Kocham cię
Minęły dwa tygodnie od mojej rozmowy z Alex. Nadal myślę nad jej pytaniem, dlaczego ja jako Nova, jestem aż tak odważna, a gdy przychodzi co do czego, to kulę ogon, niczym mysz pod miotłą. Od dzisiaj zaczyna się przerwa świąteczna, a pojutrze jest Wigilia.
Siedzę przy oknie i wyglądam na podjazd, ponieważ niedługo mają przyjechać dziadkowie i ciocia. Już dawno nie widziałam nikogo z rodziny. Ciocia w tym roku specjalnie przylatuje z Niemiec na święta.
— Nie siedź na płytkach... — Dostałam pstryczka w głowę od Nate'a. — Nie farbujesz włosów? Mimo wszystko, farba ci zeszła... — Usiadł na parapecie i również wyjrzał przez okno.
— Nie chce mi się... Poza tym, niedługo mają być, a nie wylecę do nich z farbą na włosach... I im w końcu nje podoba się wersja mnie , kiedy mam rude włosy...— Zaśmiał się.
— Fakt... — Przyznał mi rację. — Zrobię gorąca czekoladę, chcesz? — Kiwnęłam głową.
Podszedł do szafek, a następnie zaczął wszystko przygotowywać. Może tak dla wyjaśnienia. Przyjeżdza do nas tylko rodzina ze strony mamy, bo rodzice taty zmarli, gdy ja miałam roczek, a Nate dwa lata, więc praktycznie ich nie znaliśmy. Do tego tata jest jedynakiem, więc nie mamy jako takiego wujka od strony jego rodziny.
Tata jest jeszcze w pracy, więc my sami musimy się wszystkim zająć. Posprzątaliśmy cały dom i przygotowaliśmy pokój dla dziadków i osobny dla cioci. Napewno będzie zmęczona. Mimo wszystko w Europie jest inna godzina, niż tutaj.
Po kolejnych dwudziestu minutach zobaczyłam srebrnego Forda, który wjechał na nasz podjazd.
— Już są! — Krzyknęłam do Nate'a, który aż podskoczył, bo wrzasnęłam mu do ucha.
Wstałam i podbiegłam do drzwi. Na szybko założyłam buty oraz kurtkę, po czym wybiegłam na dwór. Odrazu z auta wysiadła ciocia, która gdy tylko mnie zobaczyła wzięła mnie w ramiona.
— Jak ja się za tobą stęskniłam, Melody! — Bujałyśmy się na każdą możliwą stronę, kiedy to mnie lekko podduszała swoim uściskiem.
— A ja za tobą, ciociu Harper... Tylko trochę zaczyna mi już brakować powietrza... — Zwróciłam jej uwagę, a ona odrazu mnie puściła.
Ciocia jest wysoką, ciemną blondynką z błękitnymi oczami i piegami na nosie oraz policzkach. Jej włosy sięgają kawałek za łopatki, ale ma je związane w kucyka, dlatego wydają się one nieco krótsze. Ma 35 lat i prowadzi kancelarię prawniczą w Niemczech. Ta, bardzo udaną mamy rodzinkę.
— Cześć, ciociu Harper... — Odezwał się Nate, który również wyszedł na zewnątrz.
— Nate? O boże, ale z ciebie przystojniak... — Podeszła do niego, a następnie przytuliła.
— Nas widzicie w każde święta, więc już się nawet nie przywitacie? — Odezwał się dziadek, który wysiadł z miejsca kierowcy.
Z miejsca pasażera wysiadła również babcia, a ja odrazu przytuliłam się do obojga.
— Moja mała, kochana wnusia... Pokaż mi się... Gdzie masz okulary? — Odwróciłam wzrok.
— Długa historia... — Uśmiechnęłam się, a po chwili podszedł do nich Nate.
Kilka minut później, gdy już wysłuchaliśmy od babci i dziadka, jak nam się urosło, jaki to Nate jest przystojny, a ja ładniutka, zaczęliśmy wypakowywać bagaże. Ja ledwo byłam w stanie unieść jedną torbę, dlatego średnio mogłam pomóc, ale Nate dał jakoś radę.
Odrazu po wejściu do domu, pokazaliśmy im pokoje, aby mogli odpocząć. Dziadkowie z tego skorzystali, ponieważ babcia ma 68 lat, a dziadek 73. Ciocia natomiast stwierdziła, że nie będzie teraz odpoczywać pomimo tego, że ma potwornego jetlaga.
— Nie pójdę teraz spać... Muszę się przestawić na czas tutaj... — Sprzeciwiła się, kiedy chcieliśmy ją wysłać do łóżka.
— To ja ci może zrobię kawy? — Zaproponował Nate.
— Chętnie... Tylko z mle— Wszedł jej w zdanie.
— Mlekiem sojowym... — Odezwał się, po czym zniknął w przedsionku.
— Skąd on to wiedział? — Zapytała mnie.
— Bo ja też pije kawę z mlekiem sojowym... I... Mama też taką piła... — Posmutniałam.
— Rozumiem... A tak zmieniając temat... Wyrwałaś już jakiegoś chłopaka? — Wyszczerzyła się.
— Można tak powiedzieć... — Szeroko otworzyła oczy, a ja wyjęłam z kieszeni telefon.
Włączyłam wyświetlacz, a następnie pokazałam jej tapetę na ekranie blokady. Na zdjęciu byłam ja i Oliver. Leżeliśmy w śniegu. Ja od lewej na górze zdjęcia, natomiast Oliver na dole po prawej. Na małych palcach, przy prawej dłoni mieliśmy zawiązaną czerwoną nitkę. Dodatkowo patrzyliśmy sobie jeszcze w oczy.
— Ale przystojniaka żeś wyhaczyła... — Przyjrzała się dokładnie zdjęciu.
— Ciociu, wyłącz swój tryb pedofila... — Spojrzała na mnie zaskoczona.
— Czemu zaraz pedofila? — Zapytała z wyrzutem.
— Mam ci przypominać, że masz 35 lat, czy mogę to sobie odpuścić? — Ciocia odwróciła wzrok.
Po chwili do salonu, w którym siedziałyśmy wszedł Nate z kubkiem kawy. Odrazu podał go cioci, a ta natychmiast się napiła.
— Skąd wiedziałeś, że lubię słodką kawę? — Zapytała, gdy usiadł na kanapie po prawej stronie.
— To jest chyba cecha wspólna, u każdej kobiety u nas w rodzinie... — Spojrzał na mnie wymownie.
— Rozumiem... A ty, Nate... Masz dziewczynę? — Teraz jego będzie wypytywać?
— Mam... — Uśmiechnął się i również pokazał jej zdjęcie na ekranie blokady.
Ich zdjęcie było robione w parku, kiedy na ziemi było mnóstwo kolorowych liści. Nate trzymał Beth ponad ziemią i patrzyli sobie w oczy.
— Jak to jest, że jestem jedyną osobą w rodzinie, która jeszcze jest singlem? — Zapytała bardziej siebie, niż któreś z nas.
Zaśmialiśmy się z jej przemyśleń, a następnie większość dnia spędziliśmy na rozmowie. Ostatni raz ciocię widzieliśmy na pogrzebie mamy. Od tamtej pory, aby nie myśleć o żałobie i się nad sobą nie użalać, zaczęła ciężko pracować. Nic dziwnego, że jest teraz najlepszym prawnikiem, jaki chyba chodzi po ulicach Monachium.
***
Jest ósma rano. 24 grudnia. Wigilia. Westchnęłam, a następnie się podniosłam. Pogłaskałam Cat po głowie, po czym wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy, którą w kolejnej chwili otworzyłam. Sięgnęłam do pokrowca, w którym mam schowane wszystkie sukienki jakie wogóle mam. A jest ich dość mało, bo aż trzy.
Rozpięłam pokrowiec, który chwilę wcześniej położyłam na łóżku, a następnie zaczęłam przeglądać te kiecki. Jedyna, która mi pasuje jako tako na święta, to bordowa sukienka na grubych ramiączkach, z rozkloszowanym dołem i perełkami, które mają robić za pasek.
Wyjęłam ją i powiesiłam na innym wieszaku, po czym zostawiłam ją zawieszoną na lustrze. Wyjęłam jak narazie normalne ubrania po domu, bo do uroczystego obiadu, nadal mam czas. Poszłam do łazienki, gdzie jak zawsze wzięłam prysznic i umyłam włosy. Wytarłam się, wysuszyłam włosy i ubrałam się w czarne leginsy oraz zdecydowanie za duży na mnie sweter, który wygląda na mnie jak sukienka.
Wyszłam z toalety, jak tylko umyłam zęby, a następnie zeszłam na dół. W salonie spotkałam Nate'a, który już szykował wszystko. Między innymi choinkę, którą co roku ubieramy całą rodziną w Wigilię. Pomogłam wyjąć bombki ze schowka, który jest pod schodami, a następnie zaczęła się zabawa w rozplątywanie lampek.
Jak zawsze, nasza dwójka bardziej się w nie zaplątała, niż były one poplątane na samym początku. Dobre dwie godziny minęły, zanim w końcu udało nam się je rozplątać. Cały czas śmialiśmy się z siebie nawzajem. Sprawdziliśmy, czy świecą, a następnie odrazu okręciliśmy nimi choinkę, aby potem było mniej zabawy.
Wszystko zostawiliśmy obok niej, po czym poszliśmy zobaczyć, co dzieje się w kuchni. Ciocia, babcia, dziadek i tata przygotowywali potrawy na stół. Spojrzałam na Nate'a, a on ana mnie.
— Mamy wam w czymś pomóc? — Zapytaliśmy jednocześnie.
— Nie trzeba... — Powiedziała babcia, która akurat wyjmowała sernik cytrynowy z piekarnika.
W tym momencie poczułam, jak w kieszeni swetra wibruje mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
Dzwoni
Czat grupowy: Infantylni drugo
klasiści
Aha, czyli czat grupowy z Alex, Ashtonem, Oliverem i Ianem. Poszłam do siebie, aby odebrać.
— Ho, ho, ho! Wesołych Świątuniek moi drodzy! — Wyskoczyła Alex, która była ubrana w strój pani mikołajowej.
— Alex, co ty odwalasz? — Zapytał Ashton, który pomagał chyba przy ubieraniu choinki.
— A ja myślałem, że w Anglii ludzie są czasami nienormalni... — Skomentował to Ian, który pomagał pewnie w kuchni.
— Ajajaj... — Odezwał się Oliver, który był na zewnątrz?
— Wesołych świąt, Alex... — Odpowiedziałam na jej życzenia.
— Chociaż jedna odpowiedziała! Ale zaraz... Nie masz farby na włosach? — Zapytała zaskoczona.
— Rodzina przyjechała i tak średnio dobrze by to wyglądało, gdybym pofarbowała włosy... A już tym bardziej, że oni nie lubią mnie w rudych włosach... — Wytłumaczyłam.
— Bo według nas ci wogóle nie pasują... — Spojrzałam w kierunku drzwi.
— A... Co jest ciociu? — Zapytałam, gdy ją zobaczyłam.
— Z kim rozmawiasz? — Podeszła do mnie.
— Z przyjaciółmi i z chłopakiem... — Odpowiedziałam, a następnie pokazałam jej ekran który jest podzielony na cztery.
— Kto ci tam wbił? — Zapytał Ashton.
— Moja ciocia... — Przesunęłam się trochę, aby mogła usiąść.
— Witam młodzieży! — Pomachała im, a oni wszyscy jej odpowiedzieli w ten sam sposób. — W każdym razie, przyszłam pomóc ci coś zrobić z tymi włosami, ale chyba muszę poczekać, aż skończysz rozmawiać... — Powiedziała do mnie, a następnie wstała z siedziska, którym było moje łóżko.
— Zawołam cię jak skończymy rozmawiać... — Powiedziałam, nim wyszła z pokoju.
— Chyba nigdy wcześniej nie widziałam twojej cioci.. — Zauważyła Alex.
— Bo prowadzi kancelarię prawniczą w Niemczech... Nie mieszka w Stanach Zjednoczonych, więc nie miałaś jak jej poznać... W tym roku udało jej się ze wszystkim wyrobić, dlatego dała radę przyjechać... Od pogrzebu mamy nie była w rodzinnym domu... — Odrazu jej odpowiedziałam.
— Rozumiem... Dobra, to jeszcze raz, ale normalnie... — Zaczęła. — Wesołych świąt wszystkim! — Powiedziała z szerokim uśmiechem.
— Wesołych świąt! — Odpowiedzieliśmy chórem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę, aż w końcu przyszedł czas, aby się rozłączyć. Zawołałam ciocię, gdy zobaczyłam, że rozmawialiśmy dłużej, niż godzinę. Dochodzi 14. Po chwili weszła do mojego pokoju, a w ręce niosła krowiastych rozmiarów kosmetyczkę.
— Nie martw się, nie będę cię malować... — Machnęła ręką.
Kiwnęłam głową, a ona wyjęła z kosmetyczki lokówkę. Podpięła ją pod gniazdko, po czym odczekała kilka minut. Osz cholera, kiedy ja ostatnio miałam kręcone włosy? Nie licząc kręcenia się od wilgoci, to nie pamiętam. W czasie kiedy lokówka się nagrzewała, pomalowałam sobie rzęsy.
Po chwili ciocia zakręciła mi włosy, tak, aby włosy wychodziły na zewnątrz. Gdy skończyła, pomogłam jej, aby również miała kręcone. W czasie tej czynności, przyglądała się sukience, którą zawiesiłam na lustrze.
— Ubierzesz ją? — Zapytała, a ja kiwnęłam głową. — Jest śliczna... — Powiedziała.
— Jeszcze jej na sobie nie miałam... Nie było okazji... — Ciocia się wyraźnie zdziwiła.
— Jak to? — Zadała kolejne pytanie.
— Kupiłam ją pod koniec pierwszej klasy... Głównie za namową przyjaciółki... — Mowa o Beth.
— Przyjaciółka ma dobry gust... — Kiwnęłam głową.
O 16 będziemy ubierać choinkę, a następnie mamy zanosić wszystkie potrawy na stół. Gdy skończyłyśmy robić sobie włosy, ciocia się odwróciła, a ja w tym czasie zdjęłam ubrania po domu i założyłam sukienkę. Sięga mi do połowy uda. Nie będzie trochę za krótka?
— Ślicznie wyglądasz... — Powiedziała ciocia, gdy zapięła suwak sukienki. — Hmmm... Masz jakieś obcasy? — Zapytała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.
— Mam, ale... Jeszcze nigdy w nich nie chodziłam... — Podeszłam do szafy, z której z najniższej półki wyjęłam pudełko butów.
Ciocia je odrazu otworzyła, dzięki czemu pokazały jej się czarne, lakierkowe szpilki z obcasem, który ma 10 centymetrów.
— Załóż je... — Powiedziała, gdy wyjmowała je z pudełka.
Położyła je na podłodze, a ja w tym czasie odłożyłam pudełko na łóżko. Pochyliłam się, aby wsunąć buty na stopy, a następnie stanęłam przed lustrem.
— To nie jest już lekka przesada? — Zapytałam, gdy zobaczyłam jak długie teraz się wydają moje nogi.
— Poczekaj... — Zaczęła grzebać w swojej kosmetyczce.
Po chwili wyjęła coś, co kształtem przypominało błyszczyk. Odwróciła mnie tyłem do lustra i kazała zamknąć oczy. Zrobiłam jak kazała, a ona w tym czasie pomalowała mi usta na nie wiadomo jaki kolor. Po paru minutach odwróciła mnie spowrotem.
— Dobra, otwórz oczy... — Powiedziała, a ja uchyliłam powieki.
Miałam usta pomalowane na strażacką czerwień. Były matowe. Teraz wszystko łączyło się w całość.
— I super... — Powiedziała ciocia. — Dobra, ja też idę się przebrać... — Kiwnęłam głową, a ona wzięła swoje rzeczy i wyszła z pokoju.
Jeszcze przez parę minut przyglądałam się sobie w lustrze.
Naprawdę ładnie wyglądam. Po chwili wzięłam telefon, a następnie wyszłam z pokoju.
— Hmmm... — Chodzenie w obcasach wcale nie jest takie trudne.
— Melody! — Zawołał mnie Nate.
— Już idę! — Powiedziałam nieco głośniej, akurat, gdy skręcałam, aby zejść po schodach.
Zeszłam po stopniach na sam dół, gdzie w przedsionku spotkałam Nate'a. Był ubrany w czarne, gładkie jeansowe spodnie i białą koszulę, przy której miał podwinięte rękawy, do połowy przedramienia. Na szyi miał luźno zawiązany krawat, a włosy, delikatnie postawione na żel. Na nogi miał wciągnięte buty od garnituru.
Spojrzał w moim kierunku, gdy usłyszał stukanie obcasów o drewniane schody. Na mój widok szerzej otworzył oczy.
— No co? — Stanęłam obok niego.
— Nigdy cię nie widziałem w sukience... — A, fakt.
Nie cierpię chodzić w sukienkach, ale w tym roku się przemogłam.
— W tym roku zrobiłam mały wyjątek... — Powiedziałam odrazu, a następnie oboje weszliśmy do salonu.
Wszyscy już byli i czekali na naszą dwójkę. Odrazu zabraliśmy się za ubieranie choinki. W tym roku, ubraliśmy ją w niebieskie i srebrne bombki. Na sam koniec, Nate podsadził mnie, a ja założyłam na czubek srebrną gwiazdę. Gdy to było zrobione, wszyscy ruszyliśmy do kuchni.
Każdy wziął po jednym daniu, a następnie zanieśliśmy je na stół w oddzielnej jadalni. Przeszliśmy przez korytarz, po czym weszliśmy przez łuk wejściowy, który znajdował się za schodami. Położyliśmy wszystko na stole, a następnie usiedliśmy przy nim.
Złapaliśmy się za ręce, po czym pomodliliśmy się. W takich momentach, chciałabym żeby mama z nami była. Oczywiście po zjedzonym posiłku przyszedł czas na prezenty. Wróciliśmy do salonu, gdzie zarówno ja, jak i Nate dostaliśmy je jako pierwsi. Zanim jednak je rozpakowaliśmy, razem z Nate'm daliśmy nasz wspólny prezent tacie.
— Dobra, co żeście wymyślili? — Zapytał, gdy odebrał pudełko zapakowane w zielony papier.
— Otwórz, to się przekonasz... — Razem z Nate'm przybiliśmy żółwika.
Tata zaczął rozpakować prezent, a jego oczom ukazał się nowy laptop, na którym zainstalowaliśmy kilka programów do projektowania domów.
— No chyba zwariowaliście... — Zaśmiał się tata.
— Sam mówiłeś, że twój laptop to woła o pomstę do nieba... — Zauważył Nate.
— Teraz nie będzie... — Dopowiedziałam.
— Otwórzcie swoje... — Powiedział, a my wzięliśmy swoje prezenty.
Mój był zapakowany w jasny, różowy papier, a Nate'a w fioletowy. Rozpakowałam swój, a moim oczom ukazał się nowy mikrofon, na który zbierałam kasę, przez ostatnie pięć miesięcy. Powiem tak. Żeby go kupić, to brakowało mi jeszcze gdzieś około 600 dolarów.
— Czy to nie jest przypadkiem ten mikrofon, na który zbierałaś kasę od pół roku? — Kiwnęłam głową, a następnie spojrzałam na tatę.
— Wiedziałem, że go chciałaś... — Wzruszył ramionami.
Spowrotem spojrzałam na prezent. Miałam wrażenie jakby mi się to śniło.
— Melody chyba nie może w to uwierzyć! — Zaśmiała się ciocia.
Spojrzałam na Nate'a.
— I mówisz, że to my zwariowaliśmy? — Podniósł swój prezent, który był dość sporych rozmiarów.
Dostał nowy wzmacniacz do gitary. Tata się zaśmiał, tak samo jak dziadkowie i ciocia. Ciocia, jako iż jest dość dużym zmarźluchem, dostała ode mnie szalik od Gucciego oraz perfumy, na które złożyliśmy się z Nate'm. W tym roku, praktycznie wszystko kupowaliśmy na spółe, bo mniej straciliśmy.
Dziadkom natomiast zrobiliśmy niespodziankę i wykupiliśmy im tydzień w luksusowym sanatorium, że tak to ujmę. Oboje są zmęczeni miastem, dlatego taki wyjazd dobrze im zrobi.
— Ja mam jeszcze prezent dla ciebie, Nate... — Powiedziałam, po czym wyjęłam schowany za poduszką prezent.
— Co to? — Odebrał małe, srebrne pudełko, a następnie je otworzył.
W środku ukazała mu się metalowa kostka do gry na gitarze, która była robiona na zamówienie, ponieważ była ona stopem kilku różnych metali.
—... — Patrzył na mnie w ciszy. — Pogrzało cię chyba... — Zaśmiałam się z jego reakcji.
Wyjął kostkę z pudełka i dokładnie się jej przyjrzał. Przez to, że to stop kilku różnych metali, mieni się ona na różne kolory, w zależności jak ustawi się ją pod światło.
— Chyba trafiłam z prezentem... Bo ta kosta nie zniszczy się po pięciu użyciach... — Skomentowałam, kiedy zobaczyłam jak uważnie przygląda się małemu, metalowemu trójkącikowi.
— Ode mnie prezent dostaniesz dopiero na urodziny, bo średnio miałem pomysł na drugą niespodziankę... — Kiwnęłam głową.
Schował kostkę spowrotem do pudełka. W tym samym momencie odezwał się jego telefon. Tata, który razem z dziadkami i ciocią w tym czasie pili tak zwany eggnog, zwrócili w jego kierunku wzrok.
— Tato... — Spojrzał w jego kierunku.
— Jedź do niej, tylko uważaj na drodze... — Skąd on wiedział, że to Beth?
Kiwnął głową, po czym wstał z kanapy i poszedł w kierunku drzwi. Założył kurtkę, wziął klucze, ale zanim wyszedł pobiegł jeszcze na górę. Pewnie po prezent, który kupił dla Beth. Oczywiście w wyborze musiałam mu pomóc. Kupił jej srebrny pierścionek z jakimś różowym kryształkiem, który miał jakąś fikuśną nazwę, której już nie pamiętam.
Po chwili zbiegł ze schodów, a następnie, gdy miał wychodzić zatrzymał się w drzwiach.
— Melody... Nie żeby coś, ale twój Romeo właśnie przechodzi przez ulicę... — Puścił mi oczko, po czym wyszedł z domu.
Zamarłam na tę informacje. Spojrzałam na tatę, a on kiwnął głową. Wstałam z kanapy, po czym szybko wbiegłam po schodach. Weszłam do swojego pokoju, gdzie jak zwykle Cat spała na moim łóżku, a następnie wyjęłam z szuflady w biurku małe, ciemno zielone pudełko. Mam nadzieję, że mu się spodoba.
Zeszłam spowrotem na dół, gdzie zarzuciłam na plecy swój czerwony płaszcz, a następnie wyszłam na zewnątrz, gdzie Oliver akurat patrzył jak Nate odjeżdża z podjazdu. Podeszłam do niego, dość powoli, bo bałam się, że złamię sobie nogę. Gdy tylko usłyszał stukanie moich obcasów, zwrócił się w moim kierunku.
★Oliver★
Nate powiedział, że Melody za moment powinna przyjść, ale naprawdę nie chcę, aby marzła na dworze. Gdy odjechał z podjazdu, usłyszałem dżwięk obcasów. Zdecydowanie zbyt często go słyszę, bo mama ciągle chodzi w szpilkach. Odwróciłem się, a gdy tylko to zrobiłem zaniemówiłem.
Szeroko otworzyłem oczy, gdy zobaczyłem Melody, która wyglądała jak milion dolarów. Czarne szpilki, bordowa sukienka do połowy uda, pofalowane włosy i makijaż, który podkreśla jej urodę. Właśnie zakochałem się w niej od nowa.
Podszedłem do niej po paru sekundach, gdy moje serce przestało próbować połamać mi żebra i wyskoczyć z piersi. Chociaż nie, nadal chce to zrobić.
— Wesołych świąt, Melody... — Powiedziałem, bo nie wiem od czego powinienem zacząć.
Gdy wygląda w ten sposób, mam wrażenie, że ucieka ze mnie wszelka odwaga, którą zbierałem od tygodnia. Chcę jej powiedzieć, że ją kocham, ale za moment stchórze.
— Wesołych świąt, Oliver... — Uśmiechnęła się, do mnie.
— Pięknie wyglądasz... — Wzdrygnęła się, ale kiwnęła głową w ramach podziękowania.
— Ty też niczego sobie... — Odwróciła wzrok, a ja się zaśmiałem.
Podszedłem jeszcze bliżej, a ona wyjęła z kieszeni małe, bodajże ciemno zielone pudełko.
— Daj rękę... — Poprosiła, a ja odrazu jej podałem lewą dłoń.
Wyjęła coś z pudełka, a następnie założyła na mój nadgarstek. Na rękę nałożyła mi czarną, skórzaną bransoletkę z pięciu pasków. Na najgrubszym, czyli środkowym była blaszka, a na niej grawer.
O. C. i M. S.
Na zawsze <3
Spojrzałem na Melody, a ona opuściła głowę.
— Mam nadzieję, że ci się podoba... Starałam się dobrać taką, aby pasowała ci do stylu... — Przytuliłem ją, a ona zaskoczona wzdrygnęła.
— Dziękuję, Melody... — Gdy ma na sobie buty na obcasie, jakoś łatwiej jest mi ją przytulić. — Ja też mam coś dla ciebie, ale musisz zamknąć oczy... — Kiwnęła głową, gdy się odsunąłem, a następnie zamknęła oczy.
Wyjąłem pudełko z kieszeni, a następnie z środka prezent, który jej kupiłem. Rozpiąłem łańcuszek, po czym włożyłem swoje ręce w pukle jej włosów. Nachyliłem się, aby lepiej widzieć zapięcie, a gdy je spiąłem odsunąłem się od dziewczyny.
⭐Melody⭐
Moje serce biło jak szalone. Skupiłam się na tym, że Oliver jest teraz bardzo blisko mnie, ale właśnie przez to serce chciało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Czułam jego ciepły oddech na karku. Po chwili się odunął, a przy tym zagarnął mi włosy do przodu.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na swój dekolt. Zobaczyłam na nim naszyjnik ze złączonymi dwoma serduszkami.
Podniosłam go i przyjrzałam mu się. Jest prześliczny. Spojrzałam na chłopaka, który z szerokim uśmiechem na twarzy mi się przyglądał.
W tym momencie znalazłam odpowiedź na pytanie, które nurtowało mnie od dwóch tygodni. Dlaczego jestem taka odważna, gdy jestem Novą? Ponieważ to jest część mnie, która jest tą, którą chciałabym być w normalnym, codziennym życiu.
Złapałam Olivera za ręce, a następnie spojrzałam mu prosto w oczy. Wystąpiłam przed całą szkołą, przed milionami ludzi, którzy oglądają nas na Youtubie i nie raz utarłam nosa dyrektorowi. Teraz pora, aby ta prawdziwa ja, którą znam najlepiej, wzięła górę i powiedziała najważniejszą rzecz chłopakowi, w którym jest zakochana po uszy.
— Kocham cię... — Powiedziałam, a Oliver szeroko otworzył oczy.
Straszny ze mnie Polsat, wiem o tym doskonale, ale na więcej trzeba będzie poczekać do wtorku.
Pozdrawiam i życzę wam miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro