściągała, nawet na wychowaniu fizycznym... Dlaczego? — Zapytał w końcu.
— Sygnet dostałam na 14 urodziny od Nate'a... Powiedział mi wtedy, że jak będę smutna to mam spojrzeć na kolory w zagłębieniach... W pewnym sensie, kiedyś to na mnie działało... A zwłaszcza po tamtych wydarzeniach... Ja na jego 15 dałam mu taki sam, tylko, że ze srebrnymi zdobieniami... Nigdy go nie zdejmuje, ponieważ obiecaliśmy sobie nawzajem, że nigdy ich nie zdejmiemy... Niby dziecinna przysięga... Ale dla nas dużo znaczy... Choćby nie wiem co, zawsze możemy na siebie liczyć... — Całą moją wypowiedź patrzyłam na sygnet, a na sam koniec spojrzałam na chłopaka, który uważnie przysłuchiwał się moim słowom.
— A bransoletka? — Uśmiechnął się.
— Ostatni prezent od mamy... Chciała mi ją dać na urodziny, ale chyba przewidziała, że nie da rady... Dała mi ją dzień przed swoją operacją... — Powiedziałam patrząc mu w oczy.
— Rozumiem... — Spojrzał na mnie współczująco.
— Oliver... — Wzdrygnął się, gdy usłyszał ostry ton głosu swojej matki.
Spojrzeliśmy w kierunku łuku wejściowego do kuchni. Jego matka zabijała go właśnie wzrokiem.
— No to po mnie... — Przełknął ślinę.
— Wyjaśnisz czemu nie byłeś dzisiaj na lekcjach? — Zapytała z uroczym uśmieszkiem, przez który Olivera przeszedł dreszcz.
— Jeśli można się wtrącić, to moja wina... — Podniosłam rękę, a oboje na mnie spojrzeli zdziwieni.
— Melody, o... O czym ty... — Zaczął, ale go uciszyłam.
— Jedna dziewczyna ze szkoły mi dokuczała na przerwie, a Oliver stanął w mojej obronie... Był zdenerwowany i musiał ochłonąć, dlatego nie był na lekcjach... — Wytłumaczyłam całą sytuację.
— To prawda, Oliver? — Zapytała podejrzliwie jego mama.
— Mhm.. — Kiwnął głową, a jego matka spuściła trochę pary.
— Sama ci wpajałam, że masz bronić słabszych, ale nigdy bym się nie spodziewała, że z tego powodu opuścisz lekcję... No nic... Jako, że broniłeś swojej przyjaciółki, to ominie cię szlaban z tego powodu... — Powiedziała już spokojnie, a Oliver odetchnął z ulgą.
Odwróciłam się do Olivera, a on posłał mi dziękujące spojrzenie. Kiwnęłam delikatnie głową, po czym upiłam kolejny łyk herbarty. Jego mama również zrobiła sobie coś do picia, a następnie dosiadła się do naszej rozmowy. Co jakiś czas zawstydzała Olivera, na co on zwykle miał mały wybuch paniki, a ja się z tego cicho śmiałam. Około godziny 14 przyszła pora, aby w końcu wrócić do domu, dlatego też przeprosiłam i razem z Oliverem poszłam do jego pokoju, aby zabrać moją torbę, a następnie wróciliśmy na dół gdzie zaczęłam wiązać swoje glany.
★Oliver★
Melody zaczęła właśnie wiązać swoje glany. Przyjrzałem się jej bardzo dokładnie i ma naprawdę unikalny styl. Glany, jasne, niebieskie jeansy z dziurami na kolanach, koszula w kratę wciągnięta w spodnie, a na to wszystko brązowy sweter. Długie włosy, farbowane na rudy kolor dodają jej charakteru. Przez to, że wcześniej były mokre, teraz się poskręcały w delikatne fale. Ciekawe jaki kolor włosów ma naturalnie? Uniosła się z klęczek, a następnie poprawiła swoje czarne oprawki. Mały, lekko zadarty nos jak i policzki pokryte w całości piegami, które sprawiają, że teraz doskonale rozumiem, dlaczego wielu chłopaków uważa, że jest ona urocza. Do tego duże, przenikliwe szare oczy otoczone firanką czarnych, gęstych rzęs. Z koloru jej brwi mogę wywnioskować, iż jej włosy są dość jasne, jednak nadal delikatnie wpadają one w brąz. Odsunęła włosy za ucho i dopiero teraz zauważyłem, że nosi kolczyki. Dwa małe kułeczka w lewym uchu. Nie spodziewałem się, że ledwo po tygodniu w Stanach, znajdę osobę, której mógłbym powiedzieć wszystko. Osobę, która chyba zawróciła mi w głowie.
— Do zobaczenia jutro, Oliver... — Wybiła mnie z zamyślenia.
— Tak... Do zobaczenia... — Odpowiedziałem lekko speszony, że przyłapała mnie na tym, jak się jej przyglądam.
Otworzyłem jej drzwi, a gdy wyszła westchnąłem lekko smutny.
— Czyżby mój synek się zakochał? — Usłyszałem za sobą, przez co odrazu się odwróciłem.
Stała oparta o framugę przy łuku wejściowym i przyglądała mi się z wielkim uśmiechem na ustach. Miała skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Uciekłem wzrokiem od jej spojrzenia.
— Nawet jeśli... To co z tego? —Twarz mnie zaczyna piec.
— Czy ty się właśnie przyznałeś? — Niedowierzała moja mama.
— I tak Melody nic do mnie nie czuje... Uważa mnie tylko za przyjaciela... — Spuściłem wzrok, ponieważ zabolały mnie własne słowa.
— A skąd jesteś tego taki pewien? Zapytałeś się jej o to? — Dopytywała.
— Prawie ją pocałowałem... — Za moment się zapadne pod ziemię. — A ona się odwróciła... — Dodałem.
— Najpierw powinieneś powiedzieć jej, że coś do niej czujesz... Całowanie się jest kolejnym etapem związku... — Wytłumaczyła.
— Myślisz, że to jest takie proste? — Zapytałem z wyrzutem.
— Nie... Wiem to, ponieważ przechodziłam to samo z twoim ojcem... — Powiedziała lekko rozbawiona.
Na chwilę między nami zapanowała cisza. Nie wiem jak powinienem odpowiedzieć na jej słowa. Minąłem ją i wróciłem do kuchni, aby wziąść z lodówki butelkę wody.
— Oliver... — Spojrzałem na nią, gdy weszła do kuchni.
— O co chodzi, mamo? — Zapytałem, gdy zauważyłem, że włączył jej się tryb detektywa.
— Na wszystko odpowiadała z pewnym dystansem... Zauważyłeś to? — Kiwnąłem głową.
— Od dnia dzisiejszego razem z resztą znajomych ją obserwujemy... Mamy wrażenie, że coś przed nami ukrywa... — Odpowiedziałem odrazu.
— Po czym to wnioskujecie? — Zapytała.
— Czasami dziwnie się zachowuje... — Powiedziałem.
— W jakim sensie dziwnie? — Dopytywała. Tak, na sto procent włączył się jej tryb detektywa.
Odpowiedziałem każdą sytuację, w której zauważyłem, że rudowłosa podejrzanie się zachowywała. Gdy skończyłem mama trzymała palec wskazujący na brodzie. Myśli.
— Słusznie przypuszczacie... Musi być coś na rzeczy skoro tak się czasami zachowuje... — Powiedziała po chwili, a ja na jej słowa kiwnąłem głową.
⭐Melody⭐
Wyjęłam klucze do domu, ale zanim zdążyłam włożyć je do dziurki, drzwi otworzył mi wkurzony Nate. Już dawno nie widziałam, aby był tak zdenerwowany, że aż drgała mu brew.
— W...wróciłam? — Nie wiem jak powinnam się zachować w takiej sytuacji.
— Tylko tyle masz do powiedzenia? — Ma zaciśnięte zęby.
— Przepraszam, że się nie odzywałam? — Zaczęłam.
— Myślałem, że coś ci się stało... — Mówi cały czas przez zaciśnięte zęby. Oj nie dobrze.
Podeszłam do niego, a następnie spojrzałam na niego maślanymi oczami.
— Nie rób takiej miny... — Powiedział gdy wydęłam dolną wargę i delikatnie zmarszczyłam brwi.
— A psestanies sie na mnie gniewać, blacisku? — Przytuliłam go i oparłam brodę na jego klatce piersiowej.
— Ch... Cholera! — Przytulił mnie z całej siły.
Usłyszałam śmiechy dochodzące z kuchni.
— Dlaczego ja się nie potrafię na ciebie gniewać? I dlaczego twoja mina zbitego mopsa zawsze zbija moją złość na ciebie? — Zaczął, gdy mnie w końcu puścił.
Wzruszyłam ramionami, a następnie zaczęłam zdejmować moje ciężkie buty. W kuchni przy stole siedzieli pozostali. Beth, Austin i Sebastian, którzy próbowali nie wybuchnąć śmiechem, gdy zobaczyli Nate'a rozwalonego przez jego własną siostrę.
— Gdzie moje słodycze? — Zapytałam, gdy Nate opadł na krzesło z westchnieniem.
— A zasłużyłaś? — Zaczął się droczyć Sebastian.
— Nate... — Jęknęłam zirytowana.
— U ciebie w pokoju, tak samo jak te twoje książki... I takie pytanko... Wyrobisz się z siedmioma książkami w tydzień? — Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem i dopiero teraz zauważyłam, że nad prawą brwią ma przyklejony plaster.
— Dam radę... — Odpowiedziałam mu, a następnie spiorunowałam wzrokiem Austina, za to, że naprawdę zrobił krzywdę mojemu bratu.
— No co? — Zapytał głupio, a ja podeszłam do Nate'a i uwiesiłam się za nim obwiązując go ramionami dookoła szyi, nadal zabijając wzrokiem jednego z bliźniaków.
— Jeszcze raz mu zrobisz krzywdę, to dostaniesz ze sprężyny w wątrobę... — Tak, on tego również już doświadczył.
Na moje słowa odrazu zbladł, za to Beth i Sebastian mieli z tego ubaw po pachy.
— Oni są na sto procent rodzeństwem... — Wydusił drugi bliźniak.
— Oj tak... Tu nawet testy nie są potrzebne... — Dodała Beth.
— HAHA! Bardzo zabawne! — Powiedzieliśmy równo z Nate'm, a następnie na siebie spojrzeliśmy.
Po chwili oboje się chichraliśmy z tego pod nosem. Puściłam go, a następnie pobiegłam do swojego pokoju. Na łóżku dojrzałam jedną ogromną siatkę słodkości, a obok niej stosik książek. Rzuciłam torbę na moje legowisko i podeszłam do szafy. Wyjęłam jakieś starsze szare jeansy, w których już raczej nigdzie nie pójdę oraz czarną luźną koszulkę z różowym napisem. Ta z napisem. Raczej z przekleństwem, ale mniejsza. Ani Alex, ani Ashton, a Oliver już tymbardziej nie wiedzą, że potrafię przeklinać. To dosyć zabawne. Robię to tylko jako Nova, albo przy zespole, ale jak nie ma przy nas Nate'a bo w przeciwnym wypadku dostaje mi się po głowie. Zawsze powtarza ,,Jesteś dziewczyną, a dziewczynie nie wypada przeklinać, nigdy nie znajdziesz chłopaka jak będziesz to robić... ” i tak dalej, bla, bla, bla. Ta, żeby jeszcze jakiś chłopak się mną interesował. Nawet Ashton do mnie nie zarywał zanim mnie poznał i zostaliśmy przyjaciółmi, bo jak on to stwierdził, jestem dla niego jak młodsza siostra, której cały czas trzeba pilnować, bo na każdym kroku znajduję kłopoty, albo do głowy wpadają mi głupie pomysły. Oliver zapewne też widzi we mnie bardziej siostrę, aniżeli dziewczynę, z którą mógłby się spotykać.
No cóż. Najwyżej zostanę starą panną z kotami, a pewnego dnia zostanę przez nie zaduszona, bo zapewne będą się zachowywać jak Cat i leżeć mi na krzyżu każdego ranka. Po tej chwili przemyśleń, zaczęłam się przebierać, a następnie rozczesałam na nowo skołtunione włosy i związałam je w kucyka. Po chwili zeszłam ze schodów, ale poplątały mi się nogi i akurat na ostatnim prawie zleciałam. Mówię prawie, bo jakoś się odratowałam, ale poza w jakiej zastygłam musiała przypominać rozlazłą żabę, ponieważ cała czwórka siedząca w kuchni wybuchła śmiechem tak głośnym, że musiało ich być słychać aż na ulicy. Po chwili zabiłam każdego z nich swoim wzrokiem, po czym podeszłam do nich z nadal widocznym mordem w oczach.
— Nate... Co na obiad? — Zapytałam.
— Tata mi napisał, że mamy sobie coś zamówić, bo zostanie po godzinach... Jesteś już głodna, czy wytrzymasz? — Odpowiedział i teraz on odbił piłeczkę z pytaniem.
— Zjem jabłko i wytrzymam... — Podrzuciłam jedno w ręce, gdy wyjęłam je z koszyka na owoce.
Nate kiwnął głową, po czym wszyscy się zebraliśmy i poszliśmy do naszej Czarnej Dziury. Resztę dnia spędziliśmy w sumie na próbie. Około 18 pozostali rozeszli się do domów, a ja zostałam w domu sama z Nate'm i Cat. Napisałam do Alex i po krótkiej reprymendzie wysłała mi lekcje i notatki. Zabrałam swoje cztery litery do swojego pokoju, aby jak najszybciej zrobić pracę domową z algebry oraz z każdego przedmiotu jaki mam jutro. Po skończeniu wszystkich zadań spojrzałam na godzinę, którą wskazywał zegarek na laptopie obok. 22:48. Pora chyba iść spać. Przebrałam się w piżamę składającą się z koszulki Nate'a i moich krótkich spodenek od piżamki, po czym walnęłam się na moją mięciutką pościel, w której po chwili zaczęłam przysypiać. Jednak ten stan błogości nie trwał długo, ponieważ dostałam jeszcze SMS-a. Wzięłam swojego Huaweia do ręki i zdziwiłam się widząc na wyświetlaczu imię Olivera. Odwróciłam się na plecy, a następnie odblokowałam ekran i otworzyłam wiadomość.
Oliver🧐
,, Dobranoc Melody”
Nie spodziewałam się, że kiedyś dostanę takiego SMS-a. Szybko mu odpisałam.
Melody🤓
,, Miłych snów Oliver”
A następnie podpięłam telefon do ładowarki, odłożyłam go na szafkę nocną i ułożyłam wygodnie. Po paru chwilach odpłynęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro